Sieroty z kałasznikowem
12-letni Travis O’Brien i 14-letnia Nicole Jackson uciekli z sierocińca Florida United Methodist Children’s Home wieczorem 1 czerwca. Taką wiadomość przekazał policji w Delton personel placówki.
Gdy po godz. 20 policjanci w radiowozie patrolowali okolicę w poszukiwaniu zbiegów, z jednego domu wyłonił się mężczyzna. – Przed chwilą słyszałem po przeciwnej stronie ulicy brzęk tłuczonego szkła – poinformował. Funkcjonariusze zatrzymali się na 1050 Enterprise Osteen Road. Zanim podeszli do drzwi, namierzyli numer telefonu właściciela domu AJ Bedizela, który w przeszłości był policjantem. – Jest pan w domu? – spytali. – Nie, jestem poza miastem – brzmiała odpowiedź.
– Czy ktoś przez pana upoważniony może być w środku? – Nie.
Policjanci skojarzyli to z ucieczką nastolatków, lecz nie próbowali podchodzić do drzwi, choć ślady włamania były widoczne. Właściciel przekazał im bowiem krytyczną informację: w domu jest pistolet maszynowy AK-47, karabin, rewolwer i 200 sztuk amunicji. Funkcjonariusze usłyszeli dobiegające ze środka hałasy. Jak się wkrótce okazało, para demolowała dom znalezionym kijem do bejsbola. Rozwalali meble, toaletę, wannę.
Wianuszek radiowozów otoczył dom. O godz. 20.30 ze środka rozległy się pierwsze strzały. Potem strzelano do funkcjonariuszy z sypialni, znad basenu, z garażu. Mimo to policjanci wstrzymywali się z użyciem broni. Atakujący ich byli małoletni. Mieli nadzieję, że ich przekonają, by zostawili broń i wyszli na zewnątrz. Wrzucili do środka komórkę i zadzwonili. Żadnej reakcji. Z domu wciąż strzelano. Odezwał się sierociniec: O’Brien cierpi na ciężką postać cukrzycy – zawiadomiono policjantów – Jeśli nie dostanie insuliny w ciągu czterech godzin, grozi mu śmierć.
O 20.40 z domu wyłoniła się dziewczynka z karabinem. – Zabiję cię! – krzyknęła do sierżanta Donniego Maxwella. Zniknęła na chwilę w domu, po czym znowu wyszła z garażu, wciąż z bronią w ręku. Żadnej reakcji na okrzyki: „Rzuć broń!”. Nie można zwlekać – uznali policjanci. Oddali w kierunku Nicole Jackson serię strzałów. Upadła na betonowy podjazd. 30 sekund później z domu wyłonił się O’Brien. Rzucił na ziemię kałasznikowa, uniósł ręce do góry. Policjanci założyli postrzelonej opaski uciskowe. Miała rany klatki piersiowej i ramienia, lecz lekarzom udało się uratować jej życie. Jackson była znana policji. Ukradła szczeniaki, usiłowała podpalić sierociniec, w którym poprzednio mieszkała. Ona i O’Brien będą odpowiadać za próbę zabójstwa funkcjonariuszy i włamanie.
2 czerwca rano na konferencji prasowej Mike Chitwood, szeryf hrabstwa Volusia, był zdenerwowany, mówił podniesionym głosem. – Dlaczego Departament Opieki nad Nieletnimi posyła do placówek takie osoby, które nie są w stanie ich upilnować? Moi ludzie byli bliscy śmierci. Byli nad podziw opanowani, jestem z nich dumny. Byłem wściekły, gdy myślałem, że będę musiał zawiadamiać rodziny o ich śmierci. Szeryf określił parę mianem „Bonnie i Clyde’a”, osławionych bandytów kochanków. Zbeształ legislaturę stanową za projekt spotkań przestępcy z ofiarą i metodystów prowadzących sierociniec. – Pierdoły opowiadają o wyrozumiałości wobec nieletnich... Niech się martwią tym, co się dzieje w ich kościele, a nie na pieprzonych ulicach, kiedy 12- i 14-latki chodzą z bronią. Przypomniał, że kilka miesięcy temu wychowankowie sierocińca zakatowali strażnika. W 2020 roku policja interweniowała tam 289 razy. (STOL)