Iga i Rafa
O nich najgłośniej na podparyskich kortach Rolanda Garrosa, gdzie trwa French Open – obok Australian Open, Wimbledonu i Flushing Meadows najważniejszy tenisowy turniej świata. Dla tych, co lubią lifty, smecze i bekhendy, to dwa tygodnie pysznych emocji: estetycznych, towarzyskich i oczywiście sportowych. Rafa i Iga, Iga i Rafa...
Ma 20 lat, a już broni zdobytego na Garrosie tytułu. „Twardy dzieciak”, jak mówił McEnroe. „Dzieciak” o ruchach dzikiego kota, długich, czarnych włosach, oliwkowej cerze, ujmującej, napiętej do bólu twarzy. Robi wrażenie. Tyle siły i entuzjazmu w jego grze. Żyje tenisem, oddycha tenisem, myśli tenisem, a z takim stanem ciała i ducha nie przestanie robić dalszych postępów. Jeszcze nie znamy jego prawdziwych możliwości. Piekielny lift, wyjątkowe połączenie szybkości, siły, wytrzymałości. Nigdy się nie zatrzymuje. Gra dokładnie w ten sam sposób jak jest 5 – 0 lub 0 – 5. Gem to bitwa, set – wojna. A gdy się mecz zakołysze: – Psychika! Psychika jest najważniejsza, decydująca, to klucz do wszystkich moich sukcesów. Tak mogłaby powiedzieć Iga, ale to nie są jej słowa, a Rafy, te sprzed 15 lat, kiedy bronił on pierwszego tytułu zdobytego na paryskiej mączce. Ten passus jego dotyczy, choć mógłby i jej, „Białego Anioła na czerwonej mączce”, o którym nieraz w tym miejscu już pisałem. Oboje, mając 19 lat, wygrali Garrosa. Oboje
też obchodzą urodziny podczas tego turnieju: ona 31 maja kończy 20 lat, on 3 czerwca – 35. Piętnaście lat różnicy – za ten czas z pewnością i Świątek zgarnie podobne trofea co hiszpański konkwistador paryskich kortów.
W 2006 roku Iga miała 5 lat. Przypomnijmy, jak wtedy jej idol i przykład do naśladowania poradził sobie w sytuacji, w jakiej ona się dzisiaj znalazła. Nadal w fazie wstępnej stracił dwa sety: w trzeciej rundzie turnieju z Francuzem Mathieu i w czwartej z Australijczykiem Hewittem. W ćwierćfinale wygrał z Djokoviciem, a w finale z Federerem, tracąc pierwszego seta. W turnieju kobiet tytuł obroniła Belgijka Justine Henin. Marta Domachowska przegrała w pierwszej rundzie, a 17-letnia Agnieszka Radwańska
efektownie, bo nie tracąc seta, wygrała Garrosa juniorek. Daleka przeszłość. Czas na inny zwrot, ten coraz częściej nadużywany – „tu i teraz”. A zatem jest końcówka maja 2021 roku. Na Garrosie temperatura rośnie. Słońce wysoko. Wiatr unosi ceglaną mączkę.
Rafael Nadal walczy o 14. tytuł French Open. Jak wygra, zostanie samodzielnym rekordzistą wszystkich wielkoszlemowych zwycięstw. Dotychczas on i kończący w sierpniu 40 lat Roger Federer wygrywali 20 razy, Novak Djoković, trzeci z wielkiej trójki, młodszy o rok od Hiszpana – 18 razy. Szwajcar i Serb wygrali Garrosa tylko raz, pierwszy w 2009 roku, drugi – w 2016. W klasyfikacji zdobytych tytułów Masters 1000 Rafa i Novak mają ich po 36 (Roger 28). W ostatnim turnieju tego cyklu, w Rzymie, Hiszpan wygrał w finale z Serbem. Ta ciągle dominująca trójka mistrzów żółto-włochatej piłeczki rywalizuje między sobą o miano najlepszego tenisisty wszech czasów. W tegorocznym French Open znaleźli się w pierwszej połówce turniejowej drabinki, co oznacza, że tylko jeden z nich może zagrać w finale. Nie będzie więc ani powtórki finału sprzed roku (Nadal – Djoković), ani sprzed 15 lat (Nadal – Federer); może być jedynie półfinał z debiutu Rafy, kiedy wygrał on z Rogerem w fenomenalnym meczu, uznawanym za jeden z najlepszych w historii paryskich turniejów.
Jak pamiętamy, również w Rzymie, w finale „WTA 1000”, Iga w sposób na tym poziomie rywalizacji dotychczas niespotykany zdominowała Czeszkę Pliškovą (6:0,6:0), światową liderkę rankingu WTA z 2017 roku. Przed naszą młodą anielicą wielka przyszłość. – Oto ja, Rafa i jego... Wiemy: „udo”, jak podpisała ona swoją internetową fotkę. Lecz to słowo „udo” chętnie zamienię na inne, te Matsa Wilandera: – Nie widziałem ani jednej zawodniczki, która jest tak dobra technicznie przy wszystkich uderzeniach. Myślę, że wielokrotnie zostanie wielkoszlemową mistrzynią. Więc cóż, czas na kolejny tytuł. W tym roku na pewno nie zagra z Simoną Halep (kontuzja Rumunki). W połówce turniejowej drabinki Igi Świątek jest Australijka Ashleigh Barty, światowa jedynka rankingu, na którą „polskie tornado” może trafić w półfinale (w połówce tej jest też Magda Linette). Bliżej są Sofia Kenin i Garbiñe Muguruza, a najbliżej przyjaciółka Igi, Słowenka Kaja Juvan, z którą rozpocznie obronę tytułu mistrzyni French Open. Z kolei ze swoją wymarzoną przeciwniczką Sereną Williams, którą według Wojciecha Fibaka powinna wcześniej czy później zastąpić na światowych kortach, może się spotkać dopiero w finale.
– Kocham te korty. Kocham tę nawierzchnię. Zawsze marzyłam o finale French Open. A więc: Iga po raz drugi, a Rafa, hiszpański buhaj, po raz czternasty? Są faworytami nie tylko bukmacherów. Świątek już gra ze znakiem byka; na razie to tylko sponsorskie logo Red Bulla, ale przecież nie tylko Fibak wierzy, że zamieni je na koronę królowej ceglanej mączki, na której w tym roku, jak przystało na uskrzydloną anielicę, będzie igrać z grawitacją już w obecności publiczności. Turniej odbędzie się z udziałem kibiców, do 8 czerwca może ich być maksymalnie 5388, a od 9 czerwca – 13 145, czyli 65 proc. pojemności trybuny.
Już czas. Cisza na korcie. Zaczynamy. Premier service...