Magnetoterapia dla każdego
Oddziaływanie pola magnetycznego na nasz organizm może pomóc w leczeniu wielu schorzeń. Wszystko zależy od częstotliwości, dawki i zastosowania.
Lech Bronowicki imał się wielu zajęć, zakładał różne firmy. Ostatnie lata poświęcił produkcji urządzeń do magnetoterapii w niewielkiej rodzinnej firmie LB Energia z Legnicy.
– W latach 70. dostałem się na Wydział Mechaniczny Politechniki Łódzkiej – wspomina. – To mnie jednak specjalnie nie interesowało, gdyż chciałem studiować elektronikę. Dowiedziałem się, że istnieje możliwość przeniesienia się do Leningradu lub Moskwy. Złożyłem podanie, ale egzamin z rosyjskiego nie poszedł mi najlepiej i wylądowałem na Politechnice we Lwowie. Okazało się, że elektronika była tam na całkiem wysokim poziomie, kilku moich kolegów ze studiów do dziś pracuje w Dolinie Krzemowej, a do tego od państwa polskiego dostałem stypendium w wysokości pensji radzieckiego inżyniera. Żyć nie umierać!
Do kraju Bronowicki wrócił w 1981 r. Czas był niespokojny i władze zwolniły go z obowiązku odpracowywania stypendium, ale urzędnicy zaproponowali mu otworzenie własnej działalności i produkcję... mydła. Ostatecznie trafił na Dolny Śląsk, gdzie został nauczycielem w technikum górniczym. Szybko jednak poszedł na swoje. Był właścicielem kilku firm w różnych branżach. Przez wiele lat produkował konstrukcje stalowe na niemiecki rynek. Aż przyszedł kryzys 2008 roku i właściwie z dnia na dzień stracił klientów.
– Przed kilkunastu laty mojej żonie zachciało się chodzić na flamenco – mówi pan Leszek. – I wówczas odnowiła jej się dawna kontuzja kolana. Lekarze nie pozostawiali wątpliwości, że konieczna będzie operacja. Bez większej wiary w sukces postanowiliśmy spróbować rehabilitacji, a konkretnie – zabiegów magnetoterapii.
Wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania, mimo że sprzęt w przyszpitalnej przychodni wyglądał tak, jakby za chwilę miał się rozsypać. Doszedłem do wniosku, że podobne urządzenie, tyle że dużo mniejsze, jestem w stanie sam zaprojektować i wykonać. Okazało się, że katedra, w której pisałem pracę dyplomową na politechnice we Lwowie, teraz zajmuje się między innymi wpływem różnych czynników fizycznych na żywe organizmy. Porozmawiałem z wykładowcami, zgromadziłem fachową literaturę. Bardzo dużo pomogła mi córka, która zrobiła doktorat z biofizyki na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Dość szybko udało mi się skonstruować proste przenośne urządzenie do magnetoterapii, które każdy może sam obsługiwać we własnym domu. Ponieważ z rozeznania rynku wynikało, że większość potencjalnych klientów będą stanowili ludzie starsi, niepełnosprawni, a nawet poważnie chorzy, więc zrezygnowaliśmy z możliwości sterowania urządzeniem za pomocą smartfona czy ustawiania różnych parametrów pracy. Wszystko jest obsługiwane jednym przyciskiem, żeby pacjent mógł robić to jedną ręką. O wiele większym problemem okazało się sporządzenie po polsku i angielsku fachowej dokumentacji, która liczyła około tysiąca stron, i była potrzebna do uzyskania certyfikatu dla urzędu patentowego, ale na szczęście mogłem liczyć na pomoc córki i zięcia.
Tak powstała LB Energia i jej flagowe urządzenie – teslomag, które emituje dwa pola magnetyczne: dwukierunkowe – sinusoidalne – oraz jednokierunkowe – impulsowe.
– W zależności od schorzenia stosuje się je w odpowiedniej kolejności i w odpowiednich dawkach – wyjaśnia właściciel.
Urządzenie działa przeciwbólowo, przeciwobrzękowo, przeciwzapalnie. Można je stosować przy schorzeniach narządu ruchu, układu nerwowego, tkanek miękkich i skóry, chorobach przyzębia, a nawet w przypadku przeziębienia. Kosztuje około 1400 zł.
Duży może więcej
– Teslomag charakteryzuje się bardzo wysoką koncentracją linii sił pola magnetycznego, przy minimalnym zużyciu energii elektrycznej w stosunku do konkurencyjnych urządzeń, co ma duże znaczenie, gdyż niemal się nie nagrzewa – zapewnia Bronowicki. – Wielu pacjentów decyduje się na zabieg przed snem i gdyby nawet wówczas zasnęli, to nic by się nie stało. Tymczasem w przypadku niektórych modeli innych producentów dochodziło nawet do poparzeń.
Firma, niezależnie od teslomagu, produkuje także prosty aplikator – santa magnetic, który działa na zasadzie stałego pola magnetycznego, a więc jak zwykły magnes, przez co nie wymaga żadnego zasilania i kosztuje zaledwie 160 zł.
Przez kilkanaście lat firma wyprodukowała ponad 20 tys. teslomagów i kilkanaście tysięcy santa magnetików.
Z początku urządzenia kupowali przede wszystkim klienci indywidualni. Jednak od kilku lat głównymi odbiorcami są firmy, które zajmują się sprzedażą specjalistycznego sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego. Teslomag jest też chętnie kupowany przez przychodnie, prywatne gabinety rehabilitacji, a także przez kluby sportowe.
– Produkujemy tylko dwa urządzenia, ale moglibyśmy wprowadzić na rynek kolejne. Niestety, małe firmy, nawet najbardziej kreatywne, mają niewielkie szanse z międzynarodowymi kolosami dysponującymi ogromnymi budżetami na marketing, reklamę i badania. Ale się nie poddajemy – zapewnia Lech Bronowicki.