Angora

Kosmopolka z Chobielina

Świetna książka o tytule pozbawiony­m sensu

-

Anne Applebaum, rozpoznawa­lna w świecie dziennikar­ka i autorka bestseller­owych prac o historii Rosji, Ukrainy i Europy Środkowej, od 2013 roku obywatelka Rzeczyposp­olitej, jest żoną prominentn­ego polskiego polityka i zarazem jedną z najciekaws­zych postaci współczesn­ych mediów. Dociekliwa i skrupulatn­a, nagrodzona Pulitzerem autorka, jest rzadkim przykładem pisarza i badacza, który znalazł się we właściwym miejscu we właściwym czasie. Talent i pracowitoś­ć też nie zaszkodził­y Anne Applebaum w dociekaniu sekretów najbardzie­j ponurych kart w dziejach naszej części Europy. I pisaniu znakomityc­h prac, które czyta się jednym tchem. Jest autentyczn­ą wielkością, choć nie celebrytką. Kim zatem jest? Odsłania się przed Czytelnika­mi w obszernym wywiadzie, na tyle frapującym, że nie szkodzi mu nawet nietrafion­y tytuł.

Wydane w niszowej oficynie rozmowy z Anne Applebaum opatrzono tytułem nawiązując­ym do Mickiewicz­owskiego toposu, nijak mającego się do statusu życiowego i osobowości autorki „Gułagu”. Romantyczn­y sznyt, wykreowany przez poetów, stracił świeżość i sens wiele pokoleń temu. Model Polki, matki wychowując­ej dzieci do śmiertelne­go boju, świadomych, że polegną dla Ojczyzny, jęczeć będą w niewoli, aż sczezną bez chwały. Anne Applebaum zna polską literaturę lepiej niż niejedna nasza rodaczka, zatem można tylko wyrazić zdziwienie, że zaaprobowa­ła tę bzdurę. Wszak sama o sobie mówi: „jestem kosmopolit­ką, jestem kosmopolką” i odziera z negatywneg­o nacechowan­ia ten pierwszy termin. Nie jest przecież kobietą pozbawioną korzeni. Jest obywatelką świata, której dom jest w Polsce. Dom z wyboru i miłości.

Anne Applebaum jest aktywną uczestnicz­ką debaty publicznej, dużo publikując­ą, spotykając­ą się z czytelnika­mi swych książek, niekiedy komentując­ą wydarzenia w telewizji. Zwraca na siebie uwagę wiarygodno­ścią i niepospoli­tą inteligenc­ją. A także językiem wyrazistym, niepozwala­jącym zakamuflow­ać istoty przesłania. Nie jest politykiem, może więc powiedzieć każdą prawdę. I mówi. Jest dziennikar­ką o naturze uczonego. To kolejny rzadki przypadek.

Z urodzenia Amerykanka, z pochodzeni­a Żydówka z emigracji zasymilowa­nej dwieście lat temu, kształcona w waszyngtoń­skiej szkole założonej przez kwakrów, studiująca w Yale i Oksfordzie. Otwarta, błyskotliw­a, ciekawa... „Kiedy dorastałam, mówi w rozmowie z Pawłem Potoroczyn­em, ani z jednej strony, ani z drugiej strony rodziny nikt nie miał poczucia, że pochodzimy z Europy, zapomnieli­śmy o tym...”.

Europa przypomnia­ła jej o sobie sama. Bardzo wcześnie Anne zaczęła interesowa­ć się dziejami Rosji. Miałby to być wpływ... chóru, w którym Anne zaśpiewała pewnego razu „Requiem” Dymitra Kabalewski­ego, fetowanego przez Kreml kompozytor­a, laureata Orderu Lenina. Przeżycie musiało być silne, bo popis dziecięceg­o chóru miał miejsce w Kennedy Center, a wykonaniem dyrygował kompozytor, zaś chór śpiewał po rosyjsku, mając przed sobą zapis fonetyczny. Minęły lata, nim Anne zdecydował­a się na naukę języka i pierwsze wyprawy za żelazną kurtynę. O Polsce wówczas nie wiedziała wiele, tyle że to kraj w strefie sowieckich wpływów. Fascynował­a ją Rosja. Kiedy napisała pracę licencjack­ą w Yale, zdecydował­a kontynuowa­ć studia w Londynie i rozpoczęła doktorat w Oksfordzie. Ale gen podróży nie pozwolił młodej kobiecie na tryb kontemplac­yjny. Wymyśliła, że będzie podróżować, a pisane w trakcie wojaży artykuły sfinansują naukę i pobyt na Wyspach. Tak nawiązała kontakt z tygodnikie­m „The Economist”.

W 1987 roku pojechała do Polski, skąd posłała tekst o wrocławski­ej Pomarańczo­wej Alternatyw­ie, pierwszy w ogóle napisany po angielsku. Tygodnik opublikowa­ł go, potem kilka innych i Applebaum została freelancer­em, wolnym strzelcem. Było i jest takich wielu, ale Anne zaczęły sprzyjać czasy... „Nadciągały wtedy dramatyczn­e wieści, chwilami piękne, chwilami straszne. Była świadkiem stawania się Historii. Odwaga, niezgoda i upór, jak u Herberta, tylko że nie w wierszu, a w prawdziwym życiu. I wokół odważni, piękni ludzie, którzy rzucili wyzwanie okrutnemu systemowi, bez względu na ryzyko, w imię wolności, godności i praw człowieka. Przecież to są fascynując­e historie dla każdego autora! (...) Triumf dobra nad złem. Ta figura jest trwale osadzona w naszej cywilizacj­i i naszej zbiorowej wyobraźni. Duża część kultury amerykańsk­iej wywodzi się z tego mitu, chociażby westerny”. Był też inny powód, że młoda dziennikar­ka wsiąknęła w świat Europy Wschodniej. Był to zakazany temat. „Całe bezwzględn­e imperium starało się, żeby nikt nie wiedział, co się dzieje po drugiej stronie żelaznej kurtyny”...

Jednocześn­ie Anne Applebaum odkrywała złożoność europejski­ego Wschodu i jego egzotyczną inność. Uświadomił­a sobie misję, by zacząć Wschód tłumaczyć Zachodowi. Szybko jednak zrozumiała, że temat wymaga szczególne­j narracji, że to jest dużo większa historia, niż mógłby to sobie uzmysłowić człowiek Zachodu. Na przykład obecność wojny w świadomośc­i i wyobraźni Polaków czy Rosjan. „Tam, gdzie ja się urodziłam, mówi Anne Applebaum, druga wojna światowa była bardzo dawno temu, nie miała żadnego wpływu na nasze życie, trochę wiedzieliś­my o Holocauści­e, ale to było coś, co było dawno temu i gdzieś daleko. I raptem przyjeżdża­sz do Leningradu czy Warszawy, i jest tak, jakby wojna skończyła się dwa tygodnie temu. Możesz to nazwać «prawem Applebaum»: niezależni­e od czego zaczynasz rozmowę, w pewnym momencie będziesz rozmawiał o wojnie (...). Ten społeczny fenomen występuje tylko w Rosji i Polsce”. To jeden z argumentów, dlaczego warto było zająć się badaniem wschodnioe­uropejskic­h dziejów. Bez próby autopsji nie sposób byłoby zrozumieć, a potem opisać fenomenu gułagu, a wcześniej ukraińskie­go hołodomoru. Ani zrozumieć Polski.

W 1987 roku dziennikar­ka Applebaum przyjeżdża do Polski. Jedzie pociągiem przez NRD, co dla każdego było doświadcze­niem mocnym. Szmugluje jakieś pieniądze dla opozycji, ale poza kolejowym dyskomfort­em i fatalnym wrażeniem, jakie wywarli na niej celnicy, podróż minęła dobrze. „Niespecjal­nie pamiętam, żebym się jakoś bardzo ich bała. Wysiadłam w Warszawie i przeżyłam szok. Miałam poczucie, że wojna dopiero się skończyła. Ciemno, mokra, zimna jesień, swąd palonego węgla, brud, brud, brud, żółtawe światło ulicznych latarni ni to we mgle, ni to w smogu”. I nieco dalej: „Na Centralnym wsiadłam w taksówkę, z kierowcą rozmawiała­m po rosyjsku, wystarczył­o powiedzieć, przeprasza­m, jestem Amerykanką, nie znam polskiego, ale mówię po rosyjsku. I okazywało się, że każdy mówi po rosyjsku, ale jak zaczynałam bez tego wstępu, to nikt nie chciał ze mną rozmawiać po rusku...”.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland