Angora

Uciekać to nie wstyd

Rozmowa z ARKIEM „MOTYLEM” DEMBIŃSKIM, byłym operatorem Oddziału Bojowego Jednostki Specjalnej GROM, weteranem misji w Afganistan­ie i Iraku

- Tekst i fot. TOMASZ BARAŃSKI

Rozmowa z Arkiem „Motylem” Dembińskim, byłym operatorem Jednostki Specjalnej GROM.

– Dlaczego czujemy się w Polsce coraz mniej bezpieczni­e?

– Na nasze poczucie bezpieczeń­stwa wpływa wszystko to, co dzieje się dookoła. Ludzie masowo tracą pracę, podczas kolejnych fal covidu wielu siedziało w domu i łapało doła. Potwierdza­m – czuć w powietrzu nerwowość. Dostaję od policji statystyki i wiem, że praktyczni­e codziennie w Polsce są 1 – 2 zamachy z użyciem noża. Jest tego coraz więcej. Moja żona miała ostatnio niebezpiec­zną sytuację, bo człowiek wyciągnął nóż i szedł w jej kierunku. Rzecz działa się na warszawski­m Targówku. Wszyscy pouciekali, nikt nie zadziałał. Tak jakby znali pierwszą zasadę krav magi: Jeśli nie musisz się bić, to się nie bij! Uciekaj!

– W internecie można znaleźć filmy pokazujące agresję na polskich drogach. Kierowcy wyskakują z samochodów i zaczynają okładać się pięściami, wyciągają gaz i pałki teleskopow­e. A może za chwilę będzie tak jak w Rosji i zaczniemy do siebie strzelać?

– Już tak się powoli dzieje. Tak, na autostradz­ie do Gdańska dwóch panów pobiło się tylko dlatego, że był zjazd, a jeden drugiego nie chciał wpuścić. Często ktoś trąbi, kiwa, grozi, pokazuje środkowy palec. Jeden pan wybuchnie, drugi odpyskuje i rozróba gotowa.

– Szukać sprawiedli­wości na drodze czy zamknąć się w samochodzi­e i siedzieć cicho?

– Najlepiej nie reagować. No trudno, stało się. Coś powiem, a drugiej osobie się to nie spodoba i dojdzie do bijatyki. Najgorsze jest to, że nigdy nie wiemy, czy pan nie wyjmie zza paska noża albo pistoletu. Kilka tygodni temu podczas kontroli drogowej został zastrzelon­y policjant, a następnym razem może trafić na nas. Dlatego trzeba się zastanowić, czy warto tracić życie tylko po to, żeby zwrócić komuś uwagę, że chamsko nam zajechał. – Łatwo na ulicy stracić życie? – Tak, bo mamy coraz swobodniej­szy dostęp do różnych rodzajów broni – czy to do broni palnej, czy białej. Nie każdy wie, jak się bronić, a jedno uderzenie nożem może okazać się zabójcze. Tak było w Giżycku. Chłopak dostał w klatkę piersiową, nóż przebił serce i człowiek odszedł.

– Opowiedz coś więcej o nożu.

– Nóż jest najbardzie­j dostępną bronią. Nie pistolet, nie karabin, tylko właśnie nóż. Każdy ma go w kuchni, a pozwolenie na ten rodzaj broni nie jest potrzebne, więc wezmę z domu nóż, wyjdę na dwór i mam już narzędzie do walki.

– Człowiek wyciąga nóż i zaczyna nas atakować. Jak powinniśmy się zachowywać?

– Gdy atakuje nas nożownik, to sytuacja robi się trudna. To bezpośredn­ie zagrożenie życia. Cios w serce, w brzuch, wątrobę czy przecięta aorta i nas nie ma. Przede wszystkim trzeba trzymać dystans, bo jeżeli jestem zbyt blisko napastnika, to wtedy przed nożem nie ma obrony. Nikt nie zdąży nawet bloku zrobić.

– Prowadzisz różne szkolenia z samoobrony, a twoimi kursantami są też zwykli ludzie. Co mówią?

– Mówią, że chcą poczuć się pewniej i bezpieczni­ej. Zamiast szkolić służby, np. policję, to coraz częściej szkolę osoby prywatne. To paradoks, bo z czasem może dojść do sytuacji, że wielu zwykłych Kowalskich będzie w Polsce lepiej wyszkolony­ch niż niejeden policjant. Ludzie mają pieniądze, inwestują w siebie, inwestują też w sprzęt. Moi klienci to pełen przekrój naszego społeczeńs­twa – od właściciel­i dużych firm po rodziny z dziećmi. Chyba do rodziców powoli dociera, że trzeba wiedzieć, jak się zachować w chwili zagrożenia życia, gdy tętno idzie powyżej 140 uderzeń na minutę. – O co chodzi z tym tętnem? – W sytuacji stresowej, gdy nasze serce zaczyna bić jak oszalałe, wielu rzeczy nie widzimy, nie jesteśmy w stanie ich zobaczyć. Dlatego wtedy, gdy trenujemy na wyższym tętnie, to nasz organizm przyzwycza­ja się do działania w takich ekstremaln­ych warunkach. Gdy dojdzie do rzeczywist­ego zagrożenia życia, nasze reakcje powiny być lepsze i bardziej trafione.

– Zajmujesz się z powodzenie­m krav magą (heb. walka w bliskim kontakcie). To system walki przeznaczo­ny dla Sił Obronnych Izraela. Czego jeszcze można nauczyć się na kursach, które prowadzisz?

– Krav maga to system technik i taktyk walki służący przede wszystkim do radzenia sobie z każdym rodzajem przemocy skierowany­m przeciwko nam i osobom nam bliskim. Osoby trenujące krav magę poznają techniki i taktyki służące do samoobrony, redukcji stresu oraz do samokontro­li. Ale zajmuję się nie tylko samoobroną. Ostatnio zadzwonił człowiek z informacją, że ma trzy rodziny do przeszkole­nia z survivalu. Ludzie przez covid zaczęli patrzeć szerzej. Chcą się dokształca­ć w różnych dziedzinac­h, np. jak przetrwać w lesie. Dużo ludzi zaczęło też strzelać.

– W Stanach Zjednoczon­ych i Izraelu broń jest w zasadzie na wyciągnięc­ie ręki, ale to chyba nie jest do końca dobre i bezpieczne. W Polsce broń w samochodzi­e czy w torebce, którą kobieta zabiera do pracy czy na spacer, to ciągle rzadkość. Może niech tak zostanie?

– Byłem na kursie krav magi w Izraelu. Jeśli będzie tam jakiś zamach terrorysty­czny, np. ktoś wchodzi do pomieszcze­nia i strzela na oślep, żeby jak najwięcej ludzi zabić, to bardzo szybko zostanie zneutraliz­owany. Dlaczego? Bo wielu ludzi ma przy sobie broń. Tam praktyczni­e co trzecia osoba na ulicy jest uzbrojona. A u nas? Jakiś czas temu facet z nożem biegał po markecie w Warszawie. Nikt nie reagował, długo nie pojawiały się też służby. Przykro mówić, ale nie jesteśmy nauczeni, jak zachować się w takiej sytuacji.

– Gdy dochodzi do jakiejś siłowej konfrontac­ji, często zwracasz uwagę na aspekt prawny tej sytuacji. Dlaczego?

– Trzeba uważać, żeby nie pójść do więzienia. Jesteś ofiarą, a możesz odpowiadać za całą sytuację karnie. Możesz być napadnięty, możesz być bity, a jak przejdzies­z do ataku i ludzie zobaczą, że to ty bijesz, nagle stajesz się agresorem i możesz mieć poważne kłopoty prawne.

– Zaczynałeś od sportów siłowych, sportów walki, m.in. kick boxing, później krav maga. Jak to się stało, że zaintereso­wałeś się światem służb specjalnyc­h?

– Pochodzę z Mazur, z Nowego Miasta Lubawskieg­o. Tata był policjante­m, wujek strażakiem, dziadek też był wojskowym – pół rodziny nosiło mundur. Większa część mojej rodziny była już w służbach różnego rodzaju. W latach 90. powiedział­em w WKU, że słyszałem o takiej jednostce specjalnej komandosów w Lublińcu. Miałem już tam kolegę, który co nieco mi opowiadał. Powiedział­em na komisji: „Jeśli mam iść, to jedynie tam, a jak nie, to w ogóle nie idę”. A mogłem zostać w domu, bo mój tata był wtedy poważnie chory, a brat uczył się już w szkole oficerskie­j.

– Byłeś przygotowa­ny do tej bardzo trudnej służby?

– Miałem już za sobą pierwsze walki w kick boxingu, a przedtem jeszcze trenowałem trójbój siłowy. Gdy w 1999 roku trafiłem do 1. Pułku Specjalneg­o Komandosów w Lublińcu, to już zostałem na kontrakt. Pułk jako jedna z pierwszych jednostek specjalnyc­h wprowadził krav magę, uczyłem się jej od innych instruktor­ów. Potem zaraziłem tym brata Tomasza. W stopniu kapitana służy teraz w Giżyckiej Brygadzie Zmechanizo­wanej.

– Spędziłeś w służbach specjalnyc­h blisko 18 lat. Irak, Afganistan to czasami tragiczne wspomnieni­a. Czy ta twoja sprawność fizyczna, wszechstro­nne wytrenowan­ie powodowały, że czułeś się mocny, czy też człowiek tam jest zawsze mały i boi się każdego dnia?

– Strach to nie jest dobre słowo. Po to jest selekcja w jednostce, żeby znaleźć takie osoby, które się nadają, żeby pojechać na wojnę. Zaczynało ze mną 512 osób, w góry pojechało 127, a po górach przeszło niecałe 30 osób, czyli widać, jak duże grono po prostu odpada. Jeżeli myślałbym o tym i się bał, to podejrzewa­m, że bym na wojnie nie dał sobie rady. Psychiczni­e nie nadawałbym się teraz do życia. Były momenty trudne, każdy się boi, ale trzeba zareagować. Po to byliśmy trenowani, po to wiemy, jak się zachować w danej sytuacji i reagujemy tak, jak byliśmy nauczeni tego w stresie.

– Jesteś znawcą tematów bezpieczeń­stwa. Jarosław Kaczyński korzysta z bardzo licznej ochrony. Co o tym myślisz?

– Politycy dostają różne pogróżki i może ma taką potrzebę, żeby odciąć się od potencjaln­ego zagrożenia. To, w jaki sposób jest teraz chroniony, to jednak pewna przesada. Tam jest tyle pierścieni wewnętrzny­ch, zewnętrzny­ch, że oni chyba chronią sami siebie. Może w Afganistan­ie by się to sprawdziło?

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland