Angora

Polski dunker

- Rozmowa z PIOTREM GRABOWSKIM – wicemistrz­em świata we wsadzaniu piłki do kosza TOMASZ ZIMOCH

nie przerżnę konkursu wsadów. Wszystko zawdzięcza­m sobie.

– Wsady do kosza są osobną dyscypliną?

– To już nie koszykówka, a zupełnie coś innego. We wsadach przecież nie liczy się bieganie; co ciekawe, wielu dunkerów nigdy nie trenowało koszykówki, od razu zajęli się wsadami.

– To „jazda figurowa” albo „gimnastyka artystyczn­a” koszykówki?

– Bardzo fajne określenie, bo tak w rzeczywist­ości jest. Wsady są niezwykle widowiskow­e, rozbudzają wyobraźnię widzów, a w meczu koszykówki wręcz się na nie czeka. Znam takich, którzy twierktóra zdobędzie uznanie widzów, by oni i sędziowie byli mocno podjarani. Nie ukrywam, że w takich zawodach jestem trochę małpą w cyrku, akrobatą, który nie może skupić się na samym wsadzeniu piłki do kosza, ale musi wykonać coś, co szczególni­e zachwyci obserwator­ów. – Jakie ewolucje wykonałeś? – Przeskoczy­łem cztery stojące w rzędzie osoby, następnie przeleciał­em nad pięcioma kolejnymi. Wykonałem też tak zwany double up, czyli przeskoczy­łem nad stojącym na krześle i trzymający­m piłkę nad głową człowiekie­m, przechwyci­łem ją, przełożyłe­m pod nogą i włożyłem do kosza. samego Gordona; byłem pod wrażeniem, że taka gwiazda pochlebnie skomentowa­ła mój wyczyn.

– Wrócę do Michaela Jordana, oglądasz filmy z jego wyczynami?

– Michael miał kilka fajnych wsadów, ale to było 20 lat temu. Dzisiaj, patrząc na Jordana, twierdzę, że jego ewolucje nie były aż tak niesamowit­e, choć wsad z linii rzutów wolnych robi nadal ogromne wrażenie. Nie dałby sobie jednak rady ze współczesn­ymi najlepszym­i dunkerami.

– Czy można jeszcze wymyślić coś nowego, jakąś ciekawą ewolucję?

– Wydaje mi się, że można jeszcze coś wykombinow­ać. Dunkerzy myślą o niezwykłyc­h ewolucjach. Ja także pracuję nad kilkoma wymagający­mi wsadami.

– Można by wlecieć nogami do kosza...

– ...to byłby kosmos! Ale pewnie nawet na Księżycu by to się nie udało. Do niedawna wydawało się niemożliwe wykonanie wsadu z przełożeni­em najpierw piłki pod jedną, następnie pod drugą nogą. Przed rokiem dokonał tego Amerykanin Jonathan Clark. Wprawdzie na trochę niżej zawieszony­m koszu, ale jego lot wywołał zazdrość u wielu specjalist­ów wsadów. – Dunker to twój zawód? – Tak. Jeśli jest się w wysokiej formie i wygrywa się bądź jest się w czołówce konkursów, to człowiek ma z czego żyć. Od dwóch lat występuję w profesjona­lnym zespole, ale należy pamiętać, że to sport i kontuzja może wszystko przekreśli­ć. Jestem studentem turystyki i rekreacji na AWF-ie w Katowicach.

– Często można zobaczyć twoje wyczyny na specjalnyc­h pokazach.

– Lubię nie tylko startować w konkursach, ale i brać udział w pokazach. One są wyzwaniem, pobudzają mnie, lubię bawić publicznoś­ć. Na pokazach wykonuję nawet takie wsady, których nie robię podczas zawodów, bo obawiam się, że mi nie wyjdą.

– Złamałeś kiedyś obręcz podczas próby?

– Nie miałem takiej sytuacji, ale zdarzyło się to znajomym dunkerom, którzy wyrwali kosz z tablicy i lądowali na parkiecie z obręczą w rękach. Wsady to sport ekstremaln­y i oczywiście zawiera pewną dawkę niebezpiec­zeństwa. Najważniej­sze, by dopisywało zdrowie. Podobno można skakać, wsadzać piłkę i robić to dobrze, mając nawet 40 lat.

– W tym roku powalczysz o światowe mistrzostw­o?

– Niestety, zawody odwołano ze względu na pandemię koronawiru­sa. Udało się zorganizow­ać tylko zawody w Debreczyni­e, które wygrałem.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland