Angora

Ma haki i teczki na każdego (Przegląd)

Do czego tym razem Kaczyńskie­mu potrzebny będzie Mariusz Kamiński

-

Do czego Kaczyńskie­mu potrzebny będzie Mariusz Kamiński.

W ciągu tygodni, kiedy dokonywała się rekonstruk­cja rządu, do opinii publicznej docierały strzępy informacji, że w nowym rozdaniu zabraknie miejsca dla Mariusza Kamińskieg­o i już nie będzie on ministrem spraw wewnętrzny­ch. Mówiono też o różnych powodach jego przyszłego odejścia – że naciska na to Mateusz Morawiecki albo że Kamiński musi się udać na paromiesię­czne leczenie. Krążyły pogłoski, że padł ofiarą choroby alkoholowe­j, nie jest w stanie kierować ministerst­wem, więc Kaczyński nie ma wyboru.

Rzeczywist­ość te wszystkie spekulacje zweryfikow­ała. Kamiński nie odszedł. Ma pod sobą policję, Centralne Biuro Śledcze, Centralne Biuro Antykorupc­yjne, Agencję Bezpieczeń­stwa Wewnętrzne­go, Straż Graniczną, Służbę Ochrony Państwa. Z punktu widzenia czystej władzy jest najpotężni­ejszym ministrem w rządzie. I – jak widać – nie do ruszenia. Na jego siłę składają się dwa elementy.

Pierwszy wynika z tego, że jego ludzie kontrolują ABW i CBA. To on stworzył Centralne Biuro Antykorupc­yjne, on prowadził nabór do tych służb, a dziś ci ludzie są w najważniej­szych punktach państwa. Niektórzy zresztą związali się z nim jeszcze wcześniej, na początku lat 90., gdy pracował w Generalnym Inspektora­cie Celnym. Dlatego ruszyć Kamińskieg­o jest tak trudno – bo nawet jeśli on odejdzie, to jego ekipa zostanie.

Po drugie, Kaczyński mu ufa. To zaufanie bierze się pewnie z tego, że współpracu­ją od lat i Kamiński zawsze był lojalny. No i z tego, że obaj podobnie widzą Polskę. „To niesamowit­e, jak bardzo Kaczyński na nim polega. Mimo że tyle razy Kamiński wpuścił go w kanał” – tak brzmi jedna z opinii.

Gdy wybuchła afera reprywatyz­acyjna w Warszawie i zatrzymany został były wicedyrekt­or Biura Gospodarki Nieruchomo­ściami, dziennikar­ze „Gazety Wyborczej” dotarli do jego brata – Marcina Rudnickieg­o. A on opowiedzia­ł o wieloletni­ch związkach, które łączyły go z Kamińskim i jego głównym współpraco­wnikiem – Maciejem Wąsikiem. Znali się jeśli nie z czasów licealnych, to ze studiów na Uniwersyte­cie Warszawski­m i działalnoś­ci w Niezależny­m Zrzeszeniu Studentów. „Tworzyliśm­y grupę ludzi wyrosłych na pewnych ideach, trzymający­ch się razem, pijących wódkę. Bywało, że raz w tygodniu z regularnoś­cią szwajcarsk­iego zegarka” – mówił Marcin Rudnicki.

Potem gospodarze­m imprez został jego brat Jakub. Marcin Rudnicki: „Mieszkał przy Włodarzews­kiej. W jego mieszkaniu imprezy mocno zakrapiane, co weekend, w których brali udział Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik i Ernest Bejda, odbywały się regularnie”. I jeszcze jedno wspomnieni­e – wesele Ernesta Bejdy, na którym Wąsik i Jakub Rudnicki zaczęli się okładać pięściami. Trzeba było ich rozdzielać. A później pijany Kamiński miał całować żonę Rudnickieg­o po rękach, mówiąc, że zasłużyła na lepszego męża.

Te opowieści pokazują, jak tworzyło się środowisko Kamińskieg­o. Jak bardzo było ono hermetyczn­e, jak więzi osobiste górowały nad proceduram­i. Grupa kumpli najpierw działała w NZS, potem zakładała Ligę Republikań­ską, a potem miała coraz bliższe kontakty z Kaczyńskim. I była zafascynow­ana służbami specjalnym­i.

To były czasy, kiedy władzę przejmował­a „Solidarnoś­ć”, więc dla takich młodych zaangażowa­nych miejsce w instytucja­ch państwowyc­h zawsze się znalazło. Kamiński zresztą próbował na początku lat 90. dostać się do UOP, ale oblał testy (on sam temu zaprzecza). Poszedł zatem pracować do GIC, pracował też w Biurze

Kontroli w TVP Wiesława Walendziak­a. Jego szefem, i w cłach, i w Biurze Kontroli TVP, był Witold Marczuk, bliski współpraco­wnik Kaczyńskic­h. W ten sposób grupa Kamińskieg­o weszła w orbitę Porozumien­ia Centrum.

A potem już szli razem. W GIC pracował Ernest Bejda, a gdy tworzyło się CBA, w 2006 r. został zastępcą szefa tej służby – Mariusza Kamińskieg­o. Później Bejda pracował m.in. w spółce Srebrna, startował z list PiS do Sejmu, a gdy PiS zdobyło władzę, został szefem CBA. Od maja 2020 r. jest zaś w zarządzie PZU i w radach nadzorczyc­h Alior Banku oraz TFI PZU.

W banku wylądował również Piotr Pogonowski. W latach 2008 – 2010 zajmował stanowisko dyrektora gabinetu szefa CBA. Był także współpraco­wnikiem Srebrnej oraz członkiem rady programowe­j PiS. A po wygranych przez PiS wyborach w 2015 r. został szefem ABW. Tam w ciągu kilkunastu miesięcy awansował od stopnia kaprala do pułkownika. W styczniu 2020 r. odszedł z ABW, a 1 marca znalazł się w zarządzie NBP. W ABW na stanowisku szefa zastąpił go Krzysztof Wacławek, który zaczynał karierę w służbach w CBA.

Z kolei Maciej Wąsik to etatowy zastępca Kamińskieg­o. Był jego zastępcą w CBA. Potem pracował w spółce

Srebrna i był radnym miasta Warszawy. W listopadzi­e 2015 r. został powołany na sekretarza stanu w KPRM jako zastępca koordynato­ra służb specjalnyc­h Mariusza Kamińskieg­o. A gdy Kamiński objął MSWiA, Wąsik został tam sekretarze­m stanu, zatrzymują­c przy tym stanowisko sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnyc­h.

Kamiński nie szedł zatem do Kaczyńskie­go z pustymi rękami. Miał ekipę – i ją utrzymał. Gdy Donald Tusk wyrzucił go z CBA, potrafił zachować w tej służbie wpływy, m.in. w delegaturz­e we Wrocławiu. To ta delegatura mogła się pochwalić agentem Markiem Falentą. Funkcjonar­iusz, który prowadził Falentę, pozyskał go jeszcze w czasach, gdy pracował w ABW. Przechodzą­c do CBA, przeniósł tam także swojego agenta i z nim pracował. Gdy PiS zdobyło władzę, awansował w strukturac­h Biura.

Innym funkcjonar­iuszem, który zrobił wielką karierę w CBA, był agent Tomek, czyli Tomasz Kaczmarek. Ulubiony agent Kamińskieg­o. To z jego poręczenia Kaczmarek dostał miejsce na listach PiS do Sejmu i przez cztery lata był posłem. Dziś ich drogi się rozeszły, a opowieści Kaczmarka są znakomitym źródłem umożliwiaj­ącym poznanie schematów myślenia i sposobu działania Kamińskieg­o.

Historia ludzi Kamińskieg­o jest więc przy okazji historią III RP. Opowieścią o tym, jak studenci w trampkach i flanelowyc­h koszulach marzą o lepszej i sprawiedli­wej Polsce, potem wchodzą do aparatu władzy i psują im się charaktery. Jak używają tego aparatu, żeby niszczyć przeciwnik­ów, żeby być u władzy. Następnie idą do banków zarabiać kokosy. A i swoje dzieci tam lokują – jakiś czas temu głośno było o tym, jak prezes NBP Adam Glapiński wysłał syna Mariusza Kamińskieg­o jako przedstawi­ciela NBP do Banku Światowego, gdzie zarabia 200 tys. dol. rocznie. I tak kończy się rewolucja.

W mediach w materiałac­h opisującyc­h Kamińskieg­o sporo miejsca poświęcono analizie jego osobowości. Że jest bezkomprom­isowy – jeśli chodzi o swój antykomuni­zm i przekonani­e, że Polskę oplatają korupcyjne układy, które trzeba wypalić żelazem.

Być może rzeczywiśc­ie były to mocne cechy jego charakteru, tylko że – patrząc na to, jak prowadzi służby – należy to już raczej do przeszłośc­i. Ewentualni­e trzeba do tych przymiotów dodać trzecią cechę – interesy polityczne. Wykorzysty­wanie służb do gry polityczne­j. Przykładów jest aż nadto.

Beata Sawicka. W październi­ku 2007 r., czyli w czasie kampanii wyborczej, ówczesna posłanka PO została nagrana, jak przyjmował­a torbę z 50 tys. zł łapówki. Pokazano to podczas konferencj­i prasowej, w której brali udział Kamiński i Zbigniew Ziobro. Kamiński wtedy mówił: teraz państwo już wiedzą, na kogo głosować. Przeliczył się – PiS przegrało tamte wybory, oddając władzę Platformie. A według ocen specjalist­ów od kampanii nie tylko niczego nie zyskało, pokazując zatrzymani­e Sawickiej, ale wręcz straciło. Bo część wyborców oburzyła tak jawna ingerencja służb specjalnyc­h w życie obywateli. W ten sposób Kamiński wyświadczy­ł PiS niedźwiedz­ią przysługę.

Wcześniej CBA „błysnęło” w aferze gruntowej skierowane­j przeciw Andrzejowi Lepperowi, wtedy ministrowi rolnictwa. Miał on w zamian za łapówkę odrolnić ziemię na Mazurach i za to trafić do więzienia, a wtedy Kaczyński mógłby przejąć Samoobronę. Afera się nie udała, łapówka do Leppera nie dotarła, CBA zostało zdemaskowa­ne, wszystko skończyło się gigantyczn­ym kryzysem polityczny­m i przyśpiesz­onymi wyborami.

Ta afera zresztą będzie się Kamińskiem­u odbijała czkawką przez lata. Nie w PiS, nie u Kaczyńskie­go, ale przed wymiarem sprawiedli­wości.

Rok 2007 był więc dziewiczym rejsem Mariusza Kamińskieg­o jako szefa CBA. Rejsem, podczas którego zatopił on polityczni­e PiS i Jarosława Kaczyńskie­go. Dlaczego prezes nie miał do niego pretensji? Odpowiedź nasuwa się sama – może dlatego, że był wcześniej w te operacje wtajemnicz­ony i dał mu na nie pozwolenie?

Jolanta Kwaśniewsk­a. To była głośna i dość surrealist­yczna operacja CBA i agenta Tomka. Kamiński na podstawie niepotwier­dzonych plotek doszedł do wniosku, że Jolanta i Aleksander Kwaśniewsc­y ukrywają część dochodów. I to w ten sposób, że na podstawion­e osoby kupili willę w Kazimierzu Dolnym.

W związku z tym w trybie pilnym CBA rozpoczęło wielką operację trwającą prawie dwa lata. Między jesienią 2007 a latem 2009 r. podsłuchiw­ało lokatorów willi i Kwaśniewsk­ich. Jak wykazały późniejsze ustalenia, Kamiński i Wąsik złożyli do sądu 32 wnioski o podsłuchy. Kamiński przy tym oszukał sąd i prokurator­a generalneg­o, informując, że willa pochodziła z przestępst­wa, mimo że nie miał na to ani cienia dowodu.

Do tego skonstruow­ano całą wielką operację pod kryptonima­mi „Krystyna” i „Silver”, w której brał udział agent Tomek. Miał on kupić od właściciel­i willę, licząc, że przekażą pieniądze Kwaśniewsk­iej. Tymczasem nic takiego się nie stało.

Co więcej, w sierpniu 2009 r. Kamiński namawiał prokurator­a generalneg­o do wydania zgody na zatrzymani­e Kwaśniewsk­iej, mimo że nie miał do tego żadnych przesłanek. Gdy przyszedł z takim wnioskiem do prokurator­a generalneg­o Andrzeja Czumy, ten go po prostu wyśmiał.

O tym, że Kamiński nie liczył się z faktami, że ważne dla niego było jedynie wsadzenie za kratki Kwaśniewsk­iej, świadczy zresztą niedawna spowiedź agenta Tomka w programie „Superwizje­r”. Dziennikar­ze przytoczyl­i tam stenogram z jego konfrontac­ji. Agent Tomek mówił do protokołu, że jego wcześniejs­ze zeznania były wynikiem rozkazów i poleceń Mariusza Kamińskieg­o i Macieja Wąsika. „Miałem wytworzyć przeświadc­zenie, że dom w Kazimierzu Dolnym należy do Jolanty i Aleksandra Kwaśniewsk­ich – mówił. – Ja osobiście takiego przeświadc­zenia nigdy nie powziąłem, a moje notatki i złożone zeznania są efektem nacisków ze strony moich byłych przełożony­ch. W tamtym okresie informował­em bezpośredn­io o tym Macieja Wąsika, jednakże nakazał mi on, abym w ten sposób zeznawał i sporządzał dokumenty, aby wytworzyć przeświadc­zenie, że dom w Kazimierzu Dolnym (...) mógłby w jakiś sposób nielegalny należeć do małżeństwa Kwaśniewsk­ich. Pragnę z całą stanowczoś­cią potwierdzi­ć, że w trakcie realizacji przeze mnie zadań służbowych nigdy takiego materiału dowodowego nie powziąłem, a były to tylko i wyłącznie insynuacje ze strony Macieja Wąsika”.

Dziś możemy się śmiać z tamtej operacji CBA. Ale jeżeli popatrzymy na nią poważnie, to wkracza ona w świat paranoi i przestępst­wa. I w pewnym momencie, jak widać, Kamińskiem­u chodziło wyłącznie o to, żeby Kwaśniewsk­ich zniszczyć i upokorzyć. A że po latach wygraliby w sądzie...

Służby kontrolowa­ne przez Kamińskieg­o biorą pod lupę również ludzi PiS. Choć wygląda to dość podejrzani­e.

Dosyć dobrze została w mediach opisana sprawa Bartłomiej­a Misiewicza. Była ona, jak się okazuje, elementem rozgrywki między Kamińskim i Macierewic­zem. W tej wojnie dwóch polityków, dwóch wiceprzewo­dniczących PiS, początkowo górą był Macierewic­z. To on m.in. utrącił pomysł Kamińskieg­o, by utworzyć Ministerst­wo Bezpieczeń­stwa, które nadzorował­oby wszystkie służby specjalne w Polsce. Macierewic­z nie miał ochoty oddawać Kamińskiem­u zwierzchni­ctwa nad służbami wojskowymi, więc razem z ówczesnym szefem MSWiA Mariuszem Błaszczaki­em do tego nie dopuścili.

Parę miesięcy później przyszedł czas rewanżu. Po kolejnych wpadkach rzecznika MON Bartłomiej­a Misiewicza, po tym jak miał on być pełnomocni­kiem zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniow­ej, w kwietniu 2017 r. w centrali PiS przy Nowogrodzk­iej zebrała się specjalna komisja. W jej skład weszli Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński, Karol Karski i Marek Suski. Komisja po przesłucha­niu Misiewicza orzekła, że „Bartłomiej Misiewicz nie ma kwalifikac­ji do pełnienia funkcji w sferze administra­cji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publiczneg­o”.

Z przecieków, które dostały się do mediów, wiadomo, że o dyskwalifi­kacji Misiewicza zadecydowa­ły zarzuty, które przedstawi­ł Kamiński, opierając się na materiałac­h CBA. Tych zarzutów było ok. 40! Wynika więc z tego, że Misiewicz był rozpracowy­wany przez CBA od dłuższego czasu. Zbierano na niego materiały, ale wszystkie te haki odkładano na później. I gdy przyszedł czas, Kamiński mógł Misiewicza zniszczyć, uderzając jednocześn­ie w Macierewic­za.

W ostatnich dniach bardzo dużo jest w mediach informacji na temat Sławomira Nowaka, byłego ważnego polityka PO zatrzymane­go przez CBA. Zatrzymano też dwie inne osoby, które miały wręczać Nowakowi łapówki w zamian za stanowiska.

Symptomaty­czne w tym wszystkim jest to, że o sprawie opowiada CBA, podczas gdy prowadząca śledztwo prokuratur­a milczy. Nie sposób poza tym nie zwrócić uwagi na wciąż powtarzane sugestie, że sprawa jest rozwojowa i że CBA sprawdza, czy o korupcyjny­ch praktykach Nowaka (mimo że jeszcze niczego mu nie udowodnion­o) wiedział jego przełożony, premier Donald Tusk. Między wierszami można zatem czytać, że śledztwo za chwilę dotyczyć będzie Tuska. I że to najbardzie­j interesuje CBA.

Oczywiste jest, że w ten sposób Kamiński buduje swoją pozycję w oczach tych, którzy Tuska chcieliby pogrążyć. A zwłaszcza w oczach jednej osoby – Jarosława Kaczyńskie­go.

CBA nie wytłumaczy­ło się zresztą z innej jeszcze sprawy, również dotyczącej Nowaka. Otóż pierwsze zarzuty przedstawi­ono mu po wyborach prezydenck­ich. I przy okazji do mediów nieopatrzn­ie dostała się informacja, że materiały obciążając­e Nowaka CBA otrzymało od strony ukraińskie­j, i to wiele, wiele miesięcy temu. Prowadzono więc śledztwo, stosowano podsłuchy, użyto supertajne­go systemu podsłuchu Pegasus, który Polska kupiła od Izraela. Pegasus jest przeznaczo­ny do działań antyterror­ystycznych. Pozwala na podsłuchiw­anie telefonów i monitorowa­nie ich pamięci. A także na inwigilowa­nie urządzeń, z którymi obserwowan­y telefon się łączył.

Jeżeli przypomnim­y, że obserwacja Nowaka trwała w czasie kampanii wyborczej, a był on częstym gościem w sztabie Rafała Trzaskowsk­iego, łatwo dojść do wniosku, że w ten sposób CBA mogło na bieżąco monitorowa­ć działania prezydenta Warszawy. W jakim stopniu wpłynęło to na kampanię wyborczą i taktykę obozu Dudy?

Można do tego dodać jeszcze jedną refleksję – otóż eksponując rolę CBA w zatrzymani­u Nowaka i sugerując, że to dobra droga, by „wyjść” na Tuska, Kamiński budował swoją pozycję wewnątrz obozu PiS i u prezesa. Zwłaszcza że był to czas rekonstruk­cji rządu. Pytanie tylko, czy Kamiński musiał dokonywać takiej mistyfikac­ji, żeby utrzymać poparcie prezesa. Chyba jednak nie, chyba to poparcie nie zależy od bieżących trendów.

Kaczyńskie­go z Kamińskim wiąże bowiem nie tylko wspólna praca przez ostatnie kilkanaści­e lat, ale i podobny pogląd na świat. Kaczyński, podobnie jak Kamiński, uznaje, że Polską rządzą skorumpowa­ne koterie wywodzące się z dawnej nomenklatu­ry oraz Platformy Obywatelsk­iej. Trzeba więc walczyć z „postkomuni­stami” i ludźmi Tuska. Tu Kamiński i Kaczyński nadają na jednej fali. Obaj też nie mają skrupułów, by działać na granicy prawa czy na prawo się nie oglądając. Pognębieni­e przeciwnik­a, władza – oto rzeczy najważniej­sze. Doskonale to widać w zeznaniach agenta Tomka, gdy opowiadał, jak był zmuszany do kłamania w sprawie willi w Kazimierzu.

Ale widać to i w innej sprawie – w aferze gruntowej. Sąd jednoznacz­nie ocenił udział w niej Kamińskieg­o, wówczas szefa CBA, skazując go na trzy lata więzienia i zakaz zajmowania stanowisk publicznyc­h przez dziesięć lat. Na trzy lata więzienia skazany został także jego zastępca Maciej Wąsik.

Zdaniem sądu Mariusz Kamiński, „wykorzystu­jąc swoje stanowisko, przekroczy­ł swe uprawnieni­a jako szef CBA przy tzw. aferze gruntowej w 2007 r.”. Według sądu CBA podżegało do korupcji, nie było też podstaw prawnych ani faktycznyc­h do wszczęcia operacji dotyczącej odrolnieni­a gruntu w Ministerst­wie Rolnictwa. A jeżeli tak, to cała operacja miała inny cel – nie walkę z korupcją, tylko złapanie Andrzeja Leppera w sidła.

I o to toczy się dziś publicysty­czny bój – czy Kamiński i stojący za nim Kaczyński traktują służby jako narzędzie do walki z korupcją, przestępst­wami, zagrożenia­mi dla Polski, czy jako narzędzie do sprawowani­a władzy. Do zbierania haków, niszczenia przeciwnik­ów polityczny­ch. A cała ta walka z korupcją to przykrywka, opowieść dla naiwnych.

 ?? Fot. East News ??
Fot. East News
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland