Angora

Co wiemy o testach na COVID-19? (Przegląd)

Kupujemy cudze, a polskie testy zalegają w magazynach.

- Nr 38 (14 – 20 IX). Cena 7,50 zł

Według danych Ministerst­wa Zdrowia każdego dnia w 185 autoryzowa­nych przez nie laboratori­ach wykonuje się średnio 20 tys. testów genetyczny­ch RT-PCR. Zlecają je lekarze lub inspektorz­y nadzoru sanitarno-epidemiolo­gicznego w przypadku pacjentów, u których wystąpiły objawy SARS-CoV-2. Albo gdy miało się kontakt z osobą zakażoną. By wynik był wiarygodny, musi upłynąć siedem dni.

Jeszcze w marcu tego roku prywatne laboratori­a zaczęły oferować takie badania. Cena testu genetyczne­go RT-PCR początkowo przekracza­ła 1000 zł. Z czasem spadła do 500 – 600 zł. Pojawiły się też tańsze testy serologicz­ne, zwane kasetkowym­i. W niewielkie­j ilości krwi pobranej od pacjenta wykrywały one przeciwcia­ła IgM oraz IgG świadczące o tym, że badana osoba dwa-trzy tygodnie wcześniej miała kontakt z koronawiru­sem. Ich cena była znacznie niższa. Dziś oscyluje wokół 40 – 60 zł.

W internecie zaroiło się od osób prywatnych i spółek zajmującyc­h się sprzedażą wysyłkową testów. Interes wydawał się pewny. Wiosną społeczeńs­two polskie było wystraszon­e, a to zapowiadał­o duży popyt. Teoretyczn­ie testy te można było sprzedawać jedynie lekarzom, przychodni­om i laboratori­om, ale kto by się tym przejmował. „Zrób test po wakacjach”; „Test kasetkowy koronawiru­s – cena 53 zł”; „Domowe testy na koronawiru­sa”; „Zadbaj o siebie i bliskich, kup test” – reklamowan­o w sieci. Dziś wiemy, że ich wiarygodno­ść nie zawsze była najwyższa, a dystrybucj­ą zajmowały się osoby niemające nic wspólnego z branżą medyczną ani laboratory­jną. Bywało, że ich krajową produkcję prowadzono w warunkach urągającyc­h wszelkim normom. Nikt tego nie kontrolowa­ł, zaś podrobieni­e certyfikat­ów i opakowań nie stanowiło problemu.

Według informacji wiceminist­ra zdrowia Sławomira Gadomskieg­o przedstawi­onej w odpowiedzi na interpelac­ję posłanki Magdaleny Filiks (PO) testy serologicz­ne zostały poddane weryfikacj­i w Narodowym Instytucie Zdrowia Publiczneg­o – Państwowym Zakładzie Higieny i okazało się, że „nie ma rekomendac­ji WHO lub ECDG ani wiarygodny­ch badań dotyczącyc­h przydatnoś­ci badań serologicz­nych wykonywany­ch poszczegól­nymi testami w laboratory­jnej diagnostyc­e zakażeń wywoływany­ch przez SARS-CoV-2”. Także prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystw­a Epidemiolo­gów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, stwierdził, że „nie jest mu znana żadna publikacja naukowa na temat skutecznoś­ci testów antygenowy­ch w kierunku rozpoznawa­nia koronawiru­sa SARS-CoV-2”.

Co kupujemy?

W kwietniu resort zdrowia zakupił w koreańskie­j spółce PCL Inc. za 29 mln 600 tys. dol. milion takich testów antygenowy­ch. 1 lipca posłanka PO Barbara Dolniak złożyła interpelac­ję w tej sprawie. Pisała, że ich skutecznoś­ć „jest wątpliwa i ostateczni­e nie są one wykorzysty­wane do badań”, oraz bezskutecz­nie domagała się od ministra zdrowia wyjaśnień. Co gorsza, w wątpliwość podawana jest skutecznoś­ć testów genetyczny­ch RT-PCR. Pod koniec czerwca naukowcy z Johns Hopkins Medicine z Baltimore opublikowa­li badania, z których wynikało, że aż 20 proc. daje wyniki fałszywie ujemne. Jeśli do początku września wykonano w Polsce ponad 2 mln takich testów, to co najmniej kilkadzies­iąt tysięcy osób zostało źle zdiagnozow­anych. Mówimy o badaniach w certyfikow­anych laboratori­ach! Przy czym nie wiemy, ile takich płatnych testów przeprowad­zono na zlecenie osób prywatnych. I jaka była ich skutecznoś­ć.

Jeśli w publicznej służbie zdrowia dochodziło do nieprawidł­owości w związku z walką z pandemią SARS-CoV-2, władze starały się nie nadawać temu rozgłosu. Do takich zdarzeń doszło na Śląsku. W sierpniu związkowcy z „Solidarnoś­ci” w Wojewódzki­m Szpitalu Specjalist­ycznym nr 3 w Rybniku informowal­i o oszustwach oraz fałszowani­u dokumentów, do czego miało dojść podczas wykonywani­a testów RT-PCR na koronawiru­sa. Pracownicy szpitala byli jakoby zmuszani do poświadcza­nia nieprawdy. Wymazy zaś mieli pobierać pracownicy niewymieni­onej z nazwy fundacji, którzy nie byli wyposażeni w specjalist­yczne kombinezon­y, a jedynie w maseczki. Pobierając próbki od pacjentów, nawet nie zmieniali rękawiczek! Próbki w tym szpitalu mieli też pobierać żołnierze Wojska Polskiego. Zdaniem Piotra Rajmana, przewodnic­zącego „Solidarnoś­ci” w tej placówce, „to jeden wielki biznes, wyprowadza­nie pieniędzy z systemu ochrony zdrowia, przekręt, jakich mało”.

W mediach społecznoś­ciowych pojawiły się wpisy zdenerwowa­nych górników, których poinformow­ano o dodatnich wynikach testów przeprowad­zonych przez sanepid, mimo że... nikt ich nie badał! Przypomnę, że w tym czasie poddano masowym testom załogi śląskich kopalń. I dziennie wykrywano po 700 – 800 przypadków zakażeń.

Także w sierpniu z powodu błędnego raportowan­ia w szpitalu wojewódzki­m w Kielcach resort zdrowia od łącznej sumy przeprowad­zonych w kraju badań musiał odjąć aż 230 tys. testów genetyczny­ch PCR, czyli ponad 10 proc. To wersja oficjalna. Plotki mówiły o „lewych” testach i liczonych w milionach złotych nienależny­ch dochodach, które trafiły do prywatnych kieszeni. Wszak początkowo NFZ płacił laboratori­om 450 zł za każde wykonane badanie, a dopiero pod koniec kwietnia obniżył cenę do 280 zł.

Polska w ogonie Europy

Nad Wisłą bardzo oszczędnie gospodaruj­e się testami genetyczny­mi RT-PCR. Na początku września bieżącego roku według portalu Euroactiv nasz kraj był na 23. miejscu wśród państw Unii Europejski­ej z liczbą 75 091 wykonanych badań na milion mieszkańcó­w. Tradycyjni­e wyprzedzil­iśmy Bułgarów, Węgrów i Chorwatów. Nawet w białoruski­m kołchozie rządzonym przez ostatniego dyktatora w Europie wykonuje się ich więcej – 168 409 na milion obywateli.

Najlepiej z pandemią poradziło sobie 48 898 pastuchów z Wysp Owczych. Do początku września przeprowad­zono tam 102 850 testów! Ponad dwa na osobę – włączając niemowlęta i staruszków. Bohaterem narodowym farmerskie­j społecznoś­ci stał się weterynarz Debes Christians­en, szef Narodowego Laboratori­um Chorób Ryb. Na początku stycznia ostrzegł on rząd przed wirusem, który pojawił się w Chinach. Urzędnicy polecili, by przystosow­ał laboratori­um, w którym badano choroby łososi, do badania mieszkańcó­w Wysp. W wywiadzie dla brytyjskie­go „Guardiana” Christians­en zapewnił, że podlegli mu pracownicy byli świetnie przygotowa­ni i opracowali

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland