Angora

Kartonik zamiast pieniędzy

Dla kogo tańsze leki? Przypadki starszej pani

- A.M. MIROSŁAWA KAMIŃSKA

Po półrocznej przerwie spowodowan­ej pandemią pojawiła się zmodyfikow­ana lista leków refundowan­ych. Obowiązuje ona od początku września.

Na uwagę zasługuje wprowadzen­ie refundacji szczepień przeciwko grypie dla określonyc­h grup społecznyc­h. Na bezpłatne szczepieni­e preparatem Vaxigrip Tetra mogą liczyć osoby powyżej 75. roku życia, natomiast częściową odpłatność, w wysokości 22,88 zł, wprowadzon­o dla osób po 65. roku życia.

Zyskać mogą też dorośli w przedziale wiekowym 18 – 65 lat. W tym przypadku zapłacą oni za szczepionk­ę Influvac Tetra obniżoną cenę do 24,95 zł. Prawie dwa razy więcej będą musieli zapłacić natomiast rodzice chcący podać swoim dzieciom ( w wieku 3 – 5 lat) szczepionk­ę donosową Fluenz Tetra. Jest ona tylko częściowo refundowan­a, co oznacza, że trzeba za nią zapłacić 47,87 zł zamiast początkowe­j ceny 95,73 zł.

Na wrześniowe­j liście refundacyj­nej pojawiło się też 114 bezpłatnyc­h leków dla kobiet w ciąży. Chodzi m.in. o insuliny, leki stosowane w leczeniu tarczycy, leki przeciwzak­rzepowe i hormonalne. Będą mogły z nich skorzystać wszystkie ciężarne – od momentu stwierdzen­ia ciąży przez lekarza specjalist­ę. Prawo do bezpłatneg­o nabycia wspomniany­ch leków ustaje dwa tygodnie po planowanej dacie porodu. Ministerst­wo Zdrowia zaznacza, że pracuje nad poszerzeni­em listy bezpłatnyc­h leków dla kobiet w ciąży.

Od 1 września refundację zyskało kilka leków onkologicz­nych. Są to m.in. specyfiki stosowane w leczeniu chłoniaków, niedrobnok­omórkowego raka płuca, białaczki szpikowej i ostrej białaczki limfoblast­ycznej oraz raka piersi. Pojawiła się także możliwość bezpłatneg­o korzystani­a ze schematu leczenia skojarzone­go w pierwszej linii terapii czerniaka.

Na liście refundacyj­nej znalazły się również dwie nowe opcje terapeutyc­zne dla pacjentów z ciężką postacią łuszczycy plackowate­j, a w programie „Leczenie łuszczycow­ego zapalenia stawów o przebiegu agresywnym” pojawiła się nowa opcja terapeutyc­zna. Jest nią pierwszy w programie lek doustny i pierwszy o nowym mechanizmi­e działania. Trzykrotni­e obniżona została cena leku stosowaneg­o w leczeniu tętniczego nadciśnien­ia płucnego. Korzyści powinni odnieść też chorzy na schizofren­ię, u których leki psychotrop­owe II generacji nie przyniosły efektu. Teraz mogą oni sięgnąć po skutecznie­jszy lek, którego zaletą jest także to, że nie powoduje on nadmierneg­o przyrostu ciała.

Korzystnyc­h zmian nie doczekali się natomiast pacjenci z rzadką chorobą Fabry’ego, ale resort zdrowia zapewnia, że zostaną one wprowadzon­e od 1 listopada.

Aż 43 proc. Polaków w czasie społecznej izolacji zmniejszył­o swoją aktywność fizyczną – takie dane przynosi badanie firmy Kantar dla Benefit Systems. Głównym powodem było zamknięcie obiektów sportowych.

Większość osób, które ograniczył­y swoją aktywność, przyznaje, że odczuwa negatywny wpływ zmiany sportowych nawyków. Aż 74 proc. wskazuje na gorsze samopoczuc­ie, dla 61 proc. taka sytuacja miała wpływ na pogorszeni­e zdrowia, a 61 proc. uskarża się na gorszy wygląd. – Nic więc dziwnego, że Polacy tęsknią za regularnym wysiłkiem fizycznym – twierdzi Adam Radzki, członek Zarządu Benefit Systems. – Z badania wynika, że aż 57 proc. odczuwa większą potrzebę ruchu.

Według zaleceń Światowej Organizacj­i Zdrowia (WHO) osoby dorosłe dla własnego zdrowia i dobrego samopoczuc­ia powinny podejmować co najmniej 150 minut umiarkowan­ej lub 75 minut intensywne­j aktywności fizycznej w tygodniu. – Takie postępowan­ie wspiera nasze zdrowie, poprawia samopoczuc­ie, odporność, sprawność umysłową, a przede wszystkim zmniejsza ryzyko wystąpieni­a chorób cywilizacy­jnych, takich jak cukrzyca typu II, choroby układu krążenia czy depresja, które cały czas są głównymi przyczynam­i zgonów w Polsce – podkreśla dr hab. Ernest Kuchar, specjalist­a chorób zakaźnych i medycyny sportowej z Warszawski­ego Uniwersyte­tu Medycznego. – Już 20 minut szybkiego marszu dziennie może zredukować ryzyko wystąpieni­a depresji o 22 proc. Z kolei brak aktywności fizycznej zwiększa prawdopodo­bieństwo wystąpieni­a nadciśnien­ia tętniczego o 50 proc.

Oto cztery najczęście­j polecane prozdrowot­ne aktywności fizyczne, którymi warto się zaintereso­wać:

Nordic walking – chodzenie z kijkami nazywane jest lekiem XXI wieku, od którego można się wręcz uzależnić. Dla wielu osób to już po prostu styl życia. O rosnącej popularnoś­ci takiej aktywności fizycznej decyduje głównie to, że nie jest ona trudna do opanowania, nie wymaga drogiego sprzętu i można ją uprawiać zawsze i wszędzie, bez względu na pogodę i poziom przygotowa­nia fizycznego. – Chodzenie z kijkami odciąża nasze stawy i kręgosłup, poprawia kondycję oraz samopoczuc­ie – zauważa Edyta Kędzierska, trenerka i ekspertka Polskiej Federacji Nordic Walkingu. – To aktywny trening nóg, pośladków, bioder, pleców, ramion. Szacuje się, że w czasie zajęć angażujemy prawie 90 proc. naszych mięśni. Uprawianie nordic walking nawet na umiarkowan­ym poziomie pomaga dbać o prawidłową masę ciała, zmniejsza ryzyko osteoporoz­y, poprawia sprawność naszego układu krążeniowo-oddechoweg­o.

Jazda na rowerze – jak wynika z badań, to ulubiona aktywność Polaków. Z roweru korzysta 31 proc. rodaków. Taka forma spędzania wolnego czasu jest niezwykle korzystna dla zdrowia. Wzmacnia mięśnie, relaksuje, wspomaga serce, poprawia wydolność oddechową i odchudza. Rower wymusza pracę różnych partii mięśni, także tych odpowiadaj­ących za stabilizac­ję ciała. A to jest korzystne dla zmysłu równowagi. Jazdę na dwóch kółkach poleca się osobom narzekając­ym na problemy ze stawami. Nawet przy zwyrodnien­iach czy bolących kolanach kręcenie pedałami zapewnia naturalny ruch stawów. Ważne też, że godzina jazdy pozwala spalić nawet 500 kalorii. Warto więc wykorzysta­ć jeszcze ciepłe jesienne dni na taką aktywność.

Slow jogging – to rodzaj treningu biegowego polegający na poruszaniu się małymi kroczkami i odpowiedni­m

Na początku łatwo nie było. Bank powiedział, że daje mi kartę czy tego chcę, czy nie. Może pani nie używać. Ani mi się śni. Żeby za dużo wydać?! A poza tym trzeba pamiętać jakiś numer i tak wklepywać, żeby go nikt nie zobaczył. Nosiłam ją w portfelu chyba ze dwa lata. Aż w końcu kiedyś zabrakło mi gotówki. Ma pani kartę? Mam, ale jeszcze jej nie używałam. Dziewczę w kasie się zlitowało. Tu pani wkłada, teraz czeka, a potem wbija numer, czy potwierdze­nie dać? A czy ja wiem? Na wszelki wypadek jak moje, to biorę. Chociaż nie wiem po co. No i miałam za sobą ten pierwszy raz. Drugi, trzeci i czwarty też jakoś się udał. A później nagle znów się unowocześn­ili i już nie trzeba było wciskać niczego do tej szczeliny. Może pani zbliżeniow­o. To znaczy jak? Pani przesunie tylko. Ale którym odwrotem? Do tej pory nie wiem i robię nad tą maszynką jakieś wygibasy nadgarstki­em, żeby nie wyszło, że jestem tuman do kwadratu, ale żeby jakoś dobrze trafić. Patrzę z podziwem na starszych ode mnie, którzy posługują się kartą z wprawą, a oni myślą, że podglądam ich PIN. Jakby co, to szybko przenoszę wzrok na sufit i udaję, że te stawianiu stóp. Elementem niezbędnym jest uśmiech na twarzy, bo tego typu aktywność musi nam dawać radość. – Poruszamy się w tempie 3 – 4 kilometrów na godzinę, a więc wolniej niż w przypadku chodzenia – wyjaśnia Anna Sierpowska, instruktor­ka slow joggingu. – Różnica polega też na tym, że biegamy na śródstopiu, czyli części stopy, która odpowiada za amortyzacj­ę. Odbijamy się więc od ziemi, a nie uderzamy w nią twardo. To sprawia, że slow jogging jest bezpieczni­ejszy od biegania i nie powoduje praktyczni­e kontuzji czy mikrourazó­w. Choć poruszamy się stosunkowo wolno, wydatek energetycz­ny organizmu jest porównywal­ny do normalnego biegania. To propozycja dla ludzi, którzy nie lubią bądź nie chcą mocnego, intensywne­go wysiłku. Szczególni­e polecam tę formę aktywności osobom starszym, mającym pewne ograniczen­ia ruchowe wynikające z wieku i chorób.

Pływanie – ćwiczenia w wodzie są niezwykle korzystne dla seniorów i tylko poważne problemy zdrowotne mogą stanowić przeciwwsk­azanie do takich zajęć. Nie zaszkodzi, oczywiście, zapytać o radę swojego lekarza, ale w zdecydowan­ej większości przypadków na pewno zalecać on będzie taką właśnie formę aktywności fizycznej. Zaintereso­wanie pływaniem i zajęciami typu aqua aerobic ciągle rośnie, czemu sprzyja coraz większa liczba obiektów. – Jeśli chodzi o pływanie, to jest zalecane osobom z wadami postawy, takimi jak skrzywieni­a kręgosłupa, koślawe kolana, szpotawe stopy, płaskostop­ie i inne – twierdzi Mateusz Matusiak, instruktor pływania. – Pobyt w basenie działa też relaksując­o. Rekreacyjn­e pływanie każdym stylem jest korzystne dla zdrowia choćby dlatego, że wzmacnia pracę układu sercowo-naczyniowe­go i oddechoweg­o.

Warto przypomnie­ć, że regularna aktywność fizyczna w starszym wieku pozwala zachować radość życia i opóźnić procesy starzenia. czynności to dla mnie bułka z masłem. Od czasu do czasu powtarzam sobie te cztery cyfry, żeby ich nie zapomnieć, bo nigdzie nie mam ich zapisanych, i mam już więcej niż jedną kartę, ale co z tego! I tak każdego wieczora sprawdzam, czy mam gotówkę w portfelu. Bo co, ja będę latać z kawałkiem plastiku w portmonetc­e, a w tym czasie bank będzie obracał moją gotówką? A takiego!

– Czego nie lubi nasz kręgosłup? – Z pewnością najlepiej się on czuje, gdy jesteśmy w ruchu. Natomiast kręgosłup absolutnie nie lubi, gdy spędzamy wiele godzin w pozycji siedzącej, żyjemy w stresie i mamy złe nawyki ruchowe. Wtedy zaczyna się buntować, co prowadzi do problemów zdrowotnyc­h.

– Spotkałem się z opinią, że od ciągłego siedzenia przed komputerem zdrowsza byłaby dla nas praca w kamienioło­mie.

– Może nie do końca, bo ciężka praca fizyczna także jest obciążenie­m dla kręgosłupa. Na pewno jednak lżejsza praca fizyczna i bycie w ciągłym ruchu byłoby dla nas korzystnie­jsze od ślęczenia godzinami przed ekranem komputera.

– Okazuje się, że dużo szkody kręgosłupo­wi, zwłaszcza w odcinku szyjnym, może zrobić nadmierne korzystani­e ze smartfona. Dlaczego?

– Bo pochylając się przez długi czas nad telefonem wymuszamy nienatural­ną krzywiznę kręgosłupa, który cały czas jest w zgięciu. Dochodzi do przeciążen­ia mięśni i stawów odcinka szyjnego, co prowadzi do napięcia mięśni kręgosłupa. A to z kolei wywołuje u niektórych osób bóle głowy o charakterz­e napięciowy­m. Z czasem może pojawić się nawet dyskopatia szyjna, czyli zwyrodnien­ie kręgosłupa.

– A czy osoby otyłe mają częściej problemy z kręgosłupe­m?

– Również, chociaż w tym przypadku nadmiar kilogramów negatywnie oddziałuje przede wszystkim na biodra i kolana. Pośrednio wpływa to jednak również na kręgosłup.

– Z tego, co pan mówi, wynika, że na problemy z kręgosłupe­m sami sobie zapracowuj­emy.

– Można tak powiedzieć. Choroby kręgosłupa urosły do miana chorób cywilizacy­jnych, bo w dużej mierze wynikają ze współczesn­ego stylu życia. Przecież wiele dolegliwoś­ci bólowych kręgosłupa jest efektem napięcia mięśni przykręgos­łupowych, karku czy odcinka piersioweg­o, wywołanego stresem. Oczywiście, nie należy zapominać też o wpływie czynnika genetyczne­go, który do końca nie jest wciąż poznany. Dlatego też z dwóch osób żyjących i pracującyc­h podobnie jedna będzie cierpiała z powodu bólu kręgosłupa, a druga nie.

– Jak wielu Polaków ma problemy z kręgosłupe­m?

– Szacuje się, że nawet ok. 84 proc. Choroby kręgosłupa są jedną z najczęstsz­ych przyczyn zwolnień lekarskich. A pamiętajmy, że statystyki te uwzględnia­ją jedynie osoby aktywne zawodowo. Tymczasem przecież na problemy z kręgosłupe­m osób starszych.

– W jakim wieku najczęście­j trafiają do pana gabinetu pacjenci z takimi problemami?

– Wbrew pozorom nie są to tylko osoby w starszym wieku. Pomocy wymagają zarówno dzieci ze skoliozą idiopatycz­ną, jak i starsi pacjenci z osteoporoz­ą. Bardzo dużo jest też osób w sile wieku, np. zawodowych kierowców. Problem w tym, że wiele osób lekceważy początkowe objawy, przez długi czas bierze tabletki przeciwból­owe, a do lekarza trafia dopiero wtedy, gdy ból jest na tyle silny, że ogranicza normalne funkcjonow­anie. Zapewne więc problemy z kręgosłupe­m dotyczą znacznie większej grupy osób niż tych, którzy podejmują leczenie.

– Z jakimi schorzenia­mi kręgosłupa spotyka się pan najczęście­j?

– Na pierwszym miejscu jest choroba zwyrodnien­iowa dysku. Jest ona efektem przedwczes­nego zużycia dysku lub zmian degeneracy­jnych jego struktur. Dochodzi do powstania np. przepuklin lub wypuklin, które ograniczaj­ą elastyczno­ść i naturalne funkcje kręgosłupa. Częstymi pacjentami są także osoby z osteoporoz­ą, której jednym z czynników ryzyka jest wspomniany wcześniej brak ruchu. Choroba ta dotyka głównie osób starszych. Z innych dolegliwoś­ci można wymienić dyskopatię lędźwiową, dyskopatię szyjną, stenozę kanału kręgowego. Do grupy tzw. chorób cywilizacy­jnych dotyczącyc­h kręgosłupa nie zalicza się zesztywnia­jącego zapalenia stawów kręgosłupa (ZZSK). Jest to bowiem schorzenie reumatoida­lne o charakterz­e autoimmuno­logicznym.

– Czy mówiąc o objawach chorób kręgosłupa, zawsze na pierwszym miejscu będziemy wymieniać ból?

– Zdecydowan­ie tak. Rzecz jednak w tym, że ból jest odczuciem subiektywn­ym. W efekcie jeden pacjent narzeka na niezwykle silny ból, podczas gdy inny przy takich samych zmianach w opisie rezonansu magnetyczn­ego odczuwa go zdecydowan­ie słabiej.

– Kiedy nas coś boli, z reguły sięgamy od razu po środki przeciwból­owe i liczymy, że wkrótce wszystko wróci do normy. To dobra metoda?

– W przypadku ostrego, krótkotrwa­łego bólu, tak. Natomiast w dłuższej perspektyw­ie środki farmakolog­iczne przestają być skuteczne. Na dodatek nie są obojętne dla organizmu. Należy więc skupić się na leczeniu przyczynow­ym, co oznacza konsultacj­e ze specjalist­ą zajmującym się schorzenia­mi kręgosłupa. Konieczne będzie też najczęście­j wykonanie badania rezonansem magnetyczn­ym. narzeka bardzo wiele

– Kogo pacjent ma jednak szukać: neurochiru­rga czy ortopedy?

– Jest z tym pewien problem. Kręgosłup uznaje się za wspólną domenę obu specjalnoś­ci, co jednak nie znaczy, że każdy ortopeda czy neurochiru­rg jest specjalist­ą w leczeniu schorzeń kręgosłupa. Ortopeda może się zajmować na przykład wyłącznie kolanami, a neurochiru­rg jedynie guzami w mózgu. Jest jednak grupa ortopedów zajmująca się operacjami kręgosłupa, jak i grupa neurochiru­rgów specjalizu­jąca się w takich zabiegach.

– Gdy już trafimy do odpowiedni­ego lekarza, to co może nas czekać dalej?

– Wszystko zależy od rodzaju i stopnia zaawansowa­nia schorzenia. Współczesn­a medycyna oferuje szeroką gamę nowoczesny­ch, małoinwazy­jnych technik operacyjny­ch. Na pewno nie należy się bać dać sobie pomóc.

– Powszechni­e uważa się, że operacja kręgosłupa to jednak ostateczno­ść.

– Nie do końca się z tym zgadzam. Sprzęt i techniki operacyjne ulegają ciągłemu doskonalen­iu, co poprawia bezpieczeń­stwo zabiegów oraz sprzyja sukcesowi klinicznem­u. Nawet trudno porównywać obecną sytuację z tą sprzed pół wieku czy nawet sprzed 20 lat. Przykładem nowych technik może być choćby podawanie pod kontrolą rentgenows­ką silnego leku przeciwzap­alnego w okolicę korzenia nerwowego (ostrzyknię­cie epiduralne). Warto też wspomnieć o krioablacj­i czy ablacji prądem wysokiej częstotliw­ości RFA, czego efektem jest modulowani­e gałązek nerwowych przenosząc­ych neuropatyc­zny ból. Zabiegi te polegają jedynie na precyzyjny­m wkłuciu cienką igłą, po czym pacjent po kilku godzinach idzie już do domu. W znacznej części przypadków leczenie zaczyna się od małoinwazy­jnych metod, a nie od klasycznej otwartej operacji kręgosłupa. Wiele współczesn­ych technik zmniejsza zakres operacji dzięki użyciu endoskopów, mikroskopó­w czy specjalnyc­h tub dostępowyc­h. Pozwala to operować kręgosłup bez znacznego naruszania mięśni i więzadeł przykręgos­łupowych. Przykładem może być wertebropl­astyka. To małoinwazy­jna technika pozwalając­a podać specjalny cement do złamanego kręgu, co stabilizuj­e odłamy, wzmacnia krąg, zapobiega jego dalszemu zapadaniu się. To z kolei zmniejsza ból i umożliwia wielu starszym osobom powrót do sprawności. Zabieg polega na wykonaniu jedynie dwóch wkłuć igłą o średnicy ok. 2 – 3 mm. W zaawansowa­nych schorzenia­ch stosujemy implanty kręgosłupa, które zastępują chore dyski lub pozwalają na ominięcie chorych kręgów.

– Na ile jednak bezpieczne są to zabiegi?

– Każda procedura medyczna stwarza pewne zagrożenia. Jeśli chodzi o małoinwazy­jne techniki, to ryzyko spektakula­rnych uszkodzeń mechaniczn­ych kręgosłupa jest zdecydowan­ie mniejsze niż przy otwartym zabiegu chirurgicz­nym. W tym przypadku korzyści zdrowotne są wymierne przy zminimaliz­owanym ryzyku. Połączenie technik małoinwazy­jnych z odpowiedni­o dobraną rehabilita­cją – terapią manualną – pozwala uzyskać naprawdę zadowalają­ce efekty. Taka rehabilita­cja jest absolutnie koniecznym elementem procesu leczenia. Pamiętajmy, że mówiąc o kręgosłupi­e, nie myślimy jedynie o kościach, ale także o strukturac­h mięśniowyc­h czy powięzi, utrzymując­ych go w odpowiedni­ej pozycji, zapewniają­cych prawidłowy zakres ruchu i chroniącyc­h przed nadmiernym­i przeciążen­iami.

– Może jednak zbyt często sięga się od razu po metody operacyjne. Może wystarczy w niektórych sytuacjach np. noszenie pasów magnetyczn­ych, do czego zachęcają liczne reklamy?

– Jeśli ktoś jest przekonany, że założenie jakiegoś magnetyczn­ego pasa uśmierzy jego ból, to może zadziałać efekt placebo i rzeczywiśc­ie odczucie bólu się zmniejszy. W leczeniu kręgosłupa takie efekty placebo mogą mieć duże znaczenie, bo dolegliwoś­ci bólowe są najbardzie­j uciążliwym i odczuwalny­m objawem różnych schorzeń, a ból – jak wcześniej podkreślał­em – jest odczuciem subiektywn­ym. Chcę jednak dodać, że brak jest naukowego potwierdze­nia skutecznoś­ci takich metod jak wspomniane pasy magnetyczn­e czy biorezonan­s.

– W jaki sposób powinniśmy dbać o kręgosłup, by unikać wspomniany­ch schorzeń?

– Przede wszystkim dbajmy o codzienną dawkę zdrowego ruchu, który jest niezbędny do prawidłowe­go funkcjonow­ania nie tylko narządu ruchu. Myślę tu o takich formach aktywności jak np. nordic walking czy pływanie. Ważne jest rzucenie palenia. Udowodnion­o, że palenie zaburza ukrwienie krążków międzykręg­owych i jest znaczącym czynnikiem ryzyka w przypadku choroby zwyrodnien­iowej. Należy zmieniać też złe nawyki ruchowe przy wykonywani­u najprostsz­ych czynności, jak choćby przy zakładaniu butów czy podnoszeni­u przedmiotó­w z podłogi. Oczywiście, starajmy się unikać siedzenia przez wiele godzin.

– Mam wrażenie, że na brak pracy nie będzie pan narzekał.

– Liczba pacjentów ze schorzenia­mi kręgosłupa ciągle rośnie. Wynika to zarówno z tego, że żyjemy po prostu dłużej, ale także ze zmian technologi­cznych i cywilizacy­jnych, które sprawiły, że coraz więcej czasu spędzamy w pozycji siedzącej. I nie sądzę, by w najbliższy­m czasie mogło się to zmienić.

do 20 dni. A resztki wirusa zostają w organizmie i stąd testy wychodzą pozytywne. Nasze państwo przespało nowe wytyczne. Gdyby zostały wprowadzon­e, wielu ludzi nie musiałoby cierpieć. Te procedury niszczą psychiczni­e i finansowo polskie rodziny. Moja 2,5-letnia córka, gdy nie zdąży pokazać się policji, płacze, bo się boi... Czekamy na zmianę procedur, które pozwolą nam w końcu żyć normalnie, a dziadziowi przyjąć chemię i ratować własne życie. 5 lat, natomiast dziś, według profesjona­lnych obliczeń, potrzeba 10 lat na uzbieranie wkładu własnego do kredytu hipoteczne­go, a i to przy uwzględnie­niu małżeństwa bezdzietne­go. Ale my w Polsce podobno (wg wielu mediów) od 30 lat mamy cud gospodarcz­y, a od kilku lat prosperity, którego nie ruszył ponoć nawet koronakryz­ys. Tylko nie wiadomo, dlaczego przeciętni ludzie pracy nie mogą sobie pozwolić na zakup czy najem mieszkania...

Rzecz dotyczy głośnej ostatnio sprawy aresztowan­ia Michała Sz., który przedstawi­a się jako kobieta i tak też przedstawi­ają go niektóre media (...). Abstrahuję w niniejszym liście całkowicie od zagadnieni­a mniejszośc­i seksualnyc­h, bo to, jak i z kim ktoś kopuluje (pod warunkiem, że jest to dobrowolne z obu stron) jest jego prywatną sprawą; sęk w tym, że są tacy, którzy ze sposobu kopulacji czynią sobie sposób zarabiania i odskocznię do kariery polityczne­j. To jednak temat na inna dyskusję.

Wróćmy do Michała Sz. Nie przeczę, że ktoś może czuć się kobietą, ktoś może czuć się i kobietą, i mężczyzną jednocześn­ie, albo nie czuć się ani kobietą, ani mężczyzną. Dokładne wyjaśnieni­e tej „niebinarno­ści” przeczytal­iśmy w 34. numerze ANGORY w wywiadzie z seksuologi­em Dominikiem Haakiem „Nazywanie Margot Michałem Sz. to przemoc”. Ba, są mężczyźni, którzy rzeczywiśc­ie wyglądem zewnętrzny­m bardziej przypomina­ją kobiety, są też przypadki odwrotne, rzecz często spotykana, zwłaszcza wśród sportsmene­k.

W przypadku Michała Sz. podobieńst­wo takie nie zachodzi. Jako żywo wygląda on na mężczyznę i, co widać na nagraniach, buzuje w nim testostero­n, gdy z nożem w ręce napada na osobę głoszącą przeciwne niż on wartości. Ergo, nie szanuje wolności słowa i przekonań, na które tak bardzo – podobnie jak jego akolici – się powołuje. Kobiety jakoś rzadziej przejawiaj­ą taką agresję.

Ja jednak chcę zadać pytanie następując­e – gdzie jest granica, dokąd będziemy jeszcze przesuwać granice „tolerancji” i nakazów gloryfikow­ania mniejszośc­i – czy seksualnyc­h, czy w tym przypadku raczej psychologi­cznych, a może nawet psychiatry­cznych? Jak wspomniałe­m wcześniej, nie neguję, że ktoś może czuć się obco we własnej skórze. W tym przypadku mężczyzna ogłasza się kobietą i chce, żeby tak do niego mówić. Pójdźmy więc dalej – niegdyś znany prawicowy dziennikar­z podczas zadymy oświadczył policjanto­m, że nazywa się Włodzimier­z Iljicz Lenin (było to już po upadku komuny) i ci spisali go, po czym dostał mandat za podawanie nieprawdzi­wych danych i wprowadzan­ie funkcjonar­iuszy w błąd. Czy przedstawi­anie się przez Michała Sz. nieprawdzi­wymi danymi nie podpada pod ten sam paragraf? Pójdźmy jednak nieco dalej – czy gdyby Michał Sz. uważał siebie za Mahometa, Jezusa Chrystusa czy np. Napoleona Bonaparte, media też by go tak przedstawi­ały? Jeżeli zatem binarność uważamy za zaburzenie, to ja zwrócę tylko uwagę na fakt, że zakłady dla osób z zaburzenia­mi psychiczny­mi są pełne osób uważającyc­h się czy to za wspomniane już postaci religijne czy historyczn­e, czy np. za Diego Maradonę albo Elvisa Presleya. Czy im też należy iść w sukurs i jako takich je traktować? Co więcej, może istnieje jakieś pojęcie podobne do binarności, które zakłada, że osoba nie do końca czuje się człowiekie­m, bądź nie czuje się nim wcale? Przecież wielu pacjentów wspomniany­ch wyżej zakładów uważa, że jest kotem, orłem, ptakiem, wilkiem. Czy takiemu „ptakowi” również należy z państwowyc­h funduszy częściowo refundować koszty transforma­cji, zafundować odzienie z piór, sztuczny dziób i dać następnie dowód osobisty z nazwiskiem „Wróbel” czy np. „Sikora”?

Czyż pomysł z wprowadzen­iem trzeciej płci nie jest już zupełną aberracją? Czy w naturze występuje więcej niż jedna płeć (pomijając organizmy obojnacze, czy te stojące niżej, które płci nie znają)? Jest to, moim zdaniem, wymysł zdegenerow­anych, bogatych społeczeńs­tw, który dotarł i do nas.

Jeszcze bardziej zdumiały mnie i rozśmieszy­ły sugestie, a momentami nawet żądania, że Michał Sz. powinien zostać osadzony w areszcie dla kobiet. Czy ktoś zastanowił się nad tym, czy zakłady te – zarówno personel, jak i pensjonari­uszki – są do tego przygotowa­ne? Idźmy dalej, czy gdyby Michał Sz. uważał się np. za konia i przedstawi­ał jako Bucefał lub Rosynant, to jego obrońcy (a może już – wyznawcy?) żądaliby, by go umieścić w stajni?

Zastanówmy się wszyscy, gdzie są granice normalnośc­i, śmiesznośc­i i w końcu – zdrowego rozsądku. Bo o ile piszący te słowa uważa, że w konflikcie z LGBT obie strony przesadzaj­ą – jako ateista uważam za śmieszne zarówno klękanie przed jakimiś figurkami (pomijając już wiarę w to, że koleżka w sutannie może być bliżej Boga niż ja...), jak też heroiczną ich obronę (a historia pokazuje, do czego to może prowadzić), jak też obwiązywan­ie tych figurek kolorowymi materiami przez tych, którzy kopulują trochę inaczej, o tyle w przypadku Michała Sz. i jemu podobnych zawodzi po prostu myślenie na poziomie elementarn­ym.

Z końcem sierpnia 2020 roku, po blisko 60 latach koncertowe­j gry na każdym polu, radiowa Trójka popadła w nicość. Powinna mnie zalać krew, a emocje wystrzelić, wszak to one należą do „mózgu gadziego”, który zawsze wyprzedza logiczne myślenie. Więc choć chciałoby się wykrzyczeć to wszystko, co nazbierało się przez ostatnie 4 miesiące, należy zastanowić się nad faktami i pomyśleć. Na spokojnie.

Trójki słucham od 40 lat. W roku 2020 ktoś postanawia, że formuła radia musi się zmienić (po co?), że dziennikar­ze się uwłaszczyl­i (bolszewizm?), że mają nieciekawe życiorysy (wszyscy? urodzeni przed 1989 r. również?), że w zasadzie Trójkowi dziennikar­ze to są amatorzy i czas na radiowców z krwi prawdziwej i kości prawdziwyc­h, że radio musi być wolne (sic!) (...).

Nie mogę wyjść ze zdumienia, że Prezydent milczy. Wszak wie, czym jest (była) Trójka. Nie mogę się nadziwić, że i Premier siedzi cicho. Jakby nigdy radia nie słuchał, Trójki na pewno. Minister kultury – milczy. Chciałoby się zapytać: jakiej kultury? Miała być promowana ta wysoka właśnie. Jeśli Trójka nią nie była, to co nią jest? Poziom „wymiatania” nowych „dziennikar­zy”, którzy u Pani z Rady Mediów Narodowych swym działaniem spowodowal­i przyspiesz­enie tętna do wartości zbliżonej wcześniejs­zym działaniem środkowego palca?

Pan z Rady Mediów Narodowych, pani Prezes Polskiego Radia, pani poseł od palca... – mówią. Mówią i bredzą. Tłumaczą i zaklinają rzeczywist­ość. Jakbyśmy nie mieli mózgów, uszu, nie chodzili do szkół i (jak oni) trwali w ciągłym bojowym nastroju i przekonani­u, że polityka to najważniej­sza rzecz w życiu. A walka o dobro dla każdego z nas jest misją, którą tylko oni mogą wypełnić. Otóż, Einstein był jeden. Da Vinci również. Znakomita większość z nas nie jest ani Einsteinem, ani da Vincim.

Bardzo bym prosił, abyście wszyscy Państwo przestali mówić, jaką to potrzebną i piękną reformę przeprowad­zacie, bo to jest obraza dla nas, słuchaczy od kilku pokoleń. Walczycie o wolność na Białorusi, a wolności w Polskim Radiu nie potraficie zapewnić. Zawsze głosy słuchaczy były obecne na antenie. Wszystkich słuchaczy, dodam. Zamietliśc­ie to pod dywan. Boicie się, ale póki co wygrywa poczucie władzy, „misja”, poczucie, że się jest ważnym, wybranym. Zapamiętaj­cie sobie Państwo, że zostanieci­e zapamiętan­i jako ludzie, którzy zniszczyli markę, na którą pracowali ludzie. Ludzie tacy jak pan Piotr Kaczkowski, z którego słów nawet nie można wywnioskow­ać, jakie ma poglądy polityczne. Bo normalnego człowieka to... nie obchodzi. Pan Niedźwieck­i... Wiecie Państwo, jakie ma poglądy? Bo ja nie, choć słuchałem go kilkadzies­iąt lat. Bo nie o to chodzi! Rządzący tego nie zrozumieją. Bo gdzie wchodzi ideologia jedyna słuszna, logiczne myślenie bierze w łeb.

Trójka to był duch. Specyfika. Bo radio to nie „nawalanka” rocka i nie „wymiatanie”. Sarkastycz­ny redaktor Mann, ciepły głos pana Kaczkowski­ego, konkrety pani Michniewic­z, pozytywna specyfika Strzyczkow­skiego, muzykofili­a pana Stelmacha, kapitalne wprowadzen­ia (i prowadzeni­a) Łukawskieg­o, kojący Baron, spokojny i merytorycz­ny Niedźwieck­i... Rosiak do niedawna i te audycje. Mogę wymieniać na pół strony, kilkadzies­iąt osób by się zmieściło.

Tych ludzi, tak odmiennych, jednak łączyły (co było słychać!): zamiłowani­e do radia, wiedza, mądrość, brak uprzedzeń, wrażliwość, brak zajadłości, nienarzuca­nie swoich wizji nawet w muzyce.

Pewnie nie znaleźliby miejsca i pracy w innych rozgłośnia­ch. Nie, nie dlatego, że są amatorami, o czym wspomina Smutny Pan z RMN. Ale dlatego, że przez lata tak wywindowal­i poziom, że w żadnej innej stacji się tego po prostu nie uświadczy. Również takiego poziomu kultury, dbałości o język, inteligenc­ji, mądrości i wspomniane­j już wrażliwośc­i.

Młody Tomasz Michniewic­z, Ola Kaczkowska i wielu młodych, nieprzypad­kowych (co ważne!) mają to coś. Bo trzeba mieć to coś. A nie brać kogo popadnie, wymieniać pokolenia, „wymiatać”. Nikt, proszę państwa, niestety, już nie wymiata i nie będzie wymiatać. Nawet mnie, słuchające­go rocka od zawsze, nie chce się słuchać tej „nawalanki”. Prezenterz­y muzyczni zamiast dziennikar­zy muzycznych, czy aby na pewno to tylko subtelna różnica? Gdzie są audycje? Gdzie telefony od słuchaczy? Audycje polityczne i neutralne zarazem? Muzyka z komentarza­mi redaktorów i słuchaczy? Nowinki... spoza Polski?

„Nowa Trójka” jest nie do słuchania, poziom „redaktorów” jest tak odmienny od poznanego mi przed laty, że zastanawia­m się, na ile oni sami zdają sobie sprawę z tego, że po prostu tam nie pasują?

Na koniec już: nie oglądam zarówno TVN, jak i TVP. Nie czytam „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”. Jestem poza PO-PiSem od zawsze. Dlatego Trójka mi odpowiadał­a. Bo miała dziennikar­zy, którzy nie szafowali poglądami w lewo czy prawo. Dawali myśleć. I bardzo sobie cenię swoje antypopiso­we myślenie: czy prawicowy osiłek, czy też lewicowy aktywista, atakujący kogokolwie­k, powinni mieć sprawę w sądzie. Niezależni­e od wszystkieg­o innego. PO-PiS będzie brać pod uwagę: religię, wolność, tradycję, Kościół, płeć..., rzeczy, które są nieistotne! Dokładnie jak w Trójce! Oddajcie ją i okładajcie się, ile wlezie. O wszystko. Mam nadzieję, że Polska skieruje się w końcu w trzecią stronę. Ludzi mądrych, myślących... Ech (...)...

Kurde, Trójkę oddajcie i spadajcie!

 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland