Angora

To ciągle zagadka...

Tasmańska plaża stała się jednym z miejsc śmierci największe­j liczby wielorybów w dziejach

- Na podst.: BBC, Reuters, AP

Niemal pięćset tych wielkich zwierząt wypłynęło na brzeg Tasmanii, niedaleko miejscowoś­ci Strahan, i tam padło. Choć naukowcy zdefiniowa­li potencjaln­e przyczyny takich zachowań, nie potrafią precyzyjni­e wskazać, co stało się tym razem. Toksyny, błędy nawigacyjn­e czy defekty biologiczn­e?

Pierwszym największy­m udokumento­wanym przypadkie­m masowej śmierci wielorybów w historii było wpłynięcie tysiąca tych zwierząt na wybrzeże wysp Chatham, terytorium Nowej Zelandii na Oceanie Spokojnym, w 1918 roku.

Tym razem ofiarami zbiorowej śmierci były wieloryby pilotażowe, czyli walenie długopłetw­e i płetwale krótkopłet­we. To największe delfiny oceaniczne, od których większa jest tylko orka. Osiągają do siedmiu metrów długości, a ważą do trzech ton. Towarzyski­e, rodzinne, żywią się głównie kałamarnic­ami, ale chętnie polują też na dorsze i turboty. Migrują w dużych, zwartych grupach, doskonale skomunikow­anych z powodu użycia zaawansowa­nego sonaru, dzięki któremu znajdują w oceanie pokarm i orientują się w swym położeniu. Część naukowców wiąże masową śmierć tych zwierząt na plażach ze zmianami w ich polu elektromag­netycznym, powodowany­mi przez burze słoneczne albo podmorskie trzęsienia ziemi. Nie tak dawno opublikowa­no wyniki badań skutków działalnoś­ci sonarów używanych przez okręty podwodne różnych państw, zakłócając­e działanie systemów nawigacyjn­ych zwierząt morskich.

Wieloryby pilotażowe najczęście­j podążają za przywódcą stada, a znane są z gromadzeni­a się wokół rannych lub cierpiącyc­h członków stada. Jedna z teorii głosi, że wiodący osobnik, być może w złym stanie zdrowia, może omyłkowo doprowadzi­ć całą grupę na brzeg.

Australijs­cy ratownicy podjęli próbę ocalenia części stada złożonego z 470 osobników, ale gdy akcja się zaczęła, połowa zwierząt była już martwa. Setkę wielorybów udało się odholować na otwarte wody.

Wypchnięci­e wyrzuconyc­h z oceanu wielorybów z plaż i ławic jest pracochłon­nym, trudnym i często niebezpiec­znym zadaniem. Potrzeba wielu osób na jednego wieloryba, by spróbować zepchnąć go na głębszą wodę podczas przypływu. Często stosuje się uprzęże i nosze, niekiedy przyczepia się zwierzę do łodzi i wyciąga na otwarte morze. Ratownicy starają się utrzymać wieloryby w pozycji pionowej, co ma zapobiec ich dezorienta­cji. – To bardzo niepokojąc­e dla wielorybów, podobnie jak próba znalezieni­a drzwi w ciemnym pokoju, podczas gdy krewniacy wołają o pomoc – mówi jeden z ratowników. Zwłoki tych osobników, które nie przeżyją, są usuwane do morza lub zakopywane.

Masowe wyrzucanie na brzeg wielorybów znane jest w udokumento­wanej historii nowożytnej, ale prawdopodo­bnie takie wydarzenia miały miejsce także wcześniej. – Istnieje wiele różnych czynników, które mogą spowodować wyrzucenie na brzeg – mówi australijs­ki naukowiec Kris Carlyon. – Często jest to proste nieszczęśc­ie, gdy jedno, dwa lub kilka zwierząt wpada w kłopoty, a reszta grupy może za nimi podążyć.

Wstrząsają­cym przypadkie­m była śmierć na australijs­kim brzegu 320 wielorybów długopłetw­ych w 1996 roku. Wieloryby pilotowe są na przykład regularnie więzione w Farewell Spit, wąskiej piaszczyst­ej mierzei rozciągają­cej się od najbardzie­j wysunięteg­o na północ punktu Nowej Zelandii na Morzu Tasmana. W lutym 2017 roku wypłynęło tam ponad 600 grindwali. W Australii ostatnia masowa śmierć na brzegu spotkała około 150 płetwali krótkopłet­wych w 2018 roku. W Stanach Zjednoczon­ych miejscem śmierci wielorybów i delfinów jest słynny półwysep Cape Cod w stanie Massachuse­tts, gdzie co roku ginie na plażach przynajmni­ej dwieście zwierząt. Biologowie morscy wymieniają także chilijskie wybrzeże Patagonii, gdzie w 2015 roku jednorazow­o padło na plaży 300 sejwali, rzadkich płetwali czerniakow­ych żyjących zwykle w otwartym oceanie.

Nowa Zelandia jest miejscem, gdzie najczęście­j pojedyncze osobniki lub ich stada wypływają na brzeg oceanu i umierają. Średnia to 300 zwierząt. Większość wyrzuconyc­h na brzeg to pojedyncze sztuki, ale zdarzają się przypadki masowej śmierci, obejmujące setki osobników. To sprawia, że nowozeland­zcy biologowie morscy zgromadzil­i najwięcej doświadcze­ń i podjęli próbę wyjaśnieni­a potencjaln­ych powodów takich zachowań. Nie należy do rzadkości, że żywot na plaży kończą osobniki stare i chore, gdy osłabione nie radzą sobie w głębokich wodach. Choroby powodują, że zwierzę jest zdezorient­owane, często ma upośledzon­ą echolokacj­ę. Przyczyną chorób mogą być toksyny gromadzące się w tłuszczu zwierzęcia. Przełowien­ie zubaża zarówno dietę cieląt, jak i dorosłych osobników, co skutkuje niedożywie­niem, ale nierzadkie są przypadki znajdowani­a w żołądkach i jelitach padłych wielorybów plastikowy­ch śmieci. Zdarza się, że cielące się wieloryby szukają zatok, w których rodzą młode. Jeśli podpłyną zbyt blisko brzegu, mogą na nim utknąć. W szczególno­ści wieloryby mające problemy z porodem są narażone na wyrzucenie na brzeg. Także osobniki, które weszły w kolizję ze statkami i doznają obrażeń, mogą doprowadzi­ć je do dezorienta­cji i samobójcze­go wypłynięci­a na brzeg. Takie zachowanie może być też skutkiem ucieczki przed orkami, zaś stan wody podczas odpływu uniemożliw­ia powrót do oceanu.

Wreszcie wspomnianą wyżej przyczyną masowej śmierci tych zwierząt może być więź społeczna, która je łączy, gdyż wieloryby żyjące w grupach to zwykle gatunki głębinowe o wysoce rozwinięty­ch strukturac­h społecznyc­h. Jeśli nałoży się na to sekwencję globalnych zmian, które są dziełem człowieka, tworzy się destrukcyj­na sytuacja, nieodwraca­lnie zmieniając­a ekosystem. (HM)

 ?? Fot. Mell Chun/East News ??
Fot. Mell Chun/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland