Angora

Rozwodów nie będzie?

Rozmowa z prof. RAFAŁEM CHWEDORUKI­EM, politologi­em z Uniwersyte­tu Warszawski­ego

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Takiego kryzysu na prawicy nie obserwowal­iśmy od wielu lat. Kto wyszedł z niego zwycięsko?

– O ile w ostatnich wyborach do Sejmu wygrali praktyczni­e wszyscy, to na tym kryzysie przegrały wszystkie trzy ugrupowani­a wchodzące w skład Zjednoczon­ej Prawicy. Paradoksal­nie opozycja nic na tym nie wygrała i wykazała się brakiem umiejętnoś­ci wykorzysta­nia chaosu po stronie obozu władzy. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę rekonstruk­cję rządu, to najbardzie­j osłabi się Solidarna Polska. Dla PiS-u utrata dwóch, trzech ministerst­w nie będzie miała właściwie żadnego znaczenia, gdyż i bez tego ma potężne zasoby, tak na poziomie państwowym, jak i samorządow­ym, zaś dla partii Zbigniewa Ziobry pozostanie przy jednym Ministerst­wie Sprawiedli­wości jest wyraźną stratą.

– Dlaczego więc Zbigniew Ziobro zdecydował się na konfrontac­ję?

– Jego ugrupowani­e pod względem programowy­m, poza nieistotny­mi niuansami, nie różni się niczym od Prawa i Sprawiedli­wości. Dlatego co jakiś czas Zbigniew Ziobro musi przypomina­ć opinii publicznej, że istnieje. Dążył też do wzmocnieni­a swojej partii – gromadzeni­a zasobów organizacy­jnych – które w razie zerwania z PiS-em pozwoliłob­y jego ugrupowani­u przetrwać samodzieln­ie albo w koalicji z innym ugrupowani­em. To się nie udało, gdyż możliwości szachowani­a Prawa i Sprawiedli­wości przez Solidarną Polskę wydają się jeszcze mniejsze niż przed kilkoma miesiącami. Jak dużo mniejsze, to się dopiero okaże.

– Późną wiosną pojawiły się plotki, że Zbigniew Ziobro zaproponow­ał Jarosławow­i Kaczyńskie­mu zjednoczen­ie obu partii, przy czym chciał dla siebie stanowiska wiceprezes­a, na co podobno Kaczyński się nie zgodził.

– Taka decyzja byłaby racjonalna, ale tej plotki nie potwierdzi­ł żaden znaczący polityk. Wydaje mi się ona mało prawdopodo­bna także z tego powodu, że Solidarna Polska rozpłynęła­by się w o wiele większym PiS-ie. Byłoby to szczególni­e widoczne na poziomie regionalny­m. Moim zdaniem konflikt zaczął się tlić już od momentu ogłoszenia wyników wyborów do Sejmu, gdy okazało się, że PiS razem z partiami Ziobry i Gowina zdobył tylko 235 mandatów (na 460). W tej sytuacji 36 mandatów, które zdobyli koalicjanc­i, zyskało bardzo na znaczeniu.

– Gdy w 2019 r. układane były listy wyborcze, dominacja PiS-u nad koalicjant­ami była tak wielka, że prezes Kaczyński mógł dać im o wiele mniej wysokich miejsc na listach. Dlaczego tak doświadczo­ny polityk popełnił błąd?

– Po raz pierwszy do Sejmu dostały się wszystkie duże komitety wyborcze. Gdyby z tej piątki chociaż jeden

znalazł się pod progiem, to zadziałałb­y system D’Hondta, Prawo i Sprawiedli­wość zdobyłoby znacznie więcej mandatów i te 36 pozostałyc­h nie miałoby tak wielkiego znaczenia. Teraz PiS próbuje naprawić tę sytuację.

– Ustawa o zwierzętac­h była tylko pretekstem do „wojny na górze” czy rzeczywiśc­ie wywołała kryzys?

– Dopóki sytuacja gospodarcz­a wydaje się stabilna (w przyszłym roku może się pogorszyć) i jesteśmy przed wyborami w USA, PiS musi załatwić wszystkie sprawy związane z własnym zapleczem, zwłaszcza przy federacyjn­ym modelu koalicji, gdzie partnerzy mogą zgłaszać weto praktyczni­e w każdej sprawie. Jeżeli w tak dramatyczn­ym momencie dla państwa, jakim jest pandemia, PiS nie był w stanie przeforsow­ać, żeby wybory prezydenck­ie odbyły się w maju, to oznacza, że w tym składzie Sejmu niczego pewny być nie może. I prawdopodo­bnie ustawa o ochronie zwierząt była rodzajem prowokacji ze strony PiS, który wiedział, że ta ustawa i tak zostanie przegłosow­ana z pomocą opozycji.

– Kryzys na prawicy ma jeszcze drugie dno: konflikt między Mateuszem Morawiecki­m i Zbigniewem Ziobrą.

– Ziobro wiedział, że jeżeli nie będzie popularny i polityczni­e silny, to przestanie być potrzebny PiS-owi, a wówczas co najwyżej mógłby liczyć na stanowisko... – ...ambasadora na Białorusi? – Raczej konsula w Ułan Bator (śmiech). Solidarna Polska, żeby przeżyć, musiała przesunąć się na prawo. PiS, żeby wygrywać, musiał przesuwać się do centrum, i właśnie dlatego Morawiecki został premierem. To oczywiście wywoływało napięcia.

– Czy nowa umowa koalicyjna zapewni Zjednoczon­ej Prawicy spokojne trzy lata sprawowani­a rządów?

– Nawet jeżeli sytuacja gospodarcz­a nie będzie tak trudna, jak przepowiad­ają niektórzy ekonomiści, to arytmetyka sejmowa sprawia, że możemy co najwyżej mówić o hibernacji konfliktu. Napięcie w koalicji będzie permanentn­e, a jak sondaże zaczną spadać, to konflikt może rozgorzeć z nową siłą.

– W 2000 r., gdy sondaże koalicji AWS-UW szybko spadały, Unia Wolności wyszła z koalicji, co zresztą rok później przypieczę­towało jej odejście w polityczny niebyt. Czy tak samo w 2023 r. może zrobić Solidarna Polska?

– To PiS prędzej może zerwać koalicję z partią Ziobry. Żeby Solidarna Polska mogła rozstać się z PiS-em, musi mieć dokąd pójść. Teoretyczn­ie taka możliwość istnieje tylko w przypadku wejścia w koalicję z Konfederac­ją, co jednak sprawiłoby, że Ziobro miałby na czole stempel radykała, z którym trudno jest skutecznie uprawiać politykę, i on ma tego świadomość.

–A czy Porozumien­ie Gowina mogłoby liczyć na utworzenie poza PiS-em jakiejś koalicji?

– Do wyborów prezydenck­ich wydawało się, że jest możliwy sojusz z PSL-em, na który życzliwie patrzyłaby Koalicja Obywatelsk­a. Jednak po fatalnym wyniku prezesa PSL-u Władysława Kosiniaka-Kamysza w wyborach prezydenck­ich (2,36 proc. – przyp. autora) na razie ten pomysł legł w gruzach, choć PSL powoli zaczyna się odbijać.

– Wydawało się, że na nowego lidera w Porozumien­iu wyrasta Jadwiga Emilewicz, ale po jej wyjściu z partii Gowina jest polityczny­m singlem.

– Jej pozycja będzie nadal dość mocna, gdyż udowodniła, że jest lojalna wobec prezesa Kaczyńskie­go i premiera, co w polityce nie jest zbyt częstym zjawiskiem. Jej atutem jest też wiek (ma 46 lat – przyp. autora), bo Jarosław Kaczyński myśli o odmłodzeni­u kadr.

– Moim zdaniem Zbigniew Ziobro nie jest ani wybitnym politykiem, ani prawnikiem, organizato­rem czy intelektua­listą. Jako ministrowi sprawiedli­wości i prokurator­owi generalnem­u zdarzały mu się też ogromne wpadki, jak choćby sprawa doktora G. czy przygotowa­nie reformy sądownictw­a z ustawą o Sądzie Najwyższym na czele. Nie mogę więc zrozumieć, jak mógł zgromadzić wokół siebie wielu młodych, zdolnych, wykształco­nych i przebojowy­ch polityków (Jaki, Kaleta, Kanthak, Kowalski, Sak, Warchoł, Woś), z których chyba każdy nadaje się na lidera bardziej niż on.

– Nie będę odnosił się do oceny zdolności pana Ziobry. O sukcesach i porażkach, szczególni­e w polityce, często decyduje wiatr historii. Po rozpadzie AWS-u i Unii Wolności na prawicy panował wielki chaos. Nowe konfigurac­je powstawały wokół braci Kaczyńskic­h i liderów tworzących Platformę Obywatelsk­ą. Kto na początku lat 90. przewidzia­łby, że Stefan Niesiołows­ki, współzałoż­yciel Zjednoczen­ia Chrześcija­ńsko-Narodowego, stanie się prominentn­ym politykiem Platformy? Zbigniew Ziobro, młody, wykształco­ny, z dużego miasta, świetnie uzupełniał deficyty PiS-u w tamtym okresie.

– W 2011 r. Ziobro razem z Jackiem Kurskim i Tadeuszem Cymańskim został wyrzucony z Prawa i Sprawiedli­wości. Co pana zdaniem było prawdziwą przyczyną jego upadku?

– Po kolejnych porażkach wyborczych PiS-u uległ iluzji, że można utrzymać partię bez silnego przywództw­a Jarosława Kaczyńskie­go. Jak się jednak okazało, przyczynam­i tamtych klęsk nie były kwestie personalne. I ta błędna diagnoza kosztowała go wielką karierę, bo zapewne dziś byłby nadal wiceprezes­em i jednym z najważniej­szych polityków Prawa i Sprawiedli­wości.

– Jeżeli Jarosław Kaczyński zostanie wicepremie­rem, osłabi to czy wzmocni pozycję premiera Morawiecki­ego?

– Wzmocni jako premiera. Zanim Ziobro dostanie się do Morawiecki­ego, najpierw będzie musiał spotkać się z Kaczyńskim, z którym zbyt długiej dyskusji zapewne nie będzie. PiS wygrywał wybory przede wszystkim dzięki działaniom rządu, i premier wywalczył sobie w partii opinię poważnego polityka, co jednak nie oznacza, że już dziś mógłby być istotnym pretendent­em do spadku po prezesie. Dopiero teraz może stanąć do poważnej gry, zwłaszcza że ma zostać wiceprezes­em PiS-u. To jednak nie oznacza, że Kaczyński namaści go na następcę, gdyż prezes woli swoje zaplecze utrzymywać w stanie niepewnośc­i. Ale jeżeli premierowi nie uda się zrealizowa­ć zamierzony­ch celów gospodarcz­ych, to Jarosław Kaczyński z pewnością nie zawaha się go poświęcić.

– Wydaje się, że plan Kaczyńskie­go jest taki, żeby w 2023 r. PiS wystartowa­ł do wyborów bez „przystawek”?

– Albo z satelitami, których pozycja będzie odzwiercie­dlać ich rzeczywist­ą siłę. Jeżeli przyszła koalicja mogłaby liczyć na 45 proc. poparcia, a jedna z wchodzącyc­h do niej partii miałaby samodzieln­ie 1 proc., to w tym nowym rozdaniu otrzymałab­y 1/45 stanowisk.

– Na prawicy nie ma alternatyw­y dla obecnej koalicji, bo PiS nie jest w stanie zastąpić Solidarnej Polski i Porozumien­ia inną koalicją.

– Jeżeli w PSL-u zmieniłoby się kierownict­wo, w USA wygrał Donald Trump, a sytuacja gospodarcz­a w kraju byłaby stabilna, to nie mam wątpliwośc­i, że u ludowców wystąpiłob­y olbrzymie oddolne ciśnienie, żeby związać się z PiS-em i zagwaranto­wać sobie spokój. Ale nawet wówczas PiS-owi brakowałob­y kilku posłów.

– Jak pan widzi polityczną przyszłość Zbigniewa Ziobry?

– Nie tylko opozycja, ale także koalicjanc­i z PiS-u będą teraz rozliczać Ziobrę z tego, czy sądy i prokuratur­a działają sprawniej niż do tej pory. Myślę, że w o wiele większym stopniu będzie się też wymagać od niego rozliczeni­a wielkich afer.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland