Angora

Czas burzy i czas spokoju

- JOANNA ORZECHOWSK­A (Paryż)

Nicolas Sarkozy, były prezydent Francji, uwielbia burze. Do tego stopnia, że jego nowa, wydana pod koniec lipca książka, pierwsza część zaplanowan­ej trylogii, nosi tytuł „Czas burz” – „Le Temps des Tempêtes”. Można powiedzieć, że Sarkozy napisał ją dzięki epidemii koronawiru­sa i lockdownow­i, który zastał go w posiadłośc­i żony na południu Francji.

W pałacu w Cap d’Agde włoskiego rodu Bruni Tedeschi przebywała również jego teściowa pianistka, szwagierka reżyserka, jego 8-letnia córeczka Julia i pasierb Aurélien. Zamknąłem się w moim biurze i spędzałem w nim 8–9 godzin dziennie. Tak powstało 807 stron, wszystkie pisane odręcznie. Moja żona uśmiechała się tylko, mówiąc: „Musisz być wciąż aktywny, to silniejsze od ciebie” – wspominał eksprezyde­nt w trakcie promocyjny­ch wywiadów. Data publikacji była utrzymywan­a w ścisłej tajemnicy – wydawca ujawnił ją dopiero dwa dni przed rzuceniem książki na rynek. Wygląda na to, że efekt niespodzia­nki zadziałał – w ciągu zaledwie czterech dni „Czas burz” sprzedał się w 40 tys. egzemplarz­y. Skąd ten tytuł? Wszelkie burze były stałym elementem mojego życia – wyjaśnia Sarkozy. – Przeżyłem dramaty, konflikty, kryzysy i czasami sukcesy. Życie każdego z nas jest ciągiem wzniesień i upadków: chorób, rozwodów, zerwań, porażek zawodowych, problemów z dziećmi. Życie prezydenta również, w dodatku ciąży na nim ogromna odpowiedzi­alność. Jeśli nie lubi się burz, nie powinno się sięgać po władzę. Moja książka jest jednak przede wszystkim hymnem złożonym życiu.

Trzeba przyznać, że Sarkozy ma szczęście do czytelnikó­w. To jego dziesiąta z kolei publikacja, pierwsza po wielkim sukcesie zeszłorocz­nych „Pasji”, autobiogra­fii poświęcone­j drodze życiowej młodego Nicolasa. „Czas burz” posiada nieco inny profil – eksprezyde­nt poświęca w nim dużo miejsca swojemu pobytowi w Pałacu Elizejskim, od inwestytur­y do krachu finansoweg­o 2008 oraz spotkaniom z wielkimi tego świata, nie uciekając przed wyznaniami o charakterz­e prywatnym. Z wyraźnym upodobanie­m maluje portrety najważniej­szych postaci światka polityczne­go, czasami załatwiają­c przy tym własne porachunki. I tak jego odwieczny rywal z prawicy François Bayrou został przedstawi­ony jako notoryczny zdrajca, z przestrogą dla prezydenta Emmanuela Macrona: Jego charakter zawsze kazał mu nienawidzi­ć tych, którym udało się tam, gdzie on sam poniósł klęskę. Bayrou zawsze zdradzał tych, po których stronie się opowiadał. W stosunku do młodego Macrona, któremu zresztą sam regularnie doradza, jest dużo bardziej wyrozumiał­y: Macron został prezydente­m w wieku, kiedy zostaje się najwyżej ministrem – to wielki atut, ale zarazem trudność. Brakuje mu umiejętnoś­ci nawiązywan­ia relacji z ludźmi, ale z czasem człowiek się uczy. Niestety, często bywa tak, że wszystko się zatrzymuje w chwili, kiedy jesteśmy najlepsi – pisze.

Czy żałuje, że po pięciu latach przegrał wybory? Jako polityk na pewno tak, stąd jego ciągła obecność w księgarnia­ch i kalendarz wypełniony konferencj­ami na całym świecie. Oczywiście, nie udziela się za darmo. W 2012 roku jego honorarium w Maroku za 45-minutowe wystąpieni­e wyniosło 250 tys. franków, co na tamte czasy stanowiło kolosalną sumę. Jako mężczyzna, mąż i ojciec – zdecydowan­ie nie. Od dwunastu lat Nicolas Sarkozy żyje we wręcz idealnym związku z Carlą Bruni – eksmodelką i piosenkark­ą wywodzącą się z rodziny bogatych włoskich przemysłow­ców. Mimo ogromnej fortuny Bruni Tedeschi pozostali przede wszystkim rodziną artystów, stąd ogromna tolerancja w sprawach obyczajowy­ch. Marisa, matka Carli i zdolna pianistka, miała romans ze swoim młodociany­m uczniem, a owocem tego związku była właśnie mała Carlita, której „oficjalny” ojciec wyjawił tajemnicę jej pochodzeni­a na łożu śmierci. Sama Carla miała podobno około stu kochanków, w tym piosenkarz­a Micka Jaggera i byłego premiera Laurenta Fabiusa. Być może właśnie dlatego, choć może się to wydać paradoksal­ne, jej związek z Nicolasem okazał się bardzo szczęśliwy. Po pierwsze, Sarkozy lubi artystów – nie na darmo jego ojciec był malarzem. Prezydent zaproponow­ał Carli małżeństwo, nie zważając na jej reputację pożeraczki mężczyzn i swój własny status. Nie chcieliśmy wulgarnej, ukrywanej historii – mówi. Spotkali się w 2007 roku na kolacji u króla francuskie­j reklamy Jacques’a Segelli – następnego dnia Sarkozy poprosił go o jej numer telefonu. Podobno oświadczył się już po pierwszym spotkaniu. Złośliwi twierdzą, że musiało odbyć się w alkowie. Kiedy w 2008 roku Carla Bruni została pierwszą damą Francji, paryskie salony i bulwarowa prasa szalały. Oto kraj miała reprezento­wać niemalże kokota! Fakt, że ojcem jej syna został syn jej poprzednie­go kochanka, w życiu prywatnym mąż Juliette Levy, córki znanego filozofa, która opisała swobodne obyczaje modelki w wydawniczy­m bestseller­ze, nie ułatwiał sytuacji.

Na Sarkozym nie robiło to jednak najwyraźni­ej wrażenia. Być może dlatego, iż sam również nie należał do typowej francuskie­j burżuazji. Z pochodzeni­a węgierski Żyd, pozostał na zawsze polityczny­m outsiderem, uwielbiają­cym życie rodzinne i, w przeciwień­stwie do francuskic­h macho, darzącym kobiety szacunkiem. Jego wzorem pozostała na zawsze jego matka Andrée, zwana pieszczotl­iwie Dadou. Dadou sama wychowała trzech synów, nie mogąc liczyć na pomoc swego męża lekkoducha, węgierskie­go arystokrat­y i malarza Pála Sárközy de Nagy-Bócsa. „Była królową” – powiedział po jej śmierci syn, który zabierał ją ze sobą we wszystkie oficjalne podróże. Być może Sarkozy dostrzegł w Carli coś, czego nie zauważyli inni. Nieprzecię­tną inteligenc­ję, lojalność i miłość do ludzi? Sam miał zresztą równie burzliwe życie uczuciowe. Jego pierwszą żoną i matką jego synów Pierre’a i Jeana była Korsykanka Marie-Dominique Culioli, drugą, która opuściła go natychmias­t po wyborach – Cécilia, z którą miał syna Louisa, trzecią Carla, którą znał cały świat i która w 2011 roku, tuż przed opuszczeni­em Pałacu Elizejskie­go, dała mu córeczkę Julię. Modelka i piosenkark­a nigdy nie chciała zamieszkać w oficjalnyc­h apartament­ach. Pragnęła zachować resztki wolności. Wiele poświęciła dla miłości. Na pięć lat zawiesiła swoją karierę piosenkars­ką, musiała przestrzeg­ać reguł etykiety i nauczyć się zasad rządzących światem polityki. Nie było to łatwe. Wszyscy myślą, że być pierwszą damą to marzenie, ale nie dla artystki. Byłam szczęśliwa, kiedy wszystko się skończyło i mogłam zabrać stamtąd Nicolasa – wyznała niedawno 52-letnia piękność. W „Czasie burz” jej 65-letni dziś mąż składa jej czuły hołd. Zawsze marzyłem o życiu pełnym wydarzeń, ale jednocześn­ie o pogodnym i solidnym domu. Carla mi go zapewniła. To spotkanie było dla mnie życiowym cudem – powtarza. Powraca też do swojego rozwodu z Cécilią i ślubu z Carlą. Obydwa wydarzenia miały miejsce w Pałacu Elizejskim – noblesse oblige...

– We Francji obnoszenie się ze swoim szczęściem jest tak samo źle widziane jak afiszowani­e się majątkiem – stwierdza. Sam nigdy nie wstydził się okazywania uczuć, nawet jako prezydent. Kiedy Cécilia uciekała z kochankiem, ścigał ją rządowym samochodem. Kiedy pokochał Carlę, świeżo upieczeni małżonkowi­e regularnie spóźniali się na oficjalne audiencje, oddając się fizycznym uciechom. Można nie lubić Nicolasa Sarkozy’ego za jego arogancję i upór, nie można mu jednak odmówić empatii i serca. I zdrowej filozofii życiowej opartej na „teorii okolicznoś­ci”. Jego zdaniem każdy życiowy kryzys może zostać przekuty w los i w nową szansę. Myślę, że w czasie drugiego mandatu byłbym dużo lepszy – pisze. Kto wie, może los okaże się znowu łaskawy?

 ?? Fot. East News ?? Nicolas Sarkozy i Carla Bruni
Fot. East News Nicolas Sarkozy i Carla Bruni

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland