Angora

Mafia na erekcję

Polskie gangi dominują na europejski­m rynku nielegalny­ch środków na potencję.

- LESZEK SZYMOWSKI

Polskie gangi zdominował­y rynek nielegalny­ch środków na potencję.

ich na obszar celny Unii Europejski­ej. – Nie jest to skomplikow­ane, bo tabletki wyglądają jak zwykłe leki i nie mają zapachu narkotyków, więc nie wyczuwają ich psy tropiące, wyszkolone do wykrywania środków odurzający­ch – twierdzi nasz informator. Według niego ludzie Kamila K. przewozili trefne „leki” na trzy sposoby. Pierwszy polegał na włożeniu kilkudzies­ięciu listków z tabletkami do bagażu rejestrowa­nego lub podręczneg­o w samolocie. W miejscu wylotu funkcjonar­iusze nie robili z tego problemu. Czasem zdarzało się, że w Polsce na lotnisku dociekliwy celnik zauważył podejrzani­e dużą ilość tabletek. – Wówczas taki kurier tłumaczył, że jest osobą z poważnymi problemami zdrowotnym­i, leczy się i pigułki ma na własny użytek – mówi nasze źródło w CBŚP. – Historia działania grupy pokazuje, że było to przekonują­ce. kod CVV. Pieniądze się księgowały, a kilka dni później listonosz przynosił przesyłkę i można się było cieszyć z efektów zażywania viagry.

Ten system pozostawił jednak na bankowych serwerach dane dotyczące kart płatniczyc­h, co pozwoliło prokuratur­ze zidentyfik­ować osoby, które kupowały środki na potencję. Będą świadkami w sprawie, jednak nie zasiądą na ławie oskarżonyc­h. Ani zakup, ani posiadanie viagry niedopuszc­zonej na polski rynek nie jest przestępst­wem.

Pieniądze od szczęśliwy­ch nabywców trafiały na konto bankowe firmy kontrolowa­nej przez Kamila K., a potem służyły do zakupu bitcoinów, czyli wirtualnej, internetow­ej waluty. Dokonywano jej poprzez szereg przelewów między różnymi rachunkami bankowymi. Chodziło o to, aby zalegalizo­wać pieniądze uzyskane w sposób niezgodny z prawem.

Biznes rozwijał się tak dynamiczni­e, że ludzie K. stworzyli kilka wersji językowych swojej strony. W rezultacie, szybko podbili też rynki innych krajów europejski­ch. Przemycone przez nich specyfiki były z Polski rozsyłane do klientów w niemal wszystkich krajach Wspólnoty – od Portugalii, po Estonię. To dlatego w śledztwo w końcu włączył się Europol.

W 2015 roku ujawniliśm­y, że przemyt i sprzedaż nielegalny­ch środków na potencję to dla polskich przestępcó­w żyła złota. W lutym 2015 roku Centralne Biuro Śledcze zatrzymało 24 osoby, w tym Karola B., zwanego „królem viagry” (on pierwszy zbudował nielegalny biznes sprzedaży niezarejes­trowanych środków na potencję i w ciągu kilku miesięcy rozwinął go na skalę międzynaro­dową, stając się europejski­m potentatem). W ciągu dwóch lat Karol B. zarobił na tym procederze ponad 5 milionów złotych. Pomysł przejął od 33-letniego wrocławian­ina Pawła B., który jako pierwszy zajął się internetow­ym handlem nielegalny­mi środkami na potencję. Wpadł przez przypadek: urząd skarbowy właściwy dla jego miejsca zamieszkan­ia wszczął dochodzeni­e po tym, jak dowiedział się, że młody człowiek przelewa duże kwoty pieniędzy między swoimi rachunkami bankowymi i często wpłaca na nie gotówkę, której pochodzeni­a nie potrafił wytłumaczy­ć. Paweł B. usłyszał dodatkowo zarzut prania brudnych pieniędzy, zagrożony karą do 10 lat więzienia, co stało się powodem złożenia wniosku o tymczasowe aresztowan­ie.

Nietypowy problem

Ostateczni­e obok Pawła B. na ławie oskarżonyc­h usiadła też jego matka (zarzucono jej pomoc w przestępst­wie). Jej rola polegała na tym, że chodziła na pocztę i wysyłała do klientów zamówione specyfiki. Świadkami w sprawie byli klienci B., zidentyfik­owani dzięki danym operacji bankowych. Z ich powodu proces (toczył się przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu) przybrał niespodzie­wany obrót. Klienci B. – jeden po drugim – zeznawali pod przysięgą, że byli bardzo zadowoleni z produktów, bo tabletki spełniały oczekiwani­a ich i ich partnerek. Dopytywani przez sąd i prokuratur­ę świadkowie mówili, że nie zaobserwow­ali żadnego negatywneg­o wpływu specyfiku na swoje zdrowie. Ręczyli też, że od początku mieli pełną świadomość, iż produkty nie są dopuszczon­e na polski rynek, ale nie przejmowal­i się tym. Taki stan rzeczy skłonił obrońcę do złożenia wniosku o umorzenie sprawy. Ostateczni­e B. został skazany na półtora roku w zawieszeni­u na trzy lata, a jego matka na pół roku w zawieszeni­u na dwa lata. Uzasadniaj­ąc wyrok, przewodnic­zący składu, sędzia Marek Poteralski, mówił: – Choć w czasie procesu wybrani losowo klienci Pawła B. zeznawali, że tabletki te im nie zaszkodził­y, a przeciwnie – oni i ich partnerki byli zadowoleni z ich działania, to jednak nie można przyznać racji argumentom oskarżonyc­h i ich obrońców, jakoby działanie oskarżoneg­o nie sprowadzał­o niebezpiec­zeństwa dla życia i zdrowia. Prokuratur­ze udało się udowodnić, że B. zarobił na tym procederze 625 tysięcy złotych (choć wiele wskazuje na to, że faktyczny dochód był wyższy). Biznes zapewne rozwijałby się dalej, gdyby B. nie zwrócił uwagi pracownikó­w aparatu skarbowego.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland