Kartonik zamiast pieniędzy
Dla kogo tańsze leki? Przypadki starszej pani
Po półrocznej przerwie spowodowanej pandemią pojawiła się zmodyfikowana lista leków refundowanych. Obowiązuje ona od początku września.
Na uwagę zasługuje wprowadzenie refundacji szczepień przeciwko grypie dla określonych grup społecznych. Na bezpłatne szczepienie preparatem Vaxigrip Tetra mogą liczyć osoby powyżej 75. roku życia, natomiast częściową odpłatność, w wysokości 22,88 zł, wprowadzono dla osób po 65. roku życia.
Zyskać mogą też dorośli w przedziale wiekowym 18 – 65 lat. W tym przypadku zapłacą oni za szczepionkę Influvac Tetra obniżoną cenę do 24,95 zł. Prawie dwa razy więcej będą musieli zapłacić natomiast rodzice chcący podać swoim dzieciom ( w wieku 3 – 5 lat) szczepionkę donosową Fluenz Tetra. Jest ona tylko częściowo refundowana, co oznacza, że trzeba za nią zapłacić 47,87 zł zamiast początkowej ceny 95,73 zł.
Na wrześniowej liście refundacyjnej pojawiło się też 114 bezpłatnych leków dla kobiet w ciąży. Chodzi m.in. o insuliny, leki stosowane w leczeniu tarczycy, leki przeciwzakrzepowe i hormonalne. Będą mogły z nich skorzystać wszystkie ciężarne – od momentu stwierdzenia ciąży przez lekarza specjalistę. Prawo do bezpłatnego nabycia wspomnianych leków ustaje dwa tygodnie po planowanej dacie porodu. Ministerstwo Zdrowia zaznacza, że pracuje nad poszerzeniem listy bezpłatnych leków dla kobiet w ciąży.
Od 1 września refundację zyskało kilka leków onkologicznych. Są to m.in. specyfiki stosowane w leczeniu chłoniaków, niedrobnokomórkowego raka płuca, białaczki szpikowej i ostrej białaczki limfoblastycznej oraz raka piersi. Pojawiła się także możliwość bezpłatnego korzystania ze schematu leczenia skojarzonego w pierwszej linii terapii czerniaka.
Na liście refundacyjnej znalazły się również dwie nowe opcje terapeutyczne dla pacjentów z ciężką postacią łuszczycy plackowatej, a w programie „Leczenie łuszczycowego zapalenia stawów o przebiegu agresywnym” pojawiła się nowa opcja terapeutyczna. Jest nią pierwszy w programie lek doustny i pierwszy o nowym mechanizmie działania. Trzykrotnie obniżona została cena leku stosowanego w leczeniu tętniczego nadciśnienia płucnego. Korzyści powinni odnieść też chorzy na schizofrenię, u których leki psychotropowe II generacji nie przyniosły efektu. Teraz mogą oni sięgnąć po skuteczniejszy lek, którego zaletą jest także to, że nie powoduje on nadmiernego przyrostu ciała.
Korzystnych zmian nie doczekali się natomiast pacjenci z rzadką chorobą Fabry’ego, ale resort zdrowia zapewnia, że zostaną one wprowadzone od 1 listopada.
Aż 43 proc. Polaków w czasie społecznej izolacji zmniejszyło swoją aktywność fizyczną – takie dane przynosi badanie firmy Kantar dla Benefit Systems. Głównym powodem było zamknięcie obiektów sportowych.
Większość osób, które ograniczyły swoją aktywność, przyznaje, że odczuwa negatywny wpływ zmiany sportowych nawyków. Aż 74 proc. wskazuje na gorsze samopoczucie, dla 61 proc. taka sytuacja miała wpływ na pogorszenie zdrowia, a 61 proc. uskarża się na gorszy wygląd. – Nic więc dziwnego, że Polacy tęsknią za regularnym wysiłkiem fizycznym – twierdzi Adam Radzki, członek Zarządu Benefit Systems. – Z badania wynika, że aż 57 proc. odczuwa większą potrzebę ruchu.
Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) osoby dorosłe dla własnego zdrowia i dobrego samopoczucia powinny podejmować co najmniej 150 minut umiarkowanej lub 75 minut intensywnej aktywności fizycznej w tygodniu. – Takie postępowanie wspiera nasze zdrowie, poprawia samopoczucie, odporność, sprawność umysłową, a przede wszystkim zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca typu II, choroby układu krążenia czy depresja, które cały czas są głównymi przyczynami zgonów w Polsce – podkreśla dr hab. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych i medycyny sportowej z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Już 20 minut szybkiego marszu dziennie może zredukować ryzyko wystąpienia depresji o 22 proc. Z kolei brak aktywności fizycznej zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia nadciśnienia tętniczego o 50 proc.
Oto cztery najczęściej polecane prozdrowotne aktywności fizyczne, którymi warto się zainteresować:
Nordic walking – chodzenie z kijkami nazywane jest lekiem XXI wieku, od którego można się wręcz uzależnić. Dla wielu osób to już po prostu styl życia. O rosnącej popularności takiej aktywności fizycznej decyduje głównie to, że nie jest ona trudna do opanowania, nie wymaga drogiego sprzętu i można ją uprawiać zawsze i wszędzie, bez względu na pogodę i poziom przygotowania fizycznego. – Chodzenie z kijkami odciąża nasze stawy i kręgosłup, poprawia kondycję oraz samopoczucie – zauważa Edyta Kędzierska, trenerka i ekspertka Polskiej Federacji Nordic Walkingu. – To aktywny trening nóg, pośladków, bioder, pleców, ramion. Szacuje się, że w czasie zajęć angażujemy prawie 90 proc. naszych mięśni. Uprawianie nordic walking nawet na umiarkowanym poziomie pomaga dbać o prawidłową masę ciała, zmniejsza ryzyko osteoporozy, poprawia sprawność naszego układu krążeniowo-oddechowego.
Jazda na rowerze – jak wynika z badań, to ulubiona aktywność Polaków. Z roweru korzysta 31 proc. rodaków. Taka forma spędzania wolnego czasu jest niezwykle korzystna dla zdrowia. Wzmacnia mięśnie, relaksuje, wspomaga serce, poprawia wydolność oddechową i odchudza. Rower wymusza pracę różnych partii mięśni, także tych odpowiadających za stabilizację ciała. A to jest korzystne dla zmysłu równowagi. Jazdę na dwóch kółkach poleca się osobom narzekającym na problemy ze stawami. Nawet przy zwyrodnieniach czy bolących kolanach kręcenie pedałami zapewnia naturalny ruch stawów. Ważne też, że godzina jazdy pozwala spalić nawet 500 kalorii. Warto więc wykorzystać jeszcze ciepłe jesienne dni na taką aktywność.
Slow jogging – to rodzaj treningu biegowego polegający na poruszaniu się małymi kroczkami i odpowiednim
Na początku łatwo nie było. Bank powiedział, że daje mi kartę czy tego chcę, czy nie. Może pani nie używać. Ani mi się śni. Żeby za dużo wydać?! A poza tym trzeba pamiętać jakiś numer i tak wklepywać, żeby go nikt nie zobaczył. Nosiłam ją w portfelu chyba ze dwa lata. Aż w końcu kiedyś zabrakło mi gotówki. Ma pani kartę? Mam, ale jeszcze jej nie używałam. Dziewczę w kasie się zlitowało. Tu pani wkłada, teraz czeka, a potem wbija numer, czy potwierdzenie dać? A czy ja wiem? Na wszelki wypadek jak moje, to biorę. Chociaż nie wiem po co. No i miałam za sobą ten pierwszy raz. Drugi, trzeci i czwarty też jakoś się udał. A później nagle znów się unowocześnili i już nie trzeba było wciskać niczego do tej szczeliny. Może pani zbliżeniowo. To znaczy jak? Pani przesunie tylko. Ale którym odwrotem? Do tej pory nie wiem i robię nad tą maszynką jakieś wygibasy nadgarstkiem, żeby nie wyszło, że jestem tuman do kwadratu, ale żeby jakoś dobrze trafić. Patrzę z podziwem na starszych ode mnie, którzy posługują się kartą z wprawą, a oni myślą, że podglądam ich PIN. Jakby co, to szybko przenoszę wzrok na sufit i udaję, że te stawianiu stóp. Elementem niezbędnym jest uśmiech na twarzy, bo tego typu aktywność musi nam dawać radość. – Poruszamy się w tempie 3 – 4 kilometrów na godzinę, a więc wolniej niż w przypadku chodzenia – wyjaśnia Anna Sierpowska, instruktorka slow joggingu. – Różnica polega też na tym, że biegamy na śródstopiu, czyli części stopy, która odpowiada za amortyzację. Odbijamy się więc od ziemi, a nie uderzamy w nią twardo. To sprawia, że slow jogging jest bezpieczniejszy od biegania i nie powoduje praktycznie kontuzji czy mikrourazów. Choć poruszamy się stosunkowo wolno, wydatek energetyczny organizmu jest porównywalny do normalnego biegania. To propozycja dla ludzi, którzy nie lubią bądź nie chcą mocnego, intensywnego wysiłku. Szczególnie polecam tę formę aktywności osobom starszym, mającym pewne ograniczenia ruchowe wynikające z wieku i chorób.
Pływanie – ćwiczenia w wodzie są niezwykle korzystne dla seniorów i tylko poważne problemy zdrowotne mogą stanowić przeciwwskazanie do takich zajęć. Nie zaszkodzi, oczywiście, zapytać o radę swojego lekarza, ale w zdecydowanej większości przypadków na pewno zalecać on będzie taką właśnie formę aktywności fizycznej. Zainteresowanie pływaniem i zajęciami typu aqua aerobic ciągle rośnie, czemu sprzyja coraz większa liczba obiektów. – Jeśli chodzi o pływanie, to jest zalecane osobom z wadami postawy, takimi jak skrzywienia kręgosłupa, koślawe kolana, szpotawe stopy, płaskostopie i inne – twierdzi Mateusz Matusiak, instruktor pływania. – Pobyt w basenie działa też relaksująco. Rekreacyjne pływanie każdym stylem jest korzystne dla zdrowia choćby dlatego, że wzmacnia pracę układu sercowo-naczyniowego i oddechowego.
Warto przypomnieć, że regularna aktywność fizyczna w starszym wieku pozwala zachować radość życia i opóźnić procesy starzenia. czynności to dla mnie bułka z masłem. Od czasu do czasu powtarzam sobie te cztery cyfry, żeby ich nie zapomnieć, bo nigdzie nie mam ich zapisanych, i mam już więcej niż jedną kartę, ale co z tego! I tak każdego wieczora sprawdzam, czy mam gotówkę w portfelu. Bo co, ja będę latać z kawałkiem plastiku w portmonetce, a w tym czasie bank będzie obracał moją gotówką? A takiego!
– Czego nie lubi nasz kręgosłup? – Z pewnością najlepiej się on czuje, gdy jesteśmy w ruchu. Natomiast kręgosłup absolutnie nie lubi, gdy spędzamy wiele godzin w pozycji siedzącej, żyjemy w stresie i mamy złe nawyki ruchowe. Wtedy zaczyna się buntować, co prowadzi do problemów zdrowotnych.
– Spotkałem się z opinią, że od ciągłego siedzenia przed komputerem zdrowsza byłaby dla nas praca w kamieniołomie.
– Może nie do końca, bo ciężka praca fizyczna także jest obciążeniem dla kręgosłupa. Na pewno jednak lżejsza praca fizyczna i bycie w ciągłym ruchu byłoby dla nas korzystniejsze od ślęczenia godzinami przed ekranem komputera.
– Okazuje się, że dużo szkody kręgosłupowi, zwłaszcza w odcinku szyjnym, może zrobić nadmierne korzystanie ze smartfona. Dlaczego?
– Bo pochylając się przez długi czas nad telefonem wymuszamy nienaturalną krzywiznę kręgosłupa, który cały czas jest w zgięciu. Dochodzi do przeciążenia mięśni i stawów odcinka szyjnego, co prowadzi do napięcia mięśni kręgosłupa. A to z kolei wywołuje u niektórych osób bóle głowy o charakterze napięciowym. Z czasem może pojawić się nawet dyskopatia szyjna, czyli zwyrodnienie kręgosłupa.
– A czy osoby otyłe mają częściej problemy z kręgosłupem?
– Również, chociaż w tym przypadku nadmiar kilogramów negatywnie oddziałuje przede wszystkim na biodra i kolana. Pośrednio wpływa to jednak również na kręgosłup.
– Z tego, co pan mówi, wynika, że na problemy z kręgosłupem sami sobie zapracowujemy.
– Można tak powiedzieć. Choroby kręgosłupa urosły do miana chorób cywilizacyjnych, bo w dużej mierze wynikają ze współczesnego stylu życia. Przecież wiele dolegliwości bólowych kręgosłupa jest efektem napięcia mięśni przykręgosłupowych, karku czy odcinka piersiowego, wywołanego stresem. Oczywiście, nie należy zapominać też o wpływie czynnika genetycznego, który do końca nie jest wciąż poznany. Dlatego też z dwóch osób żyjących i pracujących podobnie jedna będzie cierpiała z powodu bólu kręgosłupa, a druga nie.
– Jak wielu Polaków ma problemy z kręgosłupem?
– Szacuje się, że nawet ok. 84 proc. Choroby kręgosłupa są jedną z najczęstszych przyczyn zwolnień lekarskich. A pamiętajmy, że statystyki te uwzględniają jedynie osoby aktywne zawodowo. Tymczasem przecież na problemy z kręgosłupem osób starszych.
– W jakim wieku najczęściej trafiają do pana gabinetu pacjenci z takimi problemami?
– Wbrew pozorom nie są to tylko osoby w starszym wieku. Pomocy wymagają zarówno dzieci ze skoliozą idiopatyczną, jak i starsi pacjenci z osteoporozą. Bardzo dużo jest też osób w sile wieku, np. zawodowych kierowców. Problem w tym, że wiele osób lekceważy początkowe objawy, przez długi czas bierze tabletki przeciwbólowe, a do lekarza trafia dopiero wtedy, gdy ból jest na tyle silny, że ogranicza normalne funkcjonowanie. Zapewne więc problemy z kręgosłupem dotyczą znacznie większej grupy osób niż tych, którzy podejmują leczenie.
– Z jakimi schorzeniami kręgosłupa spotyka się pan najczęściej?
– Na pierwszym miejscu jest choroba zwyrodnieniowa dysku. Jest ona efektem przedwczesnego zużycia dysku lub zmian degeneracyjnych jego struktur. Dochodzi do powstania np. przepuklin lub wypuklin, które ograniczają elastyczność i naturalne funkcje kręgosłupa. Częstymi pacjentami są także osoby z osteoporozą, której jednym z czynników ryzyka jest wspomniany wcześniej brak ruchu. Choroba ta dotyka głównie osób starszych. Z innych dolegliwości można wymienić dyskopatię lędźwiową, dyskopatię szyjną, stenozę kanału kręgowego. Do grupy tzw. chorób cywilizacyjnych dotyczących kręgosłupa nie zalicza się zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa (ZZSK). Jest to bowiem schorzenie reumatoidalne o charakterze autoimmunologicznym.
– Czy mówiąc o objawach chorób kręgosłupa, zawsze na pierwszym miejscu będziemy wymieniać ból?
– Zdecydowanie tak. Rzecz jednak w tym, że ból jest odczuciem subiektywnym. W efekcie jeden pacjent narzeka na niezwykle silny ból, podczas gdy inny przy takich samych zmianach w opisie rezonansu magnetycznego odczuwa go zdecydowanie słabiej.
– Kiedy nas coś boli, z reguły sięgamy od razu po środki przeciwbólowe i liczymy, że wkrótce wszystko wróci do normy. To dobra metoda?
– W przypadku ostrego, krótkotrwałego bólu, tak. Natomiast w dłuższej perspektywie środki farmakologiczne przestają być skuteczne. Na dodatek nie są obojętne dla organizmu. Należy więc skupić się na leczeniu przyczynowym, co oznacza konsultacje ze specjalistą zajmującym się schorzeniami kręgosłupa. Konieczne będzie też najczęściej wykonanie badania rezonansem magnetycznym. narzeka bardzo wiele
– Kogo pacjent ma jednak szukać: neurochirurga czy ortopedy?
– Jest z tym pewien problem. Kręgosłup uznaje się za wspólną domenę obu specjalności, co jednak nie znaczy, że każdy ortopeda czy neurochirurg jest specjalistą w leczeniu schorzeń kręgosłupa. Ortopeda może się zajmować na przykład wyłącznie kolanami, a neurochirurg jedynie guzami w mózgu. Jest jednak grupa ortopedów zajmująca się operacjami kręgosłupa, jak i grupa neurochirurgów specjalizująca się w takich zabiegach.
– Gdy już trafimy do odpowiedniego lekarza, to co może nas czekać dalej?
– Wszystko zależy od rodzaju i stopnia zaawansowania schorzenia. Współczesna medycyna oferuje szeroką gamę nowoczesnych, małoinwazyjnych technik operacyjnych. Na pewno nie należy się bać dać sobie pomóc.
– Powszechnie uważa się, że operacja kręgosłupa to jednak ostateczność.
– Nie do końca się z tym zgadzam. Sprzęt i techniki operacyjne ulegają ciągłemu doskonaleniu, co poprawia bezpieczeństwo zabiegów oraz sprzyja sukcesowi klinicznemu. Nawet trudno porównywać obecną sytuację z tą sprzed pół wieku czy nawet sprzed 20 lat. Przykładem nowych technik może być choćby podawanie pod kontrolą rentgenowską silnego leku przeciwzapalnego w okolicę korzenia nerwowego (ostrzyknięcie epiduralne). Warto też wspomnieć o krioablacji czy ablacji prądem wysokiej częstotliwości RFA, czego efektem jest modulowanie gałązek nerwowych przenoszących neuropatyczny ból. Zabiegi te polegają jedynie na precyzyjnym wkłuciu cienką igłą, po czym pacjent po kilku godzinach idzie już do domu. W znacznej części przypadków leczenie zaczyna się od małoinwazyjnych metod, a nie od klasycznej otwartej operacji kręgosłupa. Wiele współczesnych technik zmniejsza zakres operacji dzięki użyciu endoskopów, mikroskopów czy specjalnych tub dostępowych. Pozwala to operować kręgosłup bez znacznego naruszania mięśni i więzadeł przykręgosłupowych. Przykładem może być wertebroplastyka. To małoinwazyjna technika pozwalająca podać specjalny cement do złamanego kręgu, co stabilizuje odłamy, wzmacnia krąg, zapobiega jego dalszemu zapadaniu się. To z kolei zmniejsza ból i umożliwia wielu starszym osobom powrót do sprawności. Zabieg polega na wykonaniu jedynie dwóch wkłuć igłą o średnicy ok. 2 – 3 mm. W zaawansowanych schorzeniach stosujemy implanty kręgosłupa, które zastępują chore dyski lub pozwalają na ominięcie chorych kręgów.
– Na ile jednak bezpieczne są to zabiegi?
– Każda procedura medyczna stwarza pewne zagrożenia. Jeśli chodzi o małoinwazyjne techniki, to ryzyko spektakularnych uszkodzeń mechanicznych kręgosłupa jest zdecydowanie mniejsze niż przy otwartym zabiegu chirurgicznym. W tym przypadku korzyści zdrowotne są wymierne przy zminimalizowanym ryzyku. Połączenie technik małoinwazyjnych z odpowiednio dobraną rehabilitacją – terapią manualną – pozwala uzyskać naprawdę zadowalające efekty. Taka rehabilitacja jest absolutnie koniecznym elementem procesu leczenia. Pamiętajmy, że mówiąc o kręgosłupie, nie myślimy jedynie o kościach, ale także o strukturach mięśniowych czy powięzi, utrzymujących go w odpowiedniej pozycji, zapewniających prawidłowy zakres ruchu i chroniących przed nadmiernymi przeciążeniami.
– Może jednak zbyt często sięga się od razu po metody operacyjne. Może wystarczy w niektórych sytuacjach np. noszenie pasów magnetycznych, do czego zachęcają liczne reklamy?
– Jeśli ktoś jest przekonany, że założenie jakiegoś magnetycznego pasa uśmierzy jego ból, to może zadziałać efekt placebo i rzeczywiście odczucie bólu się zmniejszy. W leczeniu kręgosłupa takie efekty placebo mogą mieć duże znaczenie, bo dolegliwości bólowe są najbardziej uciążliwym i odczuwalnym objawem różnych schorzeń, a ból – jak wcześniej podkreślałem – jest odczuciem subiektywnym. Chcę jednak dodać, że brak jest naukowego potwierdzenia skuteczności takich metod jak wspomniane pasy magnetyczne czy biorezonans.
– W jaki sposób powinniśmy dbać o kręgosłup, by unikać wspomnianych schorzeń?
– Przede wszystkim dbajmy o codzienną dawkę zdrowego ruchu, który jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania nie tylko narządu ruchu. Myślę tu o takich formach aktywności jak np. nordic walking czy pływanie. Ważne jest rzucenie palenia. Udowodniono, że palenie zaburza ukrwienie krążków międzykręgowych i jest znaczącym czynnikiem ryzyka w przypadku choroby zwyrodnieniowej. Należy zmieniać też złe nawyki ruchowe przy wykonywaniu najprostszych czynności, jak choćby przy zakładaniu butów czy podnoszeniu przedmiotów z podłogi. Oczywiście, starajmy się unikać siedzenia przez wiele godzin.
– Mam wrażenie, że na brak pracy nie będzie pan narzekał.
– Liczba pacjentów ze schorzeniami kręgosłupa ciągle rośnie. Wynika to zarówno z tego, że żyjemy po prostu dłużej, ale także ze zmian technologicznych i cywilizacyjnych, które sprawiły, że coraz więcej czasu spędzamy w pozycji siedzącej. I nie sądzę, by w najbliższym czasie mogło się to zmienić.
do 20 dni. A resztki wirusa zostają w organizmie i stąd testy wychodzą pozytywne. Nasze państwo przespało nowe wytyczne. Gdyby zostały wprowadzone, wielu ludzi nie musiałoby cierpieć. Te procedury niszczą psychicznie i finansowo polskie rodziny. Moja 2,5-letnia córka, gdy nie zdąży pokazać się policji, płacze, bo się boi... Czekamy na zmianę procedur, które pozwolą nam w końcu żyć normalnie, a dziadziowi przyjąć chemię i ratować własne życie. 5 lat, natomiast dziś, według profesjonalnych obliczeń, potrzeba 10 lat na uzbieranie wkładu własnego do kredytu hipotecznego, a i to przy uwzględnieniu małżeństwa bezdzietnego. Ale my w Polsce podobno (wg wielu mediów) od 30 lat mamy cud gospodarczy, a od kilku lat prosperity, którego nie ruszył ponoć nawet koronakryzys. Tylko nie wiadomo, dlaczego przeciętni ludzie pracy nie mogą sobie pozwolić na zakup czy najem mieszkania...
Rzecz dotyczy głośnej ostatnio sprawy aresztowania Michała Sz., który przedstawia się jako kobieta i tak też przedstawiają go niektóre media (...). Abstrahuję w niniejszym liście całkowicie od zagadnienia mniejszości seksualnych, bo to, jak i z kim ktoś kopuluje (pod warunkiem, że jest to dobrowolne z obu stron) jest jego prywatną sprawą; sęk w tym, że są tacy, którzy ze sposobu kopulacji czynią sobie sposób zarabiania i odskocznię do kariery politycznej. To jednak temat na inna dyskusję.
Wróćmy do Michała Sz. Nie przeczę, że ktoś może czuć się kobietą, ktoś może czuć się i kobietą, i mężczyzną jednocześnie, albo nie czuć się ani kobietą, ani mężczyzną. Dokładne wyjaśnienie tej „niebinarności” przeczytaliśmy w 34. numerze ANGORY w wywiadzie z seksuologiem Dominikiem Haakiem „Nazywanie Margot Michałem Sz. to przemoc”. Ba, są mężczyźni, którzy rzeczywiście wyglądem zewnętrznym bardziej przypominają kobiety, są też przypadki odwrotne, rzecz często spotykana, zwłaszcza wśród sportsmenek.
W przypadku Michała Sz. podobieństwo takie nie zachodzi. Jako żywo wygląda on na mężczyznę i, co widać na nagraniach, buzuje w nim testosteron, gdy z nożem w ręce napada na osobę głoszącą przeciwne niż on wartości. Ergo, nie szanuje wolności słowa i przekonań, na które tak bardzo – podobnie jak jego akolici – się powołuje. Kobiety jakoś rzadziej przejawiają taką agresję.
Ja jednak chcę zadać pytanie następujące – gdzie jest granica, dokąd będziemy jeszcze przesuwać granice „tolerancji” i nakazów gloryfikowania mniejszości – czy seksualnych, czy w tym przypadku raczej psychologicznych, a może nawet psychiatrycznych? Jak wspomniałem wcześniej, nie neguję, że ktoś może czuć się obco we własnej skórze. W tym przypadku mężczyzna ogłasza się kobietą i chce, żeby tak do niego mówić. Pójdźmy więc dalej – niegdyś znany prawicowy dziennikarz podczas zadymy oświadczył policjantom, że nazywa się Włodzimierz Iljicz Lenin (było to już po upadku komuny) i ci spisali go, po czym dostał mandat za podawanie nieprawdziwych danych i wprowadzanie funkcjonariuszy w błąd. Czy przedstawianie się przez Michała Sz. nieprawdziwymi danymi nie podpada pod ten sam paragraf? Pójdźmy jednak nieco dalej – czy gdyby Michał Sz. uważał siebie za Mahometa, Jezusa Chrystusa czy np. Napoleona Bonaparte, media też by go tak przedstawiały? Jeżeli zatem binarność uważamy za zaburzenie, to ja zwrócę tylko uwagę na fakt, że zakłady dla osób z zaburzeniami psychicznymi są pełne osób uważających się czy to za wspomniane już postaci religijne czy historyczne, czy np. za Diego Maradonę albo Elvisa Presleya. Czy im też należy iść w sukurs i jako takich je traktować? Co więcej, może istnieje jakieś pojęcie podobne do binarności, które zakłada, że osoba nie do końca czuje się człowiekiem, bądź nie czuje się nim wcale? Przecież wielu pacjentów wspomnianych wyżej zakładów uważa, że jest kotem, orłem, ptakiem, wilkiem. Czy takiemu „ptakowi” również należy z państwowych funduszy częściowo refundować koszty transformacji, zafundować odzienie z piór, sztuczny dziób i dać następnie dowód osobisty z nazwiskiem „Wróbel” czy np. „Sikora”?
Czyż pomysł z wprowadzeniem trzeciej płci nie jest już zupełną aberracją? Czy w naturze występuje więcej niż jedna płeć (pomijając organizmy obojnacze, czy te stojące niżej, które płci nie znają)? Jest to, moim zdaniem, wymysł zdegenerowanych, bogatych społeczeństw, który dotarł i do nas.
Jeszcze bardziej zdumiały mnie i rozśmieszyły sugestie, a momentami nawet żądania, że Michał Sz. powinien zostać osadzony w areszcie dla kobiet. Czy ktoś zastanowił się nad tym, czy zakłady te – zarówno personel, jak i pensjonariuszki – są do tego przygotowane? Idźmy dalej, czy gdyby Michał Sz. uważał się np. za konia i przedstawiał jako Bucefał lub Rosynant, to jego obrońcy (a może już – wyznawcy?) żądaliby, by go umieścić w stajni?
Zastanówmy się wszyscy, gdzie są granice normalności, śmieszności i w końcu – zdrowego rozsądku. Bo o ile piszący te słowa uważa, że w konflikcie z LGBT obie strony przesadzają – jako ateista uważam za śmieszne zarówno klękanie przed jakimiś figurkami (pomijając już wiarę w to, że koleżka w sutannie może być bliżej Boga niż ja...), jak też heroiczną ich obronę (a historia pokazuje, do czego to może prowadzić), jak też obwiązywanie tych figurek kolorowymi materiami przez tych, którzy kopulują trochę inaczej, o tyle w przypadku Michała Sz. i jemu podobnych zawodzi po prostu myślenie na poziomie elementarnym.
Z końcem sierpnia 2020 roku, po blisko 60 latach koncertowej gry na każdym polu, radiowa Trójka popadła w nicość. Powinna mnie zalać krew, a emocje wystrzelić, wszak to one należą do „mózgu gadziego”, który zawsze wyprzedza logiczne myślenie. Więc choć chciałoby się wykrzyczeć to wszystko, co nazbierało się przez ostatnie 4 miesiące, należy zastanowić się nad faktami i pomyśleć. Na spokojnie.
Trójki słucham od 40 lat. W roku 2020 ktoś postanawia, że formuła radia musi się zmienić (po co?), że dziennikarze się uwłaszczyli (bolszewizm?), że mają nieciekawe życiorysy (wszyscy? urodzeni przed 1989 r. również?), że w zasadzie Trójkowi dziennikarze to są amatorzy i czas na radiowców z krwi prawdziwej i kości prawdziwych, że radio musi być wolne (sic!) (...).
Nie mogę wyjść ze zdumienia, że Prezydent milczy. Wszak wie, czym jest (była) Trójka. Nie mogę się nadziwić, że i Premier siedzi cicho. Jakby nigdy radia nie słuchał, Trójki na pewno. Minister kultury – milczy. Chciałoby się zapytać: jakiej kultury? Miała być promowana ta wysoka właśnie. Jeśli Trójka nią nie była, to co nią jest? Poziom „wymiatania” nowych „dziennikarzy”, którzy u Pani z Rady Mediów Narodowych swym działaniem spowodowali przyspieszenie tętna do wartości zbliżonej wcześniejszym działaniem środkowego palca?
Pan z Rady Mediów Narodowych, pani Prezes Polskiego Radia, pani poseł od palca... – mówią. Mówią i bredzą. Tłumaczą i zaklinają rzeczywistość. Jakbyśmy nie mieli mózgów, uszu, nie chodzili do szkół i (jak oni) trwali w ciągłym bojowym nastroju i przekonaniu, że polityka to najważniejsza rzecz w życiu. A walka o dobro dla każdego z nas jest misją, którą tylko oni mogą wypełnić. Otóż, Einstein był jeden. Da Vinci również. Znakomita większość z nas nie jest ani Einsteinem, ani da Vincim.
Bardzo bym prosił, abyście wszyscy Państwo przestali mówić, jaką to potrzebną i piękną reformę przeprowadzacie, bo to jest obraza dla nas, słuchaczy od kilku pokoleń. Walczycie o wolność na Białorusi, a wolności w Polskim Radiu nie potraficie zapewnić. Zawsze głosy słuchaczy były obecne na antenie. Wszystkich słuchaczy, dodam. Zamietliście to pod dywan. Boicie się, ale póki co wygrywa poczucie władzy, „misja”, poczucie, że się jest ważnym, wybranym. Zapamiętajcie sobie Państwo, że zostaniecie zapamiętani jako ludzie, którzy zniszczyli markę, na którą pracowali ludzie. Ludzie tacy jak pan Piotr Kaczkowski, z którego słów nawet nie można wywnioskować, jakie ma poglądy polityczne. Bo normalnego człowieka to... nie obchodzi. Pan Niedźwiecki... Wiecie Państwo, jakie ma poglądy? Bo ja nie, choć słuchałem go kilkadziesiąt lat. Bo nie o to chodzi! Rządzący tego nie zrozumieją. Bo gdzie wchodzi ideologia jedyna słuszna, logiczne myślenie bierze w łeb.
Trójka to był duch. Specyfika. Bo radio to nie „nawalanka” rocka i nie „wymiatanie”. Sarkastyczny redaktor Mann, ciepły głos pana Kaczkowskiego, konkrety pani Michniewicz, pozytywna specyfika Strzyczkowskiego, muzykofilia pana Stelmacha, kapitalne wprowadzenia (i prowadzenia) Łukawskiego, kojący Baron, spokojny i merytoryczny Niedźwiecki... Rosiak do niedawna i te audycje. Mogę wymieniać na pół strony, kilkadziesiąt osób by się zmieściło.
Tych ludzi, tak odmiennych, jednak łączyły (co było słychać!): zamiłowanie do radia, wiedza, mądrość, brak uprzedzeń, wrażliwość, brak zajadłości, nienarzucanie swoich wizji nawet w muzyce.
Pewnie nie znaleźliby miejsca i pracy w innych rozgłośniach. Nie, nie dlatego, że są amatorami, o czym wspomina Smutny Pan z RMN. Ale dlatego, że przez lata tak wywindowali poziom, że w żadnej innej stacji się tego po prostu nie uświadczy. Również takiego poziomu kultury, dbałości o język, inteligencji, mądrości i wspomnianej już wrażliwości.
Młody Tomasz Michniewicz, Ola Kaczkowska i wielu młodych, nieprzypadkowych (co ważne!) mają to coś. Bo trzeba mieć to coś. A nie brać kogo popadnie, wymieniać pokolenia, „wymiatać”. Nikt, proszę państwa, niestety, już nie wymiata i nie będzie wymiatać. Nawet mnie, słuchającego rocka od zawsze, nie chce się słuchać tej „nawalanki”. Prezenterzy muzyczni zamiast dziennikarzy muzycznych, czy aby na pewno to tylko subtelna różnica? Gdzie są audycje? Gdzie telefony od słuchaczy? Audycje polityczne i neutralne zarazem? Muzyka z komentarzami redaktorów i słuchaczy? Nowinki... spoza Polski?
„Nowa Trójka” jest nie do słuchania, poziom „redaktorów” jest tak odmienny od poznanego mi przed laty, że zastanawiam się, na ile oni sami zdają sobie sprawę z tego, że po prostu tam nie pasują?
Na koniec już: nie oglądam zarówno TVN, jak i TVP. Nie czytam „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”. Jestem poza PO-PiSem od zawsze. Dlatego Trójka mi odpowiadała. Bo miała dziennikarzy, którzy nie szafowali poglądami w lewo czy prawo. Dawali myśleć. I bardzo sobie cenię swoje antypopisowe myślenie: czy prawicowy osiłek, czy też lewicowy aktywista, atakujący kogokolwiek, powinni mieć sprawę w sądzie. Niezależnie od wszystkiego innego. PO-PiS będzie brać pod uwagę: religię, wolność, tradycję, Kościół, płeć..., rzeczy, które są nieistotne! Dokładnie jak w Trójce! Oddajcie ją i okładajcie się, ile wlezie. O wszystko. Mam nadzieję, że Polska skieruje się w końcu w trzecią stronę. Ludzi mądrych, myślących... Ech (...)...
Kurde, Trójkę oddajcie i spadajcie!