Nie wiedziała, że jest w ciąży? (Angora)
Matka i babcia odpowiedzialne za śmierć noworodka zasiadły na ławie oskarżonych.
Poznali się pięć lat temu i planowali małżeństwo. Dwa lata temu urodziła im się córka. Przez jakiś czas mieszkali w jego domu, a później przeprowadzili się do jej matki, do wsi nieopodal Kamienia Krajeńskiego w województwie kujawsko-pomorskim.
Od pewnego czasu Błażej S. zaczął podejrzewać, że jego partnerka spodziewa się drugiego dziecka. Natalia Z. stanowczo jednak zaprzeczała i zapewniała, że będzie się odchudzać. O tym, że jednak była w ciąży, dowiedział się, gdy zobaczył martwego noworodka. To on zadzwonił na numer alarmowy, twierdząc, że dziecko zostało uduszone.
Nagły ból brzucha
Niestety, miał rację. Późniejsza sekcja zwłok i dodatkowe badania genetyczne pozwoliły na ustalenie dokładnej przyczyny zgonu: matka udusiła noworodka własnymi rękoma, użyła do tego prześcieradła – owijając je wokół szyi i zaciskając.
Podczas przesłuchania Natalia Z. nadal utrzymywała, że nie wiedziała, iż jest w ciąży.
– Owszem, zaczęłam niespodziewanie tyć, ale nigdy nie czułam żadnych ruchów dziecka – zapewniała i opowiedziała, co zdarzyło się tego dnia.
– Około piątej albo szóstej rano poczułam ból w brzuchu i krzyżu. Poszłam do łazienki załatwić się i wtedy zobaczyłam, że leci mi krew z dróg rodnych. Byłam przekonana, że dostałam okres, ale jak wróciłam do pokoju, odeszły wody. Czułam parcie i nawet nie krzyczałam, tylko jęczałam. Usłyszała to teściowa i się obudziła. Powiedziałam jej, że chyba rodzę.
Barbara S. – jak ustalono w śledztwie – miała rozłożyć prześcieradło i odebrać noworodka.
– Od razu mi powiedziała, że dziecko nie żyje i kazała mi je owinąć w prześcieradło i schować do komody. Zapewniała, że resztą zajmie się sama, co zrozumiałam, że pozbędzie się ciała dziecka. Zrobiłam więc tak, jak chciała, wróciłam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka.
Natalia Z. zaprzeczała natomiast stanowczo, że uciskała szyję dziecka. I pożaliła się:
– W tym domu byłam stale w stresie, bo tam był ciągle alkohol. Wyprowadziłam się nawet do mamy i mieszkałam tam przez trzy miesiące. Wróciłam
Oskarżona: Natalia Z. (32 l.) O: dzieciobójstwo Oskarżona: Barbara S. (63 l.) O: pomoc w zabójstwie noworodka Sąd: Andrzej Rumiński (przewodniczący składu orzekającego), Jarosław Całbecki, Tomasz Pietrzak – Sąd Okręgowy w Bydgoszczy Oskarżenie: Tomasz Krysiński – Prokuratura Rejonowa w Tucholi Obrona: Daniel Lakner, Karol Kulas (adwokaci Natalii Z.), Weronika Król-Dybowska (adwokatka Barbary S.)
jednak do Błażeja, bo mnie o to prosił – opowiadała w prokuraturze.
Zgoła odmienną wersję przedstawiła Barbara S. Zaprzeczyła, że brała udział w porodzie. I nie wie, dlaczego Natalia Z. oskarża ją o takie rzeczy. A miało być tak:
– Około szóstej rano obudził mnie syn. Powiedział, żebym zaopiekowała się wnuczką, bo musi jechać z Natalią do szpitala. Za jakiś czas wrócił sam i powiedział, że dostał SMS-a od Natalii, że ma guza jajników. Gdy przyjechała, od razu położyła się do łóżka. Chciałam przebrać wnuczkę i poszłam po rzeczy do komody. Jak ją otworzyłam, zobaczyłam krople krwi. Później odwinęło się prześcieradło i dostrzegłam brzuszek i nóżki dziecka, a także róg prześcieradła przywiązany do szyi. Dotknęłam rączki i szyi, sprawdzając, czy żyje... Jak się okazało, że nie, zadzwoniłam do syna i powiedziałam, że znalazłam uduszone dziecko. Jak Błażej przyjechał, rzucił się na podłogę i krzyczał: „Co to dziecko jest winne?!”.
Pytana, czy była pod wpływem alkoholu, Barbara S. odpowiedziała:
– Dzień wcześniej wypiłam cztery warki, bo mieliśmy grilla. W zasadzie codziennie wypijam trzy piwa po południu.
Pytana, czy jest skonfliktowana z partnerką syna, odpowiedziała:
– A broń Boże, złego słowa bym o niej nie powiedziała.
Podczas konfrontacji obie kobiety podtrzymały swoje wersje. Barbara S. poddana została badaniu wariograficznemu. Pytania były trzy: czy odbierała tej nocy poród, czy widziała żywego noworodka oraz czy przecinała pępowinę. Biegli uznali, że analiza reakcji psychofizycznych w teście pozwala sformułować wniosek, iż Barbara S., odpowiadając na pytania, zaprzeczała, i zachowywała się w sposób, w jaki typowo reaguje osoba wprowadzająca w błąd. Odpowiadała nieszczerze.
Zmiana zarzutów
Początkowo prokuratura oskarżyła Natalię Z. o zabójstwo dziecka, ale w rezultacie kobieta odpowiada za „zabójstwo w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu”, co znacznie zmienia ewentualny wymiar kary. Na zmianę zarzutów miała wpływ opinia sądowo-psychiatryczno-psychologiczna. Według niej „przebieg i warunki porodu miały wpływ na przebieg procesów psychicznych podejrzanej skutkujących podjęciem przez nią zachowań, które doprowadziły do zgonu noworodka”. Zdaniem biegłych poród, który zaskoczył Natalię Z., odbywał się w nietypowym miejscu, bez fachowej pomocy, wsparcia najbliższych w sytuacji zagrożenia, a także osamotnienia i w obecności nieprzychylnej jej osoby, czyli teściowej. Nie znaczy to jednak, że matka zmarłego dziecka w momencie popełniania przestępstwa miała zniesioną albo ograniczoną w znacznym stopniu zdolność rozpoznania czynu i pokierowania swoim postępowaniem.
Znacznie surowiej prokurator potraktował Barbarę S., której na początku postawiono zarzut podżegania, a później oskarżono ją o pomoc w zabójstwie. Zdaniem oskarżyciela przewidywała i godziła się z tym, aby Natalia Z. bezpośrednio po porodzie pozbawiła życia swoje nowo narodzone dziecko. Mało tego, swoim zachowaniem ułatwiła jej popełnienie tego czynu.
„Uczestnicząc w akcji porodowej, po wyjściu noworodka z dróg rodnych odebrała go, położyła na prześcieradle, a później przekazała Natalii Z. Stwierdziła ponadto, że dziecko nie żyje oraz udzieliła jej rady, aby zawinęła noworodka i schowała do komody. Jednocześnie nie udzieliła mu żadnej pomocy” – napisał prokurator w uzasadnieniu aktu oskarżenia.
Według oskarżyciela nie ma więc wątpliwości, że zachowanie Barbary S. było nie tylko formą fizycznej pomocy w trakcie dzieciobójstwa, ale również utwierdziła matkę w jej nagłym zamiarze.
Obie kobiety stanęły przed sądem. Na pierwszej rozprawie nie przyznały się do stawianych im zarzutów i odmówiły składania wyjaśnień.
Barbara S. oświadczyła tylko: – Tyle, co powiedziałam w śledztwie, to już powiedziałam. I tyle...
Gdy natomiast sąd odczytywał wcześniejsze wyjaśnienia Natalii Z., oskarżona zalewała się łzami.
Skryta i małomówna
Bardzo obszerne zaś zeznania złożył partner Natalii Z. i syn drugiej oskarżonej. Błażej S. przyznał, że podejrzewał, iż jego partnerka jest w ciąży.
– Kiedy ją o to pytałem, to zaprzeczała. Kiedy zapytałem ją kolejny raz – powiedziała, że urodzi chyba trojaczki. Po tym już jej więcej nie pytałem o ciążę.
– Dlaczego pan się domyślał, że oskarżona jest w ciąży? – pytał sąd.
– Nosiła taki pas ciążowy, twierdziła, że się odchudza. Ubierała się też w luźne dresy... A jak uprawialiśmy seks, to się całkowicie nie rozbierała. Rozmawiałem też o tych podejrzeniach z bratem i z mamą. Oni tak samo przypuszczali, ale Natalia cały czas się wypierała. Prawdę mówiąc, o tym, że będziemy mieli pierwsze dziecko, też dowiedziałem się po pięciu miesiącach.
– Dlaczego nie próbował pan już więcej na ten temat rozmawiać ze swoją partnerką?
– Natalia jest osobą bardzo skrytą i małomówną. Gdy chciałem z nią pogadać wieczorem w jakiejkolwiek sprawie, unikała rozmowy.
– Czy zdarzały się między wami kłótnie?
– Raz była bardzo poważna i chciała nawet ze mną zerwać. Była bardzo zazdrosna o moją rodzinę i uważała też, że nie ma z jej strony żadnego wsparcia.
Do mnie raz napisała SMS-a, że nie jestem dobrym ojcem i jestem tchórzem. Można powiedzieć, że były między nami wzloty i upadki, ale ogólnie to raczej byliśmy szczęśliwą rodziną. – Czy chciała mieć więcej dzieci? – To ja chciałem, żeby było rok po roku, ale Natalia była temu przeciwna.
Sąd pytał też świadka, jakie były relacje Natalii Z. z jego matką.
– Raczej miłe, rozmawiały ze sobą. Ale, prawdę mówiąc, Natalia większość czasu spędzała u swojej mamy. Praktycznie była tam codziennie i przyjeżdżała pod wieczór. Zawsze zabierała ze sobą córkę, żeby dziecko nie zostawało z moją rodziną. Nie wiem, dlaczego tak było, nie pytałem nigdy o to.
Mało czasu, duży szok...
Błażej S. bardzo szczegółowo opowiadał o dniu, w którym miało dojść do dzieciobójstwa.
– W nocy obudziła mnie córeczka. Chciałem jej zrobić mleko i poszedłem do kuchni. Wtedy z drugiego pokoju wyłoniła się Natalia. Po nogach leciała jej krew, była przestraszona, cała się trzęsła. Chciała, żebym przyniósł jej z łazienki podpaski. Obudziłem mamę i poprosiłem, żeby zajęła się córką. Nie powiedziałem jej jednak, jaka jest sytuacja, bo było mało czasu, a ja byłem w dużym szoku. A później zobaczyłem, że Natalia jest już ubrana w dresy. Powiedziałem jej, że musimy jechać do szpitala, ale protestowała. Tłumaczyła, że ma obfity okres i tyle.
W końcu świadkowi udało się przekonać Natalię Z., żeby pojechali do szpitala. Na miejscu unikała jednak rejestracji i co chwila gdzieś znikała.
– Zapewniała mnie, że pójdzie do ginekologa i opuściliśmy szpital. Jak wróciliśmy do domu, wzięła kluczyki od auta i gdzieś pojechała. Za jakiś czas napisała mi SMS-a i zapytała, czy chcę mieć jeszcze dzieci. Odpisałem, że tak, a ona mi odpowiedziała, że ma guza jajników. Przestraszyłem się i pojechałem do jej matki, żeby ją o tym poinformować. Podczas jazdy minąłem się z Natalką, ale nie mogłem się zatrzymać. Widziałem tylko, że siedzi w aucie zapłakana. Za jakiś czas zadzwoniłem do Natalii i powiedziała mi, że jest na polnej drodze w lesie. Pojechałem po nią i wróciliśmy do domu. Od razu poszła do sypialni.
Następnego dnia Błażej S. miał odebrać telefon od swojej mamy. Usłyszał, że Natalia Z. udusiła mu dziecko.
– Szybko wróciłem z pracy do domu i zobaczyłem, że przy komodzie leży noworodek owinięty w prześcieradło. Wyskoczyłem na podwórko i zacząłem płakać i krzyczeć. To była straszna trauma, proszę wysokiego sądu. Jak brat mnie spytał, co się stało, powiedziałem, że Natalka dziecko mi zabiła. Wróciłem do domu i spytałem ją, czy dziecko urodziło się żywe czy martwe. Odpowiedziała, że martwe. Zadzwoniłem pod 112 i powiedziałem, że partnerka urodziła dziecko i je udusiła.
– Skąd miał pan taką pewność? – pytał sąd.
– Dziecko miało na szyi zawiązane prześcieradło i widziałem jakiś siny ślad. To było tak dawno, że już nie pamiętam szczegółów. Ale prawdę mówiąc, do dziś nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego powiedziałem, że dziecko zostało uduszone.
Miłość i opiekuńczość
Przed sądem stanął też Mariusz S., drugi syn oskarżonej Barbary S. Potwierdził, że słyszał, jak brat krzyczał: „Zabiła mi dziecko!”.
– Nie rozmawiałem o tym z Natalią, bo była w szoku. Jej matka mówiła, że trzeba ją pilnować, żeby coś złego nie przyszło jej do głowy. A moja mama wciąż powtarzała: „Co ona zrobiła, co ona zrobiła...”.
– Co poza tym mówiła pana matka? – chciał ustalić sędzia Andrzej Rumiński.
– Mówiła, że robiła pranie i zobaczyła w łazience krew na posadzce. A zaraz później znalazła zwłoki dziecka w komodzie. Mówiła, że chciała pomóc, ale nie słyszała oddechu i nie widziała, żeby się ruszało.
– Czy podejrzewał pan, że Natalia Z. jest w ciąży?
– Tak. Ze trzy tygodnie wcześniej zapytałem ją wprost: „Natalia, ty jesteś w ciąży?”. Odpowiedziała, że nie, że tylko trochę przytyła po pierwszym dziecku. Ale ja byłem pewny, że jest w ciąży, nie przypuszczałem tylko, że tak się to wszystko skończy.
Świadek zapewnia też, że jego mama bardzo kochała wszystkie wnuki i jest bardzo opiekuńcza.
– Jak coś się działo niedobrego, to zawsze była na miejscu, żeby pomóc. Jak mogła, tak pomagała, moim synem opiekowała się od piątego miesiąca życia. Poza tym zawsze w sytuacjach krytycznych myślała logicznie. Nie wpadała w panikę, nie krzyczała.
Proces trwa. Natalii Z. grozi do pięciu lat pozbawienia wolności, jej teściowej nawet dożywocie.