Struktura kryształu
Nowoczesne społeczeństwo jest strukturą uporządkowaną. Uczą się o tym dzieci w podstawówce. Posługując się przenośnią, możemy więc odnieść organizację społeczeństw do zjawisk w przyrodzie, gdzie uporządkowanie kojarzy się ze strukturą krystaliczną, złożoną z wielu elementów ściśle powiązanych ze sobą, przekazujących sobie energię, drgających w tej samej częstotliwości i wysyłających fale informacyjne, a do tego wykazujących swoistą jednorodność. Kryształ wykazuje jednakowy skład chemiczny, tymczasem społeczeństwo lub jego część mogą wykazywać jednorodność ideologiczną.
Polityka, sfera życia bezwzględnie korzystająca z kłamstwa i półprawdy, nawet kategorie chemiczne – jak zresztą wszystko – nasyca moralnie. – Jest człowiekiem kryształowym, niezwykle uczciwym, bardzo solidnym, twardym politykiem – wzniośle deklarował były marszałek senatu Karczewski o prezesie Najwyższej Izby Kontroli Banasiu. W ten sposób Banaś, któremu już wkrótce przedstawiono zarzuty karne, stał się – niczym wzorzec metra w Sèvres – obowiązującą miarą zalet kryształowych.
Aliści mieszanie cech naukowych z moralnymi budzi często niezamierzoną ironię. – Jest wielkim błędem naszego systemu prawnego, że człowiek, wobec którego toczą się poważne śledztwa, może być prezesem Najwyższej Izby Kontroli – wyraził się mętnie prezes PiS Jarosław Kaczyński, dając popis naturalnej w polityce obłudy. Albowiem Banasia na wysokie stanowisko w NIK nie wybrał „błąd systemu prawnego”. Wybrali go współtowarzysze, na trwałe związani z sobą, udzielający sobie wzajemnie energii, jednorodni chemicznie, czyli ideologicznie. Mamy tu przykład rodzimej struktury kryształu, tym tylko różniącej się od naturalnej, że jest tymczasowa, zależna od politycznego układu, bo tylko w polityce może istnieć hybryda nazwana ładnie, za to fałszywie.
Kryształowy Marian Banaś stał się więc symbolem. Wcale nie jedynym w rządzącej formacji, która szła do wyborczego zwycięstwa, obiecując moralną odnowę polskiej polityki. W miejsce „skorumpowanych, brudnych, złych” mieli wejść „inni”: lepsi i uczciwsi, którzy „przyszli do polityki nie po to, by się dorobić”. Ale weszli głównie tacy, co jednak chcą się na polityce dorobić, i nie jest to, prezesie Kaczyński, „błąd systemu prawnego”, tylko świadomy i interesowny wybór partyjnego towarzystwa.
Kryształów o strukturze Banasia jest dziś na cyrkowej polskiej scenie więcej. Awans byłego wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego na ministra cyfryzacji jest klasycznym przykładem nowego szlifowania starego kryształu, potwierdzającym mataczenie Kaczyńskiego o „błędzie systemu prawnego”. Cieszyński, za którym ciągną się karygodne błędy, za jakie członek zarządu byle spółki prawa handlowego poszedłby siedzieć na długo, staje się na naszych oczach kryształowym kandydatem do władzy. Ktoś, kto publicznie kłamał i taił prawdę, a równocześnie tracił grube pieniądze, bo tajne służby dały na to przyzwolenie, jest cynikiem albo głupcem. Ale Cieszyński nie jest głupcem. Jest jednym z setek polityków czerpiących zyski z „ojczyzny dojnej, co nam raczył zwrócić Pan”. Wczoraj wiceminister zdrowia, dziś minister cyfryzacji, a jutro...? Z niemoralnym talentem jest się w Polsce skazanym na sukces! Zresztą nie tylko dziś, wspomnijmy poprzedników. Ileż tam było kryształowych postaci, o których słuch zaginął, choć pamięć o nich przechowuje prokuratura. O kryształowym ministrze Cieszyńskim usłyszymy jeszcze nieraz, choć brud spływa po nim bez śladu. To gwarantuje powierzchnia kryształu.
Kryształem przydatnym wszędzie jest europoseł Ryszard Czarnecki, którego, rżnięta w wielu partiach, lojalność sprawia, że w oczach szlifierzy jawi się jako kryształ górski. Twardy, błyskotliwy, ostry, pięknie pobłyskujący światłem, jak to w kryształach – odbitym. Zawsze gotów do wygłoszenia komentarza, jakiego spodziewa się prezes. Nic to, że ciągnie się za nim, jak za wieloma w tym pełnym „błędów systemie prawnym”, jakiś fetorek. Rysiek Cz. coś ponoć zahofmanił w Brukseli ze zwrotami podróży, ale – także ponoć – już grubą kasę zwrócił i łeb sprawie ukręcił, znów mogąc uchodzić za kryształowego.
Jednakże najbardziej kryształową personą w prawicowej menażerii jawi się Zbigniew Ziobro, który całym sobą wyczerpuje moralne opisanie Banasia przez Karczewskiego. Kryształowy, więc szlachetny, czysty, uczciwy... Jednak sanacyjne pomysły Ziobry, by uzdrowić polski wymiar sprawiedliwości, mają podłoże ideologiczne, czyli interesowne. Bo korzyści, jak mówią statystyki, z reform Ziobry nie ma żadnych. A mija szósty rok, jak ony kryształowy sprawiedliwy wymiata Augiaszowe brudy. Efekt w sądach jednak jest jak po pisowskiej reformie w stajniach Janowa Podlaskiego. Niemniej dla prezesa Zjednoczonej Prawicy kryształowa pryncypialność Ziobry może okazać się niestrawna, a nawet zabójcza. Nie nasz cyrk, nie nasze małpy, bowiem każdy ma w meblościance w stołowym takie kryształy, jakie mu się podobają i na jakie go stać.
Pokłosiem degeneracji kryształu jest zwrot: „kryształowy polityk”, podręcznikowy oksymoron, jak „uczciwy oszust”. I tu wkraczamy w sferę etyki, co może zachęci Krzysztofa Zanussiego do nakręcenia sequela jego filmu z 1969 roku – „Struktura kryształu 2”.
henryk.martenka@angora.com.pl