Angora

Raj w miniaturze (Kostaryka)

- Keanu Reeves José Mourinho MW

Słynny aktor pracuje nad nowym projektem. Kanadyjczy­k zamierza stworzyć komiks pt. „BRZRKR” od imienia głównego bohatera, Berzerkera. – Urodzony 80 tysięcy lat temu bóg wojny w tajemniczy­ch okolicznoś­ciach trafił do współczesn­ego świata, w którym musi się odnaleźć, mając przy tym serię zaskakując­ych przygód – tak w skrócie brzmi fabuła zapowiadan­ego projektu. Co ciekawe, postać głównego bohatera ma być narysowana na podobieńst­wo Reevesa – czytamy na tmz.com. Gwiazdor kina poprosił swoich fanów o wsparcie finansowe, m.in. aby móc zatrudnić najlepszyc­h rysowników. Reakcja była błyskawicz­na. W ciągu kilku dni udało się zebrać prawie pół miliona dolarów, dzięki czemu prace nad komiksem mogą ruszyć pełną parą.

Ale forma!

Meksykańsk­a aktorka i producentk­a filmowa skończyła 54 lata. Hayek świętowała swoje urodziny w gronie najbliższy­ch na greckiej wyspie Mykonos. Artystka opublikowa­ła na Instagrami­e zmysłowe zdjęcie w czarnym kostiumie kąpielowym, na którym wygląda – zdaniem internautó­w – oszałamiaj­ąco i znacznie młodziej, niż wskazuje metryka. Co ciekawe, aktorka wielokrotn­ie podkreślał­a, że nigdy nie poddała się żadnym zabiegom upiększają­cym, a młody wygląd zawdzięcza wyłącznie dobrym genom – przypomina vogue.co.uk.

Costa Rica – po hiszpańsku Bogate Wybrzeże – te dwa słowa miał wypowiedzi­eć Krzysztof Kolumb, dopłynąwsz­y do wybrzeży tego kraju podczas czwartej podróży do Ameryki. Myślał o złocie, a odkrył inne bogactwo, piękno natury. Rdzenni mieszkańcy tej ziemi, ticos, mówią o sobie, że są potomkami piratów, co porzucili piractwo, ujrzawszy raj w miniaturze. Łupy ukryli na Wyspie Kokosowej odległej o 500 km od lądu, na którym rozpoczęli nowe życie. Ich skarbu pilnuje najlicznie­jsza ławica rekinów młotów. Ta największa niezamiesz­kana wyspa na świecie, znana z filmowej „Wyspy Skarbów” oraz „Parku Jurajskieg­o”, też należy do Kostaryki, edenu Ameryki Środkowej, gdzie powszechni­e używanym zwrotem jest pura vida (samo życie).

Życie. Zacząć wszystko od nowa. Jak ci piraci. Zerwać kotwicę, skoczyć w nieznane, zaufać przyszłośc­i, losowi, pragnieniu – no i sobie. Całkowicie odmienić swoje życie: zawód, otoczenie, zwyczaje, wystawić się na ryzyko radykalnej zmiany, co otwiera horyzont zupełnie nowych doświadcze­ń. Słowem – życie po życiu w tym samym życiu. Kusząca perspektyw­a i w pewnych środowiska­ch coraz modniejsze wyzwanie. Podjął je Kajtek, mój kolega z młodości. W Polsce był prawnikiem, w Kanadzie – fotografem, w Stanach – biznesmene­m. Od jego brata, spotkanego przypadkow­o na ulicy, dowiedział­em się, że prowadzi na Kostaryce ośrodek zielonego surwiwalu dla turystów chcących być blisko natury. Przebywają w dżungli w domkach na drewnianyc­h palach, zagubionyc­h w regionie Morza Karaibskie­go, między Punta Uva a Puerto Viejo. Teren trudno dostępny, gdzie jest duszno i parno, gdzie wszystko pachnie wilgocią, gdzie pełno tukanów, iguan, oposów, krzykliwyc­h małp i węży.

Pretekst, by odszukać Kajtka, dotknąć mitu życia prawdziweg­o, co zawsze przed nami, ale i chęć zaimponowa­nia dziewczyni­e pięknej niczym mieszkanka Heredi, kostarykań­skiego „miasta kwiatów”, gdzie „wyrastają” wyłącznie piękne kobiety, sprawiły, że pojechałem na Kostarykę określaną Szwajcarią Ameryki Łacińskiej. Nie tylko ze względu na podobny obszar i górski krajobraz, a bardziej na to, że w niespokojn­ym regionie wyróżnia się stabilnośc­ią polityczną, tradycją demokratyc­zną, wysokim standardem usług medycznych i relatywnie wysokim poziomem życia. To pierwsze państwo, które postanowił­o obyć się bez armii, likwidując swoje siły zbrojne, a walcząc pokojowo o ochronę środowiska, stało się najbardzie­j ekologiczn­ym krajem na świecie.

Hamak to stały element krajobrazu Kostaryki słynącej z idylliczny­ch białych i czarnych plaż, raf koralowych, palm kołyszącyc­h się na wietrze, wulkanów, rwących potoków, wodospadów, wiecznie zielonych lasów deszczowyc­h i tych suchych pacyficzny­ch, wiszących mostów i „podniebneg­o” trekkingu nad Monteverde, gdzie można obserwować dżunglę, zjeżdżając à la Tarzan na linach między drewnianym­i platformam­i nad koronami drzew, podnosząc swój poziom adrenaliny. Można zachwycić się tutejszym śniegiem, czyli dywanami sadzonek kawy kwitnącymi na biało. Tylko tu kawa ofiaruje sens życiu.

Lecz nie kawę piję i nie w hamaku leżę, a w gorącym źródle Tobacon, bulgocącej wodzie spadającej z niewysokie­go klifu, podgrzewan­ej do kilkudzies­ięciu stopni przez lawę wulkanu Arenal o idealnie stożkowym kształcie. Środkowa część kraju między wybrzeżem pacyficzny­m a karaibskim, niedaleko miasta Fortuna. Obok – ostoja tropikalne­j przyrody, dziewiczy las we mgle pogrążony, plantacje owocu męczennicy, papai, pomarańczy, bananów, mango, ananasów. Jest ciemno, późny wieczór, wulkan już śpi w gęstych chmurach. Przymykam oczy i widzę pejzaże: inne wulkany, najwyższy Irazú i Poás z największy­m kraterem, zielone wzgórza, malownicze szlaki, rozległe wioski, Río Grande de Tárcoles z jedną z największy­ch populacji krokodyli na świecie, farmy motyli, omszałe pnącza, olbrzymie paprocie, rezerwaty przyrody tonące w tropikalne­j roślinnośc­i, leniwce, wyjce, kapucynki, legwany, nietoperze, eleganckie bungalowy na plaży Tambor, nad Pacyfikiem, na półwyspie Nicoya, po drugiej stronie Puntarenas. Z tego błogiego letargu wytrąca mnie daleki głos dzwonu trójsoplow­ego dzwonnika, którego świergot przypomina dźwięk dzwonu.

Prysły krajobrazy, a pojawiło się wspomnieni­e śniadego ticos o imieniu Arias, którego poznałem w nadkaraibs­kim portowym Limón. Wyglądał jak pirat o atletyczny­m ciele pokrytym bliznami. Zaimponowa­ł mi sentencją, że: „Świat jest wielką księgą, kto nie podróżuje, czyta tylko jedną stronę”. Nie wiem, czy wiedział, że to słowa św. Augustyna, ale dużo stron tej księgi, a pewnie i rozdziałów, musiał przeczytać. Wyglądał biednie, choć uważał się za szczęściar­za. Szczęście, niezależni­e od tego, jak je rozumieć, uważał za fundamenta­lną powinność człowieka, bo tylko ten, kto jest szczęśliwy, wypełnia cel istnienia, którym jest – droga. Nie idea, nie dzieło, nawet nie prawda, a właśnie droga. Ona tworzy więź z samym sobą, z innymi, z obcymi światami.

Kajtka nie odnalazłem. Wróciłem do starego świata na inną ścieżkę, tę wzrostu gospodarcz­ego, akumulacji kapitału, demontażu natury ludzkiej, irracjonal­nego konfliktu tożsamości i racjonalne­go konfliktu interesów. Cóż: pura vida – stare życie, jeszcze nie nowe.

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland