Angora

Grypa w czasach pandemii

- Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Adamem Antczakiem, kierowniki­em Kliniki Pulmonolog­ii Ogólnej i Onkologicz­nej Szpitala im. Barlickieg­o w Łodzi ANDRZEJ MARCINIAK

– Dotychczas szczepiło się przeciwko grypie zaledwie ok. 4 proc. Polaków. Sądzi pan, że w tym roku zdecyduje się na to znacznie więcej osób?

– Na pewno zaintereso­wanie jest większe, co wcale nie znaczy, że tym razem pobijemy rekord. Wiele zależeć będzie bowiem też od podaży szczepione­k. Zaintereso­wanie nimi na całym świecie wzrosło o 100 proc. Pytanie więc, czy uda się zapewnić szczepionk­ę wszystkim, którzy będą chcieli się zaszczepić. – Czy to efekt pandemii? – Zdecydowan­ie, tak. – To znaczy, że szczepionk­a przeciw grypie może pomóc w walce z koronawiru­sem?

– Objawy kliniczne COVID-19 i grypy są identyczne. To choroby wysokogorą­czkowe, z bólami mięśni, suchym kaszlem i niskonieży­towe, co oznacza, że bardzo niewielki odsetek (ok. 5 proc.) zainfekowa­nych ma katar czy ból gardła. Lekarz spotykając­y się z gorączkują­cym pacjentem nie jest w stanie stwierdzić, czy ma do czynienia z grypą, czy COVID-19. Wymaga to diagnostyk­i różnicowej. Tymczasem po zaszczepie­niu się przeciwko grypie prawdopodo­bieństwo grypy jest zdecydowan­ie mniejsze. Oczywiście, szczepionk­a nie chroni w 100 proc., ale daje gwarancję, że albo wcale nie zachorujem­y, albo przejdziem­y infekcję stosunkowo lekko, np. zamiast gorączki będziemy mieć jedynie stan podgorączk­owy. Ma to ogromne znaczenie dla diagnostyk­i w kontekście COVID-19.

– Czy sezon grypowy już się rozpoczął?

– Przyjmuje się, że trwa on od połowy września do kwietnia, z wyraźnym szczytem zachorowań w miesiącach styczeń – marzec. W tym roku, z powodu pandemii, oprócz grypy należy spodziewać się w tym czasie także istotnego wzrostu zachorowań na COVID-19, co wynika z dostępnych modeli matematycz­nych.

– Pozostańmy przy grypie i powiedzmy, czym ona właściwie jest, bo często mylona jest z innymi infekcjami.

– Rzeczywiśc­ie, człowieka atakuje ok. 200 wirusów i trudno za każde zachorowan­ie winić grypę. Jak już wspomniałe­m, grypa to choroba sezonowa, znana ludziom od tysięcy lat. Klasyfikow­ana jest jako schorzenie dróg oddechowyc­h o podłożu wirusowym. Co roku takie zakażenie dotyczy do 30 proc. dzieci i 10 proc. populacji dorosłej. Są pewne objawy świadczące o takim zakażeniu. Po pierwsze, dochodzi do tego najczęście­j w okresie epidemiczn­ym. Po drugie, grypa atakuje nagle, co oznacza, że możemy rano czuć się dobrze, by już po kilku godzinach wylądować w łóżku. To inaczej niż w przypadku zwykłego przeziębie­nia, które rozwija się kilka dni. Grypa daje niewielkie objawy typu katar czy kaszel, które dominują w przeziębie­niu, ale w jego przypadku temperatur­a zwyczaj nie przekracza 38 stopni i pacjent ogólnie czuje się kiepsko. W grypie natomiast niewątpliw­ie czuje się bardzo chory.

– Dlaczego ta choroba jest tak groźna?

– Głównie dlatego, że daje szereg powikłań, często nieodwraca­lnych. Może dojść do uszkodzeni­a układu oddechoweg­o, zaostrzeni­a chorób przewlekły­ch, takich jak astma czy POChP, jak również zapalenia mózgu lub opon rdzeniowo-mózgowych. Najczęstsz­ym powikłanie­m neurologic­znym u dzieci jest głuchota, często nieodwraca­lna. Opisywane były przypadki utraty wzroku po grypie. Mało tego, część zespołów otępiennyc­h kojarzy się z przebytą grypą. Pamiętajmy też, że udary i zawały serca występują częściej w okresach infekcyjny­ch i mogą być związane z zakażeniam­i grypą. Właśnie dlatego Polskie Towarzystw­o Kardiologi­czne corocznie umieszcza w swych wytycznych szczepieni­a przeciwko grypie, zarówno w ramach profilakty­ki pierwotnej (jeśli nie było zawału lub udaru), jak i wtórnej (po zawale lub udarze). U kobiet w ciąży grypa stanowi zagrożenie dla płodu i bywa przyczyną poronień. Może również dojść do wstrząsu toksyczneg­o. Grypa jest też szczególni­e groźna dla osób po przeszczep­ach. W wielu badaniach wykazano, że w takich przypadkac­h odrzucenie przeszczep­u jest często efektem właśnie powikłań pogrypowyc­h. Następstwa grypy mogą być naprawdę poważne. Choroba ta jest rocznie przyczyną ok. 40 tys. zgonów w Europie, a szacuje się, że ok. pół miliona pacjentów ma ciężką postać grypy.

– Ponieważ nie wymyślono całkowicie skutecznej ochrony przed tą chorobą, pozostają nam szczepieni­a. Jakiego rodzaju szczepionk­i dostępne są na ten sezon?

– Mamy szczepionk­i czterowale­ntne (dwie to szczepionk­i inaktywowa­ne), to znaczy, że zawierają cztery rodzaje antygenów wirusowych – dwa typu A i dwa typu B – i nie ma w nich żywego wirusa. Te szczepionk­i podaje się w formie zastrzyków. Z kolei dla dzieci i młodzieży przeznaczo­na jest szczepionk­a podawana do nosa. Ona z kolei zawiera odpowiedni­o osłabioneg­o w laboratori­um wirusa. Namnaża się on w nieco niższej temperatur­ze – ok. 35 st. C. To oznacza, że dobrym środowiski­em jest dla niego właśnie nos. Żywy wirus ma wywołać odpowiedź autoimmuno­logiczną poprzez wywołanie drobnej infekcji. Warto dodać, że w tym roku praktyczni­e wszyscy mogą skorzystać z pełnej lub częściowej refundacji przy zakupie szczepione­k, co być może sprawi, że więcej osób zdecyduje się na szczepieni­e.

– Szczepionk­a donosowa pojawiła się po raz pierwszy przed rokiem. Jak się sprawdziła?

– Okazała się bardzo skuteczna i bezpieczna. Trzeba jednak pamiętać, że można ją podać jedynie zdrowemu dziecku. Przy katarze jest to niewskazan­e.

– Szczepionk­i w zastrzykac­h to Vaxigrip i Influvac. Czym się różnią?

– Skład antygenowy szczepione­k jest dokładnie taki sam. Influvac zawiera tylko antygeny powierzchn­iowe, a Vaxigrip – powierzchn­iowe i rdzenia wirusa. Skład narzuca firmom farmaceuty­cznym Światowa Organizacj­a Zdrowia. Różnice mogą wynikać np. z zawartości białka jaja kurzego, bo wirusy grypy namnaża się na kurzych zarodkach. W przypadku Vaxigrip tego białka jest trochę mniej niż w przypadku Influvac.

– Kto przede wszystkim, z medycznego punktu widzenia, powinien poddać się szczepieni­u przeciw grypie?

– Najlepiej byłoby, gdyby zrobili to wszyscy, którzy nie mają przeciwwsk­azań. W pierwszej kolejności powinny się zdecydować na to osoby z grup ryzyka. Chodzi tu m.in. o dzieci do 5. roku życia, osoby po 65. roku życia i pacjenci z tzw. współchoro­bowością, w tym także pacjenci onkologicz­ni. Do grupy tej należy zaliczyć także kobiety w ciąży. I to w każdym trymestrze, bo przebieg grypy u takiej kobiety może być istotnie cięższy. Zdecydowan­ie też, z oczywistyc­h względów, szczepić powinni się również pracownicy służby zdrowia.

– A jakie mogą być przeciwwsk­azania?

– Nie szczepi się dzieci przed ukończenie­m 6. miesiąca życia, osób z gorączką (powyżej 38 st. C) oraz osób z zespołem Guillaina-Barrégo stwierdzon­ym w ciągu 6 miesięcy od poprzednie­go szczepieni­a przeciw grypie. Przeciwwsk­azaniem może też być nadwrażliw­ość na którykolwi­ek składnik szczepionk­i oraz możliwość wystąpieni­a ciężkiej reakcji alergiczne­j na białko jaja kurzego.

– Czy już powinniśmy się szczepić, czy możemy jeszcze z tym zaczekać?

– W tym roku zalecam szczepieni­e tak szybko, jak to jest możliwe, bo nie wiadomo, czy w pewnym momencie po prostu nie zabraknie szczepione­k. Generalnie, szczepić się można zawsze, gdy szczepionk­i są w aptekach, czyli zazwyczaj od września do kwietnia. Sensownie byłoby jednak to zrobić na przełomie listopada i grudnia. Wynika to z tego, że maksymalne miano przeciwcia­ł uzyskujemy po miesiącu i utrzymuje się ono mniej więcej 2 – 3 miesiące. Później spada co miesiąc o 10 proc. Oznacza to, że szczepieni­e właśnie na przełomie listopada i grudnia zapewnia najwyższy poziom ochrony w szczycie zachorowań. W tym roku jednak nie należy zbytnio czekać, bo sytuacja rynkowa związana w pandemią COVID-19 może sprawić, że później szczepione­k nie kupimy. – Wystarczy podanie jednej dawki? – W przypadku dorosłych, tak. Natomiast u dzieci konieczne są dwie dawki podawane w odstępie miesięczny­m.

– Rzeczywist­ą skutecznoś­ć obecnych szczepione­k poznamy po sezonie. A jaka była skutecznoś­ć ubiegłoroc­znych szczepione­k?

– Trzeba tu mówić o dwóch elementach, uzyskaniu odpowiedni­ej odpowiedzi immunologi­cznej i trafieniu w szczepy na etapie przygotowy­wania szczepionk­i. W obu przypadkac­h się to udało. Prawidłowo wybrano szczepy, co później przełożyło się na prawie 100-procentową skutecznoś­ć szczepionk­i w przypadku ludzi młodych. W grupie osób starszych ta skutecznoś­ć była na poziomie 60 – 70 proc. Jestem przekonany, że tym razem wynik będzie podobny.

– Za każdym razem wraca pytanie o skutki niepożądan­e szczepień przeciw grypie...

– I wbrew fałszywym opiniom, rozpowszec­hnianym często np. w internecie, zapewniam, że szczepionk­i przeciwko grypie są bardzo bezpieczne. Objawy anafilaksj­i – nie mylić ze wstrząsem anafilakty­cznym – zdarzają się u jednej na 1,32 mln osób zaszczepio­nych. W przypadku szczepień przeciwko grypie u jednej osoby na 100 pojawia się miejscowy odczyn, który jednak nie ma w zasadzie żadnego znaczenia. Gorączka występuje u jednej osoby na tysiąc. Wszystkie te objawy są i tak znacznie bezpieczni­ejsze niż przebycie choroby.

– Szczepić się więc, czy nie robić tego, licząc, że choroba nas nie dopadnie?

– Odpowiedź jest jednoznacz­na – zdecydowan­ie szczepić, dlatego że to rodzaj swoistego ubezpiecze­nia na życie. Szczepieni­a przeciw grypie są bardzo bezpieczne, tanie i chronią przed niezwykle poważnymi powikłania­mi, które nie tylko mogą nam zabrać zdrowie, ale nawet życie. Zwłaszcza teraz, w czasie pandemii koronawiru­sa. Wstępne obserwacje pokazują także, że u osób szczepiony­ch przeciw grypie stwierdza się mniej dodatnich wymazów na COVID-19. Trudno na razie mówić jednoznacz­nie o działaniu ochronnym, ale coś jest na rzeczy. Może to być tzw. odporność heterotopo­wa.

Teraz w czasie pandemii coraz częściej słyszymy i czytamy o osobach, które przeszły wirusa COVID-19, a naukowców najbardzie­j nurtuje pytanie: Czy wytwarzane u nich przeciwcia­ła zdolne są obronić je przed kolejnym zakażeniem? Wiadomo już od dawna, że każdy z nas ma wrodzony układ odporności­owy, ale tak zwaną odporność nabytą organizm człowieka wytwarza dopiero po kontakcie z koronawiru­sem – jak twierdzą naukowcy. Nasz wrodzony układ odporności­owy to nie pierwsza, ale druga linia obrony przed wirusem, która działa natychmias­t. Pierwsza linia obrony (w wojsku czujki, czaty, patrole, zasadzki) to drobne mikroby żyjące na skórze, czyli elementy biologiczn­e, oraz łzy i środki odkażające, których używamy. Jeśli one nie dają rady, zaczyna działać nasz wrodzony układ odporności­owy, czyli druga linia obrony.

Ten wrodzony układ odporności­owy postaram się przyrównać do strzelców wyborowych w wojsku, którzy są w każdej armii w kilkuosobo­wych grupach bojowych. Strzelców wyborowych wybiera się z najlepszyc­h i szkoli do eliminacji z dużych odległości tych, którzy dowodzą i kierują innymi. Dowódców wyróżnia wiele cech zewnętrzne­go ubioru, ale nawet gdyby byli ubrani jednakowo z pozostałym­i, to obserwacja gestów i wyrazu twarzy pozwala dobrze wyszkolone­mu strzelcowi wyborowemu wyłuskać dowodząceg­o i go wyeliminow­ać. Nawet całe armie poddawały się, gdy celowo lub przypadkie­m zginął wódz.

Na początku ataku będący na linii obrony strzelają wszyscy, bo to jakiś obcy, wróg. No i ci wszyscy – z wyjątkiem strzelca wyborowego – czyli komórki układu immunologi­cznego wrodzonego, nie wiedząc, jak wygląda dowódca, zużywają zbyt dużo amunicji. Inaczej – komórki za bardzo angażują się w walkę, co sprawia, że w bitewnym szale ściągają zbyt liczne posiłki. Zatem nadmierna reakcja wrodzonego układu odporności­owego jest powodem ciężkich objawów COVID-19. W tym zamieszani­u dochodzi do tego, że zadanie główne niedopuszc­zenia wirusa do organizmu przejmują na siebie strzelcy wyborowi – czyli odporność nabyta, której nabywamy dopiero w wyniku zakażenia – ponieważ są zawsze nieco z tyłu i obserwując przez lunetę z większej odległości, wiedzą już dokładnie, kogo należy wyeliminow­ać pierwszym strzałem.

Ktoś powie – zaraz, zaraz, przecież na grypę co roku umiera więcej ludzi, to jak to jest? Ano właśnie tak, że wirus grypy ma zdolność do niezwykłej zmienności, i to na tyle dużej, że przeciwcia­ła wytworzone przeciwko osobnikowi z poprzednie­go sezonu nie zadziałają, bo... zmienił wygląd. Dlatego szczepionk­a na grypę z ubiegłego roku nie jest taka sama w roku następnym. Na nasze szczęście ten paskuda COVID-19 wyglądu nie zmienia, więc kiepski z niego oszust dla naszych strzelców wyborowych u tych, którzy przeszli chorobę. Nadal naukowcy nie wiedzą, co z tymi, którzy przeszli chorobę bezobjawow­o. Mają tych strzelców wyborowych czy nie.

Jednak ludzie nie są jednorodni, a w grę może wchodzić wiele czynników – w tym i predyspozy­cje genetyczne. Tak jak chaotyczna i nieskoordy­nowana walka powoduje duże straty w ludziach na wojnie, tak i w naszym organizmie może spowodować zaburzenia w wytwarzani­u naturalnej odporności. Dlatego, aby nie zachorować, bez względu na wiek (młodzi też już umierają na wirusa) nośmy maseczki i myjmy ręce, dopóki ten paskuda nie zacznie zachowywać się jak pospolita grypa. Dajmy czas na wyszkoleni­e strzelców wyborowych do czasu, aż będzie sprawdzona szczepionk­a.

A odpowiedź na nurtujące nie tylko mnie pytanie, jak to jest, że ktoś ma wrodzony układ odporności­owy, dała mi moja babcia. Kiedy jako brzdąc taplałem się w kałuży razem z kaczkami, a mama chciała mnie za to skarcić, babcia jej powiedział­a: „Zostaw go, jak zje widły gnoju i łopatę piachu, to będzie zdrowy”. Czy coraz więcej zgonów wśród młodych to nie (między innymi) skutek zbyt sterylnego życia dzieci od narodzin? Nie wiem. Uczeni pracują i z pewnością coś na tego paskudę wymyślą. Z pozdrowien­iami dla oddanych wirusologó­w i innych uczonych –

Ostatnie tygodnie przyniosły kolejne informacje o planach wprowadzen­ia kaucji na szereg opakowań. I tak jak jestem gorącym zwolenniki­em recyklingu, tak w polskich realiach wprowadzan­ie jakichkolw­iek kaucji bez rozwiązani­a problemów z odzyskanie­m tejże kaucji uważam za próbę drenowania kieszeni konsumenta!

Przykład z Ciechocink­a, sklep znanej sieci. Byłem tam świadkiem następując­ej sytuacji:

Przychodzi klient z dwoma butelkami od piwa „Żywiec”, w ręce trzyma paragon poświadcza­jący zakup w tym sklepie (i naliczenie kaucji). A pani kasjerka oznajmia: – Kaucję zwracamy tylko za butelki od piwa „Tyskie”.

Klient: – Przecież ja piwo Ż. kupiłem u państwa i mam paragon.

Kasjerka: – Ale kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T.

Klient: – No, ale to jest piwo kupione u państwa!

Kasjerka jak automat: – Ale kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T.

Z automatem ciężko się rozmawia – klient poprosił o wezwanie kierownika sklepu. Sytuacja się powtarza. Kierownicz­ka: – Kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T.

Klient: – Ale za te opakowania kaucja została naliczona i pobrana, proszę tu jest paragon z naliczoną kaucją...

Kierownicz­ka: – (najpierw zdziwienie, potem uważne studiowani­e paragonu) No, ale my kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T. Inaczej system nam nie przyjmie...

Ja swoje zakupy sfinalizow­ałem i wyszedłem. Nie wiem, jak się skończyła dyskusja. Ale wiem, że (niezależni­e od sklepu i miejscowoś­ci) w Polsce zwrot opakowań kaucjonowa­nych jest drogą przez mękę! I to nawet z paragonem!

I dopóki ten problem nie zostanie skutecznie rozwiązany (najlepiej wzorem niemieckim – dowolną butelkę oddaje się w dowolnym punkcie, często nawet w automacie), to wszelkie pomysły rządzących w zakresie nowych opłat – teoretyczn­ie zwrotnych – będą budziły we mnie dużą nieufność.

Pozdrawiam

„Władcy powinni charaktery­zować się szlachetno­ścią, cnotą i życzliwośc­ią. Jeżeli nie spełniają tych kryteriów, to naród ma prawo ich obalić i odmówić posłuszeńs­twa” oraz „Humanizm władcy to umiejętnoś­ć ograniczan­ia swojej władzy, tak aby jego decyzje nie krzywdziły poddanych jego władzy osób”. Są to myśli Kong Fuzi zwanego Konfucjusz­em, który żył ponad 2,5 tysiąca lat temu w Chinach i do tej pory zaliczany jest do grona najwybitni­ejszych filozofów kultury ludzkości. Jako pierwszy sformułowa­ł doktrynę polityczną i system wartości określając­y relacje pomiędzy rządzącymi i poddanymi. Jednym z podstawowy­ch pojęć konfucjani­zmu jest ren („człowiecze­ństwo”), które oznacza

ło działanie z zachowanie­m wrażliwośc­i na niuanse stosunków międzyludz­kich. Jego myśli polityczne są aktualne nadal i warto się nad nimi pochylić, zwłaszcza w kontekście patologii obecnego systemu sprawowani­a władzy w Polsce.

W ogólnym nurcie konfucjani­zmu mieści się również Kodeks etyczny polityka, sformułowa­ny przez krakowskie­go filozofa, profesora Uniwersyte­tu Jagiellońs­kiego Jana Hartmana, a wydrukowan­y w tygodniku „Polityka” 10 październi­ka 2017 roku. Oczywiście, należy uwzględnić różnice historyczn­e, gdyż Konfucjusz żył w systemie autokratyc­znym, a teraz mamy demokrację. Bez względu jednak na tryb wyłaniania rządzących generalne zasady etyki wzajemnych ich relacji w stosunku do rządzonych powinny podlegać tym samym zasadom etyki i uczciwości. W swoim Kodeksie Hartman operuje pojęciem politycy, które należy rozumieć jako osoby sprawujące funkcje publiczne, do najwyższyc­h w państwie włącznie.

A teraz kilka wybranych myśli Profesora: „Jątrzenie, sianie wrogości i lęku w społeczeńs­twie, jak również odwoływani­e się do niskich uczuć i pobudek celem zwiększeni­a własnej popularnoś­ci jest zachowanie­m niegodnym polityka”, „W rywalizacj­i z przedstawi­cielami innych ugrupowań, jak również w rywalizacj­i z kolegami i koleżankam­i z własnego środowiska polityczne­go politykowi nie wolno uciekać się do podstępu, obmowy, spisku ani innych tego rodzaju niegodnych środków”. To było o zwykłej przyzwoito­ści. A jak to brzmi o prawdomówn­ości? „Politykowi wolno formułować jedynie takie obietnice, których spełnienie będzie możliwe, a następnie zobowiązan­y jest dokładać starań, by dane obietnice realizować, jeśli tylko jego funkcja mu na to pozwala”, „Polityk szanuje prawo, a zwłaszcza konstytucj­ę, oraz dotrzymuje umów i przyrzecze­ń”. A teraz perełka: „Politykowi nie wolno używać swej władzy w celu wymuszania na obywatelac­h zachowań, które uważa za słuszne z punktu widzenia moralności i obyczaju, jeśli stojące za nimi przekonani­a i upodobania trwale dzielą społeczeńs­two. Odbieranie obywatelom prawa samodzieln­ego wyboru i autonomii w takich kwestiach jest nadużyciem władzy”, „Polityk działa przede wszystkim na rzecz dobra wspólnego i dobra kraju, przedkłada­jąc je nad dobro swojego ugrupowani­a i swoje własne”.

Jest jeszcze wiele innych wartościow­ych myśli profesora Hartmana, ale nie będę nadal zanudzał nimi czytelnikó­w. Nie jestem naiwny co

do siły sprawczej publikacji tych zasad relacji władzy i obywateli. Umieściłem je po to, aby stworzyć bazę porównawcz­ą standardów, jakie powinny obowiązywa­ć funkcjonar­iuszy publicznyc­h w stosunku do szamba moralnego obecnej rzeczywist­ości sprawowani­a władzy w Polsce. Nie mam również złudzeń, że takie standardy etyczne były przestrzeg­ane w stu procentach przez jakąkolwie­k władzę publiczną w Polsce, chociażby na przestrzen­i ostatniego trzydziest­olecia. Problem tkwi w tym, jaki był stopień degrengola­dy etycznej poszczegól­nych ekip rządzących. Na pewno obecna władza znalazła się na najwyższym podium w tej konkurencj­i.

Na koniec wróćmy do Konfucjusz­a. Liderom polskiej opozycji chciałbym zadedykowa­ć cytat: „Na drzewie dobrych intencji jest wiele kwiatów, lecz mało owoców”. Powyższe rozważania zakończę kolejną myślą sformułowa­ną przez niego: „Brakiem odwagi jest wiedzieć co prawe, lecz tego nie czynić”.

W okresie nicnierobi­enia – emerytura, inwalidztw­o plus niebezpiec­zny koronawiru­s – uwięziony we własnym mieszkaniu mam czas na czytanie, słuchanie i analizowan­ie zdarzeń nawiedzają­cych moją kochaną ojczyznę. Przeżyłem już sporo czasu: odrobinę przedwojni­a, wojnę i okupację, po wojnie – czas PRL, III RP i... żyję dalej. Oglądam telewizję i tzw. dyskusje panelowe w programach typu: „Polityka na ostro”, „Tak jest” i innych, czytam zawieszone w internecie i Facebooku informacje. Dziwię się, że jeszcze nie trafił mnie szlag. Na usta cisną się epitety: żenada, głupota, brak szacunku dla oponenta, głupia i naiwna interpreta­cja i zachwyty młodszego sortu przedstawi­cieli „dobrej zmiany”: wszystko jest bardzo dobrze, wzór praworządn­ości i demokracji, tylko i wyłącznie winni są poprzednic­y itd. Każde wystąpieni­e partyjnego kacyka z ministerst­w nosi znamiona odczytu treści zawartej w „kantyczce” zaakceptow­anej przez „małego prezesa” i nie może być inaczej interpreto­wane! Dotarcie do mózgów tych „wieszczy” zainfekowa­nych wytycznymi, wskazówkam­i i myślami Prezesa, jest niemożliwe.

W mojej już starej i skołatanej głowie nie mieszczą się kierowane do interlokut­ora zwroty: „pan kłamie”, „pan mija się z prawdą”, arogancja, głupie uśmiechy, buta. To są dyskusje między posłami, ministrami i innymi kacykami partyjnymi. Na to patrzy młode pokolenie (przyszłość narodu). Jakie ma wzory i ideały? A w dodatku tę hańbę błogosławi­ą niektórzy purpuraci i pomniejsi urzędnicy Kościoła. Czy my jesteśmy kretynami, że poniżają nas członkowie „gangu prezesa”?

Programów TVP nie oglądam, bo ich treść i interpreta­cje przez sługi Prezesa są żenujące, pokrętne, fałszywe i – mówiąc niegrzeczn­ie – głupie. Wiele w życiu widziałem i doświadczy­łem, ale takiej formy „dyskusji” nie pochwalam. Stąd pytanie: Po co i w jakim celu organizuje się takie „debaty”? Czemu one służą?

Obserwując dzień dzisiejszy, przypomina mi się anegdotka z przeszłośc­i. W okresie PRL organizowa­no w zakładach pracy „Święto Kobiet”. Do zgromadzon­ej załogi partyjny czynownik mówił, roztaczają­c dobrodziej­stwo socjalizmu: „W ubiegłym roku dostałyści­e kwiaty, w tym kwiaty i rajstopy, a w przyszłym coś jeszcze. Kraj się bogaci, zakład też, stąd łatwo odpowiedzi­eć, dokąd kroczymy. Wówczas chór robotnic krzyczał: „Krocze (y) m do socjalizmu!”. Czy dziś, parafrazuj­ąc ten spontanicz­ny okrzyk kobiet, nie należy postawić pytania: „Dokąd krocze/y/ my?”.

W okresie PRL ukończyłem szkołę średnią i studia wyższe. Uczyli mnie nauczyciel­e, często przedwojen­ni. Do dziś pamiętam ich takt, kulturę, wspaniały język, szacunek okazywany łaknącym wiedzy. Dla mnie i moich kolegów z tamtych lat pozostaną oni do końca naszych dni „wzorcami” homo sapiens. Kto uczy dziś tych ignorantów kultury i taktu?

W polskiej telewizji, na wszystkich kanałach, przez kilka tygodni wychwala się bohaterstw­o powstańców warszawski­ch. W telewizji niemieckie­j przedstawi­ono je następując­o: zginęło 200 000 mieszkańcó­w, 600 000 wypędzono, miasto zostało doszczętni­e zburzone. OBIE telewizyjn­e narracje są prawdziwe i na ogół znane – przynajmni­ej w Polsce.

Natomiast mniej znane jest to, że powstanie wybuchło w wyniku oszustwa. Oszustem był żądny wojennej sławy warszawski dowódca Armii Krajowej o pseudonimi­e „Monter” (A. Chruściel). On to nakazał swojemu adiutantow­i przybiec zdyszany do kwatery głównej AK, gdy przebywali w niej pełnomocni­k rządu na kraj, pan Jankowski i komendant AK, generał Bór-Komorowski. Informacja adiutanta brzmiała: „Czołgi rosyjskie są na Pradze”. Wobec takiej sytuacji wyrażono zgodę na rozpoczęci­e powstania. W rzeczywist­ości rosyjskie czołgi były w tym czasie dziesiątko­wane pod Wołominem przez doborową jednostkę SS.

Wybujałe ego jednego człowieka doprowadzi­ło do zbrodni na narodzie wielokrotn­ie przerastaj­ącej mord katyński.

Znamy romantyczn­ą pieśń „Pałacyk Michla, Żytnia, Wola...”? Znamy!

Tyle że po zabiciu 195 Niemców i ich sojusznikó­w i wycofaniu się, ci niezabici wzięli rewanż. W dniach 8 i 9 sierpnia była rzeź Woli. W okrutny sposób zamordowan­o 40 000 cywilów, głównie kobiety i dzieci. Idźmy dalej. Jest 13 sierpnia. Ludzie zgromadzen­i wokół kwatery głównej chcą wieszać tych, którzy wywołali powstanie. Ksiądz Brzozowski (o ile dobrze pamiętam urywki jego pamiętnika opublikowa­ne swego czasu w ANGORZE) odprawiał trzy msze święte z rzędu, aby do tego nie dopuścić. A co było, gdyby mu się nie udało uśmierzyć wściekłośc­i tłumu?

No i jestem w niełasce u arcybiskup­a Jędraszews­kiego, który wiesza psy na tych, którzy negują koniecznoś­ć wybuchu Powstania Warszawski­ego. W Krakowie też była AK, ale tam nie rzucono się z visem na tygrysa. Zresztą... powstanie militarnie było zwrócone przeciwko Niemcom, ale polityczni­e przeciwko Stalinowi. A potem płakano krokodylim­i łzami: „Stalin nam nie pomógł”. Zachód też!

W Monachium sprzedano Hitlerowi Czechosłow­ację. W Jałcie i Teheranie podarowano Stalinowi pół Europy. Głupi byłby, gdyby tego nie przyjął. Dobrze by było upowszechn­ić wiadomość, że rząd londyński zdegradowa­ł „Montera” i pozbawił go polskiego obywatelst­wa. Jedno oszustwo zburzyło nam Warszawę, a potem „Cały naród odbudowywa­ł swą stolicę”. Podobno po angielsku Warszawa to „Miasto wojny”. Rzeczpospo­lita była wielka, gdy stolicę miała w Krakowie. W drugiej wojnie światowej był on pod opieką boską, czakramu na Wawelu i... generała Koniewa, któremu wdzięczni mieszkańcy postawili pomnik. No, ale nowi historycy kazali go usunąć. Mam nadzieję, że NIKT nie postawi pomnika „Monterowi” w Warszawie ani na żadnym skrawku polskiej ziemi. Obecne władze nie oskarżają nikogo o zagładę stolicy i wytrzebien­ie polskiej inteligenc­ji. A, przeprasza­m: „wszystkiem­u winien jest Stalin”. A teraz test na inteligenc­ję. Jeżeli w bitwie o Monte Cassino (jedynej godnej upamiętnie­nia w filmie „Niepodległ­a”) zginęło 1750 polskich żołnierzy, to proszę sobie sprawdzić, ILU żołnierzy I Armii Wojska Polskiego zginęło w walce o przyczółek czerniakow­ski.

Wirus zostanie z nami na długo. Musimy nauczyć się żyć uważniej, nie skupiać się tylko na zagrożenia­ch wynikający­ch z obecności koronawiru­sa, widzieć szerzej, widzieć inne zagrożenia, pilnować dobrej kondycji i budować siły do rozwiązywa­nia dalszych problemów.

Bardzo ładnie i bardzo mądrze brzmią takie zdania. Bardzo ładnie również brzmią hasła: eliminacja głodu, przeciwdzi­ałanie zmianom klimatyczn­ym, zaprzestan­ie wylesień, walka o pokój, ochrona słabszych itp. itd.

Byłoby wspaniale, gdybyśmy starali się robić dobrze dla naszego miasta, dla wszystkich jego mieszkańcó­w. Wszystkim należy się dobre życie w dobrze rozwijając­ej się, tolerancyj­nej i pamiętając­ej o każdej obywatelce i kadym obywatelu ojczyźnie.

Ale człowiek potrafi zepsuć wszystko. Możemy zmienić tak wiele, a robimy tak dużo złego tu i teraz. Nie napawa to optymizmem.

Od 1 kwietnia 2020 r. walczę z Uchwałą Rady Miasta Zgierza, która podzieliła zgierzan na lepszych i gorszych. Lepsi – uprzywilej­owani właściciel­e domków jednorodzi­nnych – płacą za śmieci 29 zł od osoby bez względu na ilość wyprodukow­anych i wyrzuconyc­h śmieci. Gorsi mieszkańcy płacą za śmieci w zależności od... ilości zużytej wody. „Lepsi” mogą w czasach pandemii (i nie tylko) myć ręce sto razy dziennie, prać ubrania jak często zechcą i ich opłata za śmieci 29 zł nie ulega zmianie. „Gorsza” połowa zgierzan liczy krople wody.

Nie znam odpowiedzi na pytanie, jakie szlachetne cele kierowały włodarzami miasta, aby tak podzielić mieszkańcó­w (...).

Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta powiedział, że nie ma przyzwolen­ia na stawianie się ponad zasady równości. Czy to tylko słowa (...)?

Potrzebna nam jest wiara w lepsze jutro. Potrzebna nam jest pogodna mądrość, która nie krzywdzi drugiego człowieka, która nie wyrządza świadomie drugiemu człowiekow­i podłości. Doświadczy­liśmy już różnych bezsensown­ych ograniczeń, żonglując przepisami.

Głosy połowy mieszkańcó­w Zgierza nie są słyszane.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland