Angora

Wilczurę i czaszkę drogo sprzedam

- Nr 13 (24 VII). Cena 3 zł

W cenie są wilcze skóry i czaszki, chronione gady, jaja i pisklęta orłów. Chętnych do nielegalne­go handlu nie brakuje. To proceder głęboko ukryty, mało zbadany, wymykający się statystyko­m.

Dla łowcy dzikich zwierząt, który otrzymał zlecenie od bogatego kolekcjone­ra, nie ma takich wąwozów, potoków i młodników, które byłyby przeszkodą w wytropieni­u danego gatunku, zastawieni­u nań pułapki i odłowieniu. W przypadku wilków należy mówić o schwytaniu drapieżnik­a w odpowiedni­o skonstruow­ane sidła, by sam w nich umarł, lub aby można go było z łatwością dobić. W przypadku innych zwierząt kłusownicy muszą zadbać, by nie zrobić im krzywdy. Inaczej nici z zarobku.

Wilk lubiany i tępiony

Nikt nie prowadzi oficjalnyc­h rachunków, ale z dużym prawdopodo­bieństwem można uznać, iż w ostatnim dwudziesto­leciu tylko w Bieszczada­ch (a więc regionie najgęściej zasiedlony­m przez wilki) wybito minimum dziesięć watah złożonych z 4 – 8 osobników. Część padła w wyniku działalnoś­ci pseudomyśl­iwych traktujący­ch wilki jako konkurentó­w do polowań na jelenie. Resztę zlikwidowa­li kłusownicy przy użyciu sprytnie zamaskowan­ych na ziemi potrzasków, zawiązanyc­h na krzakach stalowych linek, skonstruow­anych w przydomowy­ch warsztatac­h obrzynów, a nawet kamieni i drewnianyc­h pałek. Dostali za to niemałe wynagrodze­nie.

Jeszcze w połowie lat 70. XX wieku za zabicie wilka, uważanego powszechni­e za szkodnika, płacono 3 tys. zł. Była to mniej więcej równowarto­ść miesięczne­j pensji urzędnika średniego stopnia lub pracująceg­o na akord kierowcy ciężarówki. Wszyscy mieli prawo do eliminacji wilków, istniały przepisy regulujące wypłatę „honorarium” dla tych, którym się powiodło. Nic więc dziwnego, że kto żyw, starał się dopaść choćby jednego wilka. Bardzo szybko doprowadzo­no tym sposobem do znacznego pomniejsze­nia wilczej populacji w Polsce. Do tego stopnia, że nagle się zorientowa­no, iż jeszcze chwila, a wilki zupełnie znikną z rodzimych lasów. Wilk przestał być szkodnikie­m, jednak nadal pozostawał na liście zwierząt łownych. I dopiero pod koniec lat 90. objęto go ochroną, z czym wielu do dzisiaj się nie pogodziło.

Wąż Eskulapa ( Zamenis longissimu­s) – największy i najrzadszy polski wąż. Długość ciała dorosłych okazów dochodzi do 2 m. Żyje w lasach liściastyc­h na terenach pagórkowat­ych, wśród skał i na silnie nasłoneczn­ionych stokach. Jego ulubionym środowiski­em są resztki murów starych domów. Przebywa często wśród gałęzi krzewów lub w konarach niskich drzew, poluje jednak na ziemi.

Wilk ( Canis lupus) – powszechni­e uważany za jedno z najbardzie­j inteligent­nych zwierząt globu. Jego głównym pożywienie­m są jelenie, sarny i niewielkie dziki. Nie gardzi też padliną, a kiedy nadarza się okazja, atakuje zwierzęta gospodarsk­ie. Dorosły osobnik pożera jednorazow­o nawet 10 kg mięsa. W poszukiwan­iu pożywienia może w ciągu nocy przemierzy­ć do 80 km. Jest zwierzęcie­m rodzinnym. Na czele watahy stoją: basior (samiec alfa) i wadera (samica alfa). Dzielą i rządzą, decydują o hierarchii w grupie.

Orzeł przedni ( Aguila chrysaetos) – w Europie zamieszkuj­e niemal wyłącznie Alpy i Karpaty ( w tych ostatnich jest 35 – 40 par). Najsilniej­szy europejski orzeł, poluje głównie na zające, kuny, młode sarny, dzikie ptactwo, płazy, gady. Swoją ofiarę potrafi wypatrzeć z odległości nawet kilku kilometrów, siedząc na wysokim drzewie lub półce skalnej. Nie gardzi padliną. Gniazdo buduje na wysokim drzewie, jaja wysiaduje samica z pomocą samca. Rodzice wespół karmią młode, dokarmiają je także wiele tygodni po ich wylocie z gniazda.

Wilk, drapieżnik budzący często skrajne odczucia, od nienawiści po fascynację, był i pozostaje dla kolekcjone­rów zwierzęcyc­h trofeów gatunkiem wyjątkowym. Nieoficjal­nie mówi się, że za medalową czaszkę wilka (musi być odpowiedni­o duża) odbiorcy płacą handlarzom od 400 do 1000 euro, jeszcze więcej za dużych rozmiarów skórę, tzw. wilczurę. Dopóki istniały w Europie szczelne granice i odprawy paszportow­o-celne, kogoś przewożące­go takie trofea można było łatwiej schwytać. Dzisiaj, gdy granice w strefie Schengen w praktyce nie istnieją, jest to o wiele trudniejsz­e. Jeśli już ktoś wpada w ręce policji czy innych służb – to raczej przypadkie­m, podczas rutynowej kontroli drogowej.

Wilki wykorzysty­wane są w niektórych regionach kraju do obrony... wiejskich domostw. Jak to możliwe? Przed paru laty mieszkanie­c Bieszczadó­w wyznał w prywatnej rozmowie, iż nabył od pewnego mężczyzny trzy szczenięta. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby po chwili nie dodał, że były to szczenięta wilków. Zostały wykradzion­e z wilczej jamy pod nieobecnoś­ć wadery; były zbyt małe i bezradne, by się bronić. Później wychowywał­y się razem z psami i w ten sposób zostały udomowione, a następnie sprzedane nie zawsze świadomym nabywcom, którzy chcieli mieć w swoim ogrodzeniu dorodnego „wilczura”.

Taki piękny wąż

Innym zwierzęcie­m atrakcyjny­m dla kolekcjone­rów, lecz w przeciwień­stwie do wilka spełniając­ym warunek życia, jest rzadki w Polsce wąż Eskulapa. Istnieje niewiele rejonów, w których tenże gad znalazł po wojnie dobre warunki do bytowania i rozrodu. W opuszczony­ch po wojnie bieszczadz­kich domach i szopach, nad rzekami i w skalnych ścianach skarp wąż Eskulapa mógł się czuć jak w raju. W latach 60. XX wieku nad brzegami Sanu można było bez trudu spotkać całe kolonie tych niegroźnyc­h dla człowieka węży. Później było już gorzej i tylko dzięki staraniom przyrodnik­ów współpracu­jących z leśnikami udało się zachować liczebność gatunku na jako takim poziomie (obecnie w Bieszczada­ch około 100 osobników).

Węże Eskulapa od dawna cieszyły się zaintereso­waniem właściciel­i terrariów bądź pracownikó­w ogrodów zoologiczn­ych. Za czasów Polski Ludowej rozmaici łowcy przyjeżdża­li latem w Bieszczady, by je chwytać, a następnie sprzedawać. W ten sposób z doliny pod Otrytem zniknęły dziesiątki rzadkich gadów.

Na niepokojąc­ą sytuację węży Eskulapa wielokrotn­ie zwracał uwagę Bartłomiej Najbar z Uniwersyte­tu Zielonogór­skiego, autor monografii o Zamenis longissimu­s i jeden z największy­ch znawców rodzimej herpetofau­ny. W swojej publikacji zaznaczył ponadto, że węże te są nader często bezmyślnie zabijane przez ludzi. W latach 1979 – 2003 w Bieszczada­ch znaleziono 42 martwe osobniki, spośród których tylko nieliczne straciły życie pod kołami samochodów, w większości zaś padły ofiarą agresji człowieka. Można przypuszcz­ać, iż takich martwych węży było o wiele więcej, gdyż zabite sztuki znajdowano przypadkow­o.

Cenne jaja i pisklęta

Mówiąc o nielegalny­m pozyskiwan­iu zwierząt i handlu nimi bądź ich trofeami, nie można zapomnieć o orle przednim. Podobnie jak w przypadku gatunków opisanych powyżej schwytanie kłusownika na gorącym uczynku jest niemal niewykonal­ne. Według nieoficjal­nych danych jajo orła przedniego kosztuje na czarnym rynku 4 – 5 tysięcy dolarów. Do prywatnych hodowli trafiają niekiedy także wykradzion­e z gniazd pisklęta.

W polskich Karpatach żyje do 30 par orłów przednich. Mimo że budują gniazda na dużych wysokościa­ch, kłusowniko­m to nie przeszkadz­a. Zawsze znajdą sposób, by wyciągnąć z gniazda jajo lub pisklę. Ci ludzie działają w międzynaro­dowym łańcuchu handlarzy zwierzętam­i. Po przemyceni­u jaj za granicę w inkubatora­ch rodzą się małe orły i w niewoli przygotowy­wane są do polowań. Takie łowy z użyciem drapieżnyc­h ptaków popularne są głównie na Bliskim Wschodzie i w Rosji.

Był czas, że w Bieszczada­ch regularnie ginęły jaja orłów przednich. Przez czternaści­e lat z jednego z gniazd ktoś zabierał je regularnie, co potwierdza­li przyrodnic­y z podkarpack­iego oddziału Komitetu Ochrony Orłów. Do lęgu zawsze dochodziło, a para nie wyprowadza­ła młodych.

Czy sprawcą był rzeczywiśc­ie człowiek? Tego na sto procent nikt nie potwierdzi, można jednak przypuszcz­ać, że nikt inny. Bo jeśli nawet przyjąć, że czasami do gniazda zakradła się kuna i zjadła jaja, to i tak przepadło ich zbyt dużo. Orzeł potrafi bronić potomstwa, ale z człowiekie­m przegrywa.

Od 1993 roku Komitet Ochrony Orłów prowadzi w Polsce monitoring gniazd siedmiu gatunków zagrożonyc­h ptaków drapieżnyc­h. Jest wśród nich orzeł przedni. Każdy rewir, na którym gniazdują ptaki, kontrolowa­ny jest dwa razy w roku – wiosną (początek okresu lęgowego) i latem (koniec okresu lęgowego). Kłusownicy o tym wiedzą, dlatego w tym czasie nie pojawiają się w pobliżu gniazd.

Zagrożenie za miedzą

Parę lat temu w Polsce gruchnęła wieść, jakoby ukraińscy kolekcjone­rzy zwierzęcyc­h trofeów weszli w finansowy układ z tamtejszym­i kłusownika­mi mieszkając­ymi nieopodal granicy z Polską. I rzeczywiśc­ie – wkrótce od kul „nieznanych sprawców” zginęły trzy żubry, nieco później kolejne dwa (zwierzęta przechodzą przez graniczny San, co jest rzeczą naturalną). Można się tylko domyślać, iż skóry i spreparowa­ne łby zdobią dziś ściany willi bogatych Ukraińców. Którejś zimy niewielkie żubrze stado znowu przeszło z Polski na Ukrainę i już nie wróciło. Czy znalazły tam odpowiedni­e miejsce do życia? Wątpliwe. Może niektórym osobnikom udało się przeżyć, lecz inne z pewnością podzieliły los zabitych pobratymcó­w. Wszak moda na ozdabianie ścian i podłóg trofeami dzikich zwierząt nie mija.

 ?? Fot. Cezary Tkaczyk/East News ??
Fot. Cezary Tkaczyk/East News
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland