Chłopiec pogryziony przez amstaffa nie żyje
W poniedziałek 28 września w bloku przy ul. Joachima Lelewela w Przemyślu doszło do dramatycznych scen. 12-letni Kamil T. odwiedził swojego o rok młodszego kolegę Szymka. W mieszkaniu, gdzie byli chłopcy, nie było dorosłych, były za to dwa psy, które są powszechnie uważane za bardzo agresywne. Jeden z nich zaatakował dwunastolatka. Dziecko, mimo walki lekarzy o jego życie, zmarło w szpitalu.
12-letni chłopiec miał przyjść w odwiedziny do swojego 11-letniego kolegi, który mieszka z dwoma psami rasy amstaff. W pewnym momencie zwierzę rzuciło się do ataku. – Pies zaatakował dwóch chłopców.
Dwunastoletni Kamil T. walczył o życie w szpitalu. Jego obrażenia były bardzo poważne. Z relacji najbliższych chłopca wiemy, że pies rozszarpał dziecku szyję i twarz. Nastolatek miał przebite płuco, problemy z tętnicą i złamane żebro. Obrażenia drugiego chłopca, Szymka, nie zagrażały jego życiu. Co właściwie stało się w mieszkaniu? To wyjaśni policja pod nadzorem prokuratury.
Rodzina poszkodowanego chłopca relacjonowała: – Dokładnie nie wiem, co tam się stało, bo mnie tam nie było, ale myślę, że Kamil w żaden sposób nie sprowokował psa. Sami mamy psa od trzech lat i Kamil bardzo lubi zwierzęta. Wcześniej raczej nie bywał u tego kolegi za często, może z dwa razy się zdarzyło. Wiem, że w mieszkaniu nie było nikogo dorosłego z chłopakami – relacjonowała kobieta.
1 października z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie leczony był 12-latek, nadeszły smutne wieści. – Niestety, chłopiec zmarł po godz. 9 – potwierdził w rozmowie z „SE” Wojciech Gumułka, rzecznik GCZD w Katowicach.
Sam właściciel psów nie chce rozmawiać o tragedii. Mówił tylko, że to nie stało się w jego mieszkaniu. Co innego twierdzą sąsiedzi. Właściciel się doigrał – psy zostały mu odebrane. Mężczyzna nie ma najlepszej opinii.
– On tu awantury wszczyna non stop. My już nawet po policję nie dzwonimy, bo to się człowiek przyzwyczaił do jego darcia. Non stop się wydziera, psy biegają po klatce, muzyki słucha na cały regulator. W tym malutkim mieszkanku to żyje kilka osób i jeszcze te dwa ogromne psy, takie groźne. To można było przewidzieć, że dojdzie do tragedii
– relacjonowała jedna z najbliższych sąsiadek.
Sąsiadka mieszkająca na innym piętrze, dodała: – Psy na klatce widziałam, jak na spacery chodziły, ale miały kagańce. Jak on muzyki słuchał, to cała ulica dudniła i nikim się nie interesował, że dzieci śpią czy coś. To ja u siebie słyszałam, a co dopiero ludzie z boku. Ja się boję tego mężczyzny. Ja wolałabym nic o nim nie mówić, bo on taki nie najspokojniejszy. Dobrze, że mu wczoraj straż miejska te psy do schroniska w Orzechowcach zabrała.
Policja ostrzega: – Pamiętajmy, że za zachowanie psa zawsze odpowiada jego właściciel. Skutki zachowań zwierząt wynikają najczęściej z błędów popełnianych przez ludzi, np. trzymanie w domu psa niebezpiecznej rasy, nieprzestrzeganie terminów szczepień, niewłaściwe warunki bytowe, brak szkoleń i dyscypliny. Jeżeli jesteś właścicielem psa, pamiętaj, że brak wyobraźni może doprowadzić do tragedii! Na miejscu zdarzenia pracuje policja, która pod nadzorem prokuratury ustala dokładne okoliczności zdarzenia – mówiła st. asp. Małgorzata Czechowska z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu.