Pora na sadzenie
Tydzień na działce
Sadzimy drzewa i krzewy owocowe. Przy zakupie nowych roślin należy zwrócić uwagę na stan ich zdrowia. Materiał najlepiej kupować w sprawdzonych sklepach ogrodniczych. Doniczki przed posadzeniem należy namoczyć w wodzie, a zakupione przez internet sadzonki jak najszybciej rozpakowujemy i wkładamy do wody na dobę. Dołek pod rośliny sadownicze powinien być dwa, trzy razy większy niż bryła korzeniowa. Na dno warto dać obornik lub kompost. Po posadzeniu obficie podlewamy.
Stosujemy nawozy jesienne, które zawierają m.in. potas i fosfor. Rośliny będą wtedy lepiej przygotowane do zimy. Nawóz mineralny mieszamy płytko z ziemią i podlewamy.
Dalej sadzimy tulipany. Najlepiej w odpowiednim koszyku – bo są przysmakiem gryzoni.
Przy bezdeszczowej pogodzie podlewamy rośliny zimozielone – różaneczniki, iglaki.
Grabimy systematycznie liście. Zdrowe wysypujemy na kompost lub do osobnego worka – powstanie wtedy ziemia liściowa, która jest doskonała do wiosennych siewów.
W zacisznym miejscu w ogrodzie usypujemy gałęzie i liście, aby stworzyć miejsce do zimowania dla jeży.
pokazują, że elektrownia zabija miliony młodych ryb. Ta jedna trzecia rzeki, którą elektrownia zasysa, jest po prostu sterylizowana. Większe organizmy kończą swój żywot na sitach, reszta ginie w systemie chłodzącym. W ciągu bardzo krótkiego czasu temperatura wody skacze tam bowiem o kilka stopni, a taki szok termiczny jest nie do wytrzymania dla większości organizmów, zwłaszcza dla kręgowców. W ten sposób giną olbrzymie ilości m.in. larw i narybku.
– Znany klimatolog prof. Maciej Sadowski twierdzi, że do 2050 roku w Polsce będzie jeszcze znośnie, jeżeli chodzi o klimat. Natomiast potem odczujemy bardzo mocno zmiany. Jak to może wpływać na zasoby wody pitnej w Polsce?
– Nie zgadzam się z tą diagnozą. Zmiany klimatyczne mocno przyspieszyły. Jest gorzej, niż można było się spodziewać. W tej chwili system klimatyczny jest mocno rozregulowany i mówienie o skupianiu się na zapobieganiu zmianom klimatu jest niedorzeczne. Jest już za późno – możemy jedynie niwelować skutki postępującego ocieplenia klimatu. Już obserwujemy duże problemy z wodą, dlatego ważna jest retencja, jej gromadzenie. Te coraz dotkliwsze susze, które nas nawiedzają, wiążą się z ociepleniem klimatu. Kiedyś upał to było 25 st. C. i nie występowały takie długie jak teraz okresy z temperaturą w dzień powyżej 30 st. C. – Wody może zabraknąć? – Czeka nas walka o wodę. To zjawisko będzie narastać i widać to już na każdym kroku. O ile wodę do picia można transportować nawet na duże odległości, o tyle problem wody w rolnictwie zaczyna być poważny. Są tereny w Polsce, gdzie produkcja roślinna będzie wkrótce nieopłacalna albo wręcz niemożliwa. Polska miejscami pustynnieje. Opada woda w jeziorach. Ludzie pobudowali pomosty nad wodą, a jej poziom obniżył się o kilka metrów. Żeby zobaczyć znikające jeziora, trzeba pojechać na przykład na Pojezierze Gnieźnieńskie. W jeziorach susza i tylko sterczą takie kikuty – dziesięciometrowe pomosty kompletnie bez wody. – Skąd te problemy? – Akurat problem Pojezierza Gnieźnieńskiego jest spowodowany prawie w stu procentach przez odkrywki węgla brunatnego. Jeśli nadal będziemy kopać węgiel brunatny, to będziemy dalej osuszać duże połacie naszego kraju. – Jak to działa? – Odkrywka wymaga wypompowania wszystkich wód podziemnych powyżej jej dna. Drenaż wód podziemnych powoduje zanikanie wód powierzchniowych. Noteć na przykład zanika, w wielu miejscach nie płynie w ogóle. Problem dotyka głównie regionów, które i tak mają najgorszy bilans opadów w Polsce. Wydobywanie węgla brunatnego to totalna głupota. Gdyby do kosztów wydobycia węgla brunatnego doliczyć koszty rolnicze i środowiskowe, to wtedy wszyscy by zobaczyli, że odkrywki to działanie zupełnie absurdalne.
– Była już mowa o rybach, ale proszę jeszcze powiedzieć, jak wygląda sytuacja z łososiem wiślanym? Jest szansa na to, że ta ryba powróci do Wisły?
–W tej chwili mamy kilka programów restytucji ryb wędrownych w Polsce: łososia, troci, jesiotra i certy. Ryby wędrowne są najcenniejszymi gatunkami. To ryby tłuste, a ich mięśnie są silne. Żyją sobie w morzach albo w zatokach, w przymorskich odcinkach rzek, a potem płyną na tarło w górę rzek i wracają. Część przynajmniej wraca. To gatunki bardzo cenne gospodarczo. – Pytałem o łososia... – Nie znam przypadku skutecznej restytucji ryb wędrownych na rzece, na której byłyby zapory. A na Wiśle mamy niestety tamę we Włocławku. Mimo zbudowania tam niedawno działającej przepławki, to ciągle duża przeszkoda dla ryb, które chcą płynąć w górę rzeki. Przez tę przepławkę przechodzi dość mało ryb wędrownych. Trocie, certy, łososie powinny masowo tam się pokazywać, a tak się nie dzieje. A jak dobudujemy następny zbiornik zaporowy, to będzie jeszcze gorzej.
– Można powiedzieć, że rybom są rzucane kłody pod nogi? Planowana jest budowa kolejnej zapory, w Siarzewie.
– Tak. Zapory są jak rzucane im kłody. A problemem jest też to, że ryby wędrowne potrzebują nurtu, żeby się orientować w przestrzeni. W zbiorniku zaporowym prąd rzeki zanika i ryby nie wiedzą, gdzie płynąć. Zostają przez to bardzo często w tym zbiorniku dużo dłużej i nawet jak się wydostaną z tego zbiornika, przypływają na tarło bardzo często za późno. Profesor Tomasz Heese z Pomorza ma wyniki badań, które pokazują, że takie ryby często nie są w stanie się reprodukować. Dodatkowo zapora we Włocławku nie jest w ogóle możliwa do sforsowania przez jesiotry, które są wpuszczane obecnie w dużej ilości do dopływów Wisły i nie mają żadnej szansy, żeby po latach wrócić z Morza Bałtyckiego na rzeczne miejsca tarła.
– I tak dopłynęliśmy Wisłą do Bałtyku, a tam, patrząc w stronę granicy z Federacją Rosyjską, mamy Zalew Wiślany, a przede wszystkim przekopywaną właśnie Mierzeję Wiślaną. Co pan sądzi o tej inwestycji?
– Wszelkie półwyspy powstałe na Morzu Bałtyckim i mierzeje, bo o nich mówimy, są tworem bardzo dynamicznym. Wzdłuż naszych wybrzeży płynie stały prąd morski w kierunku wschodnim, który od wieków kształtuje naszą linię brzegową. On niesie ze sobą rumowisko denne. W ten sposób powstały m.in. Półwysep Helski i Mierzeja Wiślana. Działają tu olbrzymie siły przyrody, piasek się przemieszcza. W momencie, kiedy postawimy coś, co będzie blokowało ten przepływ, to w jednym miejscu, od zachodu, ten piasek będzie się kumulował tam, gdzie będzie napływał, a z drugiej strony będziemy mieć erozję, czyli będzie tego piasku ubywało. – Można temu jakoś zaradzić? – Destrukcję Mierzei, jeżeli do jej przekopu ostatecznie dojdzie, spowodują te same siły, które zagrażają obecnie Półwyspowi Helskiemu. Jeżeli nie chcemy, żeby Mierzeja powoli znikała i ulegała rozbiciu, ratunkiem jest przerzucanie tego piasku z jednej strony na jej drugą stronę – wschodnią, a przy okazji pogłębienie wlotu przekopu. – Stać nas na taki wydatek? – To nie jest pytanie do mnie. Koszt przerzucania tego piasku nie jest może monstrualny, ale miałby sens pod warunkiem, że zyski płynące z tej inwestycji będą wysokie. A to moim zdaniem iluzja.
– Czyżby? Przecież władze zapewniają o rozwoju regionu, nowych miejscach pracy m.in. w turystyce?
52
Jest wiele sposobów na przechowanie rowerów. Wybór rodzaju wieszania uzależniony jest przeważnie od wielkości miejsca, którym dysponujemy w mieszkaniu, komórce lub garażu. Często jedynym miejscem możliwym do powieszenia roweru jest przestrzeń pod sufitem. Aby ją wykorzystać, możemy zastosować wielokrążkowy system mocowania, a wtedy do podniesienia roweru nie potrzebujemy dużej siły. Prezentowany na zdjęciu system podwieszenia jest dostępny w sprzedaży (np. na Allegro), a jego cena jest stosunkowo niska i wynosi około 35 zł. Należy tylko pamiętać o tym, że odległość uchwytów na suficie winna być zgodna z odległością pomiędzy siodełkiem a kierownicą, natomiast odległość osi uchwytu od bocznej ściany nie powinna być mniejsza niż 60 cm. Na bocznej ścianie przykręcamy uchwyt do mocowania linki w celu stabilizacji roweru w górnym położeniu. Urządzenie pracuje tak jak podciągana pod sufit suszarka do bielizny. W przypadku rowerów lżejszych możemy zastosować ruchomy hak do wieszania roweru pionowo na ścianie – najlepiej zaczepić go na haku za przednie koło. Wielu naszych Czytelników ma rowery elektryczne o przeciętnej wadze około 25 kg. Do ich przechowywania najlepiej jest znaleźć miejsce na stojak podobny do tych, które widzimy przed marketami. janik@angora.com.pl