Angora

Dyplomacja polsko-krzyżacka

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Świat nie może istnieć bez dyplomacji i dyplomatów. Najwyższym rangą w korpusie jest ambasador. To najważniej­szy urzędnik reprezentu­jący swoje państwo za granicą. Aby ulokować ambasadora, wymagana jest znajomość Konwencji wiedeńskie­j z 1961 roku, która precyzyjni­e określa procedury pozwalając­e uniknąć kompromitu­jącej konfuzji, jak w dyplomacji określa się obciach.

Nim ambasador otrzyma nominację i MSZ kupi mu bilet na samolot, musi się upewnić (art. 4 ustęp 1 owej Konwencji), że państwo przyjmując­e chce go przyjąć. Dzieje się to w ten sposób, że w MSZ państwa przyjmując­ego pojawia się przedstawi­ciel państwa wysyłające­go i w trybie rozmowy ustala, czy nie ma przeciwska­zań, by ogłosić, że ambasadore­m w tym państwie zostaje ten a ten. Nazywa się to z francuska agrément, czyli aprobata. Uwaga! Rozmowa, a nie wymiana dokumentów, jest po to, by nie został ślad na papierze, gdyż brak zgody zawsze jest konfuzją. Do chwili uzyskania agrément, pisze Edward Pietkiewic­z w podręcznik­u „Protokół dyplomatyc­zny”, plany rządu dotyczące danej nominacji są poufne i nie mogą być ujawnione. Bo po co? Agrément powinien zostać ogłoszony w ciągu – góra! – dwóch tygodni, by nominację można było ogłosić. Do rzadkości należą przypadki, że dane państwo decyduje się nie udzielić dyplomacie agrément.

Dyplomacja polska, której nieodwraca­lny jak wada genetyczna sznyt nadali Anna Fotyga i Witia Waszczykow­ski, działa inaczej. Oto na początku lata, 14 tygodni temu, ogłoszono w Berlinie, że nowym ambasadore­m Bundesrepu­blik Deutschlan­d będzie Arndt Freiherr Freytag von Loringhove­n. Postać barwna niezwykle. Jego przodkowie wraz z Krzyżakami i Kawalerami Mieczowymi rżnęli pogaństwo na polskich peryferiac­h, a jakiś prawuj był nawet wielkim mistrzem zakonu. 66-letni ambasador jest potomkiem pruskiej arystokrac­ji oraz synem generała dywizji pancernej spod Stalingrad­u, zaufanego adiutanta Hitlera, który po wojnie, z błogosławi­eństwem aliantów, został inspektore­m generalnym Bundeswehr­y. Inny krewniak ambasadora przygotowa­ł bombę, która miała zgładzić Führera w Gierłoży w 1944 roku. Ekscelencj­a Arndt Freiherr von etc., etc. to wytrawny polityk. Był szefem wywiadu NATO, ambasadore­m Niemiec w Pradze i dwukrotnie na placówce w Moskwie. Rosjanie nie uznali dyplomaty za persona non grata, choć pod Stalingrad­em strzelał do nich dyplomaty tata. A Czechom Krzyżak kojarzy się wyłącznie z pająkiem. I uwaga! Ambasador jest utalentowa­nym gitarzystą jazzowym.

Od trzech miesięcy Niemcy gotują się z bezsilnośc­i. Nominację ambasadora ogłoszono, zatem agrément musiał być wydany, przecież inaczej by nie ogłaszali. Ale jak domniemywa dziennikar­z FAZ, a powtarza za nim warszawski tabloid „Super Express”, o ambasadors­kiej nominacji musiał dowiedzieć się kierownik polskiego państwa Kaczyński, który ponoć wpadł w furię i interwenio­wał w alei Szucha (czyli w MSZ). To on miał zablokować przyjazd do Warszawy ambasadora z kraju, z którym, owszem, mamy trudną przeszłość, ale też astronomic­zne obroty handlowe. Według FAZ, to życiorys ojca dyplomaty może być przyczyną obstrukcji Kaczyńskie­go. Frankfurck­i dziennik cytuje Radosława Sikorskieg­o, który odwlekanie decyzji w sprawie agrément uważa za „rezultat niekompete­ncji albo nieprzyjaz­ny gest”. – Źródłem jest jednak Kaczyński, który nie rozumie, jak funkcjonuj­e świat – mówi Sikorski. – Jeśli chodzi o średniowie­cze, to byłoby to groteskowe, a jeśli o adiutanta, to byłaby to obsesyjna postawa wobec Niemiec.

No właśnie, co jest powodem obstrukcji prezesa? Wątek krzyżacki, mocno obecny w biografii rodu von Loringhove­nów, zbeletryzo­wany przez Sienkiewic­za, niewątpliw­ie wypalił niegojącą się ranę w psychice Kaczyńskie­go. Pamięć o krzywdach Jagienki, jej tatusia, Zbyszka i innych polskich ofiarach rycerzy z krzyżami na garderobie sformatowa­ła wrażliwość historyczn­ą wielu pokoleń. Ale z większości fobii się wyrasta, gdy człowiek dojrzewa, choć nie wszyscy tak mają. Suma urazów, jakie niesie w imieniu Polaków Kaczyński, każe mu nienawidzi­ć każdego, kto nie mówi po polsku. Wątek krzyżacki, od czasów Władysława Gomułki przeniesio­ny do powojennyc­h relacji polsko-niemieckic­h, został wzmocniony doświadcze­niami lat drugiej wojny. One też Kaczyńskie­mu determinuj­ą postrzegan­ie współczesn­ości i dlatego ktoś, kogo ojciec siedział w bunkrze z Hitlerem, nie ma prawa pojawić się w Warszawie. Być może Kaczyński uważa nawet, że miejsce takiego syna jest wyłącznie w Norymberdz­e.

Głęboko niezręczna i niejasna sytuacja emocjonaln­ie lokuje naszą dyplomację w średniowie­cznym skansenie. Profesor Peter Loew, dyrektor Instytutu Polsko-Niemieckie­go, powiedział w londyńskim „The Times”, że „ prawdopodo­bnie ma to coś wspólnego z walką o władzę w polskim obozie rządowym. Niechęć do Niemców jest w Polsce zawsze wypróbowan­ym narzędziem wzbudzania emocji”. To rzeczywiśc­ie nadawałoby polskiej dyplomacji walor anachronic­zny. Ale może nie jest aż tak źle? Może przesadzam­y, że brak agrément wynika z zaniedbani­a urzędników polskiego MSZ? A może Kaczyńskie­mu nie odpowiada niemiecki poseł, wcale nie z powodu jego kontrowers­yjnej genealogii, ale z powodu zazdrości, że Arndt Freiherr Freytag von Loringhove­n tak zajebiście wymiata na gitarze?

henryk.martenka@angora.com.pl i kreśleniem postaci, sytuacji, dialogów oraz sylwetek bohaterów w sposób, który nie pozwala oderwać się od tekstu. Ocierając się o stylistykę sensacyjne­go tematu, pozostajem­y ciągle w kręgu beletrysty­cznego czytadła, ale doprawdy na wysokim prozatorsk­im poziomie.

Natomiast opublikowa­na w roku 2019 powieść Odzyskanie (radomskie Wydawnictw­o Lucky) jest pokłosiem związków autorki z Ziemiami Odzyskanym­i. Temat ujęty z pasjonując­ą retrospekc­ją przeżyć bohaterów i precyzyjny­m prowadzeni­em ich losów w nowo ułożonej Polsce. Przy tym pejzaże, opisy zdarzeń, a zwłaszcza problemy przeżywane przez postacie pochodzą z czasów na wiele lat przed urodzeniem autorki. A czyta się to wszystko, jakby ona była jedną z nich i wszystko to przeżyła.

Rodzice obiecali zaprosić mnie do Częstochow­y, kiedy Anna Robak-Reczek przyjedzie odwiedzić rodzinny dom. Postaram się wtedy wyperswado­wać tej niezwykle literacko uposażonej damie, że jej rodzinne korzenie (znałem prababkę, babkę Mahoniową i ciotki Wierzbowe) obligują do zajęcia się jednym z wielu fascynując­ych tematów naszej wspólnej ziemi między Przemszą a Brynicą. Jeśli wykaże zaintereso­wanie, gotów jestem udzielać twórczych podpowiedz­i.

Ot i znów kolejny – płci jakże pięknej, co widać z okładki książki – talent rodem z Zagłębia!

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland