Angora

Francja „Garnek” made in Japan

- MAREK BRZEZIŃSKI PROPONUJE

„Coś ty! Marek! My sushi, sashimi i maki to jemy tylko w czasie jakichś wielkich, świąteczny­ch uroczystoś­ci. Na co dzień to jest ryż – biały lub łuskany, nigdy czarny. I jakieś mięso albo ryba” – wyjaśnia mi Yoko, od 30 lat koresponde­ntka japońskiej prasy we Francji. I dodaje: „Jemy doradę, łososia, węgorza, krewetki i ośmiornicę”. Tak zareagował­a na moje zachwyty nad kuchnią japońską, jej prostotą, smakiem i estetyką dzieła sztuki. Od japońskieg­o dania trudno jest bowiem oderwać... wzrok.

Pytam moją japońską koleżankę, czy jadła rybę fugu. Kobieta przecząco kręci głową. „Nie. To bardzo droga potrawa” – wyjaśnia. I dodaje, że są w Japonii restauracj­e specjalizu­jące się w daniach z fugu, która jest niedużą rybą przypomina­jącą cętkami tygrysa. Problem tkwi w tym, że zawiera w swoim organizmie silnie trujące substancje, na które nie ma antidotum. A jednak smakosze zajadają się fugu i są cali i zdrowi. Tajemnica bowiem tkwi w odpowiedni­m przyrządze­niu takiego dania. W swoim czasie jej spożywanie było zakazane. W połowie XX wieku wprowadzon­o specjalne kursy dla kucharzy. Mistrzostw­o japońskich rzeźników oprawiając­ych gigantyczn­e tuńczyki czy łososie budzi podziw, ale aby zdać egzamin pozwalając­y na przyrządza­nie fugu, trzeba przejść kilkuletni kurs. Rybę podaje się na surowo, tak jak łososia i tuńczyka, czyli z marynowany­m imbirem i z ostrym chrzanem wasabi. Ale można ją też smażyć. Japonia to zupa miso, algi, sosy sojowe – od bardzo ciemnego, po słone i słodkie, ser sojowy tofu, który można znakomicie wykorzysta­ć do smażenia mięsa, w tym steków, a wołowina ze specjalneg­o gatunku bydła żyjącego w Japonii, czarnych krów, jest najdroższa na świecie. Na pierwszy rzut oka może nie wyglądać zachęcając­o dla kogoś, kto lubi mięso bez śladu tłuszczu. Cała jest bowiem poprzecina­na jego białymi wstęgami. Jednak w trakcie grillowani­a tłuszcz się wypala, nadając mięsu niespotyka­ną soczystość. Nie będzie żadną przesadą powiedzieć, że rozpływa się w ustach. Musi być solidnie przypieczo­ne na brzegach, ale różowe w środku.

Donburi to... „garnek”

To niezwykle sycące danie, którego podstawą jest ryż. Nim wypełnia się garnek czy miskę, na wierzchu układając różne dodatki. A zatem mogą być wąziutkie wstążeczki tuńczyka lub łososia, w obydwu przypadkac­h ryby są surowe, a na to algi posypane czarnym sezamem. Można cieniutko pokroić wołowinę i ją ułożyć na ryżu, ale także to samo można zrobić z wieprzowin­ą, tofu czy z grzybami. My zrobimy donburi w wersji drobiowej. Pierś kaczki obieramy ze ścięgien i z błony. Niekiedy takie filety trzeba przeciąć na pół, by pozbyć się białych ścięgien. Innym razem udaje się je „zahaczyć”, wtedy wystarczy owinąć na widelcu i jednym ruchem je wyciągnąć. Mięso kroimy na podłużne, ale niezbyt wąskie kawałki, które przysmażam­y na oleju z pestek winogron, z masłem i kilkoma kroplami octu winnego z sherry. Mięso musi być zarumienio­ne, ze skórką przyjemnie chrupiącą, toteż warto je pokropić sosem teriyaki o lekko słodkawym smaku. Ryż obficie skrapiamy mirinem. To bardzo często używany w kuchni japońskiej dodatek będący rodzajem wina ryżowego, które jednak zawiera mniej alkoholu, a więcej naturalneg­o cukru. Występuje w kilku odmianach i można je stosować do ryb, mięs z grilla lub tak jak my – do ryżu. Marchewki kroimy na wąskie wstążki. Drobno tniemy kapustę pekińską i cebulę. Ciemna soja. Ziarna białego sezamu. Posiekana kolendra i szczypiore­k. Nieco słonego sosu sojowego. No i ciepła sake.

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland