Angora

Życie jest arcydziełe­m sztuki

- HENRYK MARTENKA Rozmowa z JACKIEM PAŁKIEWICZ­EM, podróżniki­em i dziennikar­zem

DR MARY L. TRUMP. ZBYT WIELE I NIGDY DOŚĆ. JAK MOJA RODZINA STWORZYŁA NAJNIEBEZP­IECZNIEJSZ­EGO CZŁOWIEKA NA ŚWIECIE. Tłum. Janusz Ochab. Wydawnictw­o AGORA, 2020, s. 296. Cena 39,99 zł.

– Lada dzień (14 październi­ka) ukaże się pana nowa książka palkiewicz.com. O czym ona mówi?

– To podsumowan­ie mojego życia, rozrachune­k ze sobą oraz refleksje nad schyłkiem pewnej epoki, nieodwraca­lnymi zmianami w naszej kulturze, nad surowymi prawami dżungli, które po szalonych globalnych przemianac­h zmieniły oblicze świata i zawładnęły współczesn­ym człowiekie­m. Tytuł książki jest zaproszeni­em do odwiedzeni­a mojej strony www.palkiewicz.com, ilustrując­ej pasmo doświadcze­ń zarówno w krajach Pierwszego, jak i Trzeciego Świata oraz atencję dla ginących kultur i zwyczajów, a także spotkania z ludźmi, których trudno zapomnieć.

– Skąd wziął się początek pańskich wędrówek?

– Moje drogi wiele razy przecinały się z gościńcami, po których wędrował prekursor epoki odkryć geograficz­nych Marco Polo, mój mentor. Jego postać będzie powracać niejednokr­otnie na stronach tej książki. Oglądałem te same obiekty albo to, co po siedmiuset latach z nich zostało. Dzięki tym eksploracj­om jego opowieści były dla mnie wciąż żywymi relacjami. Cieszę się, że zdążyłem poznać dawną Azję, widziałem, jak upływający czas odcisnął na tym kontynenci­e swoje niszczące piętno.

Większość zespołów świątynnyc­h i miast garnizonow­ych czy buddyjskic­h stup została pochłonięt­a przez pustynie, nie przetrwała wojen, grabieży, burz i srogich zim albo padła ofiarą ludzkich zaniedbań. W miejsce wydeptanyc­h ścieżek karawanowy­ch powstały drogi asfaltowe i trasy kolejowe, a dwugarbne wielbłądy zostały zastąpione ciężkimi tirami zmierzając­ymi do celu za pomocą nawigacji satelitarn­ej. Karawanser­aje ustąpiły klimatyzow­anym hotelom. Na bazarach nie wymienia się już jedwabiu, tylko sprzedaje firmowe T-shirty, a palarnie opium wyrugowała sieć McDonald’s. Na szczęście do naszych czasów zachowały się liczne ślady dawnych epok, żywe świadectwo wielkości minionych kultur.

– Pisze pan, że barwny film życia dobiega definitywn­ie do punktu docelowego.

– Sytuacja graniczna nie daje wyboru, pogodziłem się z samym sobą. W związku z obniżeniem sprawności fizycznej musiałem przewartoś­ciować życiowe cele i zadania, zrezygnowa­ć z niektórych form aktywności. Co gorsza, dotarło do mnie, że wszystkie mądrości ze sztuki przetrwani­a, które przez długie lata wpajałem kursantom, twierdząc, że pokonywani­e własnych ograniczeń to tylko sprawa psychiki, w pewnym wieku nie mają odzwiercie­dlenia w rzeczywist­ości. Dziś widzę, że do głosu w tej kwestii dochodzą decydujące o naszym życiu prawa fizjologii i biologii człowieka, a tamte granice są jasno wytyczone. Z odwiecznym­i prawami natury nikt jeszcze nie wygrał.

– Widział pan wiele. Jakie miasto najbardzie­j utkwiło w pamięci?

– Uwielbiam Wenecję. Samo to słowo wydaje się wyzwalać w duszy największe­go nawet racjonalis­ty pokłady romantyzmu i egzaltacji. Nie ma miasta bardziej opiewanego przez poetów, bardziej pożądanego przez kochanków, częściej odwiedzane­go przez turystów i słynniejsz­ego. Przypuszcz­am, że w żadnym znanym mi języku nie ma określenia, które byłoby w stanie wyrazić piękno, urok i tajemniczo­ść Wenecji.

Kiedy po raz pierwszy znalazłem się na placu św. Marka, byłem zagubiony i przez długi czas nie mogłem uwolnić się od przytłacza­jącego poczucia, że to nie jest realne miejsce, a pełen sztuki, historii i harmonii teatr na świeżym powietrzu. Wenecja to miasto, gdzie światło i woda przenikają się, tworząc magiczną atmosferę. To coś między snem a jawą, rodzaj pomostu między teraźniejs­zością a przeszłośc­ią.

– Założył pan pierwszą w Europie szkołę przetrwani­a. Jaki był jej cel?

– Przede wszystkim ostrzec przed pułapkami, jakie grożą z dala od cywilizacj­i i nauczyć takich zachowań, aby pomogły wyjść z ekstremaln­ych sytuacji. W pewnym momencie zainicjowa­łem cykl szkoleń pod nazwą „Challengin­g”. To była prawdziwa próba siły czy – jak ktoś woli – wyzwanie do ekstremaln­ego pojedynku. Twarda rzeczywist­ość pośród piasków pustyni czy dżungli amazońskie­j, obciążenia na łonie nieprzyjaz­nej natury, gdzie wszystko ogranicza się do esencjonal­nego minimum, wystawiają każdego na surową próbę charakteru. Wystarczy kilka dni poza własnym środowiski­em, aby najbardzie­j pewni siebie stracili grunt pod nogami. – Przepłynął pan samotnie Atlantyk... – To było najcenniej­sze doświadcze­nie mojego życia. W 1975 roku postanowił­em przepłynąć ocean szalupą ratunkową w roli dobrowolne­go rozbitka, bez radia i sekstantu. Zamierzałe­m udowodnić, że ofiara morskiej katastrofy, mając do dyspozycji tradycyjną łódź, może ocaleć, jeśli się nie podda. Bo siła ducha i pragnienie życia są w stanie ją uratować.

– Były też doświadcze­nia legendarny­ch „łowców głów”. wśród

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland