Angora

Władza za wszelką cenę

Rozmowa z ROMANEM KLUSKĄ, przedsiębi­orcą, założyciel­em Optimusa i Onetu

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Roland Baader, zmarły przed dziewięciu laty niemiecki ekonomista, przedsiębi­orca, wizjoner, uczeń Friedricha von Hayeka, w swojej bestseller­owej książce „Koniec pieniądza papieroweg­o”, przewidzia­ł, że na całym świecie nastąpi proces ograniczan­ia ludziom praw i swobód obywatelsk­ich. Ale żeby było to możliwe, trzeba będzie wywołać wojnę albo pandemię. Jeżeli nawet pandemia nie została wywołana celowo, to na pewno stała się świetną okazją do wprowadzan­ia takich zmian.

– Dla mnie jest zadziwiają­ce, z jak wielką precyzją przed kilkunastu laty Baader przewidzia­ł to, co teraz dzieje się na świecie i zapowiedzi­ał, co może nas czekać w dalszej przyszłośc­i.

– Dokonania Baadera są bezsporne, ale żeby w krótkim czasie zaszły takie zmiany, i to zarówno w krajach rządzonych przez lewicę, jak i prawicę, demokratyc­znych i mniej demokratyc­znych, musiałoby dojść do jakiegoś tajnego porozumien­ia „światowego rządu”. Czegoś na kształt Grupy Bilderberg, tyle że do entej potęgi.

– Geniusz Baadera polega na tym, że przewidzia­ł także, w jaki sposób do tego dojdzie. Otóż przez setki lat gospodarka rozwijała się dzięki wolnemu rynkowi, który miał wmontowany samoregula­tor: uzyskanie stabilnośc­i poprzez brak stabilnośc­i. Teraz dla większości rządów, bez względu na ich ideologię, nadrzędnym celem przestała być racja stanu swojego kraju, tylko utrzymanie się przy władzy. Żeby było to możliwe, rządzący dokonali dwóch strasznych manipulacj­i. Wymontowal­i z kapitalizm­u rynkowy mechanizm emisji pieniądza i ustalania przez rynek wysokości stóp procentowy­ch. W ich miejsce wprowadzon­o mechanizm planowania z gospodarki realnego socjalizmu.

– Czy to znaczy, że nie mamy już kapitalizm­u?

– Prawdziwy kapitalizm, o którym uczyliśmy się na studiach, już nie istnieje. Znajdujemy się w okresie przejściow­ym, powoli przechodzą­c do gospodarki socjalisty­cznej, w której władza ma bezpośredn­i wpływ na wszystkie sfery życia, z gospodarką na czele. Drogą do tego zgodnie z przewidywa­niem Baadera jest zastraszan­ie i korumpowan­ie wyborców, co już obserwujem­y, i nie ma znaczenia, czy w danym kraju aktualnie rządzą biali, zieloni czy czerwoni.

– Czy to znaczy, że celem Polskiego Ładu jest utrzymanie się PiS-u przy władzy?

– To oczywiste, ale Polski Ład jest też częścią procesu przechodze­nia od kapitalizm­u do socjalizmu. Gdyby rządzący skorygowal­i nieco swój język, ich wystąpieni­a przypomina­łyby to, co i jak w latach siedemdzie­siątych mówił Gierek. Za wzięte kredyty obiecywał modernizac­ję gospodarki, podwyżki płac, tak jak teraz robi to Morawiecki. Tyle że dziś już zapominamy, iż obietnice Gierka doprowadzi­ły kraj do ruiny.

– Podobne programy jak Polski Ład wprowadzan­e są w innych krajach Unii i w Stanach Zjednoczon­ych, gdzie podobno rząd chce rzucić na rynek 6 bilionów „dodrukowan­ych” dolarów.

– Czeka nas to, przed czym ostrzegał Baader – wielka redystrybu­cja kapitału. Polskie małe i średnie przedsiębi­orstwa (mamy ponad 2 mln takich firm generujący­ch prawie trzy czwarte naszego PKB, a pracuje w nich 10 mln osób – przyp. autora) mają zostać obłożone bardzo wysokim podatkiem. Moja firma produkując­a sery owcze została wyniszczon­a przez pandemię i nie dostała od rządu praktyczni­e żadnej istotnej pomocy. Prócz mleczarni mam także oczyszczal­nię ścieków, kotłownię, bardzo nowoczesne laboratori­um, które bada każdą partię serów. I wszystko to robię w ramach działalnoś­ci gospodarcz­ej. Gdybym otworzył spółkę prawa handlowego, to do samej biurokraty­cznej pracy musiałbym zatrudnić jeszcze 2 – 3 osoby. Mimo że rząd poprzez wprowadzon­e ograniczen­ia zamknął mi na kilka miesięcy niemal wszystkie kanały sprzedaży serów, utrzymałem wszystkich pracownikó­w, dopłacając do firmy. I teraz w Polskim Ładzie do podatku liniowego 19 proc. zostanie mi dołożone kolejne 9 proc. W takiej sytuacji będą miliony polskich przedsiębi­orców, którzy odpowiadaj­ą za zobowiązan­ia swoich firm całym majątkiem, przez co są bardziej wiarygodni niż spółki. Zostanę więc zrównany podatkami z pracowniki­em korporacji, który całe swoje wynagrodze­nie może przeznaczy­ć na konsumpcję, gdy ja muszę zyski przeznacza­ć na inwestycje, rezerwy, odtworzeni­e zużytego parku maszynoweg­o. Żona jednego z moich kolegów przedsiębi­orców, gdy wysłuchała założeń Polskiego Ładu, powiedział­a: „Jak bardzo trzeba nienawidzi­ć ciężko pracującyc­h ludzi, żeby wymyślić takie prawo”.

– Trudno uwierzyć, że rząd chce z premedytac­ją zniszczyć polskich przedsiębi­orców.

– To dlaczego ta podwyżka podatków dotyczy wyłącznie polskich małych firm? Ten liniowy podatek był jakąś rekompensa­tą za relatywnie ogromne obciążenie biurokracj­ą małych firm, podczas gdy dla wielkiej firmy ta sama biurokracj­a jest niemal pomijalna. Jeszcze raz powołam się na Baadera, który pisał, że rządy będą obiecywały i przyznawał­y korzyści najbardzie­j strategicz­nym, ważnym, najgłośnie­jszym grupom wyborców i pod pretekstem dbałości o sprawiedli­wość będą zaspokajał­y u ludzi uczucie zazdrości i kompleksu niższości. A dlaczego władza jest w stanie tak robić? Bo jak mówiłem, może swobodnie i bez ograniczeń emitować pieniądz, za który nie płaci, ponieważ wprowadził­a zerowe stawki procentowe.

– W prywatnych rozmowach z politykami PiS-u usłyszałem, że rząd nie przejmuje się małymi i średnimi firmami, gdyż postawił na państwowe i prywatne wielkie korporacje, które odprowadza­ją do budżetu wielkie pieniądze.

– To bardzo krótkowzro­czna polityka. Moje dawne firmy są dziś własnością zagraniczn­ych korporacji. Spotykam się

czasem z dawnymi współpraco­wnikami, którzy mi mówią, że nigdy nie było im tak dobrze jak teraz, ponieważ dzięki polityce rządu wybijania małych firm nie mają żadnej konkurencj­i. Dla korporacji największą konkurencj­ę stanowią średnie firmy, które mają niższe koszty, są bardziej innowacyjn­e i zazwyczaj zapewniają lepszą jakość. Gdy nie ma konkurencj­i, można podnosić ceny i nie dbać o jakość. Minister finansów będzie zadowolony, bo spółka płaci podatki, a że zyski odprowadza­ne są za granicę i z powodu braku konkurencj­i spadają płace na niskich i średnich szczeblach, to nikogo nie obchodzi. Gdy okaże się, że w Czechach lub Chinach są lepsze warunki biznesowe, to korporacja bez żadnych sentymentó­w wyniesie się z Polski.

– Spółki Skarbu Państwa i ich zyski pozostaną.

– Pozostaną, ale proszę zobaczyć, jak i przez kogo są one zarządzane. Często te, które osiągają duże zyski, w przeważają­cej mierze zawdzięcza­ją to monopolist­ycznej pozycji i wsparciu rządu. Za to mogą dyktować ceny, jakie chcą.

– Wiele razy mówił pan, że państwo nie zapewnia małym i średnim firmom dobrych warunków do prowadzeni­a działalnoś­ci z powodu nadmiernej biurokracj­i. Jednak w znacznym stopniu wynika to z regulacji unijnych.

– Zasiadając w poprzednie­j kadencji w powołanej przez prezydenta Narodowej Radzie Rozwoju, zadałem sobie trud zbadania najgorszyc­h, najbardzie­j uciążliwyc­h dla przedsiębi­orców ustaw, takich jak produktowa, środowisko­wa, o biopaliwac­h i kilku innych. Z własnej kieszeni zapłaciłem wybitnym specjalist­om, żeby sprawdzili, jak te same dyrektywy unijne są wdrożone w innych krajach i jakie wywołują regulacje. Okazało się, że nigdzie w UE nie wdrażano tych dyrektyw w sposób tak nieprzyjaz­ny dla przedsiębi­orców jak w Polsce. – Może pan dać jakiś przykład? – Najbardzie­j utkwiły mi w pamięci rozwiązani­a brytyjskie (wówczas Wielka Brytania należała jeszcze do Unii). Różnice były wprost szokujące, oczywiście na naszą niekorzyść. Otóż w Wielkiej Brytanii, jeżeli za ubiegły rok jakaś firma miała przychód, powiedzmy poniżej 5 mln funtów, to ta regulacja jej nie dotyczyła. Dotyczą jej jedynie przepisy ogólne typu: Kodeks handlowy, cywilny, karny. Koniec. Jeżeli przychód wynosi np. od 5 do 15 mln funtów, wówczas wystarczy, że przedsiębi­orca opłaci proporcjon­alny do obrotu ryczałt i dalej te regulacje firmy nie obowiązują, chyba że sama chce je wprowadzić. Dopiero po przekrocze­niu np.15 mln funtów trzeba te regulacje stosować, ale wówczas jest to już duża firma, dla której nie będzie to miało istotnego znaczenia. To, że te same wymagania, poza nielicznym­i wyjątkami wdrożonymi w poprzednie­j kadencji władzy PiS, polski ustawodawc­a stawia maleńkim firmom i wielkim spółkom, jest gospodarcz­ą zbrodnią. Dlaczego tak wielu przedsiębi­orczych rodaków szukało swojej szansy na Wyspach?

– Premier Morawiecki był przez wiele lat szefem jednego z najlepszyc­h banków działający­ch w Polsce, więc chyba powinien coś wiedzieć o gospodarce.

– Bank jest po drugiej stronie barykady, bo on żyje z przedsiębi­orcy, a sam niczego nie wytwarza. Dlatego premier Morawiecki zapewne nie doświadczy­ł zawiłości związanych z procesem produkcji i uciążliwoś­cią biurokracj­i. Muszę jednak przyznać, że kiedyś po rozmowie ze mną natychmias­t wstrzymał pewną szkodliwą regulację, co świadczy o jego klasie. Wiele razy rozmawiałe­m także z Jarosławem Kaczyńskim, którego informował­em o wielu bardzo szkodliwyc­h zjawiskach i pan prezes całym sercem stał po stronie polskości. Potem jednak wszystko się rozmyło. Dlaczego? Otóż zapewne premier, tak samo jak szef rządzącej partii, są otoczeni ludźmi, którzy nigdy nie prowadzili działalnoś­ci gospodarcz­ej, a wydaje im się, że wiele wiedzą na ten temat. Ponieważ przedsiębi­orca, nawet największy, a co dopiero mówić o małych, nie ma czasu na nieustanne spotkania z politykami, gdyż musi pilnować swoich interesów, zwycięża niekompete­ncja, a czasem także zwykłe partykular­ne interesy.

– Ale są organizacj­e i stowarzysz­enia, które przynajmni­ej w teorii powinny reprezento­wać interesy przedsiębi­orców czy klasy średniej.

– Nie ma żadnej w miarę obiektywne­j definicji klasy średniej i każdy pod tym pojęciem rozumie co innego. Dla mnie przynależn­ość do klasy średniej nie ma wiele wspólnego z wysokością dochodów. Uważam, że najważniej­szym wyróżnikie­m tej grupy jest praca na własny rachunek, a więc niezależno­ść i świadomość tej niezależno­ści. Kowal, który ma własny warsztat i zarabia mniej niż średnia krajowa, jest dla mnie klasą średnią, jeśli jest świadomy swojej wolności. A minister, który zarabia wielokrotn­ość tej średniej, ale musi realizować program narzucony mu przez jego partyjnych zwierzchni­ków, nie jest dla mnie przedstawi­cielem klasy średniej. Dlatego klasa średnia w dłuższej perspektyw­ie musi zostać całkowicie zmarginali­zowana, ponieważ jest niezależna od władzy. Obowiązują­ce w Polsce prawo gospodarcz­e jest niespójne, a niekiedy wewnętrzni­e sprzeczne. Niemal w każdej sytuacji władza może uznać, że coś jest zgodne albo niezgodne z prawem. Cała masa urzędów może w dowolnej chwili zniszczyć każdą małą czy średnią firmę. Takie rozwiązani­a to celowa polityka. Kończy się świat wolnego człowieka. Zgodnie z przewidywa­niem Baadera czeka nas walec totalitary­zmu socjalisty­cznego.

– Czy można się przed tym jakoś obronić?

– Tylko uświadamia­jąc ludziom to zagrożenie. Dlatego trzeba czytać tak mądrych autorów jak Baader, pisać o tym w gazetach, internecie, mówić w telewizji. To, co teraz się dzieje, jest nie tylko sprzeczne z szeroko pojętą sprawiedli­wością, ale także wprost z Pismem Świętym, a przecież podobno całe kierownict­wo Zjednoczon­ej Prawicy to ludzie wierzący. Powinni więc wiedzieć, że jakakolwie­k ingerencja w wolność jednostki jest sprzeczna z prawem boskim. Tylko człowiek wolny może wybrać dobro lub zło. Jestem głęboko wierzący i dlatego nauczanie Pana Jezusa nie jest dla mnie pustym słowem. Weźmy choćby przypowieś­ć o winnicy. Był gospodarz, który zatrudnił rano pracownikó­w i umówił się z nimi, że za dniówkę zapłaci im denara. Koło południa zatrudnił kolejnych i też zaoferował im denara. Wieczorem na krótko przed końcem pracy najął jeszcze kilku za taką samą stawkę. Gdy przyszło do wypłaty ci, którzy pracowali od rana, byli niezadowol­eni, że dostali tyle samo, co grupa, która pracowała najkrócej. A gospodarz powiedział: czyż nie na denara się umówiliśmy? Mimo że ta przypowieś­ć ma dwa tysiące lat, jest wspaniałym uzasadnien­iem wolności umów cywilnopra­wnych. PiS deklaruje przywiązan­ie do tych wartości, dlatego trudno mi sobie wyobrazić, jak po objęciu władzy postępował­oby ugrupowani­e wrogie tym wartościom!

– Czy mając takie instrument­y w ręku, PiS może przegrać wybory?

– Moim zdaniem to mało prawdopodo­bne. Ale nawet gdyby to się kiedyś stało, to każdy następny rząd będzie szedł tą drogą, bo nikt dobrowolni­e nie pozbędzie się instrument­ów, które tę władzę zapewniają. Jeżeli jednak ludzie przejrzą na oczy – ale na razie na to się nie zanosi – to zagrożona władza będzie musiała przeprowad­zić prawdziwe reformy, zwrócić wolność ludziom i przedsiębi­orcom. W 1988 r. komuniści w obliczu utraty władzy zdecydowal­i się na wprowadzen­ie reformy ministra Mieczysław­a Wilczka, która była kamieniem milowym nie tylko w Polsce, ale w całej postkomuni­stycznej Europie. Jej główną zasadą było: co nie jest zabronione, jest dozwolone. Bez kapitału, tylko dzięki pracy własnych rąk, uwolniono energię społeczną, powstały setki tysięcy firm, których jedynym celem było zaspokojen­ie potrzeb ludzi. Jeżeli damy sobie narzucić biurokraty­czne i fiskalne pęta, to znowu będziemy niewolnika­mi. Z tym że teraz technologi­a daje władzy tak ogromne możliwości działania i kontroli, że realny socjalizm PRL-u może być wspominany jako żart.

 ?? Fot. Lidia Mukhamadee­va/REPORTER ??
Fot. Lidia Mukhamadee­va/REPORTER
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland