TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Już niebawem miną trzy lata, jak minister infrastruktury Andrzej Mieczysław Adamczyk, absolwent nie jednej szkoły, ale całego Zespołu Szkół Budowlanych w Krzeszowicach, obłożył gryfem tajności swoją pracę magisterską. Strzeże jej jak źrenicy oka. Nikomu nie pozwala do niej się zbliżyć, zapoznać się z owym unikatowym dziełem naukowym. Za żadne skarby, za nic na świecie nie chce Jędruś uchylić choćby rąbka tajemnicy. Spłodzona zapewne w trudzie, znoju i pocie czoła praca dyplomowa Adamczyka chroniona jest przed upublicznieniem bardziej niż przepis na zmielone mięsopodobne wkładki zapewniające hamburgerom McDonalda smak smażonego kauczuku. Niechęć ministra Adamczyka do ujawnienia czegokolwiek związanego z jego pracą dyplomową jest wielce zastanawiająca. Prowokuje do plotkowania na ten temat. Zachęca nawet kolegów pislamistów do kpienia, szydzenia, podważania kwalifikacji i kompetencji ministra Adamczyka. I dziwić się nie ma czemu. Sam chciałbym wiedzieć, co w tej pracy jest takiego, że nie dane jest mi poznać nawet jej tytułu. Ponoć wszystko w tym tekście zostało zaszyfrowane, łącznie z przecinkami i kropkami. Wiadomo jedynie, że doświadczony wiekiem Andrzej studiował w trybie przyśpieszonym, raptem dwa lata, w olkuskiej filii łódzkiej Społecznej Akademii Nauk. Jak sam twierdzi, w murach owej uczelni nabył niezbędną wiedzę i odpowiednie umiejętności do kierowania w rządzie Morawieckiego resortem infrastruktury! To widać, słychać i czuć. Cieniem na niebywałych wprost sukcesach zawodowych Adamczyka, na jego niezwykłej, legendarnej już pracy magisterskiej, kładzie się wyrok łódzkiego Sądu Administracyjnego z września 2018 roku, który nakazuje mu ujawnienie nie tylko tytułu pracy dyplomowej, ale wszystkich dotyczących jej szczegółów! Do tej pory wyrok nie został wykonany! Nie oznacza to jednak, że Adamczyk lekceważy wyrok sądu. „Nigdy tego nie czyniłem i czynił nie będę! (...) To ja zdecyduję, kiedy nastąpi ujawnienie mojej pracy magisterskiej!”. Komentarz? Zbędny!