TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Rafał Jaka To Melodia Brzozowski wbrew oczekiwaniom naczalstwa Kurwizji nie był czarnym koniem Eurowizji 2021! Nie wygrał owego festiwalu piosenki, nie był sprawcą żadnej miłej niespodzianki, tylko zgodnie z przewidywaniami większości internautów odpadł w półfinale. Gwiazdą euro-show-biznesu nie został, sławy nie zakosztował. Takie są fakty, ale nie ma co szlochać i czym się przejmować. Tegoroczny festiwal Eurowizji po raz kolejny utwierdził mnie w przekonaniu, iż ma niewiele wspólnego z konkursem piosenki, choć występy artystów mają tam miejsce i jakaś rywalizacja między nimi się toczy! W efekcie tych zmagań któraś piosenka wygrywa, ale niekoniecznie zostaje przebojem. Zdobywa miano prawdziwego evergreena! Bez uszczypliwości i drwin należy przypomnieć, że ostatnią autentyczną gwiazdą wypromowaną na tym festiwalu był zespół ABBA. Od tego czasu Eurowizja cierpi na brak artystów takiego formatu! Zwycięzcy festiwalu stają się, w najlepszym wypadku, gwiazdami jednego sezonu, po czym słuch o nich ginie. Przyczyny owego zjawiska należy szukać nie tylko w doborze wykonawców, ale również w tym, że Eurowizja kładzie większy nacisk na samo widowisko niż na jakość i poziom piosenek. Mamy tu do czynienia z ewidentnym przerostem formy nad treścią! Odwracaniem uwagi widzów od tekstu, muzyki i śpiewającego artysty. Stąd te błysko-disco, wydumane cyrkowo-błazeńskie inscenizacje. Masz się, widzu, gapić, a nie słuchać. Przeżuwać tę gumę dla oczu i nic poza tym. Taką szmirowatą prezentację serwuje się już w trakcie eliminacji. Nasi selekcjonerzy, estradowi macherzy decydujący o tym, kto będzie reprezentował Polskę w eurowygłupach, czujnie wysyłają takich wykonawców, którzy na bank przepadną. Do żadnego finału nie dojdą. I za to należy im podziękować. Wiadomo przecież, że kraj zwycięski organizuje finał w następnym roku. A na co nam taki wielki kłopot i jeszcze większy wydatek. My, wzorem niektórych państw, powinniśmy wycofać się z udziału w tym kiczowatym widowisku i mieć święty spokój!