Czeka nas wiele epidemii chorób zakaźnych
To porażające, że mamy pandemię, ludzie umierają i jest to fakt medyczny, a jednocześnie ludzie mówią, że to jest spisek, że trzeba skasować maszty 5G. Te przekonania są nie tylko kompletnie irracjonalne, ale i groźne – mówią eksperci.
W czasie pandemii mamy problem z komunikowaniem zaleceń w taki sposób, by faktycznie docierały do ludzi. Jest też problem z teoriami spiskowymi, które są wręcz zagrożeniem cywilizacyjnym. Kłopot sprawia również nierealistyczny optymizm – wskazują eksperci.
Prof. Anna Czarnecka, biolog i onkolog z Narodowego Instytutu Onkologii, prof. Dariusz Doliński, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS i prof. Dariusz Jemielniak, ekonomista i socjolog z Akademii Leona Koźmińskiego brali udział w dyskusji na temat pandemii COVID-19 zorganizowanej w ramach Festiwalu Nauki. Mówili m.in. o tym, dlaczego część ludzi w czasie takiego kryzysu, jakim jest pandemia, nie stosuje się do zaleceń, a wręcz kpi z nich i rozpowszechnia teorie spiskowe, oraz dlaczego wielu ludzi zachowuje wyjątkowy optymizm i przekonanie, że ich choroba nie dopadnie.
Pandemia nonsensu w internecie
– W internecie rozprzestrzenia się swoista pandemia nonsensu. Ona jest gorsza do zwalczania w tym sensie, że w znaczącym stopniu jest nasilana przez technologie, których używamy na co dzień – mówił podczas dyskusji prof. Dariusz Jemielniak, ekonomista, socjolog z Akademii Leona Koźmińskiego.
– Sieci społecznościowe żyją z tego, że nasilają antagonizmy, a jednocześnie w dużym stopniu umożliwiają koordynowanie działań ludzi, którzy mają podobne poglądy i spojrzenia. To porażające, że mamy pandemię, ludzie umierają i jest to fakt medyczny, a jednocześnie ludzie mówią, że to jest spisek, że trzeba skasować maszty 5G. Ludziom maszty źle się kojarzą, uważają, że służą do sterowania chipami, które chce im wszczepić Bill Gates. Niektórzy mówią, że nadchodzi nowe średniowiecze – brak wiary w naukę – dodawał prof. Jemielniak.
Iluzja nierealistycznego optymizmu, czyli mnie to nie dotknie
Według prof. Dariusza Dolińskiego te przekonania są nie tylko kompletnie irracjonalne, ale i groźne. – One są groźne cywilizacyjnie. Mity zatrzymują cywilizację. Odmawianie szczepień jest zjawiskiem bardzo groźnym. Jest to zjawisko wielowątkowe, ale jest jedna rzecz, która łączy kwestię szczepień do pewnego stopnia z tymi dziwnymi zachowaniami ludzi związanymi z COVID, które obserwujemy w tej chwili – twierdził prof. Dariusz Doliński.
Psycholog jest członkiem grupy, która bada tzw. iluzję nierealistycznego optymizmu. – Jest to zjawisko, które po raz pierwszy pokazał kanadyjski badacz Neil Weinstein w latach 80. Wykazał, że ludzie naiwnie sądzą, iż wprawdzie różne złe rzeczy – np. katastrofa kolejowa, samochodowa, rozwód – zdarzają się różnym ludziom, ale z większym prawdopodobieństwem zdarzą się innym, a nie im. Natomiast dobre rzeczy zdarzą się z większym prawdopodobieństwem właśnie im, a nie innym. Oczywiście niektórzy ludzie mogą mieć rację, bo gdy ktoś mówi, że prawdopodobieństwo tego, że on umrze na nowotwór jest mniejsze niż że umrze przeciętny Polak, to ten konkretny człowiek może mieć rację. Nie jest obciążony genetycznie, prowadzi zdrowy tryb życia i statystycznie prawdopodobieństwo, że jego to dotknie, jest mniejsze, niż że dotknie przeciętnego Polaka. Ale jeśli 80 – 90 proc. Polaków sądzi, że jest mniej prawdopodobne, że oni zachorują na nowotwór – powiedzmy płuc – niż przeciętny Polak, to znacząca część ludzi z tej grupy musi się mylić. To zjawisko nierealistycznego optymizmu może być groźne, bo ludzie mogą myśleć że nie ma się czym przejmować, skoro ich to nie dotknie. Tak jest również z COVID-em. Ludzie sądzą, że prawdopodobieństwo zarażenia się koronawirusem jest większe dla przeciętnego człowieka niż dla nich samych. A jeśli tak, to przecież nie ma powodów, żeby nosili maseczkę, utrzymali dystans etc. – tłumaczył naukowiec.
Jego zdaniem, to samo dotyczy szczepień. – Jestem głęboko przekonany, że jednym z powodów, dla których ludzie nie decydują się zaszczepić swojego dziecka, jest przeświadczenie, że ewentualna choroba raczej dotknie inne dzieci, więc właściwie po co mają to robić – mówił prof. Doliński.
W trakcie dyskusji badacz zwrócił też uwagę na jeszcze jedno zjawisko. – Bardzo często uruchamia nam się w głowach podział: my/oni. Uruchamia się np. wtedy, gdy myślimy: my kobiety/oni mężczyźni; my Polacy/oni Niemcy itd. Ludzie sądzą, że wirus pochodzi od obcych, a nie od swoich. Jeśli ludzie są w swoim gronie, to właściwie sądzą, że nie ma niebezpieczeństwa. Kompletnie ignorują noszenie maseczek. Pomyślmy, jak zachowują się ludzie na konferencjach naukowych – są w swoim gronie i zdejmują maseczki. Mimo że są świadomi zagrożenia. Ale jeśli ludzie wchodzą do galerii handlowej, to wtedy mają maski na twarzach, bo wtedy spotykają się z innymi ludźmi, zagrożenie przychodzi od innych ludzi.
To jest paradoksalne, ale całkowicie zgodne z psychologią społeczną – mówił psycholog społeczny.
Prof. Anna Czarnecka z Narodowego Instytutu Onkologii zwracała uwagę, że zawodzi edukacja, a w szkołach brakuje wiedzy typowo medycznej, którą przekazuje się np. w takich krajach jak Szwecja. – Dzieci mogą dowiedzieć się, co to są badania przesiewowe, jak wygląda choćby choroba osoby z zespołem Alzheimera. U nas jest bardzo dużo mitów medycznych, a w żadnym elemencie edukacji nie mamy takiego miejsca, gdzie ludzie mogą zapoznać się z takimi problemami na bardzo podstawowym poziomie. Czy u nas uczeń gdzieś poza internetem może dowiedzieć się, co to jest odporność populacyjna? Nie ma takich zajęć. Mamy pewne problemy wynikające z tego, że nasze programy edukacji nie zawierają podstawowej wiedzy i potem powstają mity, że szczepionki zawierają metale ciężkie – wskazywała onkolog.
Pozytywne i smutne lekcje z pandemii
Prof. Jemielniak w trakcie dyskusji zwrócił uwagę, że taka sytuacja, jaką jest pandemia, ujawniła kilka ciekawych ludzkich cech.
– Ludzie są istotami społecznymi. Pandemia pokazała, że mamy ogromny potencjał do tego, żeby współpracować, bo ludzie sami organizują się, żeby produkować maseczki, respiratory. Ale są też ludzie, którzy chodzą bez maseczek, noszą je na brodzie, dlatego że decydenci nie są w stanie dotrzeć do nich z komunikatem naukowym, wystosować spójnego komunikatu. To, że ludzie zachowują się skrajnie egoistycznie, że nie myślą o innych, to także smutna lekcja z tej pandemii – mówił prof. Jemielniak.