Zasztyletował swoją matkę, żonę i 10-letnią córeczkę. Później odkręcił gaz...
Rodzinna tragedia w Białymstoku
Z każdą godziną śledztwa w sprawie eksplozji w domu przy ul. Kasztanowej w Białymstoku (woj. podlaskie), która wydarzyła się w miniony poniedziałek, na jaw wychodzą nowe fakty. Wiadomo już, że to nie wybuch był przyczyną śmierci czterech osób. To Mariusz K. (†47 l.) najpierw zasztyletował własną matkę, żonę i 10-letnią córeczkę, a potem odkręcił gaz i sam odebrał sobie życie. Ofiary nie poddały się jednak potworowi bez walki.
Kiedy po wybuchu na miejscu pojawili się strażacy, pierwsze, co zobaczyli, to leżącą na asfalcie przed domem zakrwawioną dziewczynkę. Jej życie próbował ocalić przypadkowy przechodzień, który odważnie wkroczył do budynku, wydostał ją na zewnątrz i prowadził masaż serca. 10-letniej Izabeli nie udało się już jednak uratować.
Strażacy po odcięciu dopływu gazu i ugaszeniu niewielkiego pożaru mogli przeszukać willę. Najpierw znaleźli 72-letnią panią Marię, babcię 10-latki, zaś w kolejnym pomieszczeniu 40-letnią Joannę, matkę dziewczynki. Obie miały liczne rany od noża. Ratownicy znaleźli ciało 47-letniego Mariusza K., syna, męża i ojca ofiar. Na szyi miał zaciśniętą pętlę wisielczą.
Wiele wskazuje na to, że tragedia jest finałem wydarzeń z 30 maja tego roku, gdy w domu rodziny doszło do awantury i policja zatrzymała 47-latka. Otrzymał on wówczas od prokuratora zakaz kontaktów z bliskimi i musiał wyprowadzić się z domu. Wywiązywał się z tego obowiązku aż do tragicznego poniedziałku, gdy wrócił i krwawo rozprawił się z bliskimi.
Matka, żona i córka nie poddały się jednak bez walki i stawiły opór szaleńcowi. – Ślady na ciele ofiar wskazują na to, że broniły się przed napastnikiem – potwierdza podinsp. Tomasz Krupa (46 l.), rzecznik podlaskich policjantów. Niestety, nie miały żadnych szans w starciu z uzbrojonym w nóż mężczyzną. Agresor po wszystkim odkręcił gaz i odebrał sobie życie. Dopiero później doszło do wybuchu. Strażacy udostępnili zdjęcia z wnętrza budynku.
Konsultacja: JACEK CHLEWICKI
„samobójstwo rozszerzone” obejmuje także pozbawienie życia domowych zwierząt. Samobójca chce wszystkich zabrać ze sobą.
– Tego typu wypadków jest na szczęście niewiele. Polska jest jednak liderem, jeśli chodzi o samobójstwa i próby samobójcze szczególnie wśród młodych ludzi. Czemu?
– Młodzi ludzie, z którymi mam kontakt, których terapię prowadzę, to często osoby mało wytrzymałe, z niską odpornością na stres i sytuacje trudne, z niskim poczuciem własnej wartości. Często też u podłoża występowania myśli suicydalnych (samobójczych) są zaburzenia psychotyczne. Osoby te słyszą głosy, nakazy zrobienia krzywdy sobie lub komuś bliskiemu. Na uwagę zasługuje fakt, że osoby, które chcą dokonać samobójstwa lub zabójstwa-samobójstwa mają zawężony stan świadomości, nie widzą możliwości, wręcz odrzucają inną formę rozwiązania swoich problemów. Wybierają strategię radzenia sobie, która ma charakter ucieczkowy, by przestać czuć, myśleć o tym, co go trapi – uwolnić się (...). (Skrót pochodzi od redakcji „Angory”)