Tragiczny (z)bieg okoliczności Chiny
22 maja doszło do największej tragedii w historii chińskich ultramaratonów. Po gwałtownym załamaniu się pogody na wysokogórskim etapie zginęło 21 biegaczy.
Granicząca z Mongolią prowincja Gansu to jeden z najbiedniejszych regionów Chin. Nieco lepiej powodzi się ludziom żyjącym z turystów w Kamiennym Lesie Żółtej Rzeki. Tak nazwano teren o powierzchni 10 km2, składający się z ostro zarysowanych pionowych form skalnych. Od wczesnego plejstocenu, czyli od jakichś dwóch milionów lat, ruchy tektoniczne, wiatr, deszcz, powodzie i grawitacja rzeźbiły te niesamowite stożki. To w tej bajkowej scenerii, którą uwieczniono w filmach, od paru lat pod koniec maja odbywa się ultramaraton.
22 maja o godz. 9 na linii startu stanęło 172 śmiałków. Ostatnio takie maratony stały się modne w Chinach. Rocznie bierze w nich udział około 2 tys. osób. Po 90 minutach biegu czołówka znalazła się na najtrudniejszym odcinku. Między 22. a 30. kilometrem trasy trzeba pokonać 1000-metrowe przewyższenie i dostać się na ponad 2000 m n.p.m. I tam rozszalała się burza z gradem, marznącym deszczem i porywistym wiatrem. W ciągu kilkunastu minut temperatura spadła z 16 do 0 stopni Celsjusza. Jeden z biegaczy powiedział później reporterowi China Media Group, że od momentu, gdy zdrętwiały mu z zimna nogi i ręce, do utraty przytomności minęły najwyżej cztery minuty. Inny biegacz mówił: – Wiatr ciął po twarzy marznącym deszczem niczym pociskami. To naprawdę bolało. Ciężko było otworzyć oczy. Musieliśmy wspinać się na czworakach, bo skały zrobiły się strasznie śliskie. Kilku biegaczy spadło z półek skalnych. Wielu postanowiło przeczekać załamanie pogody, ale ulegli hipotermii. Wśród ofiar znalazło się wielu sportowców doświadczonych w takich biegach. Między innymi 31-letni Liang Jing, który wygrał 30 z 60 ultramaratonów i był liderem azjatyckiego rankingu Międzynarodowego
Stowarzyszenia Biegów Terenowych, oraz Huang Guan Jun, który w 2019 roku wygrał męski maraton dla niedosłyszących biegaczy w czasie Chińskich Igrzysk Paraolimpijskich.
O godz. 13 zaginionych na trasie szukało już 700 ratowników. W nocy z soboty na niedzielę w akcji wzięło udział 1200 ludzi. Użyto kamer termowizyjnych w dronach i śmigłowcach.
Poszukiwania utrudniała pogoda i minusowa temperatura. 23 maja rano władze zwołały konferencję prasową. Zhang Xuchen, burmistrz Baiyin, największego miasta w regionie, poinformował, że 151 uczestników maratonu jest bezpiecznych, a ośmiu z nich z drobnymi obrażeniami opatrzono w szpitalu. Potwierdził też zgon 21 osób, po czym wstał z krzesła, ukłonił się nisko i powiedział: – Jesteśmy głęboko dotknięci ich śmiercią, przepraszamy i bierzemy winę na siebie. Dodał też, że zostanie powołana komisja śledcza, która zbada przyczyny tragedii.
Mimo to w chińskim internecie rozlała się fala krytyki, bo prognozy pogody dla prowincji Gansu przewidywały na ten dzień „znaczący spadek temperatury”. Krytycy stwierdzili, że lokalne władze mogły odwołać bieg. Jeden z internautów napisał: „Za tę tragedię całkowitą winę ponosi człowiek. W wysokich górach zawsze może dojść do gwałtownego załamania pogody. Organizatorzy powinni mieć procedury na wypadek sytuacji kryzysowych. Na niebezpiecznych odcinkach muszą być przygotowane plany awaryjne”.
Zhang Mingying, ekspert pogodowy z Pekińskiego Biura Meteorologicznego, zwrócił jednak uwagę, że prawie niemożliwe jest idealne przewidzenie aż tak niezwykłej sytuacji. Z kolei Lin Ao, który brał udział w poprzednich edycjach wyścigu, wspomniał, że do tej pory pod koniec maja biegacze musieli się zmagać z 30-stopniowymi upałami. W regionie miasta Baiyin rozpoczęła się już wczesna pora letnia, dlatego organizatorzy ultramaratonu nie wymagali od uczestników zabrania ciepłej odzieży i kurtek przeciwdeszczowych. Większość ze 172 biegaczy była bardzo lekko ubrana. (PKU)