Ambasadorka nadziei
W 2014 roku Wendy Mitchell usłyszała od lekarzy, że jej umysł przestaje pracować zaatakowany przez alzheimera. Ale okazało się, że ma jeszcze wystarczająco dużo czasu, by walczyć o godne traktowanie ludzi cierpiących na tę chorobę, uczestniczyć w testach klinicznych, edukować medyków i napisać książkę.
Pewnego dnia 56-letnia Mitchell wyszła pobiegać. Upadła, uderzyła się mocno, krwawiła. Gdy już udzielono jej pomocy lekarskiej, wróciła do miejsca, w którym się potknęła. Spodziewała się, że zobaczy dziurę lub nierówny teren, ale niczego takiego nie było. Za kilka dni, podczas kolejnego biegu, znów upadła. Po kilku tygodniach, kiedy zaczęła bełkotać, zgłosiła się do lokalnego szpitala. Mówiono o udarze, mimo że wyniki testów były w zasadzie normalne. Neurolog wysłał ją do psychologa klinicznego, który zdiagnozował początki demencji. Poszła na zwolnienie. Pracowała w dużym szpitalu w Leeds, gdzie była znana z encyklopedycznej pamięci i doskonałych umiejętności organizacyjnych. Po powrocie do pracy programy komputerowe, które były jej podstawowym narzędziem, wydały się jej zupełnie obce, rozmowy telefoniczne ją niepokoiły. Musiała przejść na wcześniejszą emeryturę.
Canadian Reader Kiedyś pieczenie było jednym z ulubionych zajęć Mitchell. W początkowych scenach książki piecze ciasto dla schroniska dla bezdomnych i zapomina, że dodała już cukier. Dosypuje go dwa razy. Ciasto jest niejadalne. Lecz zanim książka się skończy, nie tylko nie będzie w stanie przygotować żadnej potrawy, ale nie będzie już w ogóle pamiętała o jedzeniu, chyba że ustawi alarm na iPadzie i zabarykaduje się w pokoju, żeby go nie opuścić w połowie posiłku (...). Jednak niesamowite jest to, jak wiele udaje jej się robić jako ambasadorce Towarzystwa Alzheimera i Przyjaciół Demencji. Przemierza kraj, wygłaszając przemówienia, uczestniczy w konferencjach, doradza uniwersytetom. Jest bardziej zajęta niż kiedykolwiek wcześniej.
Rebecca (Newbury, Wielka Brytania) Ona nie cierpi na demencję, ona żyje z demencją. Gdy nie może już prowadzić samochodu, jeździ rowerem. Ustawia alarmy na iPadach – weź lekarstwo, zjedz śniadanie. Podróżuje, choć wymaga to coraz więcej przygotowań, rozmawia ze studentami i rozmaitymi stowarzyszeniami. Jako emerytowana pracownica brytyjskiej Narodowej Służby Zdrowia zdaje sobie sprawę, że pomoc dla ludzi takich jak ona jest niewystarczająca. Prowadzi bloga, w którym pisze o codziennych wyzwaniach – a z biegiem czasu pojawia się ich coraz więcej. Nie zapomniała jeszcze słów, więc z pomocą ghostwritera mogła podzielić się swoją historią.
Diane S. (Batavia, USA) Nie byłam pewna, czy mam przeczytać te wspomnienia. Obawiałam się, że będą nieznośnie smutne. Ale okazały się zupełnie inne. Nie jest to manifestacja litości dla siebie samej, lecz ogromnie podnosząca na duchu, afirmująca życie opowieść autorstwa niesamowitej kobiety, zdeterminowanej, by pokazać ludziom, że twarz demencji może być elokwentna, dowcipna i empatyczna. Maureen (Kenton, Wielka Brytania)
Wybrała i oprac. E.W. Na podst.: goodreads.com WENDY MITCHELL. JA, KTÓRĄ KIEDYŚ ZNAŁAM. MOJE ŻYCIE Z CHOROBĄ ALZHEIMERA (SOMEBODY I USED TO KNOW: A MEMOIR). Przeł. Dariusz Rossowski. Wydawnictwo FEERIA, Łódź 2020. Cena 39,90 zł.
Za dwa tygodnie: Mary L. Trump, „Zbyt wiele i nigdy dość. Jak moja rodzina stworzyła najniebezpieczniejszego człowieka na świecie”.