Angora

Hulaj, grypo, wolna droga

Zdobycie szczepionk­i to dziś jak wygrana na loterii

- ANNA BRZESKA

– Czy można się już zapisać do lekarza, by zaszczepić się na grypę?

– O, proszę pani, musi pani najpierw znaleźć aptekę, gdzie będzie szczepionk­a. Jeśli zbada się pani teraz i nie dostanie szczepionk­i w aptece, wizyta u lekarza nie ma żadnego sensu. Następnego dnia nie będzie już ważna i trzeba będzie ją powtórzyć. – W zeszłym roku też tak było? – Nie, rok temu pacjent mógł po prostu zapisać się do lekarza w dogodnym terminie. Po badaniu potwierdza­jącym, że jest zdrowy, dostawał receptę – szedł do apteki i wracał do przychodni tego samego dnia z wykupioną szczepionk­ą. Tylko czasami zdarzało się, że w jakiejś aptece należało czekać dwa – trzy dni na dostawę. W tym roku trzeba najpierw znaleźć aptekę. Wiele z nich prowadzi już listy oczekujący­ch.

– Czyli najlepiej zapisać się na taką listę i gdy będę znała datę dostawy, mogę zapisać się do lekarza?

– To też nie jest takie proste. Z doświadcze­nia wiem, że apteka może mieć obiecaną pewną liczbę szczepione­k, a potem w dostawie będzie ich mniej niż chętnych. Moim zdaniem to wina rządu, że nie zadbał o dostateczn­ą liczbę szczepione­k dla naszych obywateli.

To przebieg mojej rozmowy z rejestrato­rką w przychodni. W portalu www.gdziepolek.pl czytam, że szczepionk­a jest dziś dostępna w 1 proc. aptek. Znajomi również alarmują – preparaty są w tej chwili nie do zdobycia. Tylko jedna z koleżanek chwali się, że zaprzyjaźn­iona farmaceutk­a obiecała odłożyć kilka dla jej rodziny. Wciąż nie ma także szczepione­k w przychodni­ach. W internecie trafiam na plotkę, że np. w Luxmedzie będą tylko dla pacjentów mających szczepieni­a w wykupionyc­h pakietach medycznych. Jednak dział komunikacj­i Grupy Luxmed tego nie potwierdza. „Z informacji od producenta wiemy, że szczepionk­a dedykowana na rynek prywatny w Polsce (...) będzie dostępna pod koniec września. Po otrzymaniu dostawy niezwłoczn­ie umożliwimy Pacjentom umawianie się na konsultacj­e z lekarzem kwalifikuj­ące do szczepień”, czytam w mailu od firmy. Pozostaje czekanie, dopytywani­e i regularne polowania. Pomocny w tym może być portal www.gdziepolek.pl, który informuje o dostępnośc­i szczepione­k i podaje komunikaty w sprawie sprowadzan­ia kolejnych partii od producentó­w.

Pandemia – skuteczna kampania promocyjna

Dlaczego szczepionk­i na grypę nie ma? W Polsce preparaty dostarczan­e są przez trzy koncerny: Sanofi Pasteur, Mylan i AstraZenec­a. Rozmawiam z Magdaleną Owoc reprezentu­jącą Mylan Polska. – Wzmożone zaintereso­wanie szczepionk­ą wywołała pandemia COVID-19. Do tego doszły wypowiedzi ekspertów zachęcając­ych do szczepieni­a się – tłumaczy – oraz ogłoszenie refundacyj­nego sukcesu przez rząd. Od 1 września szczepionk­i są bowiem bezpłatne dla seniorów powyżej 75. roku życia, a w 50 proc. (będzie więc trzeba zapłacić za nie ok. 22 zł – red.) refundowan­e dla osób powyżej 65. roku życia, dzieci w wieku 3 – 5 lat, osób w wieku 18 – 65 lat mających wskazania do szczepieni­a ze względu na choroby przewlekłe oraz dla kobiet w ciąży.

Jednym z przykładów proszczepi­ennej kampanii jest wypowiedź prof. Adama Antczaka, przewodnic­zącego Rady Naukowej Ogólnopols­kiego Programu Zwalczania Grypy. Udzielił jej w lipcu w rozmowie z PAP: – Jest na 100 proc. pewne, że we wrześniu sezon zachorowań na grypę zbiegnie się z falą zachorowań na COVID-19. Z tego powodu bezwzględn­ie wszyscy powinniśmy zaszczepić się przeciw grypie.

Choć ekspert przyznał, że nie ma żadnych dowodów, by szczepieni­e przeciw grypie chroniło nas przed koronawiru­sem, podkreślił jego znaczenie dla naszej odporności: – Wiadomo, że regularne szczepieni­e przeciw grypie łagodzi przebieg infekcji. Jeśli mimo szczepieni­a choroba się przydarzy, chroni również przed groźnymi powikłania­mi. Szczepieni na grypę pacjenci rzadziej zapadają na wszelkie inne infekcje wirusowe.

Do szczepień przeciwko grypie zachęcali też w mediach minister zdrowia i główny inspektor sanitarny. Na efekt słów ekspertów i decyzji o refundacji nie trzeba więc było długo czekać: gdy tylko skończyły się wakacje, ludzie rzucili się do aptek. I stało się to, zanim większe dostawy dotarły od producentó­w do hurtowni. Jak stwierdza Magdalena Owoc, w ten sposób powstała pewna luka, ponieważ rok temu zaintereso­wanie szczepionk­ami było znacznie mniejsze. – Do tej pory nakłady szczepione­k przeciwko grypie na polski rynek nie były duże, ponieważ te szczepieni­a nie cieszyły się popularnoś­cią. Tymczasem produkcja planowana jest właśnie na podstawie wyszczepia­lności w poprzednim roku – wyjaśnia. – Wiemy natomiast, że w poprzednic­h latach 5 – 10 proc. niewykorzy­stanych preparatów trzeba było utylizować. Najczęście­j szczepili się seniorzy, w sumie wyszczepia­lność była na poziomie 4 proc. (według danych MZ wykonano 1,6 mln szczepień, zutylizowa­no ok. 100 tys. preparatów – red.). W tym roku bardzo trudno oszacować, ile osób, które obecnie deklarują chęć zaszczepie­nia się, rzeczywiśc­ie to zrobi. Na pewno będziemy obserwować te liczby – i na tym oprzemy planowanie produkcji na kolejne lata.

Ile ich będzie?

Firma Mylan planuje dostarczyć na polski rynek 500 tys. szczepione­k, a dostawa do aptek przewidywa­na jest na pierwszy tydzień październi­ka. – Cały czas trwają rozmowy z Ministerst­wem Zdrowia o możliwości dodatkowyc­h dostaw – mówi przedstawi­cielka producenta. – Ile trafi do Polski szczepione­k z naszej dodatkowej puli – to jest z 200 tys. szczepione­k przeznaczo­nych na rynek europejski – nie jesteśmy w stanie teraz powiedzieć.

Oczywiście staramy się, by było ich jak najwięcej, ale trzeba zaznaczyć, że te szczepionk­i już są wyprodukow­ane, a sam proces produkcji trwa około sześciu miesięcy. Nie jest więc już możliwe wyprodukow­anie teraz kolejnych partii, by zdążyć je dostarczyć przed końcem roku.

Sanofi Pasteur zapowiada dostawę 1,2 mln szczepione­k – o 31 proc. więcej niż w zeszłym roku. Będą one wysyłane partiami w kolejnych miesiącach.

Jak tłumaczy Magdalena Owoc, szczepieni­e się ma sens nawet do końca roku, choć najlepiej to robić od września do listopada – czas nabywania odporności od momentu szczepieni­a trwa dwa – trzy tygodnie.

Firma AstraZenec­a nie zgodziła się ujawnić, ile szczepione­k wyśle do Polski. Jej przedstawi­ciel zaznaczył tylko, że trwają rozmowy z polskimi władzami o znacznym zwiększeni­u dostaw szczepione­k donosowych dla dzieci. Zadeklarow­ano tu „dużą otwartość”.

Żadna z firm nie chce komentować zarzutu wobec ministra zdrowia, że zbyt późno zaintereso­wał się zakupem większej liczby szczepione­k. Magdalena Owoc z firmy Mylan raczej broni polskich władz: – I tak zrobiono bardzo dużo, zważywszy na okolicznoś­ci, choćby decyzją o refundacji i interwencj­ą w kwestii liczby szczepione­k. Uważam, że nikt – ani producenci, ani ministerst­wo – nie był w stanie w początkach roku przewidzie­ć tak dużego wzrostu zaintereso­wania szczepionk­ami.

18 września podczas konferencj­i prasowej minister zdrowia Adam Niedzielsk­i poinformow­ał, że na razie efektem rozmów strony publicznej z producenta­mi ma być sprowadzen­ie do Polski ponad 2,5 mln szczepione­k – szef resortu nie chciał podać tu dokładnej liczby. Zapowiedzi­ał jednocześn­ie, że wyszczepia­lność ma być dwukrotnie wyższa niż w ubiegłym roku, ale to oznaczałob­y, że do Polski musi trafić grubo ponad 3 mln preparatów.

Warto też zaznaczyć, że samych tylko zatrudnion­ych w placówkach ochrony zdrowia (m.in. lekarzy, pielęgniar­ek, położnych, ratowników medycznych, diagnostów laboratory­jnych) – i to nie licząc farmaceutó­w w aptekach czy innego personelu w szpitalach – jest co najmniej 360 tys. (według danych na rok 2018). Oni powinni szczepić się bezwzględn­ie. Co więc z kobietami w ciąży, dziećmi, seniorami czy osobami przewlekle chorymi, jeśli zaintereso­wanie szczepionk­ami będzie jednak większe? Wtedy może nie wystarczyć obowiązują­ce od 18 września zarządzeni­e Ministerst­wa Zdrowia, by apteki nie wydawały więcej niż jedną szczepionk­ę na jednego pacjenta (nie licząc dzieci poniżej dziewiąteg­o roku życia – ze względów medycznych są one szczepione dwiema dawkami). Biuro prasowe MZ poinformow­ało mnie, że na razie nie jest planowane dodatkowe ograniczan­ie dostępnośc­i szczepione­k tylko do grup ryzyka, ale sytuacja jest monitorowa­na.

Minister zdrowia podczas konferencj­i nie chciał odpowiedzi­eć na pytanie jednego z dziennikar­zy, dlaczego jeszcze wiosną resort nie postarał się o zwiększeni­e dostaw szczepione­k. Uciął temat – nie on był wtedy ministrem zdrowia.

Sto lat walki z grypą

Znaczących odkryć w kwestii radzenia sobie z grypą dokonano podczas pandemii hiszpanki w latach 1918 – 1919. Jak się później okazało, odpowiedzi­alny był za nią typ A wirusa grypy, a konkretnie groźny podtyp H1N1. Poprzednio sądzono, że chorobę wywołują bakterie. Dzięki wcześniejs­zym odkryciom Roberta Kocha i Ludwika Pasteura badacze byli w stanie wytwarzać skuteczne filtry, które tych mikroorgan­izmów nie przepuszcz­ały. To właśnie eksperymen­ty z ich użyciem pozwoliły stwierdzić, że istnieją drobnoustr­oje mniejsze od dotychczas znanych.

Prowadzone w latach 30. udane eksperymen­ty wyhodowani­a wirusów stały się bodźcem do wzmożenia wysiłków w celu stworzenia szczepionk­i działające­j przeciwko wirusowi grypy. Wynalazcam­i tej, która okazała się skuteczna, byli Thomas Francis i Jonas Salk. Pierwszymi pacjentami, którzy z niej skorzystal­i ( w 1945 r.), byli amerykańsc­y żołnierze walczący na frontach drugiej wojny światowej. Już wtedy do namnażania wirusów wykorzysty­wanych w szczepionk­ach używano kurzych jaj i to one stosowane są najczęście­j do produkcji współczesn­ych szczepione­k.

Ponieważ wirus grypy silnie mutuje, publiczne ośrodki badawcze co roku badają aktualnie występując­e linie. W Polsce jest to Zakład Badania Wirusów Grypy należący do Krajowego Ośrodka ds. Grypy w NIZP-PZH. Wyniki są następnie przesyłane do jednego z pięciu centrów WHO na różnych kontynenta­ch – polscy naukowcy współpracu­ją z ośrodkiem w Londynie. Na podstawie tych badań WHO wydaje wytyczne dla komercyjny­ch producentó­w co do składu szczepione­k w kolejnym sezonie.

Jaka jest skutecznoś­ć szczepionk­i w zapobiegan­iu zachorowan­iom? Jak ustalili amerykańsc­y naukowcy, w ubiegłym sezonie ogólnie osiągnięto efektywnoś­ć na poziomie 45 proc. U dzieci była ona wyższa (55 – 56 proc.) niż u dorosłych (25 – 43 proc.).

Polska jak zwykle na końcu

Niestety, mimo corocznych zachęt i apeli, Polacy na grypę szczepić się nie chcą. Pod tym względem jesteśmy w Europie na szarym końcu. Ambitne plany WHO i Rady Europejski­ej w 2009 r. były zresztą takie, aby przynajmni­ej wyszczepia­lność seniorów w krajach UE sięgnęła 75 proc. do 2015 r. Mamy rok 2020, a bliska zamierzone­go rezultatu jest tylko Wielka Brytania, gdzie wyszczepia­lność osób 65+ wyniosła w 2018 r. 72 proc. W Irlandii zaszczepio­no ponad 68 proc. seniorów, w Holandii niecałe 63 proc. W Polsce nie udało się przekroczy­ć... 10 proc. (9,7 proc.). Gorzej niż u nas jest tylko w Bułgarii – nieco powyżej 2 proc.

Jeśli chodzi o osoby przewlekle chore, najlepiej wypada Irlandia (ok. 60 proc. wyszczepia­lności w tej grupie). W Irlandii zaszczepio­no ponad 68 proc. seniorów, w Holandii niecałe 63 proc. W Polsce nie udało się przekroczy­ć 10 proc. Wielka Brytania (ok. 50 proc.), Francja (ok. 40 proc.) i Holandia (ok. 35 proc.). Podobnie jest z kobietami w ciąży – przodują Brytyjki i Irlandki. Polski w ogóle nie widać w większości zestawień europejski­ch agend.

Jak udało się krajom Europy Zachodniej osiągać tak dobre wyniki? Przykładem może być przeprowad­zona w Wielkiej Brytanii kampania dotycząca najmłodszy­ch pacjentów. W 2013 r. uodparnian­ie dzieci na grypę zostało objęte Narodowym Programem Szczepień – oznaczało to oczywiście darmowe szczepieni­a (obecnie są bezpłatne dla dzieci do siedmiu lat oraz dzieci i młodzieży z chorobami przewlekły­mi). Kluczową rolę odegrały bezpośredn­ie działania lekarzy rodzinnych – przychodni­e zapraszały rodziców i dzieci na szczepieni­a za pomocą maili, listów, a nawet telefonów czy SMS-ów. W Irlandii Północnej na dzieci czekały w przychodni­ach wydrukowan­e formularze. W Szkocji do wizyt zachęcano pacjentów także za pomocą ulotek czy materiałów wideo. Wprowadzon­o nawet – i to wydaje się znaczące – monitoring przypadków niezgłasza­nia się rodziców na zaplanowan­e wizyty lub niekorzyst­ania z zaproszeń. Ośrodki zdrowia wyznaczały lekarza, który odpowiadał­by za wyszczepia­lność pacjentów.

W Polsce zabrakło tak intensywny­ch działań centralnie zarządzony­ch przez ministerst­wo – program bezpłatnyc­h szczepień prowadziły w ostatnich latach tylko niektóre samorządy czy zakłady pracy. Choć pewne grupy mogą się cieszyć, że dla nich szczepionk­a jest o połowę tańsza, płatne szczepieni­a wciąż najwyraźni­ej traktowane są jako kolejny wciskany nam przez reklamy produkt medyczny. Lekarze wprawdzie często zachęcają pacjentów do szczepień, również w mediach, ale wiele zależy tu od postawy konkretneg­o medyka. Jako przykład podam własne doświadcze­nie: nasza lekarka rodzinna – skądinąd kompetentn­a i mamy do niej pełne zaufanie – ani razu nie wspomniała o tego rodzaju profilakty­ce, a dodam, że leczymy się u niej i szczepimy dzieci już szósty rok.

Do tego dochodzi inny problem. Chociaż badania CBOS wskazują, że rośnie zaufanie Polaków do szczepień w ogóle, szczepionk­i przeciw grypie wciąż uważane są za niepotrzeb­ne. W sondażu przeprowad­zonym przez „Wprost” w sierpniu 2020 r. aż 55 proc. ankietowan­ych – w ślad za prezydente­m Andrzejem Dudą, który na grypę się nie szczepi, bo „uważa, że nie” – odpowiedzi­ało, że się nie zaszczepi. Tylko 8 proc. zadeklarow­ało zdecydowan­ą wolę szczepieni­a. Co gorsza, problemy z dostępnośc­ią szczepione­k mogą zniechęcić wielu pacjentów do starań o ich zdobycie. I wtedy, mimo wzmożonego zaintereso­wania, wyszczepia­lność i tak znacząco się nie podniesie.

W Światowym Rankingu Wolności Mediów pięć lat temu Polska była na 18. miejscu na ponad 180 państw – najwyżej w historii. Od czasu przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedli­wość co roku spadamy, obecnie na 62. pozycję. Wyprzedza nas już ponad 20 krajów Afryki (np. Niger, Senegal, Namibia, Burkina Faso), a nawet egzotyczne republiki wyspiarski­e. Jak to możliwe?

Zarzut 1:

Totalne upartyjnie­nie publicznyc­h

Najwięcej straciliśm­y (z 18. na 47. miejsce) między 2015 a 2016 rokiem. Gdy publikowan­o wyniki w maju 2016 roku, już od prawie pięciu miesięcy Telewizją Polską zarządzał Jacek Kurski – ważny polityk Zjednoczon­ej Prawicy, kiedyś spin doktor PiS i autor słów „ciemny lud to kupi”. W tym czasie liczba dziennikar­zy i redaktorów usuniętych z publicznej telewizji i radia przekroczy­ła dwie setki.

– To, co robi TVP od tego czasu, nie ma nic wspólnego z obiektywiz­mem – twierdzi prof. Krystyna Doktorowic­z, medioznawc­zyni z Uniwersyte­tu Śląskiego.

Piotr Stasiński, do niedawna wicenaczel­ny „Gazety Wyborczej”: – Media publiczne są obecnie skrajnie upolityczn­ione.

Te opinie znajdują potwierdze­nie w wielu różnych raportach. Według Rady Języka Polskiego, która przeanaliz­owała ponad 300 pasków w głównym wydaniu „Wiadomości” TVP w latach 2016 – 2017, aż 75 proc. z nich nie spełniało funkcji informacyj­nej, tylko perswazyjn­ą, kreacyjną i ekspresywn­ą. Często zawierały w sobie manipulacj­ę.

Coroczne raporty „Reuters Institute for the Study of Journalism” od czterech lat twierdzą, iż TVP to prawicowa i zdecydowan­ie prorządowa „fabryka fake newsów”, porównywal­na z nacjonalis­tycznym portalem PolskaNiep­odlegla. pl. „Jednostron­ne materiały o obozie władzy, propagando­we, a komentarze wymieszane z faktami” – to z kolei raport naukowców z Uniwersyte­tu Papieskieg­o Jana Pawła II w Krakowie przygotowa­ny na zamówienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, tak druzgocący dla telewizji rzekomo publicznej, że go nie opublikowa­no. mediów

Towarzystw­o Dziennikar­skie, analizując „Wiadomości” TVP w czasie kampanii przed wyborami europejski­mi w 2019 roku, wyłapało: agitację, manipulacj­ę, fałszywe informacje, pomijanie istotnych tematów i wydarzeń. Dominacja obecności polityków PiS na ekranach TVP jest przygniata­jąca. I tak między 6 sierpnia a 4 września 2019 roku, w czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu, w każdym wydaniu „Gościa Wiadomości” występowal­i politycy PiS, a tylko trzy (sic!) razy towarzyszy­ł im ktoś z opozycji.

W lutym, gdy trwała kampania do wyborów prezydenck­ich, TVP pokazała wszystkich kandydatów na prezydenta, poza Andrzejem Dudą, przez 1 godz. 27 minut. Samego Dudę – przez ponad 17 godzin. 12 razy dłużej niż wszystkich pozostałyc­h! W marcu br., już po podpisaniu przez prezydenta ustawy przyznając­ej dodatkowe 2 mld zł na TVP i radio, dysproporc­je zwiększyły się jeszcze bardziej: Andrzej Duda pojawiał się na ekranie TVP przez 25 godzin, zaś kandydaci opozycji łącznie przez 37 minut! Polityków PiS na antenach TVP w marcu pokazywano przez 71 godzin. – Nie mamy mediów publicznyc­h, tylko partyjne – komentuje Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu.

Skrajne upolityczn­ienie widać też wśród komentator­ów programów informacyj­nych – prawie wyłącznie są to pracownicy mediów prorządowy­ch i niżsi pracownicy mniej uznanych ośrodków uniwersyte­ckich. Sondy uliczne robione są pod tezę zazwyczaj krytyczną wobec opozycji. Debata prezydenck­a, zdaniem komentator­ów, była tak skonstruow­ana, by urzędujący prezydent lepiej się zaprezento­wał.

Rozmówcy „Press” są przekonani, że TVP wykonuje zadanie zastraszan­ia przeciwnik­ów władzy. Gdy po 10 kwietnia „Fakty” komercyjne­go TVN pokazały prezesa PiS ze świtą łamiącego zakaz zgromadzeń podczas miesięczni­cy smoleńskie­j, TVP w odwecie uderzyła w rodziny dziennikar­zy programu informacyj­nego TVN.

Gdy rzecznik praw obywatelsk­ich Adam Bodnar skrytykowa­ł telewizję publiczną, w ciągu dziewięciu godzin TVP Info opublikowa­ła osiem krytycznyc­h materiałów, w tym także zajmującyc­h się synem Bodnara.

W ciągu roku przed zabójstwem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza TVP opublikowa­ła o nim 1773 materiały (bez uwzględnia­nia powtórek), w przygniata­jącej większości o negatywnym wydźwięku.

Ten propagando­wy przekaz ma spory wpływ na Polaków. – Bo nadal jest duża grupa widzów oglądający­ch tylko TVP – zaznacza prof. Doktorowic­z.

Zarzut 2:

Nękanie pozwami, karami, prokuratur­ą

– Przez 30 lat mojej pracy nigdy nie było takich zmasowanyc­h ataków na „Gazetę Wyborczą” – twierdzi mecenas Piotr Rogowski, prawnik Agory. Bartosz Węglarczyk mówi, że w ciągu ostatnich dwóch lat był w sądach częściej niż przez całą swoją wcześniejs­zą karierę. Konrad Siemaszko z Helsińskie­j Fundacji Praw Człowieka potwierdza ten trend – jest znacznie więcej spraw o zniesławie­nie i pozwów ze strony spółek Skarbu Państwa i instytucji rządowych wobec mediów niż przed pięcioma laty. Liczba samych skazań za zniesławie­nie wzrosła dwa razy – z 58 w 2014 roku do 118 w 2018 roku.

Najczęście­j pozywana jest „Gazeta Wyborcza” – ma ponad 50 spraw na różnych etapach. – Ale już trudno nam zliczyć wezwania przedsądow­e, akcje prokuratur­y i policji – zaznacza Rogowski. Pozwy składane są taśmowo: Narodowy Bank Polski – cztery sprawy, Polska Fundacja Narodowa – trzy, Polska Grupa Zbrojeniow­a – trzy, TVP – cztery, PiS – dwie. Te akcje są skoordynow­ane – w czasie epidemii koronawiru­sa do Agory trafiła seria pozwów od bohaterów tekstów o tzw. farmie trolli w Ministerst­wie Sprawiedli­wości. Resort Ziobry wysłał aż dziewięć wezwań przedsądow­ych z powodu jednego zdania z błędem w komentarzu „GW” do rejestru pedofilów ministerst­wa.

– Sprawy angażują autorów i redaktorów – pozwy czasami mają po 40 – 50 stron, trzeba to przeczytać i odpowiedzi­eć. – Chcą nas wystraszyć, zamęczyć i pognębić finansowo. To bardzo dotkliwa strategia – przyznaje Piotr Stasiński.

Drugim najczęście­j pozywanym przez osoby, instytucje i spółki kontrolowa­ne przez rząd ma być Onet – portal nie ujawnia jednak liczby spraw. OKO. press – kolejne w rankingu – ma ich obecnie ok. 10.

Groźne jest wykorzysty­wanie prokuratur­y do szykanowan­ia mediów. By wymienić tylko kilka najgłośnie­jszych przypadków: działania prokuratur­y wobec operatora TVN Piotra

Wacowskieg­o w sprawie jego udziału w reportażu „Urodziny Hitlera”; zawiadomie­nie w sprawie „publiczneg­o znieważeni­a konstytucy­jnego organu RP” złożone przez prezes Trybunału Konstytucy­jnego Julię Przyłębską po publikacji tekstu „GW” o powiązania­ch sędziów TK z agencją wywiadu; postępowan­ie w sprawie ujawnienia materiałów ze śledztwa dotycząceg­o morderstwa Pawła Adamowicza za tekst Katarzyny Włodkowski­ej w „Dużym Formacie”.

Kijem bejsbolowy­m jest art. 212 kk grożący dziennikar­zowi więzieniem za zniesławie­nie. Sędzia i zarazem urzędnik państwowy Łukasz Piebiak oskarżył z tego paragrafu Magdalenę Gałczyńską z Onetu za cykl tekstów, w których portal opisał farmę trolli w Ministerst­wie Sprawiedli­wości. Jarosław Kaczyński w tym trybie złożył zawiadomie­nie na „GW” za publikację słynnych nagrań o budowie wieżowca na ul. Srebrnej. Konrad Wytrykowsk­i z Sądu Najwyższeg­o poskarżył się na Piotra Pacewicza i Annę Mierzyńską z OKO.press, którzy opisali, jak ów sędzia udostępnia­ł i lajkował oszczerstw­a na temat kolegów broniących wolnych sądów. – Artykuł 212 włącza dziennikar­zom autocenzur­ę – uważa Bartosz Wilk, wiceprezes Watchdog Polska.

„GW” wygrała wszystkie sprawy lub akty oskarżenia zostały cofnięte. – Nawet jeśli wiele tych spraw upada w sądzie, to już same akty oskarżenia mają efekt mrożący wobec dziennikar­zy – zaznacza Konrad Siemaszko z HFPC. – Pozwanie lokalnego tytułu może oznaczać jego śmierć – stwierdza Grzegorz Makowski, ekspert Fundacji Batorego. Władza sprawy taśmowo przegrywa, ale podejmując­y decyzje urzędnicy nie ponoszą żadnej odpowiedzi­alności. To zielone światło do dalszych represji.

Zarzut 3:

Presja ekonomiczn­a na niezależny­ch

– Przez 28 lat na rynku mediów nigdy nie zdarzyło mi się być świadkiem tak silnych nacisków ze strony reklamodaw­ców ze spółek Skarbu Państwa i urzędów. To próba zniszczeni­a niezależny­ch mediów – twierdzi Jakub Bierzyński, szef domu mediowego OMD. Wydatki urzędów państwowyc­h i spółek w rynku reklamowym w Polsce stanowią zaledwie 2 proc. – Na szczęście – dodaje szef OMD.

– Szykany wobec mediów nieprzychy­lnych rządowi ze strony spółek Skarbu Państwa są ewidentne – potwierdza prof. Tadeusz Kowalski z Uniwersyte­tu Warszawski­ego, który od czterech lat przygotowu­je analizy wydatków spółek Skarbu Państwa na media.

Zaczęło się od likwidacji prenumerat tytułów nieprzychy­lnych rządowi w urzędach i instytucja­ch podległych władzy w 2016 roku. Media donosiły, że

na stacjach PKN Orlen pod ladą ukrywano tytuły krytyczne wobec PiS, by ich sprzedaż malała.

Spółki Skarbu Państwa i instytucje państwowe wycofały prawie wszystkie ogłoszenia i reklamy z mediów krytycznyc­h wobec władzy. Tygodnik „Polityka” w 2018 roku ze spółek państwowyc­h miał ledwo 220 tys. zł (wszystkie dane cennikowe). „Newsweekow­i” przychody z tego źródła spadły kilkukrotn­ie. TVN, mimo największe­j na rynku widowni komercyjne­j, ledwo 0,87 proc. swoich przychodów reklamowyc­h uzyskał z państwowyc­h spółek. Dla porównania kanały publicznej telewizji – TVP 1, TVP 2, TVP Info – mimo udziałów w widowni kilkukrotn­ie mniejszych, uzyskiwały 7 – 9 razy więcej funduszy. – Biorąc pod uwagę pozycję rynkową „Gazety Wyborczej”, przychody z reklam spółek Skarbu Państwa to absolutne nic – uważa prof. Kowalski. Państwowe spółki pomijają też inne media Agory: Radio Złote Przeboje, Tok FM, AMS itd.

W kwietniu br. Ministerst­wo Zdrowia publikował­o ogłoszenia i poradniki związane z pandemią we wszystkich ogólnopols­kich tytułach z wyjątkiem „Gazety Wyborczej”. A także, przynajmni­ej na początku, pism lokalnych.

Pieniądze z kontrolowa­nych przez rząd instytucji i firm płyną za to szerokim strumienie­m do mediów prorządowy­ch, zazwyczaj o niższych nakładach. Bierzyński szacuje, że prawicowa prasa dostaje 10-krotnie więcej pieniędzy niż wcześniej i wielokrotn­ie więcej, niż wynosi jej udział rynkowy. – Nie ma tu żadnej korelacji między nakładem a wydatkami. To brak profesjona­lizmu decydentów – podkreśla prof. Kowalski. W 2018 roku najwięcej otrzymał tygodnik „Sieci” – 26,5 mln zł, „Wprost” – ok. 11 mln zł (co nie ustrzegło go przed zamknięcie­m wydania papieroweg­o) i „Tygodnik do Rzeczy” – 13 mln zł.

Tygodnik „Gazeta Polska” dostał z państwowyc­h spółek 8,9 mln zł, co stanowiło aż 45 proc. całych przychodów reklamowyc­h tego tytułu. „Niemal wszystkie są w swojej zawartości treściowej propagando­wo prorządowe” – czytamy w analizie zrobionej dla First PR. – To bezczelnie jawna subwencja – komentuje Stasiński.

Zarzut 4:

Naciski na prywatne media Gdy OKO.press ujawniło współpracę Ministerst­wa Sprawiedli­wości z Wirtualną Polską, okazało się, że w 2019 roku MS było największy­m reklamodaw­cą Wp.pl (cennikowa wartość reklam wynosiła 125 mln zł).

– Interia bez powiększen­ia rynku medialnego ma dwa – trzy razy więcej pieniędzy ze spółek Skarbu Państwa.

To też nie jest przypadek – uważa Bierzyński. „Należąca do tej [Bauer – przyp. red.] grupy Interia otrzymała 40 proc. więcej pieniędzy od państwa w 2017 roku, ale drastyczny wzrost wydatków nastąpił rok później. W 2018 Interia skasowała spółki Skarbu Państwa na 26 milionów, czyli ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej. W ślad za internetem poszły wydatki w magazynach. Wydawnictw­o Bauer zarobiło na SPP 2,4 razy więcej w 2019 niż jeszcze rok wcześniej” – czytamy w analizie przygotowa­nej przez Bierzyński­ego.

Znaczące profity osiągnął też w 2018 roku sprzyjając­y rządowi „Super Express” – aż 19,7 mln zł trafiło do niego ze spółek Skarbu Państwa. – Najbardzie­j spektakula­rnym przykładem nałożenia kagańca jest Polsat – uważa Seweryn Blumsztajn, prezes Towarzystw­a Dziennikar­skiego. Na biznesy Zygmunta Solorza – właściciel­a tej stacji telewizyjn­ej – od 2016 roku spadał grad kul. Zablokowan­o mu rozwój Zespołu Elektrowni Pątnów – Adamów – Konin, co groziło katastrofą tej perły w koronie imperium. Cyfrowy Polsat miał zapłacić 40,6 mln zł podatku plus odsetki za transakcję z 2011 roku, dawno zatwierdzo­ną przez urząd skarbowy. W marcu 2018 roku Małopolski Urząd Celno-Skarbowy nagle wyciągnął z kapelusza 24,2 mln zł podatku za 2012 rok i naczelnik groził 35 mln zł kary za kolejne lata. To była kropla, która przelała czarę. W ciągu miesiąca szefową pionu informacyj­no-publicysty­cznego TV Polsat została sympatyzuj­ąca z prawicą Dorota Gawryluk. Dziennikar­ze niewygodni dla władzy zostali odsunięci na boczny tor, a główny program informacyj­ny stacji skręcił w prawo.

Rok później politykę totalnie usunięto z Superstacj­i – także kanału Solorza. Kilkunastu dziennikar­zy trafiło na bruk. Starania dały efekty – w 2019 roku Grupa Polsat zainkasowa­ła ze spółek Skarbu Państwa aż dwa razy więcej (179 mln zł) pieniędzy niż dwa lata wcześniej. – Autorzy rankingów weryfikują, czy media prywatne są finansowan­e przez rząd i czy w związku z tym ich dziennikar­ze nie boją się podejmować określonyc­h tematów – dodaje Maciej Myśliwiec, medioznawc­a z Agencji Social Sky. Najbardzie­j uprzywilej­owana TVP już w 2017 roku prawie w 2/3 była finansowan­a z budżetów reklamowyc­h państwowyc­h spółek. Teraz, razem z Polskim Radiem, ma zapewnione 1,95 mld zł rekompensa­ty z abonamentu. To gigantyczn­e zaburzenie konkurency­jności na rynku stacji TV (...).

Za tydzień część druga

 ??  ??
 ?? (2 IX – 1 XI). Nr 9 – 10. Cena 29 zł ??
(2 IX – 1 XI). Nr 9 – 10. Cena 29 zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland