Grypa w czasach pandemii
– Dotychczas szczepiło się przeciwko grypie zaledwie ok. 4 proc. Polaków. Sądzi pan, że w tym roku zdecyduje się na to znacznie więcej osób?
– Na pewno zainteresowanie jest większe, co wcale nie znaczy, że tym razem pobijemy rekord. Wiele zależeć będzie bowiem też od podaży szczepionek. Zainteresowanie nimi na całym świecie wzrosło o 100 proc. Pytanie więc, czy uda się zapewnić szczepionkę wszystkim, którzy będą chcieli się zaszczepić. – Czy to efekt pandemii? – Zdecydowanie, tak. – To znaczy, że szczepionka przeciw grypie może pomóc w walce z koronawirusem?
– Objawy kliniczne COVID-19 i grypy są identyczne. To choroby wysokogorączkowe, z bólami mięśni, suchym kaszlem i niskonieżytowe, co oznacza, że bardzo niewielki odsetek (ok. 5 proc.) zainfekowanych ma katar czy ból gardła. Lekarz spotykający się z gorączkującym pacjentem nie jest w stanie stwierdzić, czy ma do czynienia z grypą, czy COVID-19. Wymaga to diagnostyki różnicowej. Tymczasem po zaszczepieniu się przeciwko grypie prawdopodobieństwo grypy jest zdecydowanie mniejsze. Oczywiście, szczepionka nie chroni w 100 proc., ale daje gwarancję, że albo wcale nie zachorujemy, albo przejdziemy infekcję stosunkowo lekko, np. zamiast gorączki będziemy mieć jedynie stan podgorączkowy. Ma to ogromne znaczenie dla diagnostyki w kontekście COVID-19.
– Czy sezon grypowy już się rozpoczął?
– Przyjmuje się, że trwa on od połowy września do kwietnia, z wyraźnym szczytem zachorowań w miesiącach styczeń – marzec. W tym roku, z powodu pandemii, oprócz grypy należy spodziewać się w tym czasie także istotnego wzrostu zachorowań na COVID-19, co wynika z dostępnych modeli matematycznych.
– Pozostańmy przy grypie i powiedzmy, czym ona właściwie jest, bo często mylona jest z innymi infekcjami.
– Rzeczywiście, człowieka atakuje ok. 200 wirusów i trudno za każde zachorowanie winić grypę. Jak już wspomniałem, grypa to choroba sezonowa, znana ludziom od tysięcy lat. Klasyfikowana jest jako schorzenie dróg oddechowych o podłożu wirusowym. Co roku takie zakażenie dotyczy do 30 proc. dzieci i 10 proc. populacji dorosłej. Są pewne objawy świadczące o takim zakażeniu. Po pierwsze, dochodzi do tego najczęściej w okresie epidemicznym. Po drugie, grypa atakuje nagle, co oznacza, że możemy rano czuć się dobrze, by już po kilku godzinach wylądować w łóżku. To inaczej niż w przypadku zwykłego przeziębienia, które rozwija się kilka dni. Grypa daje niewielkie objawy typu katar czy kaszel, które dominują w przeziębieniu, ale w jego przypadku temperatura zwyczaj nie przekracza 38 stopni i pacjent ogólnie czuje się kiepsko. W grypie natomiast niewątpliwie czuje się bardzo chory.
– Dlaczego ta choroba jest tak groźna?
– Głównie dlatego, że daje szereg powikłań, często nieodwracalnych. Może dojść do uszkodzenia układu oddechowego, zaostrzenia chorób przewlekłych, takich jak astma czy POChP, jak również zapalenia mózgu lub opon rdzeniowo-mózgowych. Najczęstszym powikłaniem neurologicznym u dzieci jest głuchota, często nieodwracalna. Opisywane były przypadki utraty wzroku po grypie. Mało tego, część zespołów otępiennych kojarzy się z przebytą grypą. Pamiętajmy też, że udary i zawały serca występują częściej w okresach infekcyjnych i mogą być związane z zakażeniami grypą. Właśnie dlatego Polskie Towarzystwo Kardiologiczne corocznie umieszcza w swych wytycznych szczepienia przeciwko grypie, zarówno w ramach profilaktyki pierwotnej (jeśli nie było zawału lub udaru), jak i wtórnej (po zawale lub udarze). U kobiet w ciąży grypa stanowi zagrożenie dla płodu i bywa przyczyną poronień. Może również dojść do wstrząsu toksycznego. Grypa jest też szczególnie groźna dla osób po przeszczepach. W wielu badaniach wykazano, że w takich przypadkach odrzucenie przeszczepu jest często efektem właśnie powikłań pogrypowych. Następstwa grypy mogą być naprawdę poważne. Choroba ta jest rocznie przyczyną ok. 40 tys. zgonów w Europie, a szacuje się, że ok. pół miliona pacjentów ma ciężką postać grypy.
– Ponieważ nie wymyślono całkowicie skutecznej ochrony przed tą chorobą, pozostają nam szczepienia. Jakiego rodzaju szczepionki dostępne są na ten sezon?
– Mamy szczepionki czterowalentne (dwie to szczepionki inaktywowane), to znaczy, że zawierają cztery rodzaje antygenów wirusowych – dwa typu A i dwa typu B – i nie ma w nich żywego wirusa. Te szczepionki podaje się w formie zastrzyków. Z kolei dla dzieci i młodzieży przeznaczona jest szczepionka podawana do nosa. Ona z kolei zawiera odpowiednio osłabionego w laboratorium wirusa. Namnaża się on w nieco niższej temperaturze – ok. 35 st. C. To oznacza, że dobrym środowiskiem jest dla niego właśnie nos. Żywy wirus ma wywołać odpowiedź autoimmunologiczną poprzez wywołanie drobnej infekcji. Warto dodać, że w tym roku praktycznie wszyscy mogą skorzystać z pełnej lub częściowej refundacji przy zakupie szczepionek, co być może sprawi, że więcej osób zdecyduje się na szczepienie.
– Szczepionka donosowa pojawiła się po raz pierwszy przed rokiem. Jak się sprawdziła?
– Okazała się bardzo skuteczna i bezpieczna. Trzeba jednak pamiętać, że można ją podać jedynie zdrowemu dziecku. Przy katarze jest to niewskazane.
– Szczepionki w zastrzykach to Vaxigrip i Influvac. Czym się różnią?
– Skład antygenowy szczepionek jest dokładnie taki sam. Influvac zawiera tylko antygeny powierzchniowe, a Vaxigrip – powierzchniowe i rdzenia wirusa. Skład narzuca firmom farmaceutycznym Światowa Organizacja Zdrowia. Różnice mogą wynikać np. z zawartości białka jaja kurzego, bo wirusy grypy namnaża się na kurzych zarodkach. W przypadku Vaxigrip tego białka jest trochę mniej niż w przypadku Influvac.
– Kto przede wszystkim, z medycznego punktu widzenia, powinien poddać się szczepieniu przeciw grypie?
– Najlepiej byłoby, gdyby zrobili to wszyscy, którzy nie mają przeciwwskazań. W pierwszej kolejności powinny się zdecydować na to osoby z grup ryzyka. Chodzi tu m.in. o dzieci do 5. roku życia, osoby po 65. roku życia i pacjenci z tzw. współchorobowością, w tym także pacjenci onkologiczni. Do grupy tej należy zaliczyć także kobiety w ciąży. I to w każdym trymestrze, bo przebieg grypy u takiej kobiety może być istotnie cięższy. Zdecydowanie też, z oczywistych względów, szczepić powinni się również pracownicy służby zdrowia.
– A jakie mogą być przeciwwskazania?
– Nie szczepi się dzieci przed ukończeniem 6. miesiąca życia, osób z gorączką (powyżej 38 st. C) oraz osób z zespołem Guillaina-Barrégo stwierdzonym w ciągu 6 miesięcy od poprzedniego szczepienia przeciw grypie. Przeciwwskazaniem może też być nadwrażliwość na którykolwiek składnik szczepionki oraz możliwość wystąpienia ciężkiej reakcji alergicznej na białko jaja kurzego.
– Czy już powinniśmy się szczepić, czy możemy jeszcze z tym zaczekać?
– W tym roku zalecam szczepienie tak szybko, jak to jest możliwe, bo nie wiadomo, czy w pewnym momencie po prostu nie zabraknie szczepionek. Generalnie, szczepić się można zawsze, gdy szczepionki są w aptekach, czyli zazwyczaj od września do kwietnia. Sensownie byłoby jednak to zrobić na przełomie listopada i grudnia. Wynika to z tego, że maksymalne miano przeciwciał uzyskujemy po miesiącu i utrzymuje się ono mniej więcej 2 – 3 miesiące. Później spada co miesiąc o 10 proc. Oznacza to, że szczepienie właśnie na przełomie listopada i grudnia zapewnia najwyższy poziom ochrony w szczycie zachorowań. W tym roku jednak nie należy zbytnio czekać, bo sytuacja rynkowa związana w pandemią COVID-19 może sprawić, że później szczepionek nie kupimy. – Wystarczy podanie jednej dawki? – W przypadku dorosłych, tak. Natomiast u dzieci konieczne są dwie dawki podawane w odstępie miesięcznym.
– Rzeczywistą skuteczność obecnych szczepionek poznamy po sezonie. A jaka była skuteczność ubiegłorocznych szczepionek?
– Trzeba tu mówić o dwóch elementach, uzyskaniu odpowiedniej odpowiedzi immunologicznej i trafieniu w szczepy na etapie przygotowywania szczepionki. W obu przypadkach się to udało. Prawidłowo wybrano szczepy, co później przełożyło się na prawie 100-procentową skuteczność szczepionki w przypadku ludzi młodych. W grupie osób starszych ta skuteczność była na poziomie 60 – 70 proc. Jestem przekonany, że tym razem wynik będzie podobny.
– Za każdym razem wraca pytanie o skutki niepożądane szczepień przeciw grypie...
– I wbrew fałszywym opiniom, rozpowszechnianym często np. w internecie, zapewniam, że szczepionki przeciwko grypie są bardzo bezpieczne. Objawy anafilaksji – nie mylić ze wstrząsem anafilaktycznym – zdarzają się u jednej na 1,32 mln osób zaszczepionych. W przypadku szczepień przeciwko grypie u jednej osoby na 100 pojawia się miejscowy odczyn, który jednak nie ma w zasadzie żadnego znaczenia. Gorączka występuje u jednej osoby na tysiąc. Wszystkie te objawy są i tak znacznie bezpieczniejsze niż przebycie choroby.
– Szczepić się więc, czy nie robić tego, licząc, że choroba nas nie dopadnie?
– Odpowiedź jest jednoznaczna – zdecydowanie szczepić, dlatego że to rodzaj swoistego ubezpieczenia na życie. Szczepienia przeciw grypie są bardzo bezpieczne, tanie i chronią przed niezwykle poważnymi powikłaniami, które nie tylko mogą nam zabrać zdrowie, ale nawet życie. Zwłaszcza teraz, w czasie pandemii koronawirusa. Wstępne obserwacje pokazują także, że u osób szczepionych przeciw grypie stwierdza się mniej dodatnich wymazów na COVID-19. Trudno na razie mówić jednoznacznie o działaniu ochronnym, ale coś jest na rzeczy. Może to być tzw. odporność heterotopowa.
Teraz w czasie pandemii coraz częściej słyszymy i czytamy o osobach, które przeszły wirusa COVID-19, a naukowców najbardziej nurtuje pytanie: Czy wytwarzane u nich przeciwciała zdolne są obronić je przed kolejnym zakażeniem? Wiadomo już od dawna, że każdy z nas ma wrodzony układ odpornościowy, ale tak zwaną odporność nabytą organizm człowieka wytwarza dopiero po kontakcie z koronawirusem – jak twierdzą naukowcy. Nasz wrodzony układ odpornościowy to nie pierwsza, ale druga linia obrony przed wirusem, która działa natychmiast. Pierwsza linia obrony (w wojsku czujki, czaty, patrole, zasadzki) to drobne mikroby żyjące na skórze, czyli elementy biologiczne, oraz łzy i środki odkażające, których używamy. Jeśli one nie dają rady, zaczyna działać nasz wrodzony układ odpornościowy, czyli druga linia obrony.
Ten wrodzony układ odpornościowy postaram się przyrównać do strzelców wyborowych w wojsku, którzy są w każdej armii w kilkuosobowych grupach bojowych. Strzelców wyborowych wybiera się z najlepszych i szkoli do eliminacji z dużych odległości tych, którzy dowodzą i kierują innymi. Dowódców wyróżnia wiele cech zewnętrznego ubioru, ale nawet gdyby byli ubrani jednakowo z pozostałymi, to obserwacja gestów i wyrazu twarzy pozwala dobrze wyszkolonemu strzelcowi wyborowemu wyłuskać dowodzącego i go wyeliminować. Nawet całe armie poddawały się, gdy celowo lub przypadkiem zginął wódz.
Na początku ataku będący na linii obrony strzelają wszyscy, bo to jakiś obcy, wróg. No i ci wszyscy – z wyjątkiem strzelca wyborowego – czyli komórki układu immunologicznego wrodzonego, nie wiedząc, jak wygląda dowódca, zużywają zbyt dużo amunicji. Inaczej – komórki za bardzo angażują się w walkę, co sprawia, że w bitewnym szale ściągają zbyt liczne posiłki. Zatem nadmierna reakcja wrodzonego układu odpornościowego jest powodem ciężkich objawów COVID-19. W tym zamieszaniu dochodzi do tego, że zadanie główne niedopuszczenia wirusa do organizmu przejmują na siebie strzelcy wyborowi – czyli odporność nabyta, której nabywamy dopiero w wyniku zakażenia – ponieważ są zawsze nieco z tyłu i obserwując przez lunetę z większej odległości, wiedzą już dokładnie, kogo należy wyeliminować pierwszym strzałem.
Ktoś powie – zaraz, zaraz, przecież na grypę co roku umiera więcej ludzi, to jak to jest? Ano właśnie tak, że wirus grypy ma zdolność do niezwykłej zmienności, i to na tyle dużej, że przeciwciała wytworzone przeciwko osobnikowi z poprzedniego sezonu nie zadziałają, bo... zmienił wygląd. Dlatego szczepionka na grypę z ubiegłego roku nie jest taka sama w roku następnym. Na nasze szczęście ten paskuda COVID-19 wyglądu nie zmienia, więc kiepski z niego oszust dla naszych strzelców wyborowych u tych, którzy przeszli chorobę. Nadal naukowcy nie wiedzą, co z tymi, którzy przeszli chorobę bezobjawowo. Mają tych strzelców wyborowych czy nie.
Jednak ludzie nie są jednorodni, a w grę może wchodzić wiele czynników – w tym i predyspozycje genetyczne. Tak jak chaotyczna i nieskoordynowana walka powoduje duże straty w ludziach na wojnie, tak i w naszym organizmie może spowodować zaburzenia w wytwarzaniu naturalnej odporności. Dlatego, aby nie zachorować, bez względu na wiek (młodzi też już umierają na wirusa) nośmy maseczki i myjmy ręce, dopóki ten paskuda nie zacznie zachowywać się jak pospolita grypa. Dajmy czas na wyszkolenie strzelców wyborowych do czasu, aż będzie sprawdzona szczepionka.
A odpowiedź na nurtujące nie tylko mnie pytanie, jak to jest, że ktoś ma wrodzony układ odpornościowy, dała mi moja babcia. Kiedy jako brzdąc taplałem się w kałuży razem z kaczkami, a mama chciała mnie za to skarcić, babcia jej powiedziała: „Zostaw go, jak zje widły gnoju i łopatę piachu, to będzie zdrowy”. Czy coraz więcej zgonów wśród młodych to nie (między innymi) skutek zbyt sterylnego życia dzieci od narodzin? Nie wiem. Uczeni pracują i z pewnością coś na tego paskudę wymyślą. Z pozdrowieniami dla oddanych wirusologów i innych uczonych –
Ostatnie tygodnie przyniosły kolejne informacje o planach wprowadzenia kaucji na szereg opakowań. I tak jak jestem gorącym zwolennikiem recyklingu, tak w polskich realiach wprowadzanie jakichkolwiek kaucji bez rozwiązania problemów z odzyskaniem tejże kaucji uważam za próbę drenowania kieszeni konsumenta!
Przykład z Ciechocinka, sklep znanej sieci. Byłem tam świadkiem następującej sytuacji:
Przychodzi klient z dwoma butelkami od piwa „Żywiec”, w ręce trzyma paragon poświadczający zakup w tym sklepie (i naliczenie kaucji). A pani kasjerka oznajmia: – Kaucję zwracamy tylko za butelki od piwa „Tyskie”.
Klient: – Przecież ja piwo Ż. kupiłem u państwa i mam paragon.
Kasjerka: – Ale kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T.
Klient: – No, ale to jest piwo kupione u państwa!
Kasjerka jak automat: – Ale kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T.
Z automatem ciężko się rozmawia – klient poprosił o wezwanie kierownika sklepu. Sytuacja się powtarza. Kierowniczka: – Kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T.
Klient: – Ale za te opakowania kaucja została naliczona i pobrana, proszę tu jest paragon z naliczoną kaucją...
Kierowniczka: – (najpierw zdziwienie, potem uważne studiowanie paragonu) No, ale my kaucję zwracamy tylko za butelki po piwie T. Inaczej system nam nie przyjmie...
Ja swoje zakupy sfinalizowałem i wyszedłem. Nie wiem, jak się skończyła dyskusja. Ale wiem, że (niezależnie od sklepu i miejscowości) w Polsce zwrot opakowań kaucjonowanych jest drogą przez mękę! I to nawet z paragonem!
I dopóki ten problem nie zostanie skutecznie rozwiązany (najlepiej wzorem niemieckim – dowolną butelkę oddaje się w dowolnym punkcie, często nawet w automacie), to wszelkie pomysły rządzących w zakresie nowych opłat – teoretycznie zwrotnych – będą budziły we mnie dużą nieufność.
Pozdrawiam
„Władcy powinni charakteryzować się szlachetnością, cnotą i życzliwością. Jeżeli nie spełniają tych kryteriów, to naród ma prawo ich obalić i odmówić posłuszeństwa” oraz „Humanizm władcy to umiejętność ograniczania swojej władzy, tak aby jego decyzje nie krzywdziły poddanych jego władzy osób”. Są to myśli Kong Fuzi zwanego Konfucjuszem, który żył ponad 2,5 tysiąca lat temu w Chinach i do tej pory zaliczany jest do grona najwybitniejszych filozofów kultury ludzkości. Jako pierwszy sformułował doktrynę polityczną i system wartości określający relacje pomiędzy rządzącymi i poddanymi. Jednym z podstawowych pojęć konfucjanizmu jest ren („człowieczeństwo”), które oznacza
ło działanie z zachowaniem wrażliwości na niuanse stosunków międzyludzkich. Jego myśli polityczne są aktualne nadal i warto się nad nimi pochylić, zwłaszcza w kontekście patologii obecnego systemu sprawowania władzy w Polsce.
W ogólnym nurcie konfucjanizmu mieści się również Kodeks etyczny polityka, sformułowany przez krakowskiego filozofa, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Jana Hartmana, a wydrukowany w tygodniku „Polityka” 10 października 2017 roku. Oczywiście, należy uwzględnić różnice historyczne, gdyż Konfucjusz żył w systemie autokratycznym, a teraz mamy demokrację. Bez względu jednak na tryb wyłaniania rządzących generalne zasady etyki wzajemnych ich relacji w stosunku do rządzonych powinny podlegać tym samym zasadom etyki i uczciwości. W swoim Kodeksie Hartman operuje pojęciem politycy, które należy rozumieć jako osoby sprawujące funkcje publiczne, do najwyższych w państwie włącznie.
A teraz kilka wybranych myśli Profesora: „Jątrzenie, sianie wrogości i lęku w społeczeństwie, jak również odwoływanie się do niskich uczuć i pobudek celem zwiększenia własnej popularności jest zachowaniem niegodnym polityka”, „W rywalizacji z przedstawicielami innych ugrupowań, jak również w rywalizacji z kolegami i koleżankami z własnego środowiska politycznego politykowi nie wolno uciekać się do podstępu, obmowy, spisku ani innych tego rodzaju niegodnych środków”. To było o zwykłej przyzwoitości. A jak to brzmi o prawdomówności? „Politykowi wolno formułować jedynie takie obietnice, których spełnienie będzie możliwe, a następnie zobowiązany jest dokładać starań, by dane obietnice realizować, jeśli tylko jego funkcja mu na to pozwala”, „Polityk szanuje prawo, a zwłaszcza konstytucję, oraz dotrzymuje umów i przyrzeczeń”. A teraz perełka: „Politykowi nie wolno używać swej władzy w celu wymuszania na obywatelach zachowań, które uważa za słuszne z punktu widzenia moralności i obyczaju, jeśli stojące za nimi przekonania i upodobania trwale dzielą społeczeństwo. Odbieranie obywatelom prawa samodzielnego wyboru i autonomii w takich kwestiach jest nadużyciem władzy”, „Polityk działa przede wszystkim na rzecz dobra wspólnego i dobra kraju, przedkładając je nad dobro swojego ugrupowania i swoje własne”.
Jest jeszcze wiele innych wartościowych myśli profesora Hartmana, ale nie będę nadal zanudzał nimi czytelników. Nie jestem naiwny co
do siły sprawczej publikacji tych zasad relacji władzy i obywateli. Umieściłem je po to, aby stworzyć bazę porównawczą standardów, jakie powinny obowiązywać funkcjonariuszy publicznych w stosunku do szamba moralnego obecnej rzeczywistości sprawowania władzy w Polsce. Nie mam również złudzeń, że takie standardy etyczne były przestrzegane w stu procentach przez jakąkolwiek władzę publiczną w Polsce, chociażby na przestrzeni ostatniego trzydziestolecia. Problem tkwi w tym, jaki był stopień degrengolady etycznej poszczególnych ekip rządzących. Na pewno obecna władza znalazła się na najwyższym podium w tej konkurencji.
Na koniec wróćmy do Konfucjusza. Liderom polskiej opozycji chciałbym zadedykować cytat: „Na drzewie dobrych intencji jest wiele kwiatów, lecz mało owoców”. Powyższe rozważania zakończę kolejną myślą sformułowaną przez niego: „Brakiem odwagi jest wiedzieć co prawe, lecz tego nie czynić”.
W okresie nicnierobienia – emerytura, inwalidztwo plus niebezpieczny koronawirus – uwięziony we własnym mieszkaniu mam czas na czytanie, słuchanie i analizowanie zdarzeń nawiedzających moją kochaną ojczyznę. Przeżyłem już sporo czasu: odrobinę przedwojnia, wojnę i okupację, po wojnie – czas PRL, III RP i... żyję dalej. Oglądam telewizję i tzw. dyskusje panelowe w programach typu: „Polityka na ostro”, „Tak jest” i innych, czytam zawieszone w internecie i Facebooku informacje. Dziwię się, że jeszcze nie trafił mnie szlag. Na usta cisną się epitety: żenada, głupota, brak szacunku dla oponenta, głupia i naiwna interpretacja i zachwyty młodszego sortu przedstawicieli „dobrej zmiany”: wszystko jest bardzo dobrze, wzór praworządności i demokracji, tylko i wyłącznie winni są poprzednicy itd. Każde wystąpienie partyjnego kacyka z ministerstw nosi znamiona odczytu treści zawartej w „kantyczce” zaakceptowanej przez „małego prezesa” i nie może być inaczej interpretowane! Dotarcie do mózgów tych „wieszczy” zainfekowanych wytycznymi, wskazówkami i myślami Prezesa, jest niemożliwe.
W mojej już starej i skołatanej głowie nie mieszczą się kierowane do interlokutora zwroty: „pan kłamie”, „pan mija się z prawdą”, arogancja, głupie uśmiechy, buta. To są dyskusje między posłami, ministrami i innymi kacykami partyjnymi. Na to patrzy młode pokolenie (przyszłość narodu). Jakie ma wzory i ideały? A w dodatku tę hańbę błogosławią niektórzy purpuraci i pomniejsi urzędnicy Kościoła. Czy my jesteśmy kretynami, że poniżają nas członkowie „gangu prezesa”?
Programów TVP nie oglądam, bo ich treść i interpretacje przez sługi Prezesa są żenujące, pokrętne, fałszywe i – mówiąc niegrzecznie – głupie. Wiele w życiu widziałem i doświadczyłem, ale takiej formy „dyskusji” nie pochwalam. Stąd pytanie: Po co i w jakim celu organizuje się takie „debaty”? Czemu one służą?
Obserwując dzień dzisiejszy, przypomina mi się anegdotka z przeszłości. W okresie PRL organizowano w zakładach pracy „Święto Kobiet”. Do zgromadzonej załogi partyjny czynownik mówił, roztaczając dobrodziejstwo socjalizmu: „W ubiegłym roku dostałyście kwiaty, w tym kwiaty i rajstopy, a w przyszłym coś jeszcze. Kraj się bogaci, zakład też, stąd łatwo odpowiedzieć, dokąd kroczymy. Wówczas chór robotnic krzyczał: „Krocze (y) m do socjalizmu!”. Czy dziś, parafrazując ten spontaniczny okrzyk kobiet, nie należy postawić pytania: „Dokąd krocze/y/ my?”.
W okresie PRL ukończyłem szkołę średnią i studia wyższe. Uczyli mnie nauczyciele, często przedwojenni. Do dziś pamiętam ich takt, kulturę, wspaniały język, szacunek okazywany łaknącym wiedzy. Dla mnie i moich kolegów z tamtych lat pozostaną oni do końca naszych dni „wzorcami” homo sapiens. Kto uczy dziś tych ignorantów kultury i taktu?
W polskiej telewizji, na wszystkich kanałach, przez kilka tygodni wychwala się bohaterstwo powstańców warszawskich. W telewizji niemieckiej przedstawiono je następująco: zginęło 200 000 mieszkańców, 600 000 wypędzono, miasto zostało doszczętnie zburzone. OBIE telewizyjne narracje są prawdziwe i na ogół znane – przynajmniej w Polsce.
Natomiast mniej znane jest to, że powstanie wybuchło w wyniku oszustwa. Oszustem był żądny wojennej sławy warszawski dowódca Armii Krajowej o pseudonimie „Monter” (A. Chruściel). On to nakazał swojemu adiutantowi przybiec zdyszany do kwatery głównej AK, gdy przebywali w niej pełnomocnik rządu na kraj, pan Jankowski i komendant AK, generał Bór-Komorowski. Informacja adiutanta brzmiała: „Czołgi rosyjskie są na Pradze”. Wobec takiej sytuacji wyrażono zgodę na rozpoczęcie powstania. W rzeczywistości rosyjskie czołgi były w tym czasie dziesiątkowane pod Wołominem przez doborową jednostkę SS.
Wybujałe ego jednego człowieka doprowadziło do zbrodni na narodzie wielokrotnie przerastającej mord katyński.
Znamy romantyczną pieśń „Pałacyk Michla, Żytnia, Wola...”? Znamy!
Tyle że po zabiciu 195 Niemców i ich sojuszników i wycofaniu się, ci niezabici wzięli rewanż. W dniach 8 i 9 sierpnia była rzeź Woli. W okrutny sposób zamordowano 40 000 cywilów, głównie kobiety i dzieci. Idźmy dalej. Jest 13 sierpnia. Ludzie zgromadzeni wokół kwatery głównej chcą wieszać tych, którzy wywołali powstanie. Ksiądz Brzozowski (o ile dobrze pamiętam urywki jego pamiętnika opublikowane swego czasu w ANGORZE) odprawiał trzy msze święte z rzędu, aby do tego nie dopuścić. A co było, gdyby mu się nie udało uśmierzyć wściekłości tłumu?
No i jestem w niełasce u arcybiskupa Jędraszewskiego, który wiesza psy na tych, którzy negują konieczność wybuchu Powstania Warszawskiego. W Krakowie też była AK, ale tam nie rzucono się z visem na tygrysa. Zresztą... powstanie militarnie było zwrócone przeciwko Niemcom, ale politycznie przeciwko Stalinowi. A potem płakano krokodylimi łzami: „Stalin nam nie pomógł”. Zachód też!
W Monachium sprzedano Hitlerowi Czechosłowację. W Jałcie i Teheranie podarowano Stalinowi pół Europy. Głupi byłby, gdyby tego nie przyjął. Dobrze by było upowszechnić wiadomość, że rząd londyński zdegradował „Montera” i pozbawił go polskiego obywatelstwa. Jedno oszustwo zburzyło nam Warszawę, a potem „Cały naród odbudowywał swą stolicę”. Podobno po angielsku Warszawa to „Miasto wojny”. Rzeczpospolita była wielka, gdy stolicę miała w Krakowie. W drugiej wojnie światowej był on pod opieką boską, czakramu na Wawelu i... generała Koniewa, któremu wdzięczni mieszkańcy postawili pomnik. No, ale nowi historycy kazali go usunąć. Mam nadzieję, że NIKT nie postawi pomnika „Monterowi” w Warszawie ani na żadnym skrawku polskiej ziemi. Obecne władze nie oskarżają nikogo o zagładę stolicy i wytrzebienie polskiej inteligencji. A, przepraszam: „wszystkiemu winien jest Stalin”. A teraz test na inteligencję. Jeżeli w bitwie o Monte Cassino (jedynej godnej upamiętnienia w filmie „Niepodległa”) zginęło 1750 polskich żołnierzy, to proszę sobie sprawdzić, ILU żołnierzy I Armii Wojska Polskiego zginęło w walce o przyczółek czerniakowski.
Wirus zostanie z nami na długo. Musimy nauczyć się żyć uważniej, nie skupiać się tylko na zagrożeniach wynikających z obecności koronawirusa, widzieć szerzej, widzieć inne zagrożenia, pilnować dobrej kondycji i budować siły do rozwiązywania dalszych problemów.
Bardzo ładnie i bardzo mądrze brzmią takie zdania. Bardzo ładnie również brzmią hasła: eliminacja głodu, przeciwdziałanie zmianom klimatycznym, zaprzestanie wylesień, walka o pokój, ochrona słabszych itp. itd.
Byłoby wspaniale, gdybyśmy starali się robić dobrze dla naszego miasta, dla wszystkich jego mieszkańców. Wszystkim należy się dobre życie w dobrze rozwijającej się, tolerancyjnej i pamiętającej o każdej obywatelce i kadym obywatelu ojczyźnie.
Ale człowiek potrafi zepsuć wszystko. Możemy zmienić tak wiele, a robimy tak dużo złego tu i teraz. Nie napawa to optymizmem.
Od 1 kwietnia 2020 r. walczę z Uchwałą Rady Miasta Zgierza, która podzieliła zgierzan na lepszych i gorszych. Lepsi – uprzywilejowani właściciele domków jednorodzinnych – płacą za śmieci 29 zł od osoby bez względu na ilość wyprodukowanych i wyrzuconych śmieci. Gorsi mieszkańcy płacą za śmieci w zależności od... ilości zużytej wody. „Lepsi” mogą w czasach pandemii (i nie tylko) myć ręce sto razy dziennie, prać ubrania jak często zechcą i ich opłata za śmieci 29 zł nie ulega zmianie. „Gorsza” połowa zgierzan liczy krople wody.
Nie znam odpowiedzi na pytanie, jakie szlachetne cele kierowały włodarzami miasta, aby tak podzielić mieszkańców (...).
Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta powiedział, że nie ma przyzwolenia na stawianie się ponad zasady równości. Czy to tylko słowa (...)?
Potrzebna nam jest wiara w lepsze jutro. Potrzebna nam jest pogodna mądrość, która nie krzywdzi drugiego człowieka, która nie wyrządza świadomie drugiemu człowiekowi podłości. Doświadczyliśmy już różnych bezsensownych ograniczeń, żonglując przepisami.
Głosy połowy mieszkańców Zgierza nie są słyszane.