Kaczyński chce odstrzelić Ziobrę!
Odsłaniamy kulisy kryzysu w obozie władzy
PiS sondował możliwość podpisania dwustronnej umowy koalicyjnej z Porozumieniem. Jarosław Gowin taką możliwość wykluczył. Na Nowogrodzkiej rośnie obawa przed Ziobrą: wśród znajomych premiera Morawieckiego krążą plotki, że prokuratura we Wrocławiu analizuje drobiazgowo interesy szefa rządu.
Napięcia w koalicji rządzącej doprowadziły do bezprecedensowego kryzysu w szeregach obozu władzy. Dziś możliwy jest zarówno rozpad koalicji, jak i przedterminowe wybory, które mogłyby się odbyć wiosną. Szykuje się weekend kuszenia polityków, którzy mogliby wzmocnić PiS. Chodzi zarówno o możliwe przejęcie trójki polityków z Koalicji Polskiej związanych z Pawłem Kukizem, jak i o odejście wicepremier Jadwigi Emilewicz do PiS-u i próbę przeciągnięcia innych polityków Porozumienia.
Słyszymy, że po tym, jak Emilewicz zagłosowała za ustawą o ochronie zwierząt wbrew stanowisku swojej partii, za to zgodnie z wolą PiS, kierownictwo Porozumienia uznaje, że wicepremier „praktycznie zapisała się do Prawa i Sprawiedliwości”. Według informacji OKO.press pochodzących z dwóch źródeł, w Zjednoczonej Prawicy obecna wicepremier miała otrzymać propozycję objęcia w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego teki ministra finansów. Dostałaby tę funkcję jako zaufana szefa rządu – za lojalność. Ale i tak jest jasne, że wszystkie kluczowe decyzje będzie podejmował Morawiecki.
Posłowie nie posłuchali prezesa
Liderowi obozu władzy Jarosławowi Kaczyńskiemu nie udało się w czwartek zastraszyć koalicjantów ze Zjednoczonej Prawicy. Tak jak zapowiadali, nie poparli ustawy o ochronie zwierząt. Posłowie Porozumienia w większości wstrzymali się od głosu, a Solidarna Polska zgodnie głosowała przeciwko.
Z rozmów z politykami koalicji wynika, że twarda postawa prezesa PiS to reakcja na serię wystąpień ludzi Ziobry, którzy odmawiali przyjęcia warunków podpisania umowy koalicyjnej. To właśnie w Solidarnej Polsce nasi rozmówcy upatrują praprzyczyny wczorajszego kryzysu w ekipie rządzącej i groźby przyspieszonych wyborów. PiS sondował wśród czołowych polityków Porozumienia możliwość podpisania dwustronnej umowy koalicyjnej z Porozumieniem. Jarosław Gowin taką możliwość wykluczył.
„Gowin miał taką propozycję, ale stwierdził, że nie jest człowiekiem, który sprzeda się dla stołka” – mówi nam osoba z kierownictwa partii. Nie znaczy to jednak, że ludzie Gowina wspierają Zbigniewa Ziobrę. Oferta potwierdza jednak, że największym problemem dla Jarosława Kaczyńskiego jest postawa Solidarnej Polski. A kluczem do zrozumienia konfliktu jest sprzeciw Ziobry wobec tzw. ustawy o bezkarności. – To jest wojna na śmierć i życie. Kaczyński z Morawieckim są przekonani, że Ziobro im grozi i wcale nie chodzi o prawa zwierząt. Ważniejsza jest tzw. ustawa o bezkarności, którą Solidarna Polska konsekwentnie krytykuje – mówi OKO.Press jeden z byłych polityków PiS, dziś w opozycji.
Jak to rozumieć? Zdaniem naszych rozmówców nie chodzi bynajmniej o konkretne zapisy ustawy. Szkopuł w tym, że takie stanowisko Solidarnej Polski to niebezpieczeństwo, że Ziobro w dogodnym dla siebie momencie może zacząć używać prokuratury w sprawach dotyczących kogoś z czołówki Prawa i Sprawiedliwości.
Wśród znajomych premiera Mateusza Morawieckiego pojawiają się plotki o tym, że śledczy z Wrocławia analizują drobiazgowo jego interesy. Mówi się m.in o przeszłości Morawieckiego na stanowisku prezesa banku, zanim wszedł do rządu, oraz o transakcji zakupu ziemi pod Wrocławiem, którą opisywała przed wyborami „Gazeta Wyborcza”.
Odmowa poparcia ustawy o bezkarności przez Ziobrę to groźny sygnał, dużo bardziej istotny niż ustawa o ochronie zwierząt. – Fakt, że PiS forsuje ustawę, ma być gwarancją, że Ziobro nie będzie mógł zaatakować poprzez prokuraturę premiera Morawieckiego czy byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Ziobro wyraźnie tej gwarancji nie chce im dać – zwracają uwagę nasi rozmówcy. Dodają, że może to być argument przesądzający o wyrzuceniu Solidarnej Polski z rządu.
Starcie na szczycie
O tym, że w Sejmie toczy się wewnętrzna wojna w łonie koalicji, słychać było już w czwartek przed południem. Najpierw odwołano kolejną turę rozmów liderów na temat rekonstrukcji rządu i nowej umowy koalicyjnej. Ogłosił to po spotkaniu klubu PiS Ryszard Terlecki, zapowiadając możliwość wcześniejszych wyborów, do których partia Kaczyńskiego miała iść bez koalicjantów.
Jak ustaliło OKO.press, już dwie godziny wcześniej doszło do spięcia między Terleckim a posłami Solidarnej Polski. Wicemarszałek miał zagrozić, że jeśli nie zastosują się do narzuconej w klubie parlamentarnym dyscypliny w głosowaniu, zostaną wyrzuceni z klubu. Ziobryści nie pękli i odpowiedzieli, że jeśli tak się stanie, założą własny klub w Sejmie.
Po tym, jak od wielu miesięcy własnego klubu w Sejmie domagali się niektórzy politycy Porozumienia, widmo rozpadu koalicji stało się realniejsze niż kiedykolwiek. Za pat w negocjacjach obwinia się Solidarną Polskę. Jednym z warunków, jakie miała ona postawić, było przejęcie kontroli nad Narodowym Instytutem Wolności, co dałoby im dostęp do ogromnych środków, którymi mogliby wspierać swoje środowisko i kupować nowych zwolenników.
Kategorycznie sprzeciwia się temu wicepremier Piotr Gliński, a Ziobro nie dał się nawet skusić propozycją otrzymania poza resortem sprawiedliwości stanowiska wicepremiera bez teki dla swojej partii. To wszystko miało skłonić prezesa do zwołania klubu bez udziału koalicjantów. „Nie może być tak, żeby ogon merdał psem” – miał 17 września mówić na posiedzeniu o godz. 16.30 prezes i wszyscy odebrali to jako słowa pod adresem Ziobry. – Prezes mógł się nawet obawiać, że posłowie PiS ugną się pod postulatami protestujących rolników, naciskami ojca Rydzyka i lobbystów branży futerkowej, co mogłoby przynieść porażkę – mówi nasze źródło w PiS.
Słyszymy również, że Jarosław Kaczyński dopuszczał nawet, że w ostatniej chwili posłowie Platformy Obywatelskiej zagłosują przeciwko ustawie, co razem z Porozumieniem i Solidarną Polską mogło w teorii doprowadzić do odrzucenia projektu i spektakularnej, poniżającej porażki. Wprawdzie nasi rozmówcy przekonują, że prezes był pewny swego, ale jego legendarna podejrzliwość powodowała, że miał z tyłu głowy również najczarniejszy scenariusz.
Jaka kara dla buntowników?
Po czwartkowych wydarzeniach w Sejmie prezes staje przed trudnymi decyzjami. Tym bardziej że bunt nie dotyczy tylko koalicjantów, ale także posłów z PiS, którzy nie zastosowali się do dyscypliny w głosowaniu nad ustawą o ochronie zwierząt.
– Każda partia rządzi się swoimi prawami. Jeżeli nie ma dyscypliny, to może być tak, że władze każdego klubu i partii wprowadzają dodatkowe działania. Myślę, że koledzy posłowie, którzy mieli problem z tym, jak zagłosować, już tego problemu nie mają – mówił na kilka godzin przed głosowaniem wiceminister polityki regionalnej (zarazem poseł sprawozdawca projektu o prawach zwierząt) Grzegorz Puda w TVP Info. Okazało się, że nie miał racji.
Przeciwko ustawie głosowali między innymi posłowie Bartłomiej Wróblewski, Tomasz Rzymkowski i Anna Siarkowska. Zbuntował się też minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, jednak on i tak jest pogodzony z utratą funkcji. Zgodnie z zapowiedziami teraz grozi im nawet wyrzucenie z partii, a decyzje powinny być ogłoszone w najbliższych dniach.
Nasi rozmówcy z Solidarnej Polski i Porozumienia na razie wątpią, że prezes Jarosław Kaczyński zdecyduje się na najdalej idące konsekwencje i zaryzykuje wybory. Nawet oni jednak nie wykluczają tego scenariusza.
– Jeśli prezes nie ulegnie emocjom, będzie grał na czas. Mimo wszystko pamięta, że przyśpieszone wybory w 2007 roku skończyły się utratą władzy. Dziś ma silniejszą pozycję, ale my też mamy atuty i nawet przy wygranej raczej wzmocnimy naszą pozycję, niż damy się wyeliminować ze sceny – relacjonuje nam jeden z bardziej umiarkowanych polityków Solidarnej Polski.
Dziś wszystkie karty są w rękach Kaczyńskiego. Najbardziej prawdopodobnym z wariantów jest powołanie rządu mniejszościowego, do którego PiS może dopraszać polityków Porozumienia i wskazanie ewentualnego terminu wyborów. Od rana 18 września dominuje przekaz PiS-u o tym, że Ziobro będzie musiał odejść z rządu.
Ważnym, a niedocenianym elementem układanki, która może doprowadzić do wyborów, będzie głosowanie nad ustawą budżetową.
Jak słyszymy z naszych źródeł z Kancelarii Premiera, stan finansów państwa jest ciężki, a budżet może być zaprojektowany z naruszeniem progów bezpieczeństwa zapisanych w Konstytucji. Przy debacie nad ustawą budżetową może paść propozycja zmiany ustawy zasadniczej. Odmowa opozycji będzie wygodnym pretekstem do ogłoszenia wyborów na wiosnę i atutem w kampanii wyborczej.
*** W piątek po południu szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski przedstawił listę ukaranych osób. – Decyzją prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, z dniem dzisiejszym w prawach członka PiS zostali zawieszeni: Krzysztof Ardanowski, Katarzyna Czochara, Zbigniew Dolata, Teresa Glenc, Agnieszka Górska, Teresa Hałas, Lech Kołakowski, Henryk Kowalczyk, Jerzy Małecki, Kazimierz Moskal, Krzysztof Szulowski, Piotr Uściński, Marek Wesoły, Bartłomiej Wróblewski, Sławomir Zawiślak.