Herosi biznesu
We Wrocławiu rusza pierwsza na świecie fabryka, która zrewolucjonizuje rynek fotowoltaiki. Polski start-up Saule Technologies – przy wsparciu finansowym krakowskiej Columbus Energy i japońskiego inwestora HIS Group – będzie wytwarzał perowskity, supercienkie, elastyczne, bardzo lekkie ogniwa słoneczne. Technologię ich produkcji oraz komercjalizacji opracowała polska fizyczka Olga Malinkiewicz. Perowskity mają szansę wyprzeć królujące dziś na dachach panele, ponieważ są od nich o wiele bardziej uniwersalne. – Ze względu na swoje unikalne właściwości znajdą zastosowanie wszędzie tam, gdzie tradycyjne ogniwa krzemowe nie mają szans się sprawdzić: na dachach budynków o lekkiej konstrukcji, na oknach, bo ogniwa mogą być częściowo transparentne, na samochodach, żaglach, namiotach, obudowach laptopów czy telefonach. Zasilą drony i urządzenia internetu rzeczy – tłumaczy prezes Saule Technologies Piotr Krych. Wrocławianie kierują swoje produkty do kilku grup odbiorców. Pierwsza z nich to firmy budowlane i deweloperzy. Już nawiązali współpracę ze szwedzkim przedsiębiorstwem Skanska. – To niesamowity potencjał dla budynków – mówi menedżer Skanska Adam Targowski. – Dotąd lokowanie odnawialnych źródeł energii w miastach było bardzo ograniczone de facto do przestrzeni dachu, często niedostępnej lub bardzo małej w stosunku do całej powierzchni budynku. Teraz otwiera się możliwość stosowania folii fotowoltaicznych na fasadach. I to jest powierzchnia wielokrotnie większa, a zatem spodziewane korzyści energetyczne również. Druga grupa wyrobów będzie przeznaczona do wykańczania i modernizacji nieruchomości – produkcji zasłon, rolet, żaluzji. Trzecia jest dedykowana internetowi rzeczy – smartfonom i innym małym urządzeniom, które za pomocą perowskitowej folii naładują się same, zaś czwarta grupa wspomoże elektromobilność – perowskity zasilą elektryczne pojazdy – od samochodów po hulajnogi. Saule Technologies zamierza również podbić świat handlu, eliminując konieczność używania baterii w elektronicznych etykietach cenowych. Etykiety na światło byłyby znacznie tańsze w eksploatacji, więc ceny można by zmieniać nawet kilka razy dziennie. Na przykład inne rano (promocje dla emerytów), inne wieczorem, gdy pracownicy korporacji wracają z pracy, a jeszcze inne w przedziałach czasowych, np. 16 – 18. Czyli moglibyśmy mieć klasyczne „happy hours”, tylko na zupełnie nowym poziomie.
Rzeczpospolita, Subiektywnieofinansach.pl