Piękna Polka czy piękna Niemka?
Jakiś czas temu wpadła mi w ręce polska książka o interesującym tytule: „Piękna bydgoszczanka w pięknej Bydgoszczy 1840 roku według Juliusa Kossarskiego”.
Autor, historyk i dziennikarz Stefan Pastuszewski kreśli w niej portret pisarza Juliusa Kossarskiego (1814 – 1879) i jego miasta rodzinnego, Bydgoszczy, które w roku 1840 należało do Wielkiego Księstwa Poznańskiego. W tamtym czasie dwie trzecie mieszkańców miasta stanowili Niemcy, niemal czwartą część ludności Polacy, zaś całości dopełniała niewielka liczba mieszkańców żydowskich. Do tych ostatnich właśnie należał niemieckojęzyczny pisarz Julius Kossarski, który opublikował akurat niewielki wiersz pod tytułem „Piękna bydgoszczanka”. Wiersz wydał anonimowo, a kim była owa piękna kobieta, której podmiot liryczny, nawiasem mówiąc, na próżno tak romantycznie złożył hołd, pozostaje tajemnicą. Czy była chrześcijanką, której jako żyd nie mógł poślubić? A może luterańską Niemką? Być może była katolicką Polką, której droga do kościoła krzyżowała się z drogą do synagogi? Wprawdzie w ówczesnej Bydgoszczy odczuwalny był wzrost germanizacji, ale wciąż jeszcze różne narodowości i wyznania żyły obok siebie w pokojowej harmonii.
Szczerze mówiąc, jestem prawie pewien, że nieszczęśliwie zakochany napotkał na swojej drodze Polkę, o której w wierszu pisze: „Wysmukłe kształty, gibkie i plastyczne Poruszają się rytmicznie w ruchu Subtelnych stópek, skocznych
i elastycznych W harmonii, jak łagodność
dźwięku śpiewu”. Piękno Polek należało już dawniej do tych niewielu pozytywnych stereotypów, które przez wieki kształtowały obraz Polaków w Niemczech. Powinno się powiedzieć: obraz Polek. Heinrich Heine, współczesny Kossarskiemu poeta, oczywiście nie bez przynależnej mu ironii oddaje im pełen entuzjazmu hołd w dzienniku z podróży w roku 1823: „ Gdybym miał pędzel Rafaela, melodie Mozarta i mowę Calderona, wówczas może udałoby mi się wyczarować w piersi Twej uczucie, jakiego doznałbyś, gdyby przed Twoimi najłaskawszymi oczami ukazała się we własnej osobie prawdziwa Polka, wiślana Afrodyta. Ale czymże są rafaelowskie kleksy wobec tych ołtarzy piękności...! Czymże są mozartowskie pobrzdękiwania wobec słów, które tryskają z różanych ust tych słodkich! Czymże są kalderońskie gwiazdy ziemi i kwiaty nieba wobec tych nadobnych, które ja mienię aniołami ziemi, gdyż nawet anioły zwę Polkami Nieba!”.
W dzisiejszych czasach strofy te mogą brzmieć całkowicie przesadnie i niektóre spośród Niemek posłałyby Heinego za tę arię kierowaną ku wschodnim pięknościom wprost do kosza na śmieci. Ależ – niech Niemka zechce wybaczyć Niemcowi – nie wymaga przesadnej uwagi to, by dostrzec na ulicach polskich miast rzeczywiście wiele modnie stylizowanych uderzających piękności. Trudno zatem się dziwić, że Polki należą do najpopularniejszych zagranicznych małżonek Niemców!
Skłonność wielu Polek do szczególnego przywiązywania wagi do wyglądu zewnętrznego może wynikać z faktu, że nie widzą sprzeczności pomiędzy emancypacją a podkreślaniem kobiecości. Chcą się podobać swoim mężczyznom, co wcale nie oznacza, że chcą ograniczać swoją rolę w związku tylko do wyglądu. Także piękna kobieta może decydować sama o sobie, że tak powiem!
Być może efektem zmian społecznych w Polsce jest to, że mimo wszystko pragmatyka bierze górę nad pięknem także pośród młodych Polek. Ilość spódnic noszonych w zimie wyraźnie się zmniejsza, a dżinsy są wszechobecne. Jednak Polkom udaje się jakoś nawet w dżinsach sprostać hymnowi Heinricha Heinego. A co z „piękną bydgoszczanką” Kossarskiego? Pozostaje anonimowa. Kto wie, może była to jednak Niemka, bo czegóż się spodziewać po stereotypach...