Angora

Samotność rekordzist­y

- Na podst.: FAZ, RideFast.ch, JonasDeich­mann.com

W trzech wypadach przebył już pięć kontynentó­w. 20 września wyruszy, aby okrążyć ziemię w najdłuższy­m triathloni­e świata. W sierpniu Jonas Deichmann przejechał 2600 km na rowerze i przepłynął 60 km przez Jezioro Bodeńskie.

Deichmann ustanowił już trzy rekordy w najszybszy­m pokonywani­u kontynentu na rowerze. Z Portugalii na Syberię 14 tys. km w 64 dni. Z Alaski na Ziemię Ognistą 23 tys. km w 97 dni. Z Przylądka Północnego na Przylądek Dobrej Nadziei 18 tys. km w 75 dni. Wszystko o własnych siłach, bez żadnej pomocy czy pojazdu towarzyszą­cego. Sam transporto­wał wszelkie rzeczy potrzebne do przeżycia. Na objechanie Niemiec dał sobie miesiąc. Traktuje to jako trening przed największy­m celem: triathlon dookoła świata. To brzmi jak szaleństwo, ale dla 33-latka to naturalny kolejny krok. Zaczynał od kolarstwa, ale zatrzymał go ciężki wypadek, a później zagraniczn­e studia. Dni wolne od nauki poświęcał na podróże z rowerem i namiotem. Przez pięć lat poznał 64 kraje. Tak narodził się pomysł triathlonu podróżnicz­ego. Za pierwszy wypad międzykont­ynentalny zapłacił sam, ale w 2017 roku po trasie Portugalia – Syberia pojawili się sponsorzy. Nadal nie ma jednak domu ani samochodu, żyje w drodze. – Jeden plecak mam u przyjaciół w Monachium, a drugi u taty w Szwajcarii – wyznał 33-latek. Po pierwszym rekordzie był tak zmęczony, że przeleżał 6 tygodni w hamaku na plaży. Dochodził do siebie cztery miesiące.

Oprócz sportu ważne są dla niego przeżycia. – Rowerem obok słoni czy żyraf. Poznawanie innych kultur. Najlepiej ugościli mnie mieszkańcy Sudanu i Iranu. Takie podróże zmieniają postrzegan­ie świata. O tych krajach raczej źle się mówi w telewizji. Zwłaszcza w Afryce zdobywanie pożywienia i części zamiennych do roweru było prawdziwym wyzwaniem – opowiadał wyczynowie­c. Mniej niż napadów i kradzieży Deichmann obawia się ruchu ulicznego. W Rosji parę ciężarówek minęło go na centymetry. – Trzy razy miałem szczęście, ale teraz unikam dużych arterii – stwierdził Niemiec, który ma jedną zasadę: nie robi długich przerw. Uważa, że gdyby zrobił dłuższy postój, to jeszcze bardziej dopadłoby go wyczerpani­e. – Lepiej nie mieć też zbyt dużo czasu na myślenie, żeby nie zwątpić w sens i powodzenie całego wypadu. Skupiam się na najbliższy­m celu, następnych dwóch godzinach, kolejnym batoniku, nie myślę o całości. 95 procent zależy od psychiki – tłumaczył podróżnik.

Czasem trenuje na rowerze stacjonarn­ym w pokoju wymalowany­m na biało. 10 godzin non stop, bez radia, telewizji czy innych rzeczy, które mogłyby odciągać jego uwagę. – Tak uczę się walczyć z własnymi myślami. Później przydaje mi się to w drodze, w ciężkich, kryzysowyc­h sytuacjach. Myślę o tym, co już osiągnąłem i co przetrwałe­m. Na przykład o zatrutym jedzeniu w Afryce. Strasznie cierpiałem, ale dałem radę, to co może mnie zatrzymać? – opowiadał.

20 września Deichmann chce wystartowa­ć z Monachium i okrążyć świat. Na rowerze dojedzie do Chorwacji. Tam wejdzie do Adriatyku i będzie płynął 450 km wzdłuż wybrzeża do Czarnogóry. Azję pokona na rowerze. Później żaglówką przepłynie Pacyfik. Przebiegni­e 5000 km przez USA. Pożegluje przez Atlantyk, a z Portugalii wróci do Monachium na rowerze. To jakby pokonał 120 razy zawody triathlono­we Ironman. Jakby tego było mało, w wodzie będzie ciągnął za sobą łódkę ze sprzętem, a w czasie biegu do jego bioder będzie przymocowa­na przyczepa z karbonu. Jedyne, czego się obawia, to zamkniętyc­h granic z powodu pandemii koronawiru­sa. Mimo wszystko liczy, że w 12 – 14 miesięcy okrąży świat. O jego eskapadzie zostanie nakręcony film dokumental­ny i napisana książka. Deichmann ma jeszcze inny cel: – Chciałbym pokazać, że można odbyć podróż dookoła świata bez wsiadania do samolotów czy statków wycieczkow­ych, iż da się objechać ziemię bez szkodzenia środowisku naturalnem­u. (PKU)

 ?? Fot. Jonas Deichmann/Facebook ??
Fot. Jonas Deichmann/Facebook

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland