Nie jest sztuką upaść...
Wejście do branży i uzyskanie praw zawodowych dała Demi kwestia: „Pięćdziesiąt dolarów, kolego” w filmie, w którym zagrała 13-letnią prostytutkę.
Pracę w filmie Demi także traktowała jako terapię. Widać to z perspektywy czasu. Film zmuszał ją do sięgania do własnych emocji, odsłaniania spraw bolesnych. Dopiero w filmie Demi nauczyła się płakać, bo życie – jak wspomina – nauczyło ją tłumić łzy, by przetrwać. Rozwijająca się kariera aktorska nie przebiegała bezboleśnie i bezkonfliktowo, szczególnie że jej mąż Bruce Willis także spełniał się jako rozchwytywany aktor. Oboje inkasowali potężne honoraria – Willis wziął 20 milionów dolarów za 3. część „Szklanej pułapki”, a Moore 12 milionów za główną rolę w „Striptizie”. „Nie tylko w ówczesnym, lecz, niestety, także w obecnym Hollywood z niewyjaśnionych przyczyn mężczyzna jest wart prawie dwa razy tyle co kobieta. Jednak zamiast uznać moją postawę za godną naśladowania i postrzegać moją wielką gażę jako krok w kierunku polepszenia praw kobiet, ludzie wymyślili mi kolejne przezwisko: «Dajmi» Moore”. Jak bardzo antykobiece jest Hollywood, świadczy fakt, że nikt – jak żartowała później aktorka – nie nazwał jej męża pazernym chciwcem. „Z jakiegoś powodu kobiety – pisze Demi Moore – mają zarabiać mniej i nie protestować. Nigdy tego nie rozumiałam. Nie poszłam na studia. Nie dorastałam w bogatej rodzinie. Wiedziałam jednak, że czymkolwiek się zajmujesz, powinieneś żądać za to jak najwyższej zapłaty. Zdecydowałam się postępować w życiu zupełnie inaczej niż moi rodzice, którzy utrzymywali nas dzięki różnym śliskim przekrętom – ciężko pracowałam i działałam profesjonalnie”.
Demi Moore spełniła się w telewizji, filmie, jako producentka i modelka. Jej zdjęcie na okładce magazynu „Vanity Fair” z sierpnia 1991 roku weszło do historii kultury masowej XX wieku. Zaproszenie jej do sesji, a fotografowała wielka Annie Leibowitz, było dowodem uznania, ale w czasie, gdy pozwoliły na to terminy, Demi była już wysoko w ciąży i sama podjęła decyzję, by fotografie opublikować. Bo jeśli zdjęcia mają być autentyczne, muszą ukazywać, że „również w ciąży jest seksowna i piękna”. Moore postanowiła w ten sposób dodać ciąży splendoru, zamiast ją ukrywać. „Na tej ikonicznej dziś fotografii jednym ramieniem otaczam piersi, a dłonią drugiej ręki przytrzymuję brzuch – to wszystko. Pamiętam, że powiedziałam Annie: «Byłoby świetnie, gdyby właśnie to odważyli się wrzucić na okładkę». I ku mojemu zdumieniu tak właśnie się stało”. W Stanach nadal to były czasy pruderii. Okładkę z ciężarną Moore przysłonięto obwolutą, a mimo to wielu dystrybutorów odmówiło sprzedaży tego numeru. Pruderyjni Amerykanie uznali to za pornografię, ale to właśnie odwaga Moore sprawiła, że dziś wiele celebrytek robi sobie zdjęcia w ciąży.
Dno życia, jakie w swej ocenie osiągnęła Demi Moore, pozwoliło jej uporać się z traumą, „którą – jak wyznaje – zepchnęła tak głęboko do własnego wnętrza, że zamieniła się w gnijącą ranę”. Przebudziła się. Uświadomiła sobie ciężar przeszłości, a przede wszystkim wyrwała się z przekleństwa błędnego przekonania o sobie: „Że jestem nic niewarta. Że nie zasługuję na nic dobrego – ani na wypełniony miłością związek, w którym ja też się liczę, ani na udział w świetnym filmie z profesjonalnymi aktorami, których szanuję. Postrzegałam siebie jako bezwartościową i skażoną. Jednak to nie był prawdziwy obraz”.
Wspomnienia intymne wybitnej aktorki ujmują szczerością, szczerością trochę ostentacyjną, jaką stosuje się podczas sesji w klubach AA albo na kozetce psychoterapeuty. Ale szczerość Moore przekonuje czytelnika, że płynie ona z jej najgłębszej potrzeby, nie jest aktem celebryckiego ekshibicjonizmu, ale ratunkiem. W ostatnich słowach wyznań Moore pisze: „(...) ta opowieść być może w jakiejś części jest również wasza. Spotkały mnie w życiu niezwykłe rzeczy – zarówno dobre, jak i złe. Kiedy je wszystkie spisałam, uświadomiłam sobie, jak wiele z nich było wariackich i nieprawdopodobnych. Lecz wszyscy cierpimy, triumfujemy i sami decydujemy, jak się odnieść do własnych przeżyć”.
Warto się z tą lekcją skonfrontować.
DEMI MOORE. INTYMNIE. MOJE WSPOMNIENIA. Przeł. Dariusz Żukowski. Wydawnictwo AGORA, Warszawa 2020, s. 296.