Ad limina Apostolorum
Święty Łukasz w rozdziale 20. swojej Ewangelii, opisując spór Jezusa z przedstawicielami Sanhedrynu, zacytował przypowieść o nieuczciwych najemcach winnicy, którzy nie bacząc na to, że byli tylko dzierżawcami powierzonej im własności, postanowili przejąć to, co do nich nie należało.
W swojej żądzy posiadania nie zawahali się posunąć do zbrodni, licząc na to, że w ten sposób ostatecznie dokonają bezkarnego przejęcia cudzej własności powierzonej ich opiece. Kończąc tę przypowieść, Nauczyciel z Nazaretu nie pozostawił jednak wątpliwości, że niegodziwość z ich strony poskutkuje zdecydowaną reakcją ze strony właściciela winnicy, który niegodziwców srodze ukarze, a swoje dobro przekaże innym dzierżawcom.
W tej historii warto zauważyć jedną prawdę, że działanie właściciela winnego ogrodu nie było nagłe, bo po wielokroć okazywał nadzieję, że może jednak dzierżawcy zrewidują swoje postępowanie i on nie będzie musiał posunąć się do ostatecznych rozwiązań. Dlatego posyłał do nich swoje sługi, aby dać im szansę na poprawę dotychczasowych złych poczynań Niestety, to nie poskutkowało.
W październiku nasi biskupi udadzą się do Rzymu na wezwanie papieża Franciszka do przedstawienia swoistego rozliczenia swojej posługi, którą w języku watykańskiej tradycji nazwano określeniem „Ad limina Apostolorum”, co w naszym tłumaczeniu znaczy: Do progu Apostołów. Choć rzecznik Episkopatu próbuje uspokajać, że jest to normalna rzecz, że biskupi cyklicznie odwiedzają Stolicę Apostolską, aby osobiście poinformować szefa Kościoła Powszechnego o stanie pracy w swoich diecezjalnych poletkach, to jednak media określiły to mianem „nagłego wezwania”, sugerując, że nie będzie to tylko rutynowa odprawa.
Pewnie jest coś na rzeczy, bo dla nikogo nie jest tajemnicą, że wielu naszych diecezjalnych włodarzy musi się obawiać tej bezpośredniej rozmowy z Franciszkiem, zważywszy na to, że w ostatnich miesiącach pojawiło się wiele „śmierdzących kwiatków”, o które z pewnością papież nie omieszka zapytać. Franciszek pomimo podeszłego wieku nie jest sklerotycznym staruszkiem i już nieraz pokazał, że w sprawach trudnych nie waha się podejmować jednoznacznie ostrych decyzji. Niedawno mogli się o tym przekonać przedstawiciele Episkopatu jednego z krajów Ameryki Południowej, którym zdecydowanie podziękował za ich dotychczasową „służbę” i odwołał to gremium w całości.
Czy takie niebezpieczeństwo zawisło także nad naszymi hierarchami – trudno powiedzieć, ale zważywszy na pojawiające się co rusz kolejne kłopoty z zachowaniem choćby pozorów przyzwoitości w działaniach niektórych włodarzy diecezjalnych, to wcale nie wydaje się to niemożliwe. Wracając do przypowieści o nieuczciwych dzierżawcach winnicy, trzeba kolejny raz odnieść się do cierpliwości właściciela, który po wielokroć dawał szansę niegodziwcom i posyłał do nich znaki w postaci kolejnych sług.
Podobną cierpliwością cechuje się Franciszek, bo on także przez lata swojego pontyfikatu po wielokroć wysyła znaki ku opamiętaniu. Bezsprzecznie objawem tego, że Stolica Apostolska znakomicie orientuje się w kwestii kondycji swoich biskupich pomocników w terenie, jest także polityka przyznawania zaszczytów, jakimi są kardynalskie kapelusze. Franciszek tylko jednego z naszych biskupów obdarzył tym zaszczytem, zaliczając do kardynalskiego grona Konrada Krajewskiego, ale tenże pracuje od lat w Watykanie i z polskim Kościołem ma tylko sentymentalny związek. Obecnie w kraju mamy tylko dwóch purpuratów, z czego jeden to już emerytowany senior, a na horyzoncie nie widać chociażby kandydatów do tego zaszczytu.
Nie wiemy, co przyniesie naszemu Kościołowi nadchodząca wizyta w Apostolskich progach, ale możemy mieć nadzieję, że będzie ona czymś w rodzaju zimnego prysznica dla wielu z naszych hierarchów, i może dobrze się stanie, bo to oznaczałoby, że możemy z nadzieją oczekiwać refleksji i lepszego czasu ich posługi.