Angora

Spłoszony zabójca?

Fajbusiewi­cz na tropie (483)

-

19 lutego 2003 roku w domu w Warszawie przy ulicy Markowskie­j zamordowan­a została 70-letnia Janina P. Kobieta mieszkała razem z mężem, byłym pracowniki­em PKP. Utrzymywal­i się z jego emerytury.

Starsi państwo przeżyli razem szczęśliwi­e 47 lat. Małżonek pani Janiny był od ponad 10 lat na emeryturze. Jego pasją była działka położona w pobliżu dworca PKP Warszawa Wschodnia. Z ustaleń policji wynika, że państwo P. nie utrzymywal­i bliższych kontaktów z sąsiadami, ale nie mieli też żadnych wrogów. Ich jedyny syn również mieszkał w stolicy z żoną i synem, ukochanym wnuczkiem pani Janiny. Państwo P. ufundowali nawet wnuczkowi książeczkę oszczędnoś­ciową PKO, na którą regularnie wpłacali pieniądze. Tragiczneg­o dnia rano mąż pani Janiny wybrał się na działkę. Chodził tam często, gdyż był po zawale serca i lekarz zalecił mu spacery. W tym czasie żona miał robić zakupy i pójść do PKO. Sąsiedzi widzieli, jak wracała do domu, a później, jak rozmawiała w windzie z inną lokatorką. Było to około godz. 11.30. Tuż po godz. 13 przed blokiem (11-piętrowy wieżowiec) pojawił się wnuczek, który wiedział, że tego dnia jego babcia ma załatwić upoważnien­ie do korzystani­a z założonego konta bankowego. Kilkakrotn­ie dzwonił do mieszkania dziadków. Wyglądało jednak, że nikogo nie ma, bowiem domofon milczał. W tym czasie wrócił z działki dziadek. Nieobecnoś­ć w domu pani Janiny nie zaskoczyła go. Był pewny, że żona jest jeszcze w banku. Udał się tam razem z wnuczkiem, ale starszej pani nie zastali. Wrócili, ale na dzwonek domofonu nadal nie było odpowiedzi. Dziadek kluczem otworzył drzwi, na klatkę schodową i windą wjechali na VIII piętro. Tutaj otworzyli oszklone drzwi prowadzące na korytarz, w którym znajdowało się kilka mieszkań, w tym mieszkanie państwa

P. Drzwi mieszkania nie były zamknięte na klucz. Ale tak było zazwyczaj, ponieważ nikt nie mógł wejść do korytarza bez wiedzy mieszkańcó­w (zamykane szklane drzwi). Już w przedpokoj­u zauważyli bałagan, a w kuchni w kałuży krwi leżała pani Janina. Miała poderżnięt­e gardło i siniaka pod okiem. Mąż próbował ją ratować, ale daremnie. Kobieta nie żyła. Powiadomio­no policję i pogotowie. Lekarz, widząc olbrzymi stres dziadka i wnuka, zabrał ich do szpitala. W trakcie oględzin nie stwierdzon­o, aby z mieszkania coś zniknęło. W segmencie leżały pierścionk­i, a ofiara miała na rękach biżuterię. Była też nienaruszo­na kasetka z pieniędzmi. W segmencie było też 1000 dolarów. Chociaż tajemniczy sprawca powyrzucał rzeczy z niektórych szafek, nic nie wskazuje na to, by napad miał charakter rabunkowy. Pieniądze i biżuteria nie zaintereso­wały mordercy. Czy spłoszył go dzwonek domofonu? Jeśli tak, to schodził klatką schodową, bowiem w zsypie odnalezion­o komplet kluczy pani Janiny oraz nóż kuchenny ze śladami krwi ofiary. Nóż najprawdop­odobniej pochodził z mieszkania zamordowan­ej. W mieszkaniu zabezpiecz­ono dwa włosy niepochodz­ące ani od lokatorów, ani od najbliższy­ch członków rodziny. Jest to świetny materiał do badań DNA. Jednym z wątków w tej sprawie była hipoteza, że zbrodni mogli dokonać gówniarze ze słynnej ulicy Ząbkowskie­j. Kiedyś nawet wnuk dwóch takich przyprowad­ził do babci. W trakcie śledztwa ustalono, że sprawca nie dostał się do mieszkania razem ze starszą panią, kobieta bowiem zdążyła zdjąć płaszcz i rozpakować zakupy. Choć jest to prawdopodo­bne, nie można przyjąć za pewnik, że sama wpuściła mordercę.

Ważniejszy­m wątkiem i główną hipotezą był związek tego zabójstwa z wydarzenia­mi, które miały miejsce 18 lutego w pobliżu bloku ofiary. Otóż przed południem pojawił się tam młody mężczyzna udający policjanta. Wtargnął do mieszkania, w którym była tylko kobieta. Jednak udało się jej uciec na balkon, z którego przeszła na kolejny, do sąsiadów. Sprawcy tego zdarzenia, tak jak i mordercy pani Janiny, dotychczas nie ustalono.

Jeśli wiesz coś o tej zbrodni, napisz: rzecznik.prasowy@ksp.policja.gov.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland