Zamordowani studenci Anna Kembrowska i Robert Odżga
Na temat morderstwa dwojga studentów Akademii Rolniczej we Wrocławiu, którego dokonano na turystycznym szlaku w 1997 roku, były dziesiątki publikacji w różnych mediach. Śledczy bardzo liczyli, że wielokrotny powrót do tej sprawy przyniesie jakieś nowe informacje. Tak jednak się nie stało. Aż nagle, po 23 latach od morderstwa, znaleziono broń, z której strzelano do Ani i Roberta.
Anna Kembrowska i Robert Odżga stanowili dobraną parę. Mieli zamiar się pobrać. Kochali przyrodę, często razem wędrowali po górach. Razem też przebywali w Górach Stołowych w sierpniu 1997 roku. 17 sierpnia wędrowali szlakiem w okolicy Karłowa. Właśnie w Karłowie rozpoczynał się obóz naukowy Akademii Rolniczej i na ten dzień studenci wyznaczyli sobie spotkanie w miejscowym schronisku. Ale Ania i Robert tam nie dotarli.
Rodzice Roberta zorganizowali akcję poszukiwawczą prowadzoną przez GOPR. Zwłoki studentów znaleziono w masywie Narożnika. Oboje zostali zastrzeleni. Mordercy, których było przynajmniej dwóch, zabrali swoim ofiarom plecaki, które odnaleziono 1000 m od miejsca zbrodni. Były pocięte nożem. Zginęły wszystkie dokumenty i pamiętnik Anny. Mordercy skradli również aparat fotograficzny Zenit TTL nr 91028187 wraz z obiektywem Helios 44M-5 nr 8119114 oraz zegarek z żółtego metalu z napisem „25 lat ZMP”.
Policja przyjęła trzy wersje zdarzenia. W pierwszej: młodzi mogli być świadkami jakiegoś przestępstwa, mogli je też sfotografować (o czym świadczy rabunek aparatu). W drugiej: studenci mogli paść ofiarą kogoś z grupy osób szkolonych w tamtym czasie w okolicy Karłowa na najemników. Zdarzenie to mogło być nawet sprawą przypadku, kiedy sytuacja wymknęła się spod kontroli. Trzecia wersja zakładała, że zbrodni dokonali neonaziści, którzy przebywali wówczas w Górach Stołowych. W tej sprawie był też stworzony portret pamięciowy mężczyzny, który był widziany z parą 16 sierpnia 1997 r. w Dusznikach, w hotelu Traper. Wtedy można było przyjąć, że jest to osoba, która nie ma związku z tą sprawą, ale nie można było wykluczyć powiązań, gdyż – jak twierdzili świadkowie – wszystko wskazywało na to, że młodzi dobrze się znali. Dziwne jest to, że pomimo wielu publikacji portretu pamięciowego ów mężczyzna nigdy się nie zgłosił ani nie odnalazł. Wtedy sprawą zajmował się Janusz Bartkiewicz (naczelnik Wydziału Kryminalnego Policji w Wałbrzychu), dziś emerytowany już policjant.
Jakiś czas temu powróciła do niej słynna grupa policjantów „Archiwum X” z Krakowa, a prokuratura po latach wznowiła śledztwo. Kilka miesięcy temu na jej właśnie wniosek ekshumowano ciała ofiar, ponoć do pobrania próbek DNA. Piszę ponoć, bo wiem, że taki materiał zabezpieczono przecież zaraz po zbrodni. Latem tego roku pojawiła się w Kotlinie Kłodzkiej tajemnicza grupa policjantów z Krakowa i Gdańska, która codziennie penetrowała okolice miejsca zbrodni. Wspomagali się georadarem. Anonimowi świadkowie twierdzą, że kiedy wracali wieczorami do bazy, byli „mocno zmęczeni i umorusani”. Miejscowym policjantom tłumaczyli, że szukają aparatu fotograficznego, który skradziono ofiarom...
Sprawa ruszyła z miejsca 3 lipca br., kiedy policjanci z Wydziału ds. Narkotyków KWP we Wrocławiu wraz z celnikami i Strażą Graniczną zrobili nalot na byłe gospodarstwo PGR w Trzebieszowicach (gmina Lądek-Zdrój). Towarzyszyła im grupa antyterrorystów. Podobno trafili tam dlatego, że jakiś czas temu pozyskali informacje o produkowanych tam narkotykach. Rzeczywiście, w dawnych oborach znaleziono 6 kg gotowej do sprzedaży marihuany. W jednej z obór odkryto profesjonalną strzelnicę i 40 sztuk broni, w tym broń maszynową. Znaleziono także 3 tys. sztuk amunicji.
Arsenał był nielegalny. W górach, powyżej gospodarstwa, w nieczynnym kamieniołomie była kolejna strzelnica. Aresztowano dwie osoby: 64-letniego mężczyznę – właściciela tego PGR-owskiego obiektu – i 34-latka – pomagiera w tym gospodarstwie. Oficjalnie był to biznes związany z hodowlą i handlem końmi.
Broń poddano szczegółowym badaniom... i kilkanaście dni temu w policyjnych laboratoriach odkryto, że jeden ze znalezionych na strzelnicy pistoletów to broń, z której strzelano do studentów. 23 września poinformowała o tym „Gazeta Wyborcza”. Prokuratura Krajowa, która zajmuje się sprawą, nie potwierdziła tych informacji, ale i nie zaprzeczyła. Z moich informacji wynika, że 64-letni mężczyna pochodzi z Łodzi, a do Kotliny Kłodzkiej przeniósł się w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Czy ma coś wspólnego z tą zbrodnią? Jeżeli wiesz coś o tej zbrodni – napisz:
rzecznik.kwp@wr.policja.gov.pl