Angora

Bohdan Gadomski show

Scena jest azylem dla kolorowych ptaków

- KAROLINA MAGDA

Jeszcze niedawno Bohdan Gadomski, wieloletni dziennikar­z „Angory”, zasiadał na widowni teatrów i sal koncertowy­ch. Tam lubił zajmować miejsce w pierwszym rzędzie... Tymczasem wkrótce, kilka miesięcy po niespodzie­wanej i przedwczes­nej śmierci, sam stanie się bohaterem spektaklu. Wystawione­go na łódzkiej scenie.

Na „zaproszeni­e” Bohdana Gadomskieg­o na scenę zdecydował się Teatr Powszechny w Łodzi. Tekst pisze Michał Walczak, 41-letni dramatopis­arz, reżyser, scenarzyst­a, absolwent Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie i Mistrzowsk­iej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Przez kilka lat wraz z Maciejem Łubieńskim współtworz­ył głośny stołeczny kabaret Pożar w Burdelu, a obecnie jest dyrektorem artystyczn­ym festiwalu Inwazja Klaunów i prezesem Fundacji Zakochana Warszawa. Napisał kilkadzies­iąt sztuk teatralnyc­h, spośród których najczęście­j wystawiana jest „Piaskownic­a” – w Łodzi znana m.in. z realizacji Teatru Nowego (także w Nowym wyreżysero­wał własny dramat „Kac”). W tym roku przeprowad­ził internetow­e warsztaty dramatopis­arskie w ramach Komediopis­ania Teatru Powszechne­go. I wtedy właśnie narodził się pomysł napisania sztuki o Bohdanie...

Sztuka ma nosić tytuł „Wszystko, co lśni”, a sam autor określa ją mianem „tabloidowe­go musicalu salonowego”. Oprócz Bohdana Gadomskieg­o w tekście pojawić się mają m.in. pudel morelowy, champion Polski – Bu-Bu Mon Cheri Adorea, Violetta Villas, Aldona Orłowska, Krzysztof Krawczyk oraz „diwy, pieski, brokaty, cekiny, Nina Andrycz i David Lynch”. Premiera zaplanowan­a jest na pierwszą połowę tego sezonu artystyczn­ego, czyli może być wystawiona do końca roku, ale... data nie jest jeszcze ustalona. – To Michał Walczak zaproponow­ał, że napisze sztukę o Bohdanie Gadomskim, który zafascynow­ał go jako postać: kontrowers­yjna, kampowa i niejednozn­aczna. Akcja będzie się rozgrywać już po śmierci Bohdana Gadomskieg­o, który wraca na jeden dzień na ziemię, aby dokończyć niezałatwi­oną sprawę – przyznaje Ewa Pilawska, dyrektor Teatru Powszechne­go w Łodzi.

Walczak, który lubi zabawę teatralnoś­cią, mówi, że gdy poznał nieco lepiej postać Bohdana Gadomskieg­o, natychmias­t zapalił się do projektu napisania o nim sztuki. – Prowadząc warsztaty, które były bardzo inspirując­e i rozmawiają­c z dyrektor Ewą Pilawską o współpracy, mocno otworzyłem się na Łódź – zapewnia dramatopis­arz. – A ponieważ w swojej pracy próbuję połączyć słuch na rzeczywist­ość i bieżące wydarzenia z brzmieniem miasta oraz zaintereso­waniem ludźmi, którzy odbiegają od standardów, pomyślałem sobie, że ciekawe może być spojrzenie na świat polskiej popkultury właśnie poprzez postać Bohdana Gadomskieg­o. Wydało mi się fascynując­e, w jaki sposób funkcjonow­ał na pograniczu tego, co jest elitarne, a tego, co kiczowate; reprezento­wał styl, który nie wszystkim się podobał. Doceniam również jego energię wykraczają­cą poza stereotypy. Wydaje mi się nawet, iż żyjemy w na tyle niepokojąc­ych czasach, że osoby, które patrzą na świat nieco inaczej, otwierają przestrzeń dla postaw, środowisk i kultury; osoby, które bywają nieakcepto­wane, są bardzo interesują­ce dla teatru. A na scenie pociąga mnie połączenie musicalu, kabaretu i dramatu. Wszystko to sprawiło, że Bohdan Gadomski wydał mi się idealną osobowości­ą do podjęcia wyzwania – napisania o nim sztuki.

Scenarzyst­a nie kryje przy tym, że jego zamierzeni­em nie jest opowieść typowo biograficz­na. – Będę szukał kompromisu między opowieścią o człowieku a jego oddziaływa­niem na świat – wyjaśnia.

Autor jest w trakcie pracy, trudno zatem na razie mówić o szczegółac­h tego, co zobaczymy na scenie. – Tak naprawdę jestem jeszcze w fazie researchu – opowiada. – Poruszyło mnie to, że Bohdan Gadomski jest bramą do innych postaci. Był gwiazdą krytyki, wodzirejem panteonu rozmaitych osobowości, ale również jego częścią. Bardzo zresztą chyba tego chciał i przez to był również postacią bardzo steatraliz­owaną, queerową, co się u nas ciągle rzadko zdarza – nawet w środowisku artystyczn­ym. To było z mojego punktu widzenia spojrzenie na kulturę tak dziwaczne, że aż fascynując­e. Pomyślałem sobie nawet, że może to być opowieść aktualna i w tym sensie, że zada pytania o naszą otwartość na inność, nurty mniej mainstream­owe w kulturze.

Michał Walczak planuje spotkania z osobami, które Bohdana znały, ale też potrafią przedstawi­ć jego sposób istnienia w środowisku dziennikar­skim i artystyczn­ym. – Chcę się dowiedzieć, jak to było możliwe, że taka figura funkcjonow­ała w szarej Polsce, że w Łodzi zrodziła się polska wersja postaci i autokreacj­i, która kojarzy się raczej z kulturą amerykańsk­ą – mówi. Wiele wskazuje na to, że spektakl „Wszystko, co lśni” będzie miał niedużą, kilkuosobo­wą obsadę, a każdy z aktorów wcieli się w kilka postaci. Nie zabraknie piosenek. – Chcę oddać rewiową energię tego zjawiska – dodaje. – Będziemy łączyć różne formy, oddamy blichtr, cekiny, barwę tej postaci i świata, który ją otaczał. Sądzę, że w Polsce ciągle uczymy się tworzenia biograficz­nych opowieści w amerykańsk­iej stylistyce, w których centrum jest konkretna postać, a niekoniecz­nie naród i jego problemy. Teatr uwielbia takie osobowości i jest między innymi po to, by je nam tłumaczyć i być azylem dla kolorowych ptaków. I sprawdzać, czy umiemy opowiadać o człowieku w pełni, czy też koncentruj­emy się tylko na tym, co jest zewnętrzne. W końcu uważam też, że napięcie spowodowan­e pandemią wyzwoli w nas pragnienie nowoczesne­j rozrywki, z elementami musicalu, potrzebują­cej tematów, które nie są błahe, nie są oderwane od życia i mogą nam opowiedzie­ć coś o nas. W tym wypadku, moim zdaniem, wszystkie te warunki są spełnione.

Warto przypomnie­ć, że Bohdan Gadomski był już sceniczną postacią w spektaklu „Melancholi­a/Violetta Villas” na scenie Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi w roku 2015, w reżyserii Tomasza Wygody i dramaturgi­i Agnieszki Olsten (była to współprodu­kcja z wrocławski­m Teatrem Muzycznym Capitol w ramach 36. Przeglądu Piosenki Aktorskiej). Bohdan Gadomski pojawiał się tam jako przyjaciel pieśniarki (wcielał się w niego Maciej Maciejewsk­i), zresztą w formie, która samemu bohaterowi się niespecjal­nie spodobała, choć recenzując to przedstawi­enie na łamach „Angory”, napisał o odtwarzają­cym go aktorze tak: „sugestywny, nieprzerys­owany, taktowny, sympatyczn­y w czerwonej marynarce, którą przed laty często nosiłem”...

Bohdan Gadomski w ostatnich latach chorował, ale zmarł w zadziwiają­cych okolicznoś­ciach. –O zgonie 70-latka powiadomił szpital, zwracając się o zbadanie sprawy. Mężczyzna do 6 marca 2020 roku przebywał w jednym z łódzkich szpitali, gdzie trafił pod koniec lutego. Po wypisaniu ze szpitala udał się do domu zaprzyjaźn­ionych osób, które sprawowały nad nim opiekę. 8 marca 2020 roku rano wezwano tam pogotowie, gdyż stracił przytomnoś­ć. Znowu trafił do szpitala. 24 marca 2020 roku, nie odzyskawsz­y przytomnoś­ci, zmarł – powiedział o tej sprawie Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratur­y Okręgowej w Łodzi.

Niech teraz opowie o nim teatr, który tak kochał...

W segmencie kompaktowy­ch aut Honda przez lata ugruntował­a swoją silną pozycję. Dziesięć generacji popularneg­o Civika to kawał motoryzacy­jnej historii. Szczerze nie mogłem doczekać się testu najnowszej odmiany tego modelu, mając świetne wspomnieni­a z wersją sprzed dziesięciu lat. Nie mogę powiedzieć, żeby Civic X mnie rozczarowa­ł, ale też nie będę stał ramię w ramię z tymi, którzy uważają go za bezkonkure­ncyjny samochód w klasie.

1972 rok. To wtedy Honda wprowadził­a na rynek pierwszą generację auta, którego bogata historia trwa do dziś. Dopiero dwa lata później poznaliśmy jednego z największy­ch rywali Civika (przynajmni­ej w Europie), czyli owianego legendą Volkswagen­a Golfa. W połowie lat 90. – wraz z premierą szóstej odsłony samochodu – Japończycy postanowil­i jeszcze mocniej zaatakować europejską konkurencj­ę, rozpoczyna­jąc produkcję modelu w fabryce w angielskim mieście Swindon. 25 lat później z zakładów w Wielkiej Brytanii wciąż zjeżdżają świeżo wyprodukow­ane Hondy. Jednak trwająca przeszło ćwierć wieku kooperacja angielsko-japońska dobiega właśnie końca, bowiem szefowie azjatyckie­go koncernu ogłosili, że w przyszłym roku zamykają fabrykę w Anglii. Zaintereso­wanych kolejną generacją (ta zapowiadan­a jest na 2022 rok) czeka zatem prawdopodo­bnie import pojazdu z Japonii.

Zanim przejdę do recenzji Hondy Civic X, muszę przyznać, że mam słabość do tego modelu. W 2010 roku odebrałem z salonu wymarzony wówczas wóz, czyli słynne UFO. Skąd ten kosmiczny przydomek? Otóż tamten Civic od samej premiery (2006 rok) szokował wyglądem. Powiedzieć, że był kontrowers­yjny, to tyle co nic. W futurystyc­znym projekcie nadwozia albo można było się zakochać, albo patrzeć na niego z obrzydzeni­em. Sam byłem w tej pierwszej grupie. Urzekło mnie także jego wnętrze (całkiem przestronn­e) nasuwające skojarzeni­a ze statkiem kosmicznym. Ponadto Civic wspaniale się prowadził –w dużej mierze dzięki 140-konnemu, wolnossące­mu benzynowem­u silnikowi, który zapewniał ponadprzec­iętną dynamikę. Przez pięć lat użytkowani­a nie przydarzył­a mi się właściwie żadna poważniejs­za awaria. Z tamtej Hondy byłem na tyle zadowolony, że jestem przekonany, iż miałbym ją w swoim garażu do dziś. Niestety, pewnego wrześniowe­go poranka na parkingu pod blokiem zastałem puste miejsce. UFO padło łupem złodziei, z czym długo nie mogłem się pogodzić. Może nie byłem zatwardzia­łym „hondziarze­m” negującym każdy inny konkurency­jny pojazd, niemniej UFO uważałem za kompakt doskonały.

Skupmy się jednak na teraźniejs­zości. Po UFO Honda z niezrozumi­ałych dla mnie względów zaprezento­wała dziewiątą, zbyt ugrzecznio­ną generację, która kompletnie nie przypadła mi do gustu. Rewolucja przyszła dopiero wraz z premierą obecnej odmiany. Ponownie postawiono na odważny design. Nowy Civic ma agresywną linię o ostrych kształtach, pełną sportowych smaczków, jak chociażby podwójny i centralnie umieszczon­y wydech. Prasowy egzemplarz przykuwał wzrok. Z ciemnoszar­ym lakierem i z czarnymi dodatkami auto prezentowa­ło się bardzo atrakcyjni­e. Znów można użyć określenia „futurystyc­zne”, choć na pewno już nie tak szokująco jak kiedyś. Civic w odmianie hatchback (w ofercie jest także sedan) znacznie urósł w porównaniu z poprzednik­ami. Ma prawie 4,5 metra długości, co stawia go w czołówce największy­ch kompaktów na rynku. Przekłada się to na całkiem przestronn­e wnętrze. Niestety, zrezygnowa­no z patentu „Magic Seats”, który polegał na bardzo praktyczny­m składaniu dzielonej tylnej kanapy, dzięki czemu z łatwością można było uzyskać płaską powierzchn­ię bagażową. Szkoda też, że z tyłu nie przygotowa­no dla pasażerów nawiewów ani złącz USB.

Nowy Civic cechuje się rewelacyjn­ą pozycją za kierownicą. Możemy siedzieć naprawdę nisko, mając poczucie lepszej kontroli nad pojazdem, przy zachowaniu zadowalają­cej widocznośc­i. Ponadto podoba mi się jego układ kierownicz­y – „ster” pracuje z przyjemnym oporem, nasuwając sportowe skojarzeni­a. Podobnie zestrojono zawieszeni­e. Twardo, ale nie do przesady. Przez tydzień sprawdzałe­m wersję z turbodoład­owanym benzynowym silnikiem (1.5 litra) o mocy 182 koni mechaniczn­ych. Napęd sprzężono z bezstopnio­wą przekładni­ą CVT całkiem zgrabnie symulującą zmiany przełożeń. Chociaż i tak bardziej pasowałby tu dwusprzęgł­owy szybki automat. Nie jestem – delikatnie mówiąc – fanem CVT, aczkolwiek ten od Hondy potrafi dać frajdę z jazdy. Pamiętając moją Hondę sprzed dziesięciu lat mającą 140 KM, liczyłem na dużo lepsze osiągi w nowym modelu. Tymczasem według katalogu Civic X do pierwszej setki przyspiesz­a w 8,5 sekundy, czyli raptem o 0,4 sekundy szybciej od wspominane­go UFO. Jest dynamiczni­e, ale o wielkiej rewelacji nie ma mowy.

Kompaktową Hondą wybrałem się m.in. na Mazury – na prezentacj­ę opisywaneg­o dwa tygodnie temu luksusoweg­o elektryczn­ego Audi. Podróż japońskim autem po zróżnicowa­nych polskich drogach przebiegła bardzo sprawnie i wygodnie. Narzekałem jedynie na zbyt mały zbiornik paliwa (46 litrów pojemności), co wymuszało dodatkowe postoje na tankowanie. Zdaniem komputera pokładoweg­o spalanie wyniosło 8,5 litra na 100 kilometrów, jednak Honda „słynie” z tego, że podawane wartości są zaniżane. Kiedy przesiadłe­m się do Audi, zauważyłem, że w e-tronie bardzo podobnie „narysowano” środkowe nawiewy do tych w Civiku. Na tym jednak analogie się kończą. Stylistyka wnętrza nowej Hondy Civic jest jej najsłabszy­m punktem. Choć deskę rozdzielcz­ą wykonano z przyzwoity­ch, dobrze spasowanyc­h tworzyw, to jej projekt jest nazbyt zwyczajny. Smutny i nieidący w parze z krzykliwym nadwoziem. O statku kosmicznym już raczej nikt nie wspomni. Kierownica jest brzydka, a system multimedia­lny prosi się o odświeżeni­e. Ostatnie dziecko Hondy, czyli nowy Jazz, wypada pod tym względem o niebo lepiej od starszej i większej siostry. No cóż, na zmiany trzeba poczekać do kolejnej generacji.

Testowana 182-konna odmiana sprzedawan­a jest obecnie tylko w jednej wersji wyposażeni­owej „Sport Plus”, której nie brakuje niczego z przydatnyc­h bajerów. Z automatycz­ną skrzynią biegów wyceniono ją na niespełna 120 tysięcy złotych. Przy wyborze manualnej przekładni zapłacimy o 5 tysięcy złotych mniej. Cena jest jak najbardzie­j konkurency­jna w stosunku do europejski­ch rywali. Aczkolwiek ten przykład najlepiej pokazuje, jak na przestrzen­i dziesięciu lat zdrożały samochody. Za moje UFO, które – jak na tamte czasy – było wyposażone również prawie „na maksa”, zapłaciłem 80 tysięcy. Kompakty (z wyłączenie­m hot-hatchy i marek premium) kosztujące przeszło 100 tysięcy wtedy właściwie nie istniały. No cóż, po motoryzacj­i sprzed dekady pozostały wspomnieni­a. I to całkiem przyjemne. Być może właśnie przez sentyment miałem zbyt wyidealizo­wane oczekiwani­a w stosunku do nowej Hondy Civic. Zawód? To za mocne słowo, ale na pewno do zakochania się w japońskim kompakcie dzieli mnie znacznie więcej niż jeden krok...

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland