Myśleć czy wiedzieć?
Jak dobrze mieć sąsiada
Niemiecki Instytut Spraw Polskich w Darmstadt przez wiele lat wydawał serię pod hasłem „ Myśleć i wiedzieć”, zawierającą teksty wybitnych polskich naukowców. Tytuł wydawnictwa reprezentował dwa najważniejsze wymagania stawiane przed edukacją. Do myślenia potrzeba bowiem wiedzy, choć sama wiedza jednak nie wystarcza do myślenia. W idealnym przypadku nauczanie szkolne i uniwersyteckie zapewnia uczniom i studentom w danym kraju i jedno, i drugie. I myślenie, i wiedzę.
Chodziłem do szkoły w Niemczech, tam także studiowałem. Później pracowałem jako wykładowca na uniwersytecie w Polsce. Wiele się w poprzednich latach dowiedziałem na temat różnic metodycznych w polskich i niemieckich szkołach oraz na uniwersytetach. Na koniec i tak pozostaję z pytaniem: Co jest cenniejsze: myślenie czy wiedza?
W żadnym z obydwu krajów nie powiodło się połączenie transferu myśli i wiedzy w takim stopniu, by ta kombinacja okazała się optymalna. W Niemczech zawsze cierpiałem z tego powodu, że nasze kształcenie stawiało na myślenie – bez zwracania uwagi na przekazanie koniecznej do tego wiedzy. Uczenie się na pamięć w niemieckim systemie oświatowym było tak samo niepożądane jak nauczanie frontalne. Uczniowie niemieccy, podobnie studenci, powinni umieć odnajdywać powiązania oraz umieć interpretować dzieła literackie. Natomiast to, czy te utwory, które mieliby omawiać, rzeczywiście przeczytali, wydaje się czasem sprawą drugorzędną. Najważniejszym pojęciem niemieckiego systemu szkolnictwa jest aktualnie termin „zorientowanie na kompetencje”. Uczniowie i uczennice powinni się uczyć sposobów rozwiązywania problemów, których w istocie nie rozumieją, ponieważ często brakuje im koniecznej do tego wiedzy. Powinni umieć opisać charakter dzieła Goethego, nie wiedząc, w jakiej epoce żył autor.
W Polsce natomiast miałem odwrotne doświadczenia. Zarówno w szkole, jak i na uniwersytecie podstawą edukacji do dzisiaj jest przekazywanie wiedzy. Polscy uczniowie i studenci są zazwyczaj lepsi od niemieckich kolegów w kwestiach nabytej wiedzy. Dotyczy to zarówno wiedzy historycznej, jak i znajomości dzieł literackich. Można to następująco podsumować: niemieccy uczniowie dużo myślą, a niewiele wiedzą. Polscy uczniowie zaś wiedzą wiele, ale często nie potrafią wykorzystać tej wiedzy do rozwiązywania problemów.
Podam następujący przykład: w opowiadaniu niemieckiego pisarza Wolfganga Borcherta dotyczącym drugiej wojny światowej „zielone jedzenie dla królików” można zinterpretować jako symbol nadziei – zielony jest kolorem nadziei – małego chłopca na odbudowanie swojego życia po śmierci brata, który zginął w bombardowaniu. W Polsce podczas egzaminu częściej by pytano o kolor jedzenia – po to, by sprawdzić, czy studentka lub student przeczytali tekst, natomiast w Niemczech raczej by zapytano – dlaczego jedzenie jest zielone. Niemieccy studenci uczą się, jak odpowiedzieć na takie pytanie bez wcześniejszego przeczytania tekstu.
Trzeba przyznać z uznaniem, że badania PISA pokazują, że polscy uczniowie wyprzedzili niemieckich kolegów nie tylko w kompetencjach czytania, ale i w naukach ścisłych oraz w matematyce. To pokazuje, że ten stary system edukacji w Polsce nie jest taki zły. Natomiast to, czy ponowne wprowadzenie ośmioklasowej podstawówki przyniesie jego dalszą poprawę, okaże się w dłuższej perspektywie. Ostatecznie ważne będzie znalezienie dobrego kompromisu pomiędzy centralnie sterowanymi, wolnymi od ideologii wymogami planu nauczania a kreatywnymi, nowoczesnymi metodami nauczania. Jeśli jednak uczniowie zostaną zdegradowani do roli karnych żołnierzy systemu edukacji, brak potencjału samodzielnego myślenia będzie miał później swoje poważne konsekwencje.