Wielkie zwycięstwo
...Igi Świątek w turnieju na kortach Roland Garros.
Przez lata sportowym symbolem było dla nas Wembley. 17.10.1973 roku polscy piłkarze zremisowali na stadionie Wembley z Anglią 1:1 i awansowali do finałów mistrzostw świata. To było coś niezwykłego, graniczącego z cudem. Od kilkudziesięciu godzin mamy nowy sportowy symbol – korty Rolanda Garrosa. 10.10.2010 roku Iga Świątek wygrała w Paryżu wielkoszlemowy turniej tenisowy – mistrzostwa Francji. To więcej niż niezwykłe, to jest przecudne! Dwa lata temu została najlepszą juniorką podczas turnieju Wimbledonu.
„Wiem, ile pracy trzeba jeszcze wykonać – mówiła po sukcesie w Londynie. – Przede mną jeszcze wiele schodków do pokonania. By w tenisie osiągnąć sukces, trzeba sprostać ogromnym wyzwaniom i wymaganiom. Nie warto więc chyba aż tak bardzo wyobrażać sobie wygrane turnieje wielkoszlemowe, a lepiej skupić się na drodze, którą trzeba pokonać”.
Droga miała sporo zakrętów, ale Polka szybciej, niż przypuszczała, dotarła do stacji: WIELKI SZLEM. W Paryżu w tenisowych mistrzostwach Francji wygrała 7 spotkań, straciła tylko 28 gemów. Kolejno pokonała Czeszkę Marketę Vondrousovą 6:1, 6:2; Su-wei Hsieh z Tajwanu 6:1, 6:4, Kanadyjkę Eugenie Bouchard z Kanady 6:3, 6:2; rozstawioną z numerem 1 Rumunkę Simonę Halep 6:1, 6:2; Włoszkę Martinę Trevisan 6:3, 6:1; Nadię Podoroską z Argentyny 6:2, 6:1 i w decydującym spotkaniu Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1. Dziewiętnastolatka z Raszyna w finale po raz kolejny zauroczyła widzów. Szybko objęła prowadzenie 3:0, rywalka odrobiła jednak straty i w 7 gemie trwała zażarta, długa walka. 4:3 dla Polki, a po chwili kolejny wygrany gem i piłka setowa. Amerykanka doprowadziła do przełamania, w odpowiedzi Iga zdobyła punkt przy jej serwisie i wygrała seta 6:4. Wielki Szlem chwytał już naszą tenisistkę za rękę, ale to Amerykanka rozpoczęła lepiej II seta. Wygrała gema, ale kolejne już tylko przegrywała. Kenin korzystała z pomocy medycznej, szczęśliwie żadna z przerw nie wybiła ze zwycięskiego rytmu Igi Świątek. Gem, set, mecz – 6:4, 6:1! Wielki mecz! Wielkiej Igi! Dwa lata temu mówiła w wywiadzie dla „Angory”: „Pochodzę z rodziny o sportowych tradycjach. Starsza o 3 lata siostra też grała w tenisa. Zawsze kręciłam się blisko kortu i prosiłam trenerów, bym mogła choć przez chwilę poodbijać piłeczkę. Pierwsze zabawy tenisowe były z tatą; dopiero jak podrosłam, zaczęłam regularnie uczęszczać na treningi. Tata był wioślarzem, występował w czwórce podwójnej. Było mu bardzo ciężko pogodzić się z tym, że na jego wynik pracują też inni. Osiągnięcia taty były uzależnione od kilku osób. Z tego powodu chciał, bym uprawiała sport indywidualny, gdzie właściwie wszystko będzie zależało wyłącznie ode mnie. Śmieję się, że zebrał bardzo bogate doświadczenie przy mojej siostrze. Teraz jest nam wszystkim łatwiej. Każdy rodzic w pewnym momencie dostrzega, że musi pozwolić dziecku, by samo się rozwijało, samo podejmowało pewne decyzje. Tata na szczęście dostrzegł obecnie taką konieczność. Tenis to styl życia, to już więcej niż tylko sport. Wiem, że im więcej będę pracować, tym łatwiej mi będzie – nie tylko na korcie – gdy będę dorosła”. Nie dodzwoniłem się do Igi Świątek, a tak chciałem jej w sobotni wieczór powiedzieć: – Kocham CIĘ, IGA! Ale któż jej dzisiaj nie kocha w Polsce?!