Jak daleko pada jabłko od jabłoni?
Bobaski, maleństwa, nasi milusińscy. Od słodyczy, która wylewa się z ust matek aktywnych w sieci, można zemdleć jak od nadmiaru ptasiego mleczka. O dzieciach prawie nikt już nie mówi ani nie pisze normalnie. Ludzie dorośli zdziecinnieli, więc nic dziwnego, że w tym oszalałym świecie dzieciaki zaczynają zachowywać się jak dorośli.
Syn Krzysztofa Krawczyka wyszedł na ulice, żeby zaśpiewać piosenki ojca. Niestety, swoim występem kolejny raz udowodnił, że nie wystarczy odziedziczyć nazwisko, a nawet imię, żeby mieć też ojcowski talent. Media rzuciły się do relacjonowania smutnego sporu w rodzinie Krawczyków, o którym do tej pory wiedzieli sami zainteresowani, a który rozgorzał z nową siłą po śmierci piosenkarza. Jako że w grę wchodzą zapewne niemałe pieniądze, które są do odziedziczenia, emocje publiki sięgnęły zenitu. Każdy ma w tej sprawie zdanie i każdy staje po czyjejś stronie. Jak to w cyrku – jeden dopinguje Krzysztofa juniora, drugi Ewę, wdowę po seniorze. Wszyscy chętnie zobaczyliby okładanie się pięściami i pierwszą krew uczestników walki. Te ponure rodzinne zapasy będą jeszcze trwały i chcąc nie chcąc staniemy się ich świadkami, bo nikt nie zamierza spraw rodzinnych załatwić tam, gdzie ich miejsce, czyli w czterech ścianach. Rację miała pani Dulska: brudy bierze się we własnym domu.
Niektóre dzieci od urodzenia skazane są na sukces. Wychowane w blasku sławy mamuś i tatusiów same szybko startują do wyścigu, którego meta to wielka sława i równie wielkie pieniądze. Nie da się być synem Małgorzaty Rozenek i nie robić kariery w szowbiznesie. To, tak jak kolor włosów czy oczu, też dziedziczy się w genach. 15-letni Stanisław ciekawie patrzy na świat, o czym łatwo się przekonać, obserwując jego profil na Instagramie. Chłopiec oprócz fotografii pasjonuje się też modą i już ma na koncie pierwsze projekty. Na razie jeszcze pokazuje je głównie w internecie, ale zapewne pierwszy pokaz samodzielnie zaprojektowanych ubrań to w jego przypadku wyłącznie kwestia czasu. Małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci... i tak dalej. Popularne powiedzenie powtarzane przez ciotki, mamy i babcie zwykle jedynie irytuje. Irytuje tak długo, jak nie ma się własnych dzieci, ale gdy przychodzą na świat, szybko nadciąga też moment, kiedy trzeba się przekonać o prawdziwości wyświechtanego porzekadła. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że „pierwszą połowę życia zatruwają ci rodzice, drugą dzieci”. Śmiejecie się? Ja też, ale to przecież śmiech przez łzy. Zenek Martyniuk (51 l.) może się chwalić sukcesami estradowymi, ale syn przysparzał mu dotąd głównie wstydu. Nieodpowiedzialny Daniel (31 l.) często pod wpływem używek urządzał publiczne awantury i łatwo wdawał się w kłótnie z każdym i pod byle pretekstem. Ledwo założył rodzinę, zaraz się rozwiódł, na dodatek nieelegancko wypowiadając się o byłej małżonce. Bliski kontakt z wymiarem sprawiedliwości sprawił, że młody rozrabiaka zaczął robić porządki w życiu. Podobno. O problemach wychowawczych Lech Wałęsa mógłby opowiadać dużo i długo, prawie tyle, co o skakaniu przez płot stoczni w sierpniu 1980 roku. Były prezydent przyznaje, że właściwie nie było go w domu, kiedy jego ośmioro dzieci dorastało i trzeba było narzucić im trochę dyscypliny. Trudy wychowania spoczęły na pani Danucie, która nie zawsze była w stanie okiełznać temperamenty synów i córek.
Michał Wiśniewski (48 l.) to jeden z najbardziej dzietnych polskich celebrytów. Udało mu się dorobić pięciorga dzieci z pięcioma różnymi żonami (choć gwoli ścisłości podkreślmy, że nie każda z jego towarzyszek życia rodziła mu potomstwo). Wokalista nie grzeszy wiernością, dozgonną miłość obiecywał już wiele razy, ale zawsze podkreśla, jak ważna jest dla niego rodzina. I chyba rzeczywiście, bo dzieci nie miały powodów do narzekań. Dlatego kiedy naczelny telewizyjny satyr Kuba Wojewódzki (57 l.) postanowił z niego zakpić, Wiśniewski nie mógł pozostać obojętny. „Jest takie powiedzenie, że za sukcesem każdego mężczyzny stoi kobieta – mówił Kuba w swoim show – to jest w show biznesie prawie że reguła, ona nie dotyczy oczywiście Michała Wiśniewskiego, bo tam jest więcej kobiet niż sukcesów”. Odpowiedź na te złośliwości przyszła szybko: „Największy sukces, jaki można odnieść, to rodzina i dzieci, które cię szanują i kochają, ale skąd ty możesz o tym wiedzieć?” – zapytał retorycznie Wiśniewski w sieci, a reszta jako niecenzuralna nie nadaje się tu do cytowania. Na przyszłość radzimy tacie małych dzieci, by nawet wdając się w słuszne polemiki, ugryzł się w język i nie używał wulgaryzmów. Bo dzieci nie przynoszą brzydkich wyrazów z przedszkola (a w każdym razie nie tylko), ale najczęściej wynoszą je z rodzinnego domu. Udanego Dnia Dziecka, wszystkim – małym i dużym!