Zastrzelił wspólnika
Zwłoki mężczyzny ubranego w niebieskie dżinsy, skórzaną kurtkę i czapkę z długim daszkiem leżały na progu pokoju znajdującego się na zapleczu lombardu. Kiedy inspektor Nerak wysiadł z samochodu, policyjny fotograf akurat kończył robić zdjęcia denatowi. Wokół kręciło się kilku ekspertów z laboratorium kryminalistycznego. Kiedy Nerak wszedł do środka, podszedł do niego sierżant Wrzosek i przedstawił mu właściciela lombardu. Ten po przywitaniu się zaczął opowiadać: – Zbliżała się godzina pierwsza. Wyłączyłem telewizor i już miałem się położyć spać, kiedy w moim smartfonie rozległ się sygnał informujący, że czujniki alarmu zamontowane w lombardzie wykryły ruch. Oznaczało to, że ktoś znajduje się w moim gabinecie. Wyjąłem z sejfu pistolet, na posiadanie którego mam pozwolenie, i pobiegłem do lombardu, który znajduje się w kamienicy sąsiadującej z moją. Drzwi od ulicy były zamknięte, więc postanowiłem na podwórku sprawdzić te prowadzące na zaplecze. Były niedomknięte. Natychmiast zadzwoniłem na numer alarmowy i, nie namyślając się ani chwili, odbezpieczyłem pistolet, a następnie po cichu wszedłem do środka. W świetle latarń znajdujących się na podwórku zobaczyłem stojącego obok otwartego sejfu jakiegoś mężczyznę w czapce z długim daszkiem. Oglądał akurat wyciągniętą z sejfu szkatułę, w której była zakupiona przeze mnie dzień wcześniej brylantowa kolia. Kiedy facet usłyszał moje kroki, błyskawicznie się odwrócił, oświecił mnie latarką, a następnie sięgnął do kieszeni. Bojąc się, że ma broń, strzeliłem.
Nerak przerwał właścicielowi lombardu i zapytał: – O ile wiem, to denat jest pańskim wspólnikiem. Nie poznał go pan?
– Nie, bo jak już powiedziałem, miał na głowie czapkę z długim daszkiem zasłaniającym twarz. W sejfie znajdowały się dokumenty, które po ujawnieniu mogłyby go postawić w dość trudnej sytuacji finansowej. Trzymałem je na wszelki wypadek, gdyby chciał mnie kiedyś oszukać. Jestem pewny, że wiedząc o tych kompromitujących go papierach, postanowił się włamać do sejfu i ukraść je. Na jego nieszczęście nie wiedział nic o czujnikach ruchu, które zamontowałem w swoim gabinecie, kiedy był na urlopie.
– Pana wspólnik nie miał klucza do tego sejfu? – zapytał Nerak.
– Nie, ponieważ to był mój prywatny sejf. On miał klucze, jak pozostali pracownicy, tylko do tego głównego.
Inspektor podziękował właścicielowi i jeszcze raz przyjrzał się zwłokom. Następnie wrócił do właściciela i oświadczył: – Jestem pewny, że to nie było żadne włamanie, lecz morderstwo, i podejrzewam pana o jego dokonanie. Zabił pan wspólnika i wymyślił bajeczkę o włamaniu. Może bym w nią uwierzył, gdyby nie zawierała pewnej niemożliwej sytuacji.
Jakiej?
Rozwiązanie zagadki za dwa tygodnie. Na odpowiedzi Czytelników detektywów czekamy do 15 października. Wśród osób, które udzielą poprawnej odpowiedzi, rozlosujemy nagrodę książkową.
Odpowiedzi prosimy przesyłać pod adresem: redakcja@angora.com.pl lub na kartkach pocztowych: Tygodnik „Angora”, 90-007 Łódź, pl. Komuny Paryskiej 5a.
Rozwiązanie zagadki sprzed dwóch tygodni „Morderstwo w willi sąsiada”: Firanka w oknie sąsiada była zasunięta. Kobieta nie mogła więc zobaczyć, co się dzieje w jego salonie.
Wpłynęło 11 prawidłowych odpowiedzi na kartkach pocztowych i 58 e-mailem.
Książkę Tove Alsterdal „Ślepy tunel” (wydawnictwo Sonia Draga) wylosowała pani Gabriela Grzesiowska z Goszczy.
Gratulujemy! Nagrodę wyślemy pocztą.