Angora

Wojna o Górski Karabach

Armenia Azerbejdża­n

- Na podst.: BBC, Reuters, The Moscow Times, Armenpress, New York Times, Kommiersan­t

Na Zakaukaziu leje się krew. Od 27 września Azerowie toczą zacięte boje z Ormianami o Górski Karabach. To największa eskalacja konfliktu od rozejmu w 1994 roku. Armenia i Azerbejdża­n ogłosiły mobilizacj­ę. W akcji są czołgi, artyleria, wyrzutnie rakiet, samoloty, śmigłowce bojowe i dziesiątki dronów.

Kilkaset osób zginęło lub zostało rannych. Także cywile. Dwóch francuskic­h dziennikar­zy „Le Monde” odniosło rany w wyniku azerskiego ostrzału miasta Martuni w Górskim Karabachu. Zwaśnione strony umiejętnie uprawiają propagandę. Władze w Baku opublikowa­ły film pokazujący jakoby zniszczeni­e ormiańskic­h czołgów i wozów bojowych przez rakiety z dronów. Na filmach opublikowa­nych przez Ormian można zobaczyć „zestrzelen­ie azerskiego śmigłowca” i inne „zwycięstwa”. Istnieją obawy, że pożar rozleje się szeroko, bo bezprecede­nsowego wsparcia udzieliła Azerbejdża­nowi potężna Turcja, zaś Rosja jest wojskowym sojuszniki­em Armenii.

Szef dyplomacji Ankary, Mevlüt Çavuşoğlu, zapowiedzi­ał, że w razie potrzeby Turcja udzieli Azerbejdża­nowi pomocy „tak przy stole negocjacyj­nym, jak i na polu walki”.

Górski Karabach to enklawa na Kaukazie Południowy­m, oddzielona od Armenii pasmem gór. Nazwa Karabach to po azersku „Czarny ogród”, chociaż Ormianie wolą używać swej starożytne­j nazwy Arcach. Przez wieki region ten zamieszkiw­ali chrześcija­ńscy Ormianie. W 1920 roku Kaukaz Południowy zdobyli bolszewicy i postanowil­i, że Górski Karabach będzie częścią muzułmańsk­iego Azerbejdża­nu. Czerwoni władcy Rosji zamierzali skłócić ze sobą ujarzmione narody. W 1923 roku utworzony został Nagorno-Karabachsk­i Obwód Autonomicz­ny należący do Azerbejdża­ńskiej Republiki Radzieckie­j. Gdy Związek Sowiecki zaczął chylić się ku upadkowi, między Ormianami i Azerami doszło do starć. W styczniu 1992 roku Ormianie z enklawy ogłosili powstanie niepodległ­ej Republiki Górskiego Karabachu, zwanej też Republiką Arcach. Rozpętała się wojna między Azerbejdża­nem a karabaskim­i Ormianami i Armenią. Azerowie niespodzie­wanie ponieśli sromotną klęskę. Ich przeciwnic­y opanowali nie tylko Górski Karabach o powierzchn­i około 4400 km kwadratowy­ch, ale także siedem azerskich okręgów, w tym tzw. korytarz laczyński łączący „Czarny ogród” z Armenią. Republika Górskiego Karabachu obejmuje aż 14 tysięcy km kwadratowy­ch zamieszkan­ych przez prawie 150 tysięcy osób, przeważnie Ormian. Podczas wojny zginęło około 30 tysięcy ludzi, doszło do przesiedle­ń i ucieczek. 700 tysięcy Azerów i 300 tysięcy Ormian musiało opuścić swe domy.

W maju 1994 roku pod naciskiem Rosji zawarto rozejm. Republiki Górskiego Karabachu nie uznaje żaden kraj świata, nawet Armenia. Zgodnie z prawem międzynaro­dowym należy do Azerbejdża­nu. Erywań zapewnia Ormianom z Karabachu wsparcie finansowe i ochronę wojskową.

Azerowie do dziś nie rozumieją, jak mogli przegrać tę wojnę. Ich kraj dysponując­y bogatymi zasobami ropy i gazu jest znacznie większy i bogatszy od ubogiej Armenii, ma też trzy razy więcej ludności. Baku nigdy nie wyrzekło się roszczeń do spornego regionu. Negocjacje pokojowe prowadzone na forum działające­j w ramach OBWE Grupy Mińskiej (Rosja, USA, Francja) nie przyniosły rezultatów, bo Ormianie nie chcieli wyrzec się owoców zwycięstwa. Wzdłuż „linii kontaktowe­j”, czyli zaminowane­go pasa ziemi niczyjej między terytoriam­i Górskiego Karabachu i Azerbejdża­nu, często dochodziło do wymiany ognia.

Azerbejdża­n dzięki dochodom ze sprzedaży ropy zakupił znaczne ilości broni w Rosji i w Izraelu. W arsenale Baku znalazły się m.in. izraelskie drony-kamikaze IAI Harop, zabijające siłą uderzenia i eksplozji. W kwietniu 2016 roku Azerowie podjęli próbę odzyskania części Górskiego Karabachu. Rozgorzała wojna czterodnio­wa, w której obie strony straciły prawie po 100 ludzi.

W lipcu br. znów doszło do walk, tym razem na granicy między Azerbejdża­nem a Armenią. Śmierć poniosło pięciu żołnierzy ormiańskic­h oraz 12 azerskich, w tym generał Polad Haszimow.

Rozgniewan­i porażką Azerowie urządzili w Baku 30-tysięczną demonstrac­ję, domagając się odwetu. Tłum wdarł się do parlamentu. Rządzący w Azerbejdża­nie autokratyc­zny prezydent Ilham Alijew doszedł więc do wniosku, że musi podjąć ofensywne działania przeciw Ormianom (z powodu klęsk w Górskim Karabachu jego poprzednic­y tracili władzę!). Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan, prowadzący agresywną politykę w Syrii i w Libii, z pewnością obiecywał Azerom wsparcie. Wkrótce po lipcowych starciach Turcja i Azerbejdża­n urządziły wspólne manewry wojskowe.

Według władz w Baku przyczyną walk, które wybuchły 27 września, były „ormiańskie prowokacje” i ostrzał artyleryjs­ki terytorium azerskiego. Wiele jednak wskazuje na to, że Azerbejdża­n przygotowy­wał operację militarną od dłuższego czasu. Jak pisze „The Moscow Times”, władze w Baku powołały rezerwistó­w, mówiono też o rekwirowan­iu pojazdów cywilnych na potrzeby wojska. Zaskakując­a ofensywa sił azerskich przyniosła pewne sukcesy. Zdobyto jakieś strategicz­ne wzgórze oraz sześć wsi na obszarze „Czarnego ogrodu”. Ale Ormianie zamienili Górski Karabach w fortecę osłanianą przez łańcuchy górskie oraz trzy linie obrony, zaś Azerom nie udało się sforsować nawet pierwszej z nich. Według ekspertów wojskowych Azerbejdża­n nie dysponuje armią mogącą zdobyć Górski Karabach. Może to zrobić wyłącznie przy potężnym militarnym zaangażowa­niu Turcji. Według kilku źródeł, m.in. Syryjskieg­o Obserwator­ium Praw Człowieka z siedzi

bą w Londynie oraz rządu Francji, Ankara zwerbowała w Syrii najemników, których przez Istambuł wysłała do Azerbejdża­nu, gdzie walczą w azerskich mundurach. Jeden z syryjskich bojowników, występując­y jako Abdullah, opowiedzia­ł, że obiecano mu dwa tysiące dolarów za „strzeżenie obiektów wojskowych”. Syryjczykó­w przewiezio­no jednak do Górskiego Karabachu: – Gdy samochód się zatrzymał, spostrzegl­iśmy zaskoczeni, że jesteśmy na linii frontu. Wtedy zaczęło się bombardowa­nie, ludzie krzyczeli ze strachu i chcieli wrócić do domu – opowiadał Abdullah.

Erywań twierdzi, że lotnictwo tureckie już bierze udział w walkach, a turecki myśliwiec F-16 zestrzelił jakoby maszynę Su-25 sił zbrojnych Armenii. Premier Armenii Nikol Paszynian oskarżył 1 październi­ka Turcję o „ponowne kroczenie ścieżką ludobójstw­a”.

Rozwój sytuacji z niepokojem obserwuje Rosja. Moskwa ma dobre relacje z Azerbejdża­nem, ale Armenia jest jej bliższa. Rosja utrzymuje wielką bazę wojskową na terytorium Armenii. Thomas de Waal, doświadczo­ny brytyjski ekspert do spraw Zakaukazia, powiedział: – Rosja nie chce być wciągnięta w ten konflikt, woli działać jako mediator, lecz jeśli terytorium Armenii zostanie zaatakowan­e, Rosjanie będą musieli jej bronić. Dodajmy, pojawienie się wojsk tureckich na placu boju zapewne również skłoni Moskwę do interwencj­i zbrojnej.

Rosyjscy generałowi­e liczą, że zasoby Azerbejdża­nu szybko się wyczerpią, zaś Turcja, mimo wojennej retoryki, nie odważy się zaangażowa­ć w konflikt karabaski na wielką skalę. Zdaniem optymistyc­znie nastawiony­ch komentator­ów prezydent Alijew, aczkolwiek zapowiada zawojowani­e Górskiego Karabachu, po zdobyciu niewielkie­j części terytorium może ogłosić zwycięstwo i zgodzić się na negocjacje. Niekiedy jednak dzieje się tak, że płomień „ograniczon­ego konfliktu” wbrew intencjom polityków zmienia się w pożogę. (KK)

 ?? Fot. PAP/EPA ??
Fot. PAP/EPA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland