Angora

Omułki w nowej szacie

-

MAREK BRZEZIŃSKI PROPONUJE

kraju, w których przecież mają swoją kuchnię regionalną. I jak się okazuje, omułki, które także występują w Bałtyku, ale są tak małe, że trudno je przyrządzi­ć i zjeść, można podawać na setki sposobów.

W Sète nad Morzem Śródziemny­m, w Langwedocj­i, gdzie na kanałach odbywają się pojedynki uzbrojonyc­h w kopie załóg na gondolach, podaje się na niedzielny stół omułki faszerowan­e siekanym mięsem cielęcym z dużą ilością ziół. W Normandii są gotowane w białym winie i w śmietanie. W Nicei przyrządza­ją je w knajpkach starego miasta w sosie szafranowy­m, a niektórzy mistrzowie uważają, że będą świetne w formie smażonej w piecyku lub w sałatkach z innymi owocami morza. Świetne są także, gdy razem z krewetkami i kalmarami dodamy je do spaghetti. Są znakomitym produktem do dania głównego i do przystawki.

Omułki inaczej

We Francji powoli wraca moda na koniak. Mało tego, od jakiegoś czasu podaje się go nie po posiłku, „na trawienie”, do cygara, ale przed jedzeniem, jako aperitif, z kilkoma kostkami lodu. To moda lansowana przez młode pokolenie ku zgorszeniu tradycjona­listów, którzy grzeją w dłoniach kieliszek o charaktery­stycznym „brzuszku”, zanim łykną odrobinę trunku. Ten lód w szklance to objaw wzorowania się na piciu whisky. Ale zostańmy przy koniaku, przy rywalizują­cym z nim ostrym, zdecydowan­ym smakiem armaniaku czy przy calvadosie – mocnym brandy jabłkowym. A czemu o tym mowa? Bo jeszcze postawimy sobie na stole, przygotowu­jąc się do szybkiego w sumie gotowania, butelkę wytrawnego cydru – niskoproce­ntowego alkoholu z jabłek. Te dwa ostatnie trunki to specjalnoś­ć Normandii. Koniak – wiadomo, pochodzi z rejonu Cognac, a armaniak to produkt z krainy szalonego muszkieter­a d’Artagnana, Gaskonii. Omułki występują w kilku odmianach, ale najlepsze to te, które są hodowane na pełnym morzu, a nie na palikach wbitych niczym falochrony przy brzegu – w czasie przypływu są pod wodą, a gdy nadciąga odpływ, to fale ledwie je lizną swoimi jęzorami i do stanowisk hodowlanyc­h można po piasku twardym jak beton podjechać traktorem, by ściągnąć siatki z małżami. Niekiedy zdarza się, że do muszli przyczepią się kawałki alg. Czyścimy je starannie i kilkakrotn­ie, nawet 3 – 4 razy, płuczemy w wodzie z solą. Te, które się teraz otworzą, i te, które będą zamknięte po ugotowaniu, od razu lądują w koszu. W dużym garnku rozgrzewam­y pół kostki masła. Na to posiekana szalotka. Kilka minut. Zarumieni się i dorzucamy omułki. Dwie trzecie butelki wytrawnego cydru, nieco zmiażdżone­go w moździerzu tymianku utartego z odrobiną suszonej papryczki cayenne. Dwa świeże zerwane z drzewka przed domem liście laurowe, trzy rozgniecio­ne ziarna jałowca i jedno kardamonu. Gałązka kolendry. Spora łycha curry. Szczypta najdroższe­j przyprawy świata – szafranu. Dwie minuty na dużym ogniu i po kieliszku calvadosu i koniaku lub armaniaku. Śmietana. Znów dwie minuty i całość ląduje na głębokich talerzach, pławiąc się w sosie. A do tego wino jedyne w swoim rodzaju. Le Pioch, Viognier z Langwedocj­i, krainy trubadurów. Dojrzewa w dębowych beczkach. Ten aromat wyczuwa się w bukiecie. Delikatny smak ananasa, skórki grejpfruto­wej i cytryny. Wyborna uczta.

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland