Ja, Mazowszanin...
W ANGORZE nr 32 ukazał się artykuł Krzysztofa Różyckiego „Na podbój Mazowsza” z jakże wymownym nadtytułem „Wielka gra”. Tak, gra jest wielka i inaczej jak podbojem nazwać jej nie można. Przytoczony w tekście polityk PiS (ubolewam, że z regionu ciechanowskiego) nie kryje, że zamiarem władzy jest dorwanie się do kolejnych pieniędzy i do jeszcze większej władzy, jaką daje dzielenie tych pieniędzy. Nieważne, że rządzą dobrze, ważne, że nie nasi – zdaje się mówić senator Jackowski. Może w dyskusji należy wysłuchać także argumentów samych mieszkańców, więc piszę jako mieszkaniec Mazowsza.
Solą w oku pisowskich funkcjonariuszy są marszałek Struzik i prezydent Trzaskowski. Przecież wiemy, że gdyby Mazowszem rządził marszałek z PiS, nikt by z takim pomysłem się nawet nie wychylił. O Trzaskowskim powiedziano ostatnio tak wiele dobrego, że nie ma potrzeby powtarzać. A współpraca z marszałkiem Mazowsza jest wręcz wzorcowa.
Adam Struzik jest doskonałym samorządowcem, dobrym gospodarzem i sprawnym politykiem. Już sam fakt, że od dwudziestu lat sprawuje – w tych pełnych zmian czasach – funkcję marszałka tak dużego organizmu, zasługuje na wyróżnienie. Kaczyński raczej nie ma już szans na taki okres władzy. Na szczęście.
Za rządów Struzika Mazowsze niewątpliwie z jednej strony rozkwitło, z drugiej stało się scementowanym organizmem terytorialnym, który stać na rozbudowane akcje promocyjne, jak chociażby „Mazowsze serce Polski”, w której swoje miejsce znajdują zarówno kurpiowskie wycinanki czy miodobranie, jak i radomskie święto chleba. I to wszystko dzieje się przy braku życzliwości, delikatnie to nazywając, władz centralnych, przy blokowaniu inwestycji lub działaniu nawet na szkodę inicjatyw mazowieckich, czego przykładem jest Port Lotniczy w Modlinie.
Te mniejsze ośrodki, dzięki wsparciu centrum, uzyskały szansę na rozwój w zgodzie z tradycją – niekoniecznie, jak to się czasem myśli – przez wybudowanie fabryki. Niektórzy jeszcze pamiętają, że przy poprzedniej reformie administracyjnej, zmniejszającej liczbę województw w sposób radykalny, niemal wszystkie powiaty chciały znaleźć się w województwie mazowieckim. Bo tu są lepsze szpitale, szkoły, ośrodki kultury itd. Wtedy wielu było nastawionych sceptycznie, ale nikt nie miał śmiałości odmawiać, czasem nawet bardzo odległym powiatom, przynależności do tego silnego i bogatego regionu. Dziś chcemy tych ludzi oderwać od zasobnego źródła w imię przechwycenia władzy przez swoich. Przecież nie jest dla nikogo tajemnicą, że władze centralne, a także wojewoda mazowiecki, inaczej (lepiej) traktują te gminy i powiaty, a jest ich sporo, w których PiS sprawuje władzę.
Pod rządami Struzika województwo mazowieckie stało się także swego rodzaju oazami tradycji i kultury, żeby nie powiedzieć wolności, gdzie twórcy niemający szans na wsparcie ministerstwa pana Glińskiego mogą występować, prezentować swoje prace, po prostu istnieć w szerokiej przestrzeni społecznej. Że wymienię tylko Muzeum Niepodległości i Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie, ale także regionalnych, jak Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu, Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu czy Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze”.
Problem dysproporcji w dochodach poszczególnych rejonów nie jest problemem nowym. Jest wynikiem zaszłości historycznych, sprawności lokalnych władz, a nawet takich czynników jak transport. Ileż to miast, będących kiedyś wielkimi grodami, stało się nic nieznaczącymi wsiami, w których – co najwyżej – pozostały jakieś ruiny zamku. Hasło „zabrać bogatym i rozdać biednym”, którym nas, mieszkańców obwarzanka, kuszą rządzący, jest niewątpliwie hasłem nośnym, którym posługiwało się wielu, ale nikomu się realizacja nie udała, bo zabranie tym, którzy potrafili zgromadzić dobra, powoduje raczej ich marnotrawstwo niż zapobieganie rozwarstwieniu. Walczmy o jedność Mazowsza!