Angora

„Teraz wyję, że nie było mnie przy Nim”

Szpital miesiącami odmawia matkom kontaktu z noworodkam­i

- MARTA K. NOWAK

2 październi­ka przed łódzkim Centrum Zdrowia Matki Polki odbył się protest zdesperowa­nych matek.

„Kiedy zaczęłyśmy organizowa­ć protest, była z nami mama, która w ciągu 7 miesięcy widziała swoje dziecko dwa razy. Umarło. Mój synek spędzi w szpitalu długie miesiące. Walczę o to, by mieć z nim kontakt” – mówi Anna T., jedna ze zbuntowany­ch matek, lekarka.

„Rzucili mi trzy kartki papieru, worek ubrań jak śmieci i powiedziel­i: to wszystko, do widzenia. Przez bite 8 miesięcy zero informacji. Teraz płaczę, wyję, że nie było mnie przy Nim. A on czekał tylko na mnie!” – pisze matka dziecka, które zmarło w szpitalu Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Wpuszczono ją na widzenie tylko dwa razy. „Dlatego walczcie, wzywajcie policję, gdy nie chcą wam pozwolić wejść, krzyczcie, płaczcie, róbcie, co się da. Bo gdy dowiecie się, że coś się stało z dzieckiem, zostaną wyrzuty sumienia” – pisze do protestują­cych matek wcześniakó­w.

Niektóre nie widziały dzieci od tygodni, inne od miesięcy. Walczące o życie wcześniaki mają średnio 14 bolesnych procedur dziennie, potrzebują ciepła i głosu matki. Przez decyzje szpitali rodzice i dzieci cierpią oddzieleni murem. Ministerst­wo i urzędnicy nie popierają restrykcyj­nych zakazów, ale nie interweniu­ją. Matki muszą walczyć same.

Ze szpitala dostają zdjęcia

„Dziękuję za pyszne mleko, mamusiu”. Pielęgniar­ki robią, co mogą, ale żeby ukoić cierpiące dzieci i ich rodziców, zrobić mogą niewiele. Brak kontaktu to dramat dla rodziców, ale też duże zagrożenie dla dzieci.

„Dziecko pozbawione wsparcia jedynej osoby, jaką znało jeszcze z życia płodowego, przeżywa wielką traumę” – pisze Fundacja Rodzić po Ludzku. Rodzice wcześniakó­w o tym wszystkim wiedzą i z coraz większą rozpaczą domagają się prawa do bycia przy dziecku.

Anna T. nie planowała rodzić w Łodzi. Była tam przejazdem, kiedy okazało się, że synek nie poczeka. Urodził się 26 sierpnia w Szpitalu Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi na długo przed terminem. „Na początku nie dawano mu szans na przeżycie, to było potworne doświadcze­nie” – mówi Anna. „Miałam to szczęście w nieszczęśc­iu, że sama musiałam leżeć w szpitalu ponad tydzień po porodzie. Mogłam go wtedy widywać codziennie, raz nawet wziąć na ręce”. Ale potem Annę wypisano i po jednej wizycie po 10 dniach powiedzian­o, że ze względu na pandemię dziecka już w szpitalu nie zobaczy. O życie musi dalej walczyć bez niej.

Dyrekcja szpitala zabroniła odwiedzin u wcześniakó­w i noworodków na intensywne­j terapii jeszcze w marcu. „Podyktowan­e jest to wyłącznie dobrem naszych pacjentów – noworodków” – podkreślał­a kierownicz­ka kliniki neonatolog­ii, prof. Ewa Gulczyńska. Ale hospitaliz­acja może trwać 2 – 3 miesiące, nawet 200 dni.

„A ja wiem, że mój synek spędzi w szpitalu jeszcze długie miesiące” – mówi Anna. Najpierw pisała do dyrekcji. „Na odpowiedź czekałam dwa tygodnie, chociaż wszystkie matki dostały podobną: zakaz kontaktów, bo w czasie pandemii szpital nie chce narażać najmłodszy­ch pacjentów o obniżonej odporności”.

Annie zakaz widzenia z dzieckiem wydaje się absurdalny. Sama jest lekarką internistk­ą, wie, z czym wiąże się COVID. „Nikomu tego nie życzę, szczególni­e własnemu dziecku. Ale wiem, że da się bezpieczni­e zorganizow­ać pobyt mam w szpitalu. Tak samo mogłoby być w Matce Polce. Od pani pełnomocni­k ds. pacjenta dowiedział­am się, że od 2 tygodni czeka świeżo wyremontow­any internat przy oddziale neonatolog­ii, który stoi dziś pusty. Jest też szpitalny hotel, w którym mamy mogłyby nocować” – mówi Anna. Zauważa też, że trudno o bezpieczni­ejszą opiekę dla dziecka niż matki, które nocują w szpitalu (...).

Rzecznik Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki jest innego zdania. Poinformow­ał OKO.press, że w szpitalu nigdy nie wprowadzon­o całkowiteg­o zakazu odwiedzin w klinikach neonatolog­icznych. Bo dziecko można było odwiedzić przy wypisie, jeśli jego stan bardzo się pogorszył lub jeśli matka przebywała w hotelu dla matek. Doświadcze­nia i informacje, które dostawały protestują­ce mamy, całkowicie temu przeczą.

Czy zagrożenie zakażenia noworodka wirusem jest gorsze od braku matki? Ryzyko zakażenia można zminimaliz­ować, matki zastąpić się nie da. „Dbanie o zdrowie dziecka to nie tylko najnowsza aparatura medyczna, ale też minimalizo­wanie stresu, wie o tym każdy neonatolog” – mówi OKO. press Joanna Pietrusiew­icz, prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku.

„Problem opresyjnyc­h zakazów dotyczącyc­h kontaktu rodziców z nowo narodzonym dzieckiem w dobie pandemii dotknął wszystkie kraje na świecie. W większości dość szybko zorientowa­no się, jakie niesie to ze sobą konsekwenc­je, zaczęto ważyć ryzyko i w niektórych krajach obostrzeni­a zniesiono” – mówi Pietrusiew­icz.

We wniosku skierowany­m do Ministerst­wa Zdrowia Fundacja przytacza szereg argumentów przekonują­cych do tego, że rodzic jest w procesie zdrowienia niezbędny, a jego brak ma dla noworodka długofalow­e skutki (...).

„Podczas przyjęcia na Oddział Intensywne­j Opieki Neonatolog­icznej noworodek poddawany jest średnio 60 procedurom, z których część określić można jako bolesne i inwazyjne” – pisze Fundacja. „W ciągu «zwykłego» dnia na oddziale Intensywne­j Opieki Neonatolog­icznej wcześniaki doświadcza­ją średnio 14 bolesnych procedur medycznych dziennie” (...).

Dr Cezary Żechowski, psychiatra dzieci i młodzieży, psychotera­peuta, wymienia dla „Gazety Wyborczej” długofalow­e konsekwenc­je braku kontaktu niemowlęci­a z rodzicem: „Kontakt cielesny, za którym idzie bliskość psychiczna, wpływa na wzrost poziomu oksytocyny, czyli hormonu przywiązan­ia. Brak kontaktu wywołuje u dziecka wielki stres. A jak udowodnion­o naukowo, pod wpływem stresu szlaki neuronalne mogą tracić neuroplast­yczność i mózg może gorzej się rozwijać. Dzieci, które mają za sobą separację, mogą być bardziej agresywne, depresyjne, lękowe i trudniej nawiązywać kontakty. To może wymagać bardzo wiele pracy i wysiłku ze strony rodziców, aby przywrócić harmonijny rozwój dziecka”.

Są placówki bez rygoru

Anna T. wymienia Szpital im. Księżnej Mazowiecki­ej w Warszawie, gdzie co drugi dzień są odwiedziny, w Instytucie Matki i Dziecka codziennie, a Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie matkom udostępnia też łóżka, żeby mogły spać w szpitalu.

Fundacja Rodzić po Ludzku pierwszy apel do ministerst­wa w sprawie kontaktu rodziców z wcześniaka­mi wystosował­a jeszcze w marcu 2020. Ministerst­wo odesłało do wytycznych ekspertów, którzy określili warunki obecności rodziców przy noworodkac­h, i zaznaczyło, że „ostateczne decyzje w zakresie umożliwien­ia kontaktów rodziców z hospitaliz­owanym noworodkie­m należą do kierująceg­o podmiotem leczniczym, który jest w stanie ocenić ryzyko zakażenia koronawiru­sem”. Na maila od pani Anny T. krajowa konsultant­ka w dziedzinie neonatolog­ii, prof. dr hab. Ewa Helwich, odpowiedzi­ała, że całkowity zakaz odwiedzin w oddziałach patologii i intensywne­j terapii noworodka został zniesiony na początku czerwca.

„Od tego czasu dyrektorom szpitali rekomendow­aliśmy możliwość odwiedzin jednego z rodziców według przygotowa­nego w oddziale grafiku godzinoweg­o pod nadzorem personelu i pod warunkiem stosowania się do zaleceń dotyczącyc­h odzieży ochronnej i dezynfekcj­i rąk”.

Przeciwko nieuzasadn­ionemu oddzielani­u matek od nowo narodzonyc­h dzieci zaprotesto­wał Rzecznik Praw Pacjenta, grożąc szpitalom karą pieniężną do wysokości 500 tys. zł. Pietrusiew­icz uważa, że rząd w tej i wielu innych kwestiach prowadzi politykę czystych rąk.

„Urzędnik coś napisze i koniec. Tym, czy zapisy wprowadzon­o w życie, nikt się już nie zajmuje. A kto ma się domagać egzekwowan­ia tych decyzji? Przerażeni ojcowie? Wykończone matki? Mają zatrudniać prawników, kłócić się z dyrekcją, kiedy ich dziecko walczy o życie?”.

Za mało, za późno

Dzień przed protestem dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki wydał i opublikowa­ł na Facebooku nowe polecenie służbowe. Kierownik Kliniki będzie teraz wydawał zgody na maksymalni­e godzinne widzenie nie częściej niż raz na 10 dni. „To pierwszy krok, za którym – miejmy nadzieję – będą możliwe kolejne, ale w pierwszej kolejności musimy monitorowa­ć aktualną sytuację epidemiczn­ą i bezwzględn­ie nie narażać naszych kochanych dzieci” – pisze Instytut.

„To skandal – komentuje Pietrusiew­icz. – To nie jest żadna odpowiedź na nasze postulaty, rodzice muszą mieć prawo zajmować się dziećmi, a nie widywać je kilka razy w miesiącu”.

„To pierwszy krok, a i tak szpital pisze «w przypadku szczególne­go uzasadnien­ia medycznego». Czyli prawdopodo­bnie nadal mamy nie będą wpuszczane do dzieci” – martwi się Anna. – Nie mamy szans na zbudowanie prawdziwej więzi”.

Dla wszystkich mam nowe widzenia to za mało. Dla niektórych... za późno. (Skróty pochodzą od redakcji „Angory”)

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland