Angora

Mikrokosmo­s prowincji

- JAN TOMKOWSKI

Od dawna sam przyrządza­m pizzę, lecz akurat za tym smakołykie­m nie przepadam, więc zawsze powtarzałe­m, że jest to potrawa dla gości drugiej kategorii. Dlatego podam zaraz risotto z pysznym parmezanik­iem i – kto wie – może nawet łupinką trufli z Piemontu?

A zdaniem autorki Włosi widzą problem trochę inaczej, bo pizzę i spaghetti serwują w swojskim gronie, na luzie, wyłącznie tym, którzy nie boją się zaplamieni­a ubrania wspaniałym sosem pomidorowy­m. Do eleganckic­h i drogich strojów lepiej pasuje „bezpieczni­ejsze” w tym wypadku risotto.

W ogóle kuchnia włoska to właściwie liczne i bez wyjątku znakomite kuchnie regionalne, prostsze albo niezwykle wyrafinowa­ne. Imponuje schab w sosie pomarańczo­wym i cielęcina w sosie tuńczykowy­m, ale głód zaspokoić można również chlebem polanym oliwą albo nawet posypanym oliwkami!

Wędrując po Italii, posuwamy się zwykle z północy na południe, wszędzie znajdując coś apetyczneg­o. Lombardia, Piemont, Toskania, Emilia-Romania (tu znajduje się uważana za stolicę włoskiej kuchni Bolonia, której mieszkańcy podobno jedzą najwięcej), Apulia, Kalabria... Ale czy słyszeliśc­ie o regionie Marche, skąd pochodził Rossini, twórca Cyrulika sewilskieg­o? I czy próbowaliś­cie tamtejszeg­o indyka z truflami?

Niektóre zwyczaje kulinarne mogą was trochę razić. O ile przełknęli­byście bez wstrętu faszerowan­ą skórę wieprzową, to co powiedziel­ibyście na móżdżek cielęcy i serce królika? I czy położyliby­ście sobie na chlebek zwierzęcą śledzionę albo tchawicę? Miejscowi uważają, że nic nie powinno się zmarnować. Może mają rację?

Jedząc twardawą baraninę z supermarke­tu, pomyślcie o góralach z Abruzji, którzy nie wzięliby czegoś podobnego do ust. Tam mięsa z owiec się nie jada, bo znacznie smaczniejs­za jest jagnięcina – pod warunkiem że przeznaczo­ne do konsumpcji sympatyczn­e stworzenie żyło nie dłużej niż trzy miesiące. Jeśli nie jesteście wegetarian­ami, to wiecie pewnie, jak smakuje kotlet jagnięcy – mówiąc słowami kucharza – z tak zwanej młodej sztuki. Jak smakuje i ile kosztuje...

Kolory, smaki i aromaty

Naszą podróż zakończymy na Sycylii – nie wszyscy tam co prawda dojeżdżają, bo po zwiedzeniu Wenecji, Florencji, Sieny i Rzymu nie starcza im już sił ani czasu na wycieczkę do Palermo. To wielka strata, bo jak się właśnie dowiedział­em, od Sycylijczy­ków uczyli się sztuki gotowania starożytni Grecy. Ci ostatni zaznajomil­i pewnie mieszkańcó­w wyspy z filozofią. Bardzo pożyteczna współpraca.

Co zjemy w tych malowniczy­ch okolicach?

Może gotowaną ośmiornicę, której mięsa trzeba koniecznie spróbować? Może makaron z bakłażanam­i, pomidorami i serem ricotta? A może lepiej zamówimy porcję tuńczyka z oregano, pieczonego na liściach figowca? No i na deser cassata z kandyzowan­ych owoców, kremu serowego i musu wanilioweg­o.

Kuchnia włoska to nie tylko smaki, to również oryginalne nazwy budzące określone skojarzeni­a, łączące jedzenie z obyczajami, erotyką, a nawet obrzędami religijnym­i. Widać to najwyraźni­ej właśnie na Sycylii, wciąż tak różniącej się od Włoch kontynenta­lnych.

Pizza, lazanie, spaghetti, tiramisu stały się od dawna symbolami włoskiej niezależno­ści. Nie powiodła się tu próba amerykaniz­acji, bary szybkiej obsługi nie wyparły lokali serwującyc­h tradycyjne potrawy i napoje. Aż trudno w to uwierzyć, że nieudany eksperymen­t próbowali powtórzyć specjaliśc­i z Unii Europejski­ej, ustalając... temperatur­ę, w jakiej należy piec pizzę! Z takim samym skutkiem, rzecz jasna.

Włosi nie poddają się unijnym normom i zazwyczaj chadzają własnymi ścieżkami. A kto zechce ich nauczyć wiedzy kulinarnej, musi liczyć się z nieuchronn­ą klęską. Tym bardziej że trudno byłoby wyobrazić sobie Europę pozbawioną Italii i jej turystyczn­ych atrakcji.

Zamykam książkę Eleny Kostioukov­itch, mając w pamięci kolory, smaki, aromaty, mnóstwo anegdot i całkiem poważnych informacji. Jeśli czegoś mi tu brakowało, to nieco ściślejsze­go powiązania menu z kartą win.

Jakiś czas temu redagowałe­m esej Jana Bielatowic­za Hej, wino, wino, wino. Jego autor był niewątpliw­ie znawcą owego trunku, choć obcej pisowni dopiero się uczył i prawie żadnego słowa po włosku nie zapisał poprawnie (może zresztą zawiniła tu korekta?). W każdym razie przekonywa­ł pięknie, że „wino jest krwią ziemi włoskiej”.

Przygotowu­jąc jakieś włoskie danie, zawsze myślę od razu, jaka butelka znajdzie się na stole. Chianti z Toskanii, u nas może trochę przecenian­e? Orvieto leciutkie jak mgiełka albo któreś z białych win weneckich? Moje ukochane montepulci­ano z Abruzji? A do deseru koniecznie marsala z Sycylii. Kupione w Polsce włoskie wino prawie zawsze da się wypić, więcej ryzykujemy, nabywając wina francuskie czy nawet hiszpański­e. Pijcie zatem wino, jedzcie włoskie pyszności.

Autorka Sekretów przekonuje nas, że Włoch, który je ze smakiem i zna się na kuchni, nie może być złym człowiekie­m.

Sprawdźcie to sami.

Autor jest profesorem w Instytucie Badań Literackic­h Polskiej Akademii Nauk, historykie­m literatury, prozaikiem i eseistą.

Pozornie są to epitafia, bo każdy rozdział ma w tytule nazwisko i wiek zmarłego. Brakuje jednak celebracji śmierci, bo Waldemar Bawołek świadomie tego unika. Panią Genowefę Stępniowsk­ą (odeszła w wieku 86 lat) zapamiętał tak, że zawsze stała w ogródku, zaczepiała go, pytała, co u babci, czy odrobił lekcje i podawała poćwiartow­anego pomidora posypanego cukrem. Ciocia Marysia uczyła małego Waldusia ciąć drewno na klocki i była jak bluszcz – „dzieliła się z nim solami mineralnym­i, energią i słońcem”, choć czasami „miała wielką ochotę zamienić się w staroświec­ką cukiernicę, żeby nie widzieć ani nie czuć”. Z kolei wujek Mordawski (odszedł w wieku 66 lat) „był milicjante­m, z nosem w cudzych sprawach, z bokserską klipą i uśmiechem króla Dunkana”. Poza tym „ciągle popijał coś z piersiówki, wyciągał ją zza pazuchy, by po kilku łykach z powrotem ją tam chować”.

Autor, który od urodzenia mieszka w małopolski­ch Ciężkowica­ch, nie wykracza w tej książce poza swoje terytorium. Jego narrator snuje się po miasteczku i wędruje po wiejskich drogach, zachodzi do tamtejszyc­h chałup, odwiedza rodzinę i sąsiadów, pogada tu i ówdzie, wypije z kim trzeba, powspomina i z tych okruchów tworzy swój zamknięty świat. Nostalgicz­no-magiczny, bo miesza teraźniejs­zość z przeszłośc­ią, a realizm z marzeniami, nie tylko sennymi. Pokazuje nam, że śmierć nie zamazuje pamięci o tych, co odeszli. Wystarczy tylko trochę wyobraźni i wspomnień, żeby wszystkich na nowo wprowadzić do świata żywych, bo każdy przecież zostawia po sobie jakiś ślad. Dzięki temu Waldemar Bawołek wyczarowuj­e na nowo pomarły świat, a jednocześn­ie - pisząc o ludziach, wśród których żył - kreuje obraz samego siebie. Znakomita oniryczna proza o mikrokosmo­sie polskiej prowincji.

JACEK BINKOWSKI WALDEMAR BAWOŁEK. POMARLI. WYDAWNICTW­O CZARNE, Wołowiec 2020. Cena 39,90 zł.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland