Piaskownica prezesa Kurskiego
Radość Jacka Kurskiego jest szczęściem niezłomnego narodu polskiego. Dane mi było obejrzeć prezesa w jego stacji. Promieniał promieniście rozweselony. Duma wzdymała go, jak gdyby był w ciąży. Otwierał sezon Teatru TVP sztuką „Trójkąt Bermudzki”. Cieszył się wprost do podległej mu kamery na konferencji prasowej, którą raczył zwołać. Ujmowała ona od tyłu rzędy wymyślnych krzeseł. Przybyli przed jaśniejące oblicze Kurskiego dziennikarze nie pokazywali się bowiem z przodu. Nie to, że lękali się utracić twarz. Możliwe, że przed Kurskim zasiadł jego płatny, a rozpoznawalny personel.
Komediodramatyczną sztukę Marka Kochana „Trójkąt Bermudzki” przed premierą zapowiadał tygodnik PiS „Sieci”. Pisano tam, że jest to obraz dwóch zwaśnionych obozów Polaków, którzy zamiast współdziałać, tracą energię narodową na spory, chociaż są jednomyślni, gdy chodzi o podstawowe wartości. Autora sztuki, pana Kochana, opisywano więc jako symetrystę neutralnego w sporze reżimu z opozycją.
Gówno prawda! Piórem dramaturga kierował wydział propagandy PiS.
Prezes Kurski mówił do krzeseł, że zachwycił go genialny pomysł, żeby w rolach PiS i opozycji obsadzić dwóch rodzonych braci. Są oni znakiem, żeśmy Polacy jednością krwi i genów, wspólną rodziną rozbijaną przez żałosną opozycję. Grają bracia Pazurowie. Zdolniejszy Cezary uosabia obóz rządzący, opozycję zaś jego brat Radosław, aktor scenicznie mało uzdolniony.
Wcielenie antyreżimu jest kabotynem, miglancem, leniem, kretynem, pozerem uwodzącym ludność beztreściowym pseudointelektualnym bełkotem. Obiecuje on rodakom podróż do krainy, w której węże mają pióra, a przecież nawet dzieci kumają, że płazy i gady nie są kurami (aluzja do ksywy prezesa TVP). Zdolniejszy brat Pazura imię Cezary wywodzi zaś od cezara przecież.
Wyraziciel PiS jest krzepkim mężczyzną. Cechuje go prawość i skuteczność. To prawdziwy męski mężczyzna, szorstki, ale czuły. Zamiast pieprzyć głupoty, niezłomnie prze do celu. Jest nim ratowanie narodu i on to osiąga mimo porażek, potu i trudu. Do tego mężnego męża lgnie ludność i się nie zawodzi, zostaje ocalona.
Akcja „Trójkąta Bermudzkiego” toczy się na bezludnej wyspie. Scenograf usypał ją z piasku. Rozbił się przy niej albo o nią samolot pasażerski. Ocalało troje ludzi – bracia Pazurowie i dziewczyna. Cezary z niczego, czyli z własnej determinacji, buduje tratwę ratunkową. Wcielenie opozycji mu przeszkadza, leniąc się i ględząc głupoty. Trzecim rozbitkiem jest dziewczyna grająca społeczeństwo. Lgnie ona do Cezarego, starszego brata spośród Pazurów, i doznaje ocalenia. Ta cielesna panienka wyskakuje z dymiącego samolotu na piasek ubrana w strój podróżny. Jest nim kostium przedwojennej woltyżerki cyrkowej na tyle kusy, żeby kusić, tyle zakrywający, aby grany przez aktorkę naród pozostawał katolicki. Cała trójka odpływa na tratwie zbudowanej przez PiS.
W sztuce Kochana prawdziwa jest tylko kupa piasku. Scenografia wieje jednak grozą. Jako widz lękam się bowiem, że budulec wykopano z Wisły zatrutej przez Trzaskowskiego. Nie przeszkadza to jednak Kurskiemu zapowiadać sztuki z lubością.
Teatr TVP zrodził się w głębokim PRL-u, ale nie był partyjny jak dzisiaj. Jego widownię od kilku pokoleń stanowią inteligenci. Skoro tak, to ich obraz w osobie kretyna Radosława Pazury rozmija się z widownią mającą dobre mniemanie o sobie. Oto czego Kurski nie pojmuje, czyniąc wykształconych błaznami i kretynami granymi przez Radosława Pazurę.
Niejedyny to jego błąd
Gdy trwał kryzys w klice rządzącej, TVP Info w kółko pokazywała rząd czarnych limuzyn wjeżdżających do biura Kaczyńskiego przy warszawskiej ulicy Nowogrodzkiej i wyjeżdżających spod niego. W oczach publiczności utrwalał się obraz władzy jako pasażerów wypasionych samochodów. Atakował on podświadomość widzów.
Jako użytkownik aut spostrzegałem te, co zajeżdżają i odjeżdżają, że nie są niebotycznie drogie, ale przed kamerą Kurskiego błyszczały jak rolls-royce’y, kłuły w oczy, świecąc blaskiem domycia. Będąc Kurskim, przed wjazdem w oko kamery ochlapywałbym je błotem. Podobnie grającego PiS Cezarego Pazurę uczłowieczyłbym, przypisując mu jakąkolwiek niewinną skazę. Mógłby np. zerżnąć dziewczynę na piasku. Oczywiście penetrując ją po bożemu.